Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wojciech Jagielski
‹Nocni wędrowcy›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNocni wędrowcy
Data wydania6 maja 2009
Autor
Wydawca W.A.B.
ISBN978-83-7414-602-9
Format336s. 142×202mm; oprawa twarda
Cena39,90
Gatunekpodróżnicza / reportaż
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

W stronę jądra ciemności
[Wojciech Jagielski „Nocni wędrowcy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Opisany w „Nocnych wędrowcach” los dzieci z armii Kony’ego jawi się jako wielka metafora Afryki, jak one będącej ofiarą i katem, jak one symbolizującej zbrukaną przez kolonialistów niewinność, jak one okrutnej i niezrozumiałej dla nikogo poza sobą samą.

Piotr Kilanowski

W stronę jądra ciemności
[Wojciech Jagielski „Nocni wędrowcy” - recenzja]

Opisany w „Nocnych wędrowcach” los dzieci z armii Kony’ego jawi się jako wielka metafora Afryki, jak one będącej ofiarą i katem, jak one symbolizującej zbrukaną przez kolonialistów niewinność, jak one okrutnej i niezrozumiałej dla nikogo poza sobą samą.

Wojciech Jagielski
‹Nocni wędrowcy›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNocni wędrowcy
Data wydania6 maja 2009
Autor
Wydawca W.A.B.
ISBN978-83-7414-602-9
Format336s. 142×202mm; oprawa twarda
Cena39,90
Gatunekpodróżnicza / reportaż
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Wojciech Jagielski sam siebie określa jako przedstawiciela ginącej specjalizacji dziennikarstwa – reportera. Przez niektórych widziany jest jako spadkobierca intelektualny Ryszarda Kapuścińskiego. W swojej najnowszej książce, pod tytułem „Nocni wędrowcy”, pisze o wojnie w północnej Ugandzie. Mamy do czynienia z wybitnym reportażem literackim, który na tle krajobrazu Ugandy porusza cały wachlarz ważnych, głęboko ludzkich tematów.
Jeżeli umiejętność napisania wieloznaczeniowej książki o rzeczywistości, która mogłaby być czytana na wielu płaszczyznach i mówić w sposób uniwersalny o człowieku, była jedną z najważniejszych cech pisarstwa Kapuścińskiego, to niewątpliwie „Nocni wędrowcy” do tego pisarstwa nawiązują. Literackość reportażu Jagielskiego objawia się już zaraz po otwarciu książki, gdy autor informuje nas, że jej główni bohaterowie, Nora, Samuel i Jackson, zostali stworzeni na potrzeby tej opowieści z kilku prawdziwych postaci. Oprócz tego w miarę czytania dostrzegamy, że mamy do czynienia z reportażem autotematycznym, który rozważa etykę zawodu reportera i kwestionuje zapotrzebowanie na reportaż i na informacje dziennikarskie.
Sam tytuł pozwala na kilka interpretacji. Nocni wędrowcy to dzieci, które w pierwszej scenie książki, scenie rodem z horroru, przybywają do miasta, uciekając przed czymś nieznanym narratorowi i budząc popłoch wśród mieszkańców. Uciekają przed innymi nocnymi wędrowcami, dziećmi katami-ofiarami, porwanymi przez Bożą Armię Oporu, którą dowodzi samozwańczy prorok Joseph Kony. Dzieci atakują wioski, aby po okrutnym wymordowaniu starszych i młodszych porwać i wieść ze sobą dzieci, przyszłych żołnierzy tej armii. Kolejni z nocnych wędrowców to duchy, które opętują Kony’ego i jego żołnierzy. Duchy te powstały z rozlicznych morderstw wpisanych w najnowszą historię Ugandy. Są to duchy tych, którym z powodu zmian i okrucieństw, jakie przynieśli ze sobą biali ludzie i ich następcy tacy jak Milton Obote czy Idi Amin, nie było dane zaznać tradycyjnych obrzędów pogrzebowych.
