Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (17)

Esensja.pl
Esensja.pl
Andreas „Zoltar” Boegner
Czasami wyróżniane przez specjalistów książki nie mają żadnego większego oddźwięku w fandomie. Przyczyny są zapewne różne – tak, jak bardzo różne są tym razem przedstawione tytuły niemieckiej SF.

Andreas „Zoltar” Boegner

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (17)

Czasami wyróżniane przez specjalistów książki nie mają żadnego większego oddźwięku w fandomie. Przyczyny są zapewne różne – tak, jak bardzo różne są tym razem przedstawione tytuły niemieckiej SF.
Jacqueline Montemurri
‹Der Koloss aus dem Orbit›
Dlaczego „Kolos z orbity” (takie jest dosłowne tłumaczenie tytułu) nie zyskał uwagi elektorów Niemieckiej Nagrody SF (DSFP), przyznawanej książkom nominowanym przez czytelników, staje się po lekturze powieści jasne. Prawdziwą zagadką jest raczej dotarcie książki aż na trzecie miejsce na krótkiej liście do Lasswitza, nagrodzie przyznawanej przez koleżanki i kolegów po fachu.
Ale po kolei. „Kolos” to książka autorstwa Jacqueline Montemurri (w niektórych źródłach można znaleźć niezwykle dźwięcznie brzmiące nazwisko Montemurri-Jarnicki), urodzonej w 1969 roku w saksońskim Lichtensteinie, inżynier techniki lotniczej i kosmicznej. Pierwsze lata życia przyszła autorka spędziła w okolicy Hohenstein-Ernstthal, miejscu narodzin Karola Maya, co będzie miało później wpływ na jej twórczość. W roku 1982 wyemigrowała z rodziną do zachodnioniemieckiego Dorsten i żyje nadal w Nadrenii-Westfalii.
Po okresie pracy w wyuczonym zawodzie Montemurri zaczęła karierę pisarską. Jej wydany w roku 2012 debiut powieściowy pt. „Die Maggan-Kopie”, deklarowany jako futurystyczny thriller, zdobył od razu nominację do DSFP, co trzeba postrzegać jako obiecujący sukces. Przez kilka następnych lat autorka pisała przede wszystkim opowiadania. Sporym osiągnięciem były w latach 2016 i 2018 nominacje do Lasswitza za opowiadania „Sonnenmondfinsternisstern„, co można przetłumaczyć jako „Gwiazda zaćmienia słońca i księżyca” (ach, te niemieckie rzeczowniki złożone!) i „Störfall” (Usterka).
W tym samym czasie pojawiła się na rynku napisana razem z Alexandrem Röderem powieść pt. „Sklavin und Königin” (Niewolnica i królowa), należąca do serii wydawniczej „Magiczny orient Karola Maya”, która jest oczywiście próbą odrodzenia powieści przygodowych dla młodzieży w duchu prozy autora „Przez dziki Kurdystan”. W międzyczasie Montemurri dodała dwie inne pozycje do tej serii.
Na polu science fiction zauważono opublikowane w roku 2020 w magazynie EXODUS opowiadanie „Koloss aus dem Orbit”, które nominowano do DSFP i za które autorka zdobyła Lasswitza. Podobieństwo tytułów tego tekstu i omawianej tutaj książki nie jest oczywiście przypadkowe – powieść bazuje na dwóch wcześniejszych opowiadaniach z tego samego świata; drugim jest opublikowane dużo wcześniej „Koloss im Orbit” (Kolos na orbicie, 2015).
Montemurri scaliła oba opowiadania w pierwsze rozdziały powieści, dodając do nich dalszy ciąg przygód dwojga protagonistów: dziennikarki Dysti i scyborgizowanego żołnierza Xella. Oboje nie należą do ludzi sukcesu. Dysti postanowiła wszczepić sobie do mózgu chip, za pomocą którego pracodawca może bezustannie i bez ograniczeń pobierać jej doznania. Dziennikarka wpadła jednak w nałóg, więc chip zdezaktywowano, ponieważ redakcja nie była zbytnio zainteresowana scenami narkotykowego rauszu. Natomiast Xell naraził się przełożonym, odmawiając wykonania nieetycznego rozkazu. Tym samym żołnierz nie tylko został zwolniony ze służby, ale i odcięty od wszelakich aktualizacji swojego oprogramowania. Co za tym idzie, jest on postrzegany już tylko jako ludzki wrak.
Co łączy Dysti i Xella? Podobnie jak kilku innym nieudacznikom zaoferowano im udział w misji kosmicznej: dotrzeć na orbitę okołoziemską i dostać się do środka obiektu, który przed wielu laty pojawił się w pobliżu Ziemi. Wszelakie dotychczasowe próby dostania się do wnętrza tego kanciastego kolosa nie powiodły się, więc z biegiem czasu zaniechano dalszych wysiłków. Czego nie udało się dokonać całej rzeszy poprzedników, przychodzi tym razem z łatwością (choć nie obywa się bez strat w ludziach). Okazuje się, że tytułowy kolos na orbicie to nic innego jak maszyna czasu, której operator zbuntował się po powrocie z misji i żył na pokładzie aż do zupełnego zużycia zapasów. Teraz podróżnik w czasie nie ma innego wyjścia, jak pójść na układ z przybyszami.
Dochodzi do kolejnego skoku temporalnego i kolos ląduje awaryjnie na Ziemi w dalekiej przyszłości. Jest to świat po katastrofie klimatycznej, na którym ocalały jedynie mniej lub bardziej izolowane ludzkie społeczności. Dysti i Xell, szczerze się nienawidząc, muszą kooperować, jeśli chcą przeżyć. Choć ona nazywa go tylko cyborgiem lub, co gorsza, robotem, a on rzadko tytułuje dziennikarkę inaczej niż „ćpunka” lub „junkie”, to czytelnik nie ma żadnej wątpliwości, że oboje grają w najstarszą grę świata: kto się lubi – ten się czubi.
Montemurri konstruuje dalszą fabułę jako swoistą powieść drogi. Parce nigdzie nie udaje się zagrzać na dłużej miejsca. Nie dziwota, jeśli muszą oni wędrować od morderczych przeciwników wszelakiej zaawansowanej technologii do gruzowisk dawnych metropolii, zamieszkałych przez zwalczające się gangi oraz tępiące je grupy śmiertelnie niebezpiecznych androidów.
W założeniu „Kolos z orbity” miał nieść przemyślenia na tematy człowieczeństwa maszyn i robotyzacji człowieka, zadać pytania, takie jak: gdzie jest nieprzekraczalna granica? jaki stosunek będzie miała ludzkość do inteligencji powstałych z jej własnych rąk?
Cel został wprawdzie osiągnięty, lecz fabuła powieści nie fascynuje. Rozwlekłe relacje z pobytu Dysti i Xella wśród mniej lub bardziej zwariowanych społeczności, które wcześniej lub później postrzegają wędrowców jako czynnik zakłócający dotychczas panującą harmonię (jakkolwiek by ona wyglądała), są raczej mało ciekawe. Na dłuższą metę nuży również niewyszukany język oraz wieczne sprzeczki protagonistów. Jedna z czytelniczek zadała sobie nawet trud, aby policzyć, ile razy Dysti przezywa Xella cyborgiem. To sygnał, że autorka nie znalazła złotego środka przy konstruowaniu wzajemnych stosunków między bohaterami swojej powieści.
W laudacji dla opowiadania „Koloss aus dem Orbit” powiernik nagrody im. K. Lasswitza był innego zdania. Przeciwstawienie obojga zmodyfikowanych ludzi Ziemianom przyszłości, którzy żyją w zgodzie z naturą i postrzegają się jako lepszą ludzkość, jest „udanym przykładem wkomponowania dyskursu filozoficznego w pełną napięcia fabułę z interesującymi postaciami o wielopłaszczyznowych charakterach”. Cóż, być może trzeba było jednak pozostać przy krótszej formie i nie rozdmuchiwać opowieści do rozmiaru ponad 350-stronicowej książki…
Hans Jürgen Kugler
‹Von Zeit zu Zeit›
Nazwisko Hansa Jürgena Kuglera (ur. 1957), lektora i współwydawcy czasopisma EXODUS, pojawiło się dotychczas w „Fantastycznym Zaodrzu” przy okazji omawiania antologii SF „Der Grüne Planet” oraz „Pandemie”. Razem z René Moreau Kugler był odpowiedzialny za dobór tekstów i ostateczny kształt obu publikacji. Równocześnie w każdej z nich pojawiły się jego opowiadania, z których jedno, „Die Insularer” (Wyspiarze), zostało nominowane do nagrody im. K. Lasswitza.
Tym razem przyjrzę się „Von Zeit zu Zeit” (Z czasu w czas), pierwszej książce tego autora od 2001 roku, gdy ukazał się jego powieściowy debiut pt. „Godcula oder die Harmonie der Insekten” (Godcula albo owadzia harmonia). Objętościowo jest to raczej skromna publikacja o 182 stronach. Wydana została przez wydawnictwo p.machinery w serii „AndroSF”, która zawiera publikacje Niemieckiego Klubu SF (SFCD), najstarszego stowarzyszenia w tutejszym fandomie (do jego założycieli należeli m.in. Hugo Gernsback i Forrest J. Ackermann).
Miejsca akcji „Z czasu w czas” (Szwarcwald, Jezioro Bodeńskie i dolina francuskiej rzeki Doubs) to regiony dobrze znane autorowi, który studiował, a teraz żyje i tworzy, w szwarcwaldzkim Freiburgu. Powiązanie książki z osobą autora, a zatem jej silny charakter autobiograficzny, wyraża się również poprzez wybór protagonisty. Jest nim Daniel Damberg, niezależny lektor w średnim wieku, pracujący przede wszystkim dla wydawnictw, które produkują książki ezoteryczne oraz ocierające się o pornografię romansidła wampiryczne. To głównie z jego pierwszoosobowej perspektywy czytelnik poznaje świat przedstawiony.
Kugler nie zapomina oczywiście, że jego powieściowy powrót ma być książką SF. Pewnego dnia lektor Damberg budzi się zatem ze snu prosto w otoczenie rodem z jakiegoś koszmaru – jest mu dotkliwie zimno, a kołdra zamieniła się w twardą i sztywną powłokę, spod której jedynie z trudem i po dłuższej chwili mężczyzna jest w stanie się wyswobodzić. Już po krótkim czasie Daniel dochodzi do wniosku, że coś niezwykłego musiało stać się z upływem czasu – jest on tak ekstremalnie spowolniony, że uliczni przechodnie zdają się stać w miejscu, a latające po okolicy ptaki i owady żeglują majestatycznie w przestworzach. Daniel opuszcza mieszkanie w poszukiwaniu czegoś zdatnego do zjedzenia, bo nawet woda zamieniła się w gęstą jak melasa substancję. Czytelnik polskiej SF będzie miał natychmiast skojarzenia z pamiętnymi scenami z „Robota” Adama Wiśniewskiego-Snerga.
Na szczęście dla protagonisty, niesamowity fenomen kończy się po kilku godzinach przyśpieszeniem upływu czasu do normalnej wartości. Zszokowany Daniel szuka przyczyny właśnie przeżytych wydarzeń najpierw u siebie. Jednak wszelakie metodyczne badania lekarskie oraz rozmowy z psychiatrą czy psychoanalitykiem nie przynoszą rozwiązania zagadki. Kugler z wprawą opisuje odczucia protagonisty, który nie ma wprawdzie żadnych dolegliwości, ale nie może uwolnić się od myśli, że raz doznane może w każdej chwili powrócić. Uregulowane i przebiegające dotychczas spokojnie życie Daniela doznało nieodwracalnej zmiany, od której uciec nie sposób.
Mężczyzna szuka zapomnienia w pracy oraz w wycieczce pod namioty z kilkoma przyjaciółmi z lat gimnazjalnych. Wśród nich jest Iris, jedna z najładniejszych dziewczyn z klasy, w której nieśmiały i introwertyczny Daniel wtedy skrycie się podkochiwał.
Romantyczna okolica francuskiej Jury, butelka wina i ognisko to otoczenie sprzyjające relaksowi i… romansowi. Daniel i Iris, jako jedyni uczestnicy wycieczki bez stałego partnera, stosunkowo szybko nawiązują poprzez wspólne wspomnienia ze szkolnych czasów nić sympatii, która mogłaby przerodzić się w ciągu nocy nawet w coś większego, gdyby nie wrodzona nieśmiałość Daniela. I tak lektor powraca do swojej intratnej, ale nudnej pracy.
Na szczęście Iris nie należy do osób, które łatwo się poddają. Ku swojemu zdziwieniu, Daniel otrzymuje drugą szansę w postaci wspólnego urlopu nad Jeziorem Bodeńskim. Rozwijający się bardzo delikatnie romans to kulisy tej części książki, które służą autorowi do przedstawienia kilku interesujących przemyśleń o stanie współczesnego niemieckiego społeczeństwa. Daniel i Iris należą do klasy średniej, ich kariery zawodowe umożliwiły im życie bez większych problemów finansowych. Oboje nie założyli rodziny (Daniel z niesmakiem konstatuje, że generacja jego rodziców „sprawiła sobie dzieci, bo tego od nich oczekiwano”). A tymczasem nie tylko rodziną i samym chlebem człowiek żyje. „SUV w garażu i dzieciaki w prywatnej szkole” – czy to ma być program na spełnione życie? Niepostrzeżenie „Z czasu w czas” przeradza się tutaj w powieść o straconych szansach, błędnych wyborach życiowych i kryzysie wieku średniego.
Podczas gdy Daniel jest sam dla siebie największą przeszkodą w zdobyciu Iris i czytelnik zżyma się bezsilnie, widząc jego raczej nieudolne „awanse”, dochodzi w końcu do kolejnego spowolnienia czasu. Akcja nabiera również tempa, ponieważ Kugler porzuca pierwszoosobową perspektywę protagonisty i pozwala zabrać głos kilku innym postaciom spoza dotkniętej fenomenem strefy. Równocześnie fakt, że Daniel jest osobą z pewnym doświadczeniem związanym z pobytem w takiej strefie, umożliwia mu przejęcie inicjatywy (jak pisał przecież już Wegecjusz: „Niewielu mężczyzn jest odważnych od urodzenia”).
Finał powieści jest interesujący, choć zapewne nie przypadnie do gustu mniej wyrobionemu czytelnikowi. Widać to wyraźnie, gdy analizuje się, kto pisał pozytywne opinie o książce: kilka z nich jest pióra koleżanek i kolegów po fachu Kuglera. Fakt ten tłumaczy równocześnie, dlaczego „Z czasu w czas” spotkała się z ciepłym przyjęciem wśród elektorów nagrody im. K. Lasswitza – do tej grupy należą przecież głównie właśnie autorzy. W efekcie powieść wyróżniono drugim miejscem. Natomiast przeciętny amator typowej SF będzie być może rozczarowany, bo nie znajdzie w powieści jednoznacznego wyjaśnienia opisanej anomalii temporalnej. Zapewne dlatego jury Niemieckiej Nagrody SF książkę zupełnie zignorowało. Moim zdaniem nieco niesłusznie, choć zrozumiale.
koniec
30 sierpnia 2023
Wszystkie cytaty i pojęcia w tłumaczeniu autora.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.