Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Amanda Downum
‹Tonące Miasto›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTonące Miasto
Tytuł oryginalnyThe Drowning City
Data wydania20 października 2010
Autor
Wydawca Dwójka Bez Sternika
CyklKroniki nekromantki
ISBN978-83-62432-01-1
Format320s.
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Nekromantka w tropikach
[Amanda Downum „Tonące Miasto” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Tonące miasto” jest przykładem całkiem sprawnie napisanej fantasy przygodowej. Powieściowy debiut Amandy Downum wypada zachęcająco, z tym, że zdecydowanie większą szansę na wywołanie pozytywnych wrażeń ma u czytelniczek.

Beatrycze Nowicka

Nekromantka w tropikach
[Amanda Downum „Tonące Miasto” - recenzja]

„Tonące miasto” jest przykładem całkiem sprawnie napisanej fantasy przygodowej. Powieściowy debiut Amandy Downum wypada zachęcająco, z tym, że zdecydowanie większą szansę na wywołanie pozytywnych wrażeń ma u czytelniczek.

Amanda Downum
‹Tonące Miasto›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTonące Miasto
Tytuł oryginalnyThe Drowning City
Data wydania20 października 2010
Autor
Wydawca Dwójka Bez Sternika
CyklKroniki nekromantki
ISBN978-83-62432-01-1
Format320s.
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
I to by było na tyle, jeśli chodzi o zarzekanie się, że już nie sięgnę po powieść fantastyczną napisaną przez kobietę z główną bohaterką na okładce1). Szczęśliwie pierwszy tom „Kronik nekromantki” okazał się przyjemną lekturą, przede wszystkim z uwagi na barwnie odmalowany świat przedstawiony.
Pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasunęło, to porównanie „Tonącego miasta” z „Tronem półksiężyca” – obydwie powieści można zaklasyfikować jako lekką fantasy rozrywkową, wpisującą się w typowe ramy, lecz w ich obrębie wprowadzającą kilka smaczków, dotyczących głównie kreacji świata. Saladin Ahmed zdecydował się na realia niby-arabskie, natomiast Downum osadziła akcję w kraju przywodzącym na myśl południowo-wschodnią Azję, co zdecydowanie przydaje „Tonącemu miastu” kolorytu i egzotyki. Obie książki są pierwszymi tomami trylogii (mają nawet zbliżoną długość i podobną ilustrację na okładce), a opisane wydarzenia odbywają się w jednym dużym mieście i okolicach. Różnice dotyczą podstawowego schematu fabularnego, doboru bohaterów i – przede wszystkim – prezentowanego w „Tonącym mieście” ewidentnie kobiecego punktu widzenia, przejawiającego się w konstrukcji postaci, rozłożeniu uwagi narratora oraz wątkach nazwijmy to „okołoromansowych”. Pod tym względem „Tonące miasto” wydaje się bardziej zbliżone do „Trylogii Kusziela” Jacqueline Carey, choć trzeba przyznać, że cykl o Fedrze został napisany lepiej.
Tym, co zwraca uwagę już od pierwszych stron, są udane opisy miejsc. Amanda Downum studiowała literaturę angielską i w jej przypadku przełożyło się to na całkiem przyzwoity warsztat. Tytułowe miasto, położony w delcie rzeki port Symir, zostało odmalowane naprawdę interesująco. Owszem, nasuwają się skojarzenia z Wenecją, jednak autorka zadbała o szczegóły, które nadają Symirowi unikalny charakter: monsunowy klimat – wszechobecny upał połączony z wilgocią, znaczące drobiazgi w postaci zdobiących domy dzwonków wietrznych, egzotycznych roślin i lampionów. Bardzo dobrze prezentują się także porośnięte tropikalną dżunglą góry. Zapewne o tym, że przedstawiona wizja przekonuje, zadecydowały również osobiste doświadczenia autorki (wizyty w Indonezji). Przemawiające do wyobraźni opisy dotyczą zarówno skali makro (miasto, okoliczne lasy i wioski, namorzyny) ale także mikro (pojedyncze lokacje w rodzaju siedziby magów, czy poszczególne sceny, gdzie zgrabnie i klimatycznie zostaje nakreślona wizja najbliższego otoczenia).