Duchy te, tak dla nas, białych ludzi, realne jak dzieci mordercy, tak paradoksalne jak dziwny fakt, że pociechy w północnej Ugandzie wygania się z domu na noc, aby mogły schronić się w mieście przed innymi dziećmi, siejącymi strach wśród wszystkich, przedstawia nam, na tyle bezstronnie, na ile to możliwe, kolejny nocny wędrowiec – reporter. Pojawia się i znika nocą, chyłkiem, po wyssaniu informacji potrzebnych mu do reportażu. Mimo że przejmuje się swymi bohaterami, nie jest w stanie zaangażować się w ich sprawy głębiej, niż współczując, opisując i żyjąc z tego, że przedstawia cudze dramaty. Ta strona zawodu reportera jest wielokrotnie ukazywana czytelnikom. Jakby pozostawiając im do oceny, czy warto pisać reportaże, autor kwestionuje fakt, że informacja stała się w dzisiejszym świecie towarem, a dziennikarz zmienił się z dostawcy informacji w dostawcę towaru.
Pomimo rozterek reportera co do etyki swego zawodu i wartości tego, co robi, nie sposób podzielać jego wątpliwości, kiedy idzie o takie książki jak ta. Powodują bowiem one, że czytający otwiera się na niepoznane dotąd wymiary tego co ludzkie i kwestionuje to, co eurocentryczna wyobraźnia nazywa zdrowym rozsądkiem. Innymi słowy otwiera się na inność, na jej dotknięcie, na próbę zrozumienia, która w efekcie poszerza naszą świadomość. Bo czyż zadawanie sobie pytań czy cudza tradycja nie jest mądrzejsza i bardziej ludzka niż nasza, nie jest właśnie próbą wzbogacenia świadomości o wartości inne od tych wyznawanych na co dzień? Autor powoduje, że konfrontujemy nasze „oko za oko, ząb za ząb” z tradycją Aczolich, która głosi, że jedynie poprzez przebaczenie i rytuały pojednania duchy są w stanie odpocząć, i dzięki temu wśród ludzi może zapanować pokój. O ileż zdrowsza mogłaby być na przykład polska polityka po rytuałach, które prowadziłyby do pojednania zamiast do wiecznej zemsty.
Obok odpowiednio krótkiej panoramy tak historii jak i teraźniejszości Ugandy (wszak autor nie chce powielać schematów i pisząc o Ugandzie pisać jedynie o Aminie), kwestii dzieci-partyzantów, towarzyszenia reporterowi w jego wątpliwościach co do swego zawodu i wędrówkach po Ugandzie mamy w tej książce wielki temat trudności zrozumienia tego co jest od nas tak odmienne jak Afryka. Motyw ten pojawia się wprowadzany przez postać Jacksona. Tak Jackson, jak dziecko-partyzant Samuel i Nora, opiekunka z ośrodka terapii próbującego uleczyć i przywrócić do normalnego życia dzieci, które były partyzantami, są postaciami zlepionymi przez autora z doświadczeń kilku osób. Podobnie jak Nora, która niczym tłumacz mówi narratorowi więcej o dzieciach-partyzantach niż Samuel, którego doświadczenie ofiary-zbrodniarza go onieśmiela, Jackson tłumaczy na język białego kulturę Ugandy. Wtajemnicza narratora w meandry doświadczenia ugandyjskiego, pokazuje, na przykład, jaka jest różnica pomiędzy pojmowaniem dziecka w oczach mieszkańca miasta Gulu i w oczach białego. Niczym duch Wergiliusza oprowadzający Dantego po piekle, Jackson oprowadza reportera po piekle północnej Ugandy. I niczym duch w krainie duchów znika ni stąd, ni zowąd, jako jeszcze jeden nocny wędrowiec z tytułu tego dzieła, które, jeśli użyć nomenklatury Trumana Capote, należałoby nazwać powieścią faktu.
Opisany w „Nocnych wędrowcach” los dzieci z armii Kony’ego jawi się jako wielka metafora Afryki, jak one będącej ofiarą i katem, jak one symbolizującej zbrukaną przez kolonialistów niewinność, jak one okrutnej i niezrozumiałej dla nikogo poza sobą samą. Bo w samym centrum tej książki jest Afryka, pozornie odkryta, ale dalej pozostająca białą plamą, jeżeli chodzi o możliwości zrozumienia przez świat białego człowieka. Bo w mieście, gdzie na noc chronią się dzieci, reporter może odwiedzać ośrodek „leczenia” byłych dzieci-partyzantów i rozmawiać tak z byłymi dowódcami armii Kony’ego przesiadującymi przy hotelowym stoliku, jak i z jednym z proroków, który wywołał wojnę poprzedzająca wojnę prowadzoną przez Kony’ego. To jego wuj Severino, który dalej ma w mieście swoją świątynię, gdzie na potrzeby swoje i innych rozmawia z duchami. Dzieje się tak dzięki tradycji i rytuałom przebaczenia praktykowanym przez plemię Aczolich. Grzechy są odkupywane i odbywa się pojednanie.
