Zamysłem autora było pokazać Imperium Brytyjskie jako fenomen, który nie ma precedensu w dziejach świata. Książka jest błyskotliwie napisaną monografią, zawierającą mnóstwo ciekawych faktów dotyczących historii, polityki i biografii znanych ludzi. Jednak Ferguson, dokonując bilansu Imperium w skali historii świata, jest w swoich ocenach bardzo kontrowersyjny.
Fakty i kontrowersje
[Niall Ferguson „Imperium. Jak Wielka Brytania zbudowała współczesny świat” - recenzja]
Zamysłem autora było pokazać Imperium Brytyjskie jako fenomen, który nie ma precedensu w dziejach świata. Książka jest błyskotliwie napisaną monografią, zawierającą mnóstwo ciekawych faktów dotyczących historii, polityki i biografii znanych ludzi. Jednak Ferguson, dokonując bilansu Imperium w skali historii świata, jest w swoich ocenach bardzo kontrowersyjny.
Niall Ferguson
‹Imperium. Jak Wielka Brytania zbudowała współczesny świat›
Jedna czwarta powierzchni świata i jedna czwarta ludności naszego globu – tak przedstawiało się Imperium Brytyjskie w fazie największego rozkwitu, Imperium, o którym mówiło się, że nigdy nie zachodziło nad nim słońce. Bez wątpienia, był to jeden z największych eksperymentów polityczno-ekonomicznych w dziejach świata. Zapoczątkowane w XVII wieku czterysta lat globalnej historii będące jego udziałem, do dzisiaj jeszcze odciska swoje piętno na wszystkich kontynentach.
Niall Ferguson podjął się przybliżenia nam wielowątkowej historii brytyjskiego Imperium. Zarys najważniejszych faktów został przedstawiony w wyczerpujący sposób, nie ulega wątpliwości, że autor bardzo dobrze wykorzystał bogatą bibliografię. Ferguson podkreśla, że Imperium Brytyjskie pojawiło się jako twór ekonomiczny, umacniany stopniowo rozwojem handlu i konsumpcji. Było też organizmem jedynym w swoim rodzaju – w ramach brytyjskiej kolonizacji doszło do olbrzymiego ruchu narodów, co wywołało zmianę układu sił w skali całego globu. W fazie największego rozkwitu Imperium funkcjonowało już jako kompleks wojskowo-przemysłowy w realiach globalnego rynku i błyskawicznie rozwijających się mass-mediów. Autor zwraca także uwagę, że był to czas, gdy Imperium cechowała „poprzedzająca upadek duma”, bo wydawało się, że nie ma dla Wielkiej Brytanii żadnych ograniczeń. Schyłek istnienia Imperium nastąpił po II wojnie światowej, gdy Brytyjczykom przyszło się zmierzyć z hitlerowskimi Niemcami – „imperium zła”.
Historia Imperium została napisana jasno i przejrzyście jak na taką masę szczegółów, którymi operuje autor. Wyłania się tu klarowny obraz rozwoju sytuacji na każdym kontynencie i analiza przebiegu najważniejszych wydarzeń z historii Brytyjskiego Imperium. Autor ma talent do wyszukiwania ciekawostek, które ożywiają książkową narrację: że na przykład Wielka Brytania sprawowała rządy w 250-milionowych Indiach za sprawą zaledwie dziewięciuset brytyjskich urzędników i siedemdziesięciu tysięcy żołnierzy, albo że koszty obrony całego Imperium były niewiarygodnie niskie, bo w przeliczeniu zbliżone były do kosztów obrony samej Wielkiej Brytanii ponoszonych obecnie. Nie brak także wzmianek i sylwetek najbardziej znanych „ludzi Korony”, umacniających imperialne dzieło na wszystkich kontynentach. Jest także pokrótce opisana historia wybijania się poszczególnych brytyjskich terytoriów na niepodległość.
Wszystko byłoby z tą książką w porządku, gdyby autor ograniczył się do faktograficznego historycznego wywodu, tworzącego tę naprawdę imponującą monografię. Jednak Ferguson próbuje jednocześnie dokonać wartościowania i zadaje pytanie: czy Imperium było dobre czy złe? Z jednej strony, można uznać, że jest to próba zainspirowania czytelnika do myślenia, sprowokowania go do poszukiwania odpowiedzi, która, rzecz jasna, nie jest ani łatwa, ani prosta. Z drugiej strony, jeśli głębiej się zastanowić, samo to pytanie jest dosyć niebezpiecznym wkładaniem kija w mrowisko, tym bardziej, że autor udziela na nie kontrowersyjnej odpowiedzi, a w dodatku uzasadnia ją argumentami, które mogą wzbudzać wiele emocji.