Warto zaznaczyć, że podobnie jak Ahmed, Downum nie ograniczała się tylko do przedstawienia wyglądu, ale opisała zapachy, smaki i dźwięki – odgłosy miasta i dżungli, wonie przypraw, olejków odstraszających owady, perfum, potraw, czy roślin hodowanych w ogrodach. Co ważne, elementy te pasują do siebie i – kiedy je sobie wyobrazić – tworzą harmonijną całość. W świecie Downum nawet magia ma smak i zapach. Wszystko to sprawia, że „Tonące miasto” czyta się po to, by z przyjemnością zanurzyć się w świecie. Pozwolę sobie przytoczyć kilka przykładów: „Światło słoneczne rozlewało się niczym miód za ich plecami, złocąc wodę i połyskując na kopułach oraz przekrzywionych wieżach. Budowle o ścianach z kamienia w kremowym kolorze lub o barwie ochry, bladego błękitu i przydymionego różu były stłoczone tak, że balkony niemal stykały się ze sobą nad wąskimi uliczkami i kanałami. Dzwonki wietrzne z brązu zwisały połyskując z okapów i nadproży. Pnącza spływały z ogrodów na dachach, zrzucając do wody liście i kwiaty”, „odbite światło falowało jak woda na spodzie okapów”, „nad nimi wznosiła się góra Haroun, jej cień spowijał fałszywym zmierzchem zachodnie wzgórza”, „wzięła głęboki oddech i poczuła w gardle smak magii niczym zaprawioną korzennymi przyprawami błyskawicę”.
O ile kreacja świata stanowi ogromny atut powieści, nieco gorzej jest z fabułą i bohaterami. Ta pierwsza rozwija się początkowo wolno – co mnie akurat nie przeszkadzało, jednak ktoś zachęcony okładkową notką, wedle której „Tonące miasto” jest powieścią szpiegowską, może poczuć się srodze zawiedziony. Przez pierwszą połowę książki główna bohaterka właściwie zwiedza Symir i okolice, a wątki dopiero się zawiązują. Potem wydarzenia nabierają tempa – sam finał zaś jest widowiskowy, choć nieco chaotyczny. Niestety, szpiegowska intryga jest taka w zasadzie tylko w teorii – owszem, Issylt nawiązuje kontakty, od czasu do czasu kogoś szuka, lub też jest poszukiwana, pod koniec zaś trup ściele się dosyć gęsto. Jednak brakuje tu bezwzględności, ostrej gry, wreszcie – zwykłego rozsądku. Nekromantka przyjeżdża do miasta z tajną misją i już drugiego dnia wieczorem upija się w lokalnej karczmie (rozpamiętując swój nieudany związek), następnie ratuje opętaną dziewczynkę (przeprowadzając egzorcyzmy w stanie nietrzeźwym) i gubi szal (który może służyć jako komponent zaklęcia tropiącego), natomiast w dniach kolejnych zajmuje się takimi rzeczami jak wycieczka na wulkan, kupowanie ubrań na nadchodzące święto, a nade wszystko kręcenie się dookoła maga, będącego szychą na usługach wroga (dobrze zgadliście, czarodziej jest przystojny, intrygujący, niebezpieczny etc.). Celem Issylt jest wspomożenie lokalnej opozycji przeciwko okupującemu Symir państwu, co ma odwrócić uwagę cesarza od zagranicznych podbojów (na liście których jest ojczyzna bohaterki). Tylko czemu w którymś momencie nekromantka zaczyna martwić się, że jeśli dojdzie do walk, zginą miejscowi i czy nie dałoby się załatwić sprawy… bezkrwawo? Bardzo to szlachetne, ale czy ktoś o takim podejściu nadaje się do pracy skrytobójcy i szpiega? Dalej, kwestie rokowań z lokalną opozycją są opisane powierzchownie a załatwianie dostaw środków i broni dla buntowników autorka kwituje paroma zdaniami. Tym, co należy policzyć na plus jest przedstawienie jednej z frakcji – rebeliantów-terrorystów tak, by czytelnik również mógł poznać ich racje (szkoda, że oni także zachowują się głupio).
