Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Leonard Cohen
‹Old Ideas›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOld Ideas
Wykonawca / KompozytorLeonard Cohen
Data wydania31 stycznia 2012
Wydawca Sony BMG
NośnikCD
EAN886979867123
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Going Home
2) Amen
3) Show Me The Place
4) The Darkness
5) Anyhow
6) Crazy To Love You
7) Come Healing
8) Banjo
9) Lullaby
10) Different Sides
Wyszukaj / Kup

Nowy Cohen, stare (dobre) tematy
[Leonard Cohen „Old Ideas” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Nie ma w tym albumie próby taniego wkupienia się w uczucia odbiorcy, jest głębokość przeżycia i refleksji. Są opowieści o życiu i przemijaniu, o miłości, seksie i poczuciu winy, są rozmowy z Bogiem i mroczne przypowiastki, krótko mówiąc – jak w tytule – stare (dobre) tematy.

Piotr Kilanowski

Nowy Cohen, stare (dobre) tematy
[Leonard Cohen „Old Ideas” - recenzja]

Nie ma w tym albumie próby taniego wkupienia się w uczucia odbiorcy, jest głębokość przeżycia i refleksji. Są opowieści o życiu i przemijaniu, o miłości, seksie i poczuciu winy, są rozmowy z Bogiem i mroczne przypowiastki, krótko mówiąc – jak w tytule – stare (dobre) tematy.

Leonard Cohen
‹Old Ideas›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOld Ideas
Wykonawca / KompozytorLeonard Cohen
Data wydania31 stycznia 2012
Wydawca Sony BMG
NośnikCD
EAN886979867123
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Going Home
2) Amen
3) Show Me The Place
4) The Darkness
5) Anyhow
6) Crazy To Love You
7) Come Healing
8) Banjo
9) Lullaby
10) Different Sides
Wyszukaj / Kup
Recenzja nadesłana na konkurs „Esensji”.
Po ośmiu latach wyczekiwania pojawiła się nowa płyta Leonarda Cohena. I cóż dużo gadać, chwyta za gardło od pierwszego momentu, kiedy ustami „Leonarda – sportowca i pasterza, leniwego sukinsyna, zawsze w garniturze” mówi do nas Bóg. Mówi o tym, jak lubi z nim rozmawiać i jak każe 78-letniemu Leonardowi śpiewać, że wraca już do domu. Wraca, może i jutro, do miejsca, gdzie jest lepiej, wraca bez ciężaru, bez smutku, bez kostiumu, którego używał w życiu. Ponownie z przyrodzoną elegancją i głębokim uczuciem Cohen obnaża się przed nami, podobnie jak osiem lat temu, kiedy pisał o kobietach i starości w „Because Of”. Wtedy chyba się żegnał, ale dzięki (dla nas) temu, że jego menedżerka sprzeniewierzyła pieniądze z funduszu emerytalnego artysty, został zmuszony do powrotu do aktywności. Bard wyruszył w trasy koncertowe, a teraz… znowu przejmująco się z nami żegna. I w zasadzie ta pieśń wystarczyłaby za całą płytę, ale oprócz niej mamy jeszcze dziewięć innych utworów, niektóre z nich wspaniałe, inne trochę mniej, wszystko podlane nieodłączną melancholią i ciemnym basem.
Nie ma w tym albumie próby taniego wkupienia się w uczucia odbiorcy, jest głębokość przeżycia i refleksji. Są opowieści o życiu i przemijaniu, o miłości, seksie i poczuciu winy, są rozmowy z Bogiem i mroczne przypowiastki, krótko mówiąc – jak w tytule – stare (dobre) tematy. Stare – tak – w przypadku Cohena, jak i jeśli chodzi o ludzkość. Jednak treści są uniwersalne. Od zawsze wszak nimi się zajmował. I od zawsze robił to z perspektywy swojego osobistego doświadczenia. Od momentu, kiedy zdecydował, że zaśpiewa o Suzanne, o Janis, o Marianne czy o innych kobietach swego życia, zamiast tylko pisać, robi to z rozbrajającą szczerością i chirurgiczną precyzją. Geniusz Cohena polega na tym, że te jego osobiste wyznania były za każdym razem tak uniwersalne, jak u wielkiego poety i dlatego przemawiały do fanów.
Na tym krążku hymny strzeliście wzbijają się pod niebiosa („Come Healing”, „Show Me The Place”), bluesy czołgają się w mrocznym klimacie („Darkness”, „Anyhow”), a kołysanki wprawiają słuchacza w ruch kojąco-bujający („Lullaby”). Jak to zwykle u Cohena. Niby nic nowego (no może poza tym, że momentami muzyk łudząco przypomina Toma Waitsa), ale tyle w tym autentyczności, świeżości i zadumy, że nie sposób się oprzeć i nastawia się płytę jeszcze raz, i jeszcze raz od początku. I jest w słowach autora pokora wobec siebie i życia. Jest odbicie czarnych momentów z czasów obecnych i dawnych, i jest ekstaza, radość z życia. Zdaje się, że na tej płycie właśnie jasna i ciemna strona Cohena nie przepychają się między sobą, ale współistnieją. Mamy ciemne zadry i jasne wzloty, ale Jikan, Milczący, jak nazwał Cohena jego mistrz zen, obserwuje tak mroki, jak i jasności, akceptuje je medytacyjnie, ze smutnym uśmiechem wynikającym z mądrości kogoś, kto wiele przeżył i wyciągnął wnioski. Jakież to wnioski? Że należy żyć, jako że nierozerwalnie ze sobą splecione są światło i ciemność, wina i miłość, śmierć i życie, ale doświadczyć ich trzeba, dopóki jeszcze można. A z kontemplacji tej gry życia, tak jak z obcowania z tą płytą, rodzi się w nas gdzieś głęboko cisza, spokój i gorzko-słodka zgoda na życie takie, jakim jest.
Muzycznie płyta jest prawie ascetyczna: głos barda, gitara albo klawisze, chórek, żeby zmiękczyć trochę twardość klimatu albo wynieść go w sferę rozanielenia, perkusja irytująco bezduszna jak z automatu. A klimat taki, do jakiego Cohen nas przyzwyczaił, absolutnie niepowtarzalny – momentami przypomina jego pierwsze dokonania, momentami starsze nagrania. Nie wiem, czy będziemy jeszcze mieli zaszczyt usłyszeć nowy album Leonarda Cohena. Mam szczerą nadzieję, że tak. Żałuję tylko, że „Old Ideas” nie doczekał Maciej Zembaty i że nie będziemy mieli okazji wkrótce usłyszeć jego poetyckiego spolszczenia tych nowych-starych pomysłów mistrza.
koniec
7 lutego 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Pot i Kreff – Made in Poland: Tańcz mną do końca PRL
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff: Na pokładzie lotu „666”
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Inny świat z perspektywy kobiety
— Piotr Kilanowski

Spotkanie z panem W.(ater) B.(oysem) Yeatsem
— Piotr Kilanowski

W stronę jądra ciemności
— Piotr Kilanowski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.