Pojednanie takie nie może się odbyć z Konym i jego armią, ponieważ wmieszała się w to sprawiedliwość białego człowieka, która ściga Kony’ego listem gończym międzynarodowego trybunału, uniemożliwiając mu tradycyjną pokutę i powodując, że będzie walczył dopóki nie zostanie zabity lub ujęty. Podczas gdy dla Aczolich liczy się pokój, dla białych liczy się sprawiedliwość, więc wojna będzie trwać i pochłaniać kolejne ofiary. A przysłowie Aczolich mówi: tam gdzie walczą dwa słonie najbardziej cierpi trawa. Przebaczenie jako rytuał niezbędny do dalszego życia to treść tradycji Aczolich, rozumiejącej człowieka głębiej niż jakiekolwiek czarno-białe tradycje innych religii. Ci, którzy wierzą w obecność duchów, rozumieją, że nie można z nimi walczyć, trzeba je zadowolić i uspokoić, żeby można było o nich zapomnieć. Duchy, które nie zostały zadowolone miotają się pomiędzy żywymi. Opętują Amina, Obotego, Kony’ego. Powodują powstawanie takich dziecięcych krucjat jak ta Bożej Armii Oporu, poprzez które sieją fanatyzm, strach i okrucieństwo na pograniczu Ugandy i Południowego Sudanu.
Nie daje nam Jagielski łatwych odpowiedzi. Wręcz przeciwnie, pokazując sytuacje z różnych punktów widzenia, naświetlając rzeczywistość ze wszelkich możliwych perspektyw, powoduje, że zadajemy sobie pytania. Pytania o sens bycia człowiekiem, pytania o to, czym może być ludzkie doświadczenie, czym jest świat, tak inny od tego, który uznajemy za jedyny możliwy. Okrutne doświadczenie wojny, które zostało nam oszczędzone, jest wszak doświadczeniem ludzkim, doświadczeniem także naszych dziadków. Jeżeli zdamy sobie sprawę, że zło drzemie i w nas, zdamy sobie też sprawę, jak krucha jest ochronna warstwa cywilizacji, która nie pozwala abyśmy mieli okazję przeżyć drogę do jądra ciemności. Z drugiej strony, fascynująco opisane i same w sobie niezwykłe rytuały przebaczenia Aczolich każą się zastanowić choćby nad tym jak inaczej mogłaby wyglądać Warszawa, Muranów, Jedwabne i stosunki polsko-żydowskie na przykład (że o polsko-rosyjskich i polsko-niemieckich nie wspomnę), gdyby mądrość tak zwanych ludów prymitywnych była stosowana przez tak zwane ludy cywilizowane. Ale chyba za daleko już odeszliśmy od tego rodzaju wiedzy i niczym nocni wędrowcy błądzimy między zacietrzewieniem, niezrozumieniem i defensywnym odrzuceniem innych punktów widzenia na sprawy naszych duchów i naszej historii.
PS. Temat dzieci z armii Kony’ego poruszany przez Jagielskiego już w 2006 r. zaczyna się ostatnio robić modny: Kanadyjczyk Kim Ngueyen nakręcił o nich film „War witch”, który zebrał mnóstwo pochwał (i nagrodę dla najlepszej aktorki) na tegorocznym Berlinale, a na Youtubie organizacja pozarządowa Invisible Children rozkręciła akcję Kony2012, która ma na celu zbieranie środków na pojmanie Kony’ego i wzywa do interwencji wojskowej w Ugandzie. Zaraz potem wybuchła w mediach dyskusja na temat wiarygodności i moralności tak filmiku, jak i organizacji.
koniec
11 marca 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2011
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka

Wśród nieprzejednanych
— Miłosz Cybowski

Tegoż autora

Inny świat z perspektywy kobiety
— Piotr Kilanowski

Spotkanie z panem W.(ater) B.(oysem) Yeatsem
— Piotr Kilanowski

Nowy Cohen, stare (dobre) tematy
— Piotr Kilanowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.