Tworząc swoich bohaterów, Downum zdaje się zmierzać w dobrym kierunku, choć sporo jej jeszcze brakuje. Jak to często bywa, najważniejsza postać, czyli Issylt wydaje się za mało określona – czegoś jej brakuje do tego, by można nazwać ją pełnokrwistą. Wyraźny jest też rozdźwięk pomiędzy tym, co mówią o niej inni (że jest bezwzględną, zimną profesjonalistką) a tym, co czytelnik wnioskuje na podstawie zachowania i przemyśleń kobiety (dumanie nad urodą maga, użalanie się nad sobą, ustawiczne narzekanie na odciski, owady, upał, swędzenie i inne niedogodności). Choć już najemniczka Xinai, czy młoda czarodziejka Zhirin wypadają lepiej. Nieprzypadkowo wymieniam imiona kobiet – tak się bowiem złożyło, że po pierwsze pojawia się ich więcej, po drugie zaś to one grają pierwsze skrzypce a mężczyźni zazwyczaj ograniczają się do roli pomocników i podwykonawców. Oczywiście jest także wspomniany wyżej przystojny mag, który – zwłaszcza w początkowych rozdziałach – wypada całkiem ciekawie, choć wciąż pozostaje bardziej ucieleśnieniem damskich mrzonek, niż mężczyzną z krwi i kości. Relacja jego i Issylt nie przebiega zupełnie typowo (nie dochodzi do nagłej eksplozji miłości, wyznań płomiennych i ekstatycznych uniesień2)). Jeden ze zwrotów akcji tego wątku naprawdę mnie zaskoczył, w pewnej scenie autorka wyjątkowo trafnie określa też uczucia swojego bohatera określając je mianem „znużonej apatii”. Z drugiej strony pojawia się motyw bardzo zbliżony do występującego w „Stu tysiącach królestw”. Zadziwia mnie trochę konstrukcja tego rodzaju bohatera jako osoby potężnej, jednak w ten czy inny sposób spętanej (oczywiście najlepiej, gdy to protagonistka zwraca biedakowi pełną wolność).
Tłumaczenie powieści jest zasadniczo wolne od wyraźnych wpadek3), jednak występuje dużo łatwych do uniknięcia powtórek. Pojawiają się przypadki niewłaściwie skonstruowanych zdań z podmiotem domyślnym, zauważyłam też jedno niepotrzebne przeczenie. Najbardziej zwracają uwagę bardzo liczne literówki. Zdecydowanie powieści przydałaby się staranniejsza redakcja. Wydaje mi się też, że nazwy dzielnic Symiru należało przetłumaczyć na polski, gdyż w obecnym przekładzie nazwy własne w rodzaju Mir, Ashaya, Dai Tranh, Ki Dai czy Kurun Tam, sąsiadują z Jadewater, Raintree albo Lioncourt, co rozbija klimat.
„Tonące miasto” pozostawia nieco mieszane uczucia, choć jeśli potraktować je jako lekką powieść przygodową, można miło spędzić nad nią czas. Jak na debiut jest całkiem przyzwoicie i chętnie przeczytałabym następne tomy, które jednak mają małą szansę na ukazanie się po polsku, skoro planowana data wydania części drugiej minęła rok temu. Warto jednak dodać, że fabuła powieści stanowi zamkniętą całość, więc brak ciągu dalszego nie daje się aż tak bardzo we znaki.
koniec
8 lutego 2013
1) Oczywiście teoretycznie mogłabym dodać do swojego postanowienia adnotację „chyba, że taka książka będzie w okazyjnej cenie”, jednak to kiepska wymówka.
2) Inna sprawa, że przed nekromantką jeszcze dwa tomy.
3) Choć zdarzają się kwiatki w rodzaju „Ostrza, które nosiła na biodrach i blizny na jej żylastych ramionach świadczyły o tym, iż wiedziała jak je zachować”.

Komentarze

06 III 2013   13:24:07

Trzy tomy powieści to chyba jednak nie trylogia.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fakty i wyobraźnia
Joanna Kapica-Curzytek

5 V 2024

„Przepis na potwora” to książka na wysokim poziomie, popularyzująca w oryginalny sposób naukę i jej historię. W jej tle jest słynny utwór literacki, a efekt tego połączenia jest wręcz znakomity.

więcej »

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.