WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Vatran Auraio |
Data wydania | 10 lutego 2011 |
Autor | Marek S. Huberath |
Wydawca | Wydawnictwo Literackie |
ISBN | 978-83-0804-569-5 |
Format | 500s. 123×197mm |
Cena | 44,90 |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
S.O.D.: Ogród mąk nieziemskichJacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit SzostakS.O.D.: Ogród mąk nieziemskich8. Tajemnica szachownicy poroka Dukaj: A ku jakim znaczeniom poprowadził Huberath retelling apokryficznej historii Lilith, tj. Liljki, w tych grach psychologicznych między Ajfridem i Alicą (Adamem i Ewą)? Jak w tym kontekście rozumieć końcową scenę „Vatran Auraio”? Jak widzicie figurę tego inteligentnego poroka, węża-pokusiciela? Co tam właściwie dzieje się z Alicą? Wygląda, że ma problemy nie z postrzeganiem rzeczywistości, a z organizacją, rozumieniem tego, co postrzega. Co bowiem robi „wąż”? Wciąga czysto intelektualnie w inny sposób organizacji danych przez rozum. Czy więc kamyki podmieniane w tych układach graficznych mają odpowiadać tak samo podmienianym elementom rzeczywistości? Potraficie wskazać w tekście momenty tej „szatańskiej rekonfiguracji”? Czy cała biologia Dolany jest w ogóle do zbudowania bez takiego oszukańczego przekręcenia kostki Rubika? Czy więc to raczej ono byłoby „pierwszą winą”? Szostak: Nie wiem, na ile w swej wątpliwości pozostaje wierny tekstowi Huberatha – nie wykluczam, że autor myśli podobnie jak Ty, Jacku. Ale ja nie potrafię jakoś myśleć w takim rygorze alegoryczności. Zestawiam pełne niejednoznacznych symboli teksty biblijne z proponowaną przez Ciebie alegoryzacją, która jest kodowaniem jednych treści za pomocą innych, prostym szyfrowaniem. Symbol w Biblii jest wyraźnym znakiem: o tym nie da się opowiedzieć wprost. Jeśli ów porok jest alegorią, czymś, co da się zdekodować, to po co ta zabawa w szyfrowanie? Literatura powinna odsłaniać, a nie ukrywać. Ale bardzo przypadł mi do głowy koncept Huberatha o odmiennym rozumieniu świata przez Alicę i Ajfrida. Niby mają to samo pole doświadczeń, a jednocześnie Alica postrzega otaczającą rzeczywistość w zupełnie inny sposób. To oczywiście można tłumaczyć chorobą, jakimiś innymi zaburzeniami, ale jest jednocześnie znakomitą literacką próbą pokazania obcości nas samych, naszych wrażliwości, naszych światów, wreszcie narracji, które o tym świecie budujemy. Dlatego żałuję, że tego motywu Huberath nie pociągnął dalej, nie uczynił go konstytutywnym dla samego świata. Orbitowski: Swoją drogą ciekawe, czy da się zreinterpretować tekst z punktu widzenia Alicy. Ajfrid jest szalony, ona normalna i ma rację? Szostak: Albo pójść jeszcze krok dalej i pozostawić te dwie narracje jako równorzędne. Dukaj: No właśnie nie potrafię tego rozwikłać i podejrzewam, że – podobnie jak inne pytania o indywidualne decyzje i zachowania postaci – nie mają one mocnego wytłumaczenia poza siatką Huberathowej alegorii (tu: węża-kusiciela). Czy też: mają wytłumaczenia, które z definicji nie mogą nic nam wytłumaczyć, skoro pozostajemy ludźmi. Szostak: To dorzucę jeszcze jedną, przewrotną interpretację figury poroka. Przy czym dodam, że nie mam żadnych złudzeń co do tego, by Huberath sam świadomie nadał tej postaci taki sens. To idzie trochę w sukurs Twego, Jacku, poszukiwania w poroku symboliki Węża z Księgi Rodzaju, choć nie do końca po tej linii, którą ty wyprowadziłeś. Ajfrid i Alica wchodzą z porokiem w szczególny dialog. Jest stworzonko, które