Jak się wydaje, autor wpada tu, niestety, w pułapkę anglocentryzmu, bowiem jego punkt widzenia jest taki, że nie wszystko w Imperium było złe, a nawet – że przyniosło światu więcej korzyści niż pożytku. Już tezy z pierwszych stron książki są dyskusyjne: że tworzeniu Imperium przyświecał „zamiar nieśmiałej modernizacji”. To doprawdy bardzo eufemistyczne nawiązanie do ogromu ludzkich cierpień, które towarzyszyło rozwiniętemu na szeroką skalę ludobójstwu (by wspomnieć tylko niemal całkowitą zagładę Indian i Aborygenów) oraz niewolnictwu. Ileż ofiar pochłonęła ta bezwzględna imperialna ekspansja (według autora mająca być „szerzeniem wolności”), ileż było w nim – i nierzadko jest nadal – przejawów rasizmu (apartheidu) i pogardy dla ludzkiego życia i godności. Wstępem do książki Fergusona jest cytat z „Jądra ciemności” Conrada i właściwie wystarczyłoby przeczytać w całości tylko to jedno opowiadanie, by dojrzeć całą tę przerażającą grozę kolonializmu, gdzie cel zawsze uświęcał środki. To dlatego tak trudno Brytyjczykom dostrzec jakiekolwiek cienie tam, gdzie chce się widzieć wyłącznie pełnię nieskazitelnego blasku i chwały. Nie przekonuje też nazwanie przez autora „symbiotyczną” współpracy między brytyjską władzą a rdzennymi elitami, skoro chyba najlepszym określeniem tego, co się działo na jednej czwartej naszego globu – była po prostu rabunkowa gospodarka, opierająca się na ucisku i przemocy. Nie liczyły się tam dalekosiężne inwestycje i rozwój, ale zysk. Czy rzeczywiście można nazwać to „rządami prawa”, jak chce to widzieć autor? Czasami sam sobie zaprzecza, wskazując na przykład, że początek Imperium Brytyjskiemu dali ci, którzy na statkach „nieśli z sobą przemoc i kradzież”.
Zresztą, jeżeli już Niall Ferguson chciał pokusić się o próbę etycznej oceny Imperium Brytyjskiego, to zabrakło tu, niestety, wzmianki o poczuciu odpowiedzialności Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków za to wszystko, co stało się na pięciu kontynentach za ich przyczyną. A skutkiem jest między innymi to, że wielu byłym koloniom brytyjskim do dziś trudno stanąć na własne nogi, jeśli chodzi o ekonomię i demokratyczną politykę. Przytaczanie przykładu Australii i Kanady – jako tych terytoriów, które odniosły sukces, to w skali świata zbyt mało, by przekonać czytelnika o dobrodziejstwach Imperium. Trudno też zgodzić się z jeszcze jedną tezą autora, że współczesna historia właściwie jest nie do pomyślenia bez Imperium Brytyjskiego.
Mam jeszcze uwagę natury technicznej: ksiązka zawiera wiele (interesujących) cytatów, ale autor nie podaje ich dokładnych źródeł, co jest w pewnym stopniu naruszeniem standardów pisania książek, nawet popularnonaukowych.
Jeśli jednak ograniczymy się tylko do prześledzenia w tej książce wątków związanych z pytaniami: jak powstało Brytyjskie Imperium, jak wyglądała jego historia i realia związane z zarządzaniem tak ogromnymi terytoriami oraz jak doszło do jego rozpadu – to nasze oczekiwania zostaną spełnione. Książka napisana jest barwnie, ze swadą i erudycją. To bez wątpienia jej mocne strony. „Imperium” to popularnonaukowy, „eseizujący” zarys i frapująca opowieść o bardzo interesującym historycznym fenomenie, jakim było Imperium Brytyjskie.
W odpowiedzi na zarzuty recenzentki zacytuję fragment blurba: "Na szczęście Niall Ferguson nie ulega poprawnym politycznie modom". Niestety coraz mniej jest takich autorów...