Ze „Spalonego” dowiemy się wiele o reprezentacyjnej piłkarskiej karierze Andrzeja Iwana na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. O tym, jacy naprawdę są (i byli) najbardziej znani piłkarze naszego kraju. Także i o tym, jak w tamtych czasach wyglądało życie zawodnika, zarabiającego wielkie pieniądze, ale tkwiącego – za sprawą systemu – w „złotej klatce”. Życie Iwana nie ma w sobie nic z bajki. W cieniu jego piłkarskich sukcesów kryją się: alkohol, hazard, próby samobójcze i… mafia.
Piłka jest… śliska
[Andrzej Iwan „Spalony” - recenzja]
Ze „Spalonego” dowiemy się wiele o reprezentacyjnej piłkarskiej karierze Andrzeja Iwana na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. O tym, jacy naprawdę są (i byli) najbardziej znani piłkarze naszego kraju. Także i o tym, jak w tamtych czasach wyglądało życie zawodnika, zarabiającego wielkie pieniądze, ale tkwiącego – za sprawą systemu – w „złotej klatce”. Życie Iwana nie ma w sobie nic z bajki. W cieniu jego piłkarskich sukcesów kryją się: alkohol, hazard, próby samobójcze i… mafia.
Ta książka może być przestrogą dla wszystkich, którzy marzą o wielkich pieniądzach i sławie. Jest przypomnieniem, że gdy wejdzie się na szczyt, to trudno się tam utrzymać. Andrzej Iwan miał wszystko: mocną pozycję w pierwszoligowej Wiśle Kraków, w wieku 19 lat pierwszy mecz rozegrany w reprezentacji seniorów. Dołączył do towarzystwa największych gwiazd z drużyny „Orłów Górskiego”, które sięgały po niezapomniane (do dzisiaj) piłkarskie sukcesy. Jednak w jego życiu pozapiłkarskim były takie chwile, kiedy z trudem się odnajdywał.
To chyba dlatego książkę „Spalony” (napisaną we współpracy z Krzysztofem Stanowskim) czyta się z zapartym tchem. Jej głównym wątkiem są losy jego sportowej kariery, w której nie brakowało pechowych zbiegów okoliczności. W najważniejszych chwilach dla reprezentacji (np. podczas Mundialu w Hiszpanii w 1982 roku) Iwana trapiły kontuzje. Zawodnik mówi wiele o swoich sukcesach i grze w klubach (w Wiśle Kraków, Górniku Zabrze i VfL Bochum). Przeczytamy tu wiele anegdot zza kulis piłkarskiego życia – opowiadanych barwnie i zajmująco. Sportowiec wiele miejsca poświęca także swojej ówczesnej karierze w reprezentacji na przełomie lat 70. i 80. Ci, którzy pamiętają tamte czasy i mecze z pewnością będą tę książkę czytać ze wzruszeniami spod znaku „przeżyjmy to jeszcze raz”. To prawdziwy rarytas: przewijają się tu nazwiska naszych największych piłkarzy i trenerów, których pamiętamy do dzisiaj. My, kibice, widzieliśmy ich wszystkich przede wszystkim na boisku, ale Andrzej Iwan spędzał z nimi czas także poza meczami.
A poza meczami działo się naprawdę sporo! Dowiemy się, kto lubił grać w karty, kto zajmował się handlem podczas wyjazdowych meczów, a kto prowadził ponadprzeciętnie bujne życie towarzyskie. Jednak nie porcja tabloidowych plotek wydaje się tu najważniejsza, ale pełny i niezafałszowany obraz „poboczy” futbolu, jaki wyłania się z opowieści Andrzeja Iwana. Nie da się ukryć, piłka nożna to dyscyplina sportowa, w której są wielkie pieniądze i wszystko, co się z nimi wiąże. Jednak piłkarze nie zawsze potrafią sobie poradzić z takim stylem życia bez większych trosk, w którym ma się dużo wolnego czasu i taryfę ulgową właściwie na wszystko. A w tym „wielkim świecie” trzeba się pokazać, postawić, zaimprezować i zaszpanować (nawet jeśli chodzi o to, kto zajedzie dalej samochodem po pijanemu).
Polska piłka z ubiegłych lat ma też jeszcze drugie dno, które odsłania autor. Zawodnicy byli wtedy zamknięci w „złotej klatce”, bo ze względów politycznych mogli wyjechać do klubu za granicę dopiero po ukończeniu trzydziestu lat. To praktycznie przekreślało ich karierę już na samym starcie. Wszyscy czuli, że pod względem sportowym są częścią gorszego świata, który tkwi w miejscu, podczas gdy reszta mknie do przodu.
Andrzej Iwan pisze też wiele o alkoholu, który lubi „trzymać się” blisko piłki. Jako osoba uzależniona zna ten temat od podszewki. Nie przemilcza kryzysowych sytuacji związanych z nadmiernym piciem, „chwil” zniknięć, przerw w treningach. Alkoholowi towarzyszył hazard. Były próby samobójcze i pobyt w zamkniętym zakładzie. Piłkarz pisze o tym szczerze i bez szukania łatwych usprawiedliwień. Nie stawia zdecydowanej kropki nad „i”, nie mówi: już jestem czysty, teraz już będzie ze mną tylko lepiej. Niestety, ma świadomość, że w każdej chwili to poukładane i z trudem wyprostowane życie może znów się zmienić, załamać, powikłać.
W ten sposób książka staje się czymś więcej niż tylko opowieścią o polskiej piłce. Jest też dramatycznym portretem człowieka walczącego z uzależnieniami, kogoś kto ich nienawidzi, a jednocześnie się im poddaje, bo są silniejsze od niego… W tej książce jest jak w życiu: dramat przenika się z komedią. W „Spalonym” znajdziemy mnóstwo sytuacyjnego humoru i zabawnych anegdot, niektóre nawet balansują na granicy przyzwoitości. Ale szybko robi się ponuro, gdy przychodzi kolej na opowieści ustawianych meczach (a według Andrzeja Iwana było ich w owym czasie mnóstwo), po których właściwie można stracić wiarę w czysty futbol. Albo gdy zawodnik opowiada o swoich kontaktach z ludźmi, delikatnie mówiąc, zamieszanych w mafijne „projekty”. Barwne to wszystko, zapierające dech w piersiach, nie do wiary, a jednak – tak to w relacji Iwana wyglądało!
Autoportret Iwana uzupełnia bogaty materiał zdjęciowy z różnych lat jego kariery oraz wywiady z przyjaciółmi: Lucjanem Franczakiem (trenerem), Jackiem Fedorowiczem (aktorem), Krzysztofem Budką (piłkarzem) oraz z synem autora – Bartoszem Iwanem. On również jest zawodnikiem i też, niestety, zmaga się z nałogiem hazardu. To ostatni wątek poruszony w „Spalonym”. Przekonuje nas, ze życie pisze czasem scenariusze bardzo trudne i bolesne. Nawet jeśli chodzi o rzekomo bajkowe życie znanego piłkarza.