Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paulina Wilk
‹Znaki szczególne›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZnaki szczególne
Data wydania20 marca 2014
Autor
Wydawca Wydawnictwo Literackie
ISBN978-83-08-05330-0
Format300s. 123×197mm
Cena34,90
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Moje pokolenie, nie moje doświadczenie
[Paulina Wilk „Znaki szczególne” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Paulina Wilk, pisarka już w Polsce rozpoznawana (m.in. nominacja do nagrody Nike za „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii”), postanowiła zmierzyć się z tematem trudnym: przeanalizować doświadczenia całego jej pokolenia. Jak jej to wyszło? Fałszywie.

Jacek Jaciubek

Moje pokolenie, nie moje doświadczenie
[Paulina Wilk „Znaki szczególne” - recenzja]

Paulina Wilk