Miłośnicy argentyńskiego pisarza nie mogą przegapić tego tomu. Znajdują się tutaj niepublikowane dotąd skarby z zachowanego archiwum rękopisów Julia Cortázara. Może trochę szkoda, że polski przekład jest niepełną wersją oryginału, ale i tak „Niespodziewane stronice” są wielką gratką dla czytelników.
Wielki Kronopio znów z nami
[Julio Cortázar „Niespodziewane stronice” - recenzja]
Miłośnicy argentyńskiego pisarza nie mogą przegapić tego tomu. Znajdują się tutaj niepublikowane dotąd skarby z zachowanego archiwum rękopisów Julia Cortázara. Może trochę szkoda, że polski przekład jest niepełną wersją oryginału, ale i tak „Niespodziewane stronice” są wielką gratką dla czytelników.
Julio Cortázar
‹Niespodziewane stronice›
Julio Cortázar należy bez wątpienia do najlepszych pisarzy hispanoamerykańskich XX wieku. Jest między innymi autorem „Gry w klasy” (wydanej dokładnie 50 lat temu), od której zaczął się boom na literaturę iberoamerykańską. Choć moda na czytanie jego książek nieco przygasła, ma do dzisiaj swoich oddanych czytelników. Jest lubiany za specyficzną metafizykę, przemieszaną z purnonsensem. Jego bohaterowie to kontestatorzy obowiązującego porządku, reprezentujący bohemę zbliżoną nieco do beat generation, dostrzegający w otaczającym świecie sprzeczności, absurdy i „zakrzywienia rzeczywistości”. Na uwagę zasługuje także eksperymentalna, nielinearna forma utworów, często przypominająca hipertekst.
Na język polski przełożono chyba wszystko, co opublikowano za życia autora, a jego dorobek jest znaczny. Po jego śmierci wydawało się, że już nic nowego nie może nas czekać. Tymczasem spadkobierczyni i wdowa po pisarzu, Aurora Bernández, otwarła archiwum Cortázara, w którym znajdowało się wiele jego rękopisów i maszynopisów. Ich wybór znalazł się właśnie w tym tomie. Dodano do nich teksty opublikowane w rozproszonych pismach, co jest bardzo dobrym pomysłem, bo są one u nas prawie zupełnie nieznane. Współautor wydania Carles Á. Garriga wyjaśnia w przedmowie fascynujące rodowody i losy wielu publikowanych po raz pierwszy fragmentów, zapowiadając jednocześnie, że dalsze „niespodziewane teksty” będą się nadal ukazywały.
Tymczasem już te, które zostały zebrane w „Niespodziewanych stronicach” przynoszą czytelnikom sporo frajdy i miłego zdziwienia, że aż tyle ciekawego dzieje się w tym tomie. Choć są to osobne teksty, pochodzące z różnych lat twórczości pisarza, tutaj zebrane w jedną całość, bardzo ściśle współgrają z klimatem wszystkich utworów Cortázara. Większość z nich ma przecież rozproszoną, otwartą formę, sprawiającą wrażenie literackiej gry. Nie można oprzeć się wrażeniu, ze pisarz nadal ją (z powodzeniem!) toczy z czytelnikiem, zapraszając go do współudziału w odczytywaniu i smakowaniu kolejnych fragmentów.
Cortázar pisał o swoich opowiadaniach, że „rodziły się z domniemanych koincydencji, nieoczekiwanych skojarzeń i ledwie zakreślonych pomostów w czasie i przestrzeni” – i to chyba najlepiej oddaje ideę „Niespodziewanych stronic”. Znajdziemy tutaj to, co najbardziej charakterystyczne dla autora: spojrzenie na rzeczywistość z przymrużeniem oka („Perypetie wody”), zabawę z formą („Teoria raka”), surrealizm („W Matyldzie”). Są tutaj utwory z wczesnego okresu twórczości – tematyka jednego z nich („Koty”) przypomina nieco perypetie bohaterów latynoamerykańskich telenowel. Są wreszcie prawdziwe rarytasy, czyli fragmenty które nie znalazły się w wydaniach utworów Cortázara jak „Opowieści o kronopiach i famach”, „Książka dla Manuela” czy „Opowiadania o Łukaszu”. Jest nawiązanie do „Gry w klasy” i scenariusza filmu „Powiększenie” Antonioniego, którego autor był współtwórcą. Z zaskoczeniem odkryjemy wątki polskie („Na rzecz dwujęzyczności” oraz „Polska i Salwador: litery wielkie i małe”). Bardzo sympatyczne są wspomnienia autora o znanych przyjaciołach-literatach: mi. in. o Jose Lezamie Limie i Pablu Nerudzie.
Wydawcy nie pozwalają nam też zapomnieć, że Cortázar był na wskroś zaangażowany politycznie. W tekście „Dalszy ciąg dotyczy serii pytań…”, autor polemizuje z dziennikarką z amerykańskiego pisma „Life”, wyrażając się krytycznie o wielu aspektach globalnej polityki USA, dostrzegając w dominacji tego kraju drugie, niebezpieczne, dno. Podobnie zaangażowany jest wiersz „Spokojne sumienia”, choć nie brakuje też poezji bardziej osobistej.
Motywów i tematów jest tu mnóstwo – ci, którzy znają twórczość pisarza dostrzegą znane z innych dzieł motywy: pojawiają się pucybuci („So shine, shine, shoe-shine boy”), muzyka klasyczna („Rękopis znaleziony obok ręki”), są wspomnienia z dzieciństwa i nawiązanie do ulubionych pisarzy, którymi byli m.in. J. Verne i E. A. Poe. Trochę tylko szkoda, ż polskie wydanie jest wyborem tekstów z oryginału – Julio Cortázar cieszył się w Polsce tak wielką popularnością (graniczącą z uwielbieniem), że polscy czytelnicy chyba zasługiwaliby na przekład całości? Z tego powodu byliśmy, niestety, zmuszeni obniżyć wartość esensyjnego ekstraktu.
Na szczęście również i z tej wersji „Niespodziewanych stronic” wyłania się wizerunek pisarza takiego, jakiego zawsze znaliśmy: erudyty, choć trochę niefrasobliwego i ekscentrycznego, wrażliwego i inteligentnego, czasem autoironicznego, czasem refleksyjnego. Słowem – Wielkiego Kronopia. To wielka radość dla czytelnika, że znów jest z nami i choć tak dobrze nam znany – potrafi na nowo mile nas zaskoczyć.