przestawia jakieś kamyczki. Co więcej, w tym przestawianiu ludzie dopatrują się pewnej logiki. A zatem zabawa w kamyczki staje się grą językową, której znaczenia trzeba zdekodować. Wyobraźmy sobie, że porok jest głupi; że jego przestawianie kamyczków nie ma żadnego sensu, nie niesie ze sobą żadne znaczenia poza tym, że przestawia kamyczki. A sensowność poszczególnych ruchów jest pozorna. Trochę przypomina mi się i „Śledztwo”, i „Katar” Lema – by przywołać tego, który figuruje w dedykacji. Jednak ludzie szukają w tym sensu, nabierają się na inteligencję poroka. Być może w tym jest największy grzech rozumu: odszukiwanie w całym kosmosie regularności i praw, które w rzeczywistości są tylko prawami samego rozumu. Ta pycha polega na poczuciu, że znalazło się klucz do rzeczywistości, że odkryło się jakieś zależności. I ta pycha wiedzy zostaje ukarana. Dobrym przykładem jest tu Alica: jej wizja świata jest przecież spójna. Ona odczytuje w świecie zupełnie inny układ sensów, które zawarte są w codziennych wydarzeniach, niż reszta społeczności. Jej błędem nie jest brak inteligencji (w sensie: funkcji rozumu polegającej na kojarzeniu faktów i szukaniu pomiędzy nimi zależności). Błędem jest nadinterpretacja pewnych obrazów. Trochę jak Nash w „Pięknym umyśle”: pamiętacie te sceny, kiedy bohater stoi w tej swojej kanciapie i nagle z wycinków prasowych, jakichś sekwencji cyfr itd. odczytuje szyfr świata? W tym sensie porok byłby figurą Węża, że uruchomiłby tę zgubną spiralę „pysznego umysłu”. Przypadkowe zwierzątko, które staje się dla człowieka niczym lustro: zobacz, do czego jesteś zdolny. Orbitowski: Ale głupi wąż traci całą swoją wężowatość. Przypadkowy diabeł nie będzie diabłem, winien działać zgodnie z własnym zamysłem, planem oraz celem. Chyba że próbujesz, Wicie, powiedzieć, że diabeł jest w bohaterach, działających z wewnętrznego podpuszczenia. Ale przyznam się, że gdy czytałem o poroku, bardziej myślałem o resztkach ludzkich potrzeb, na przykład o potrzebnie oswojenia zwierzęcia. Na płaszczyźnie szerszej, uczynienia świata bardziej przyjaznym, podobniejszym do nas. Porok oswojony, z którym można się porozumieć, zmniejsza grozę otoczenia. Przynajmniej jeden element otoczenia ma szansę traci złowrogą obcość. W tym sensie Ajfrid i Alica robią to samo, co pierwsze kultury. Mozolnie próbują ogarnąć rzeczywistość, przekształcając ją, niejako „czyniąc ją sobie poddaną”. Dukaj: Interpretacja świetna i z daleko idącymi konsekwencjami. Rozum rozpoznaje regularności, powtarzalności (wzorce). Opisy działań poroka nie są tu w książce dwuznaczne, czytelnik dostaje dane surowe: te kamyki leżą w konfiguracjach, które każdy z nas uznałby za intencjonalne, podporządkowane logicznym regułom. Wnioskowanie o prawach ogólnych z dostrzeżonych regularności i testowanie następnie hipotez wywiedzionych z tych założonych praw to esencja nowożytnego przyrodoznastwa. Jeśli ta metoda miałaby we wszechświecie Huberatha nie działać, to nie działałaby także tam na Ziemi, a skądinąd wiemy, że ziemskie wynalazki (do poziomu XX wieku) funkcjonują u Huberatha poprawnie. Musimy zatem przyjąć wyjaśnienie jeszcze dalej idące i jeszcze bardziej „groźne” dla rozumu: że wszechświat „Vatran Auraio” nie respektuje kopernikańskiej zasady kosmologicznej, jednorodności założonej przez Giordana Bruna – że w różnych miejscach inaczej odsłania się przed umysłem. (Jest to zresztą przedmiot aktualnej debaty w fizyce, niektóre obserwacje astronomiczne sugerują zmienność stałych fizycznych w czasie i przestrzeni). Wtedy planeta z Matcinu Dolanu – a może cały system gwiezdny, cała ta część kosmosu – nie poddawałaby się rozumowemu poznaniu, tak jak poddaje się mu rzeczywistość w okolicach Ziemi. I stąd wynikają wszystkie inne „skrzywienia rozumowe”: Alicy, nauczyciela, degeneracja cywilizacyjna, degeneracja biologiczna. A wymowa książki pozostaje wieloznaczna. Z jednej strony: człowiek zawędrował poza granice rządów rozumu – oto efekt, patrzcie i drżyjcie. Ale także: odejmij człowiekowi władzę rozumowej organizacji rzeczywistości i proszę, prędko spadnie do poziomu zwierząt. |
Podobnie jak przedmówcy, bardzo podobała mi się Wasza dyskusja. W kilku miejscach mam inne zdanie, np. w sprawie człowieczeństwa. Najbardziej nieludzcy wydawali mi się przybyli ziemianie(?), a nie mieszkańcy.
Mnie zaciekawiła postać włodarza wioski, o którym nie wspomnieliście, i jego stosunków z nauczycielem. Mimo wyjaśnień uczennic, czytając książkę, miałem wrażenie, że jego wina była nie do końca prawdziwa... Wydaje mi się, że równie winny był włodarz, że podobne grzechy miał na sumieniu.
I jeszcze ostatni wątek, rozwój i upadek społeczności. Ja odczytałem sytuację następująco: cywilizacja przybyła na planetę, początek kolonizacji to z jednej strony rozwój wiedzy na temat świata w jakim się znaleźli, próba przeniesienia własnych doświadczeń na nowy ląd a potem... w którymś momencie doszło do utraty komunikacji z Ziemią(?), oraz z innymi wioskami znajdującymi się na planecie - bo raczej jestem pewien że było ich więcej. Wydaje mi się, że było to już na etapie rozrodu przez vylet i zimowej hibernacji. Brak kontaktów wiąże się z zamknięciem społeczności, rozrodem wewnątrz wioski a co za tym idzie również mutacjami itd. Czytając zastanawiałem się również, kiedy vylet zaczął równać się śmierci...
I jeszcze na koniec, ciekawa interpretacja poroka jako węża... w ogóle tak tego nie odczytałem, ale coś w tym jest.
Pozdrawiam serdecznie
Adam
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Esensja czyta: Czerwiec 2015
— Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Joanna Słupek
Entliczek-pentliczek, zajdlowy tomiczek
— Aleksandra Graczyk, Sławomir Graczyk, Agnieszka Szady
Człowiek składa jaja tylko raz
— Mieszko B. Wandowicz
Do księgarni marsz: Styczeń 2011
— Esensja
Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Kołek w serce horroru
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Na marginesie: Samoświadomość poza fikcją, czyli od Wattsa do Metzingera
— Jacek Dukaj, Wit Szostak
Ślepoczytanie
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Bajka z garbem
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
Sympozjum ostateczne
— Konrad Wągrowski
Balsam dojrzałej lektury
— Marcin Zwierzchowski
Sekretarz Diabła
— Magdalena Sperzyńska
Łamigłówki Marka S. Huberatha
— Magdalena Śniedziewska
Pierwszy czytelnik
— Artur Długosz
Wszyscy jesteśmy dysfunkcyjni emocjonalnie
— Łukasz Orbitowski
Kanał
— Łukasz Orbitowski
Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj
Miasto grobów. Uwertura
— Wit Szostak
MetaArabia
— Wit Szostak
Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj
Kosmos obiecany
— Jacek Dukaj
Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj
Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj
Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj
Panowie,
(Tym samym, dziękując za tą wspaniałą dyskusję...Oby takich więcej!)
A ja uważam, że to po prostu świetna powieść. Kawał wspaniałej i zapadającej w pamięć literatury. Jednej z lepszych, jakie ostatnio czytałem (osobiście, zbliżam ją do wymiaru Diuny). Czytasz to i zapamiętujesz nawet ten dziwaczny i nieznośny chwilami pseudo-słowiański język (chyba najbliżej mu do serbsko-chorwackiego). Szkoda, że nic żeście o tym nie pogadali... Przecież mało kto, potrafi zmusić czytelnika do akceptacji odmiennej lingwistycznie narracji. Świadczy to tylko o wielkości Autora i charyźmie (czy też literackiej sprawności) Jego dzieła. Z reguły, ad hoc, odrzuca się tego rodzaju wstawki lingwistyczne - tymczasem tu - po prostu jen uznajesz, czytasz dalej; tym samym AKCEPTUJESZ. Fantastycznie napisane (i tu nie mogę zgodzić się z Jackiem, co do sprawności językowej autora dzieła MSH).
Niekoniecznie, trzeba tą historię, aż tak bardzo analizować, choć czytanie Waszych jej interpretacji sprawiło mi wielką przyjemność. Kłopot w tym, że więcej tu mówicie o Was samych, o Waszych rozterkach i oczekiwaniach, filtrowanych bardzo osobniczo, zatem przecież równie subiektywnie...
Gdyby poddać takiej surowej analizie jakikolwiek uznany tekst literacki, efekt byłby dosyć zbliżony. Chyba jednak nie w tym rzecz. Sam fakt potrzeby stworzenia tej dyskusji pokazuje, jak wspaniały literacko świat stworzył MSH. Oczywiście - jest to Fantastyka pełną gębą. Jaki sens ma analizowanie, czy to kostium SF, czy prawdziwa SF? Przecież Autor pisał tą powieść w konwencji, którą realizuje od lat. I konwencja ta, wydaje mi się bardzo naturalną.
Raz jeszcze: Huberathowi udało się zbudować piękną i poruszającą historię. Nie sądzę, aby odmienna biologia człowieka gubiła w powieści jego człowieczeństwo, możliwość utożsamienia się z bohaterami, co tak często tu sugerujecie. Psychika tych ludzi jest mi bardzo bliska. Ich dylematy, zagubienie, izolacja, lęk, problematyka chorowania, wreszcie rychła śmierć - czymże się to różni od nas samych? Czymżesz są rozbieżności w temacie rozmnażania, odmienność rytuałów erotycznych, pojęcie prymitywizmu/głupoty/wiedzy/niewiedzy, lub odmienny sposób pochówku (zresztą, bardzo bliski rytuałom rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej)? Ot, bardzo to zależne od wieku, a jeszcze bardziej od pokory potencjalnego czytelnika.
Natomiast fatalną sugestią (wręcz groźną w swej naiwnej wymowie), zdaje się być sugerowany w Waszej dyskusji pomysł równoważności (zrównania wątków) świata urojeniowego ze światem rzeczywistym. "Piękny Umysł", maluje przecież oparty na faktach dramat osoby cierpiącej z powodu schizofrenii: gdzież tu szukać racjonalności wątków ukrytych w urojeniowych ich interpretacjach? To nie magiczność lub tania sensacja, to dramat osoby cierpiącej z powodu biologicznego schorzenia, tym samym dramat osób bliskich choremu. Mądrze rozegrał to MSH, za co składam mu szczególne wyrazy uznania. I tą część Waszej dyskusji, muszę po prostu napiętnować mianem sensacyjnej naiwności.
Summa summarum: ma rację Jacek, pisząc, że dzieło MSH powstawało w perpektywie dekady i wcale nie było pewne swego zrodzenia się.
Ode mnie - MSH napisał wspaniałą powieść. W żaden sposób nie chcę jej bronić, bo świetnie broni się sama, nie czuję też, aby była przez Was wielce zaatakowana.
Jestem pod wrażeniem możiwości telentu MSH.
Ściskam,
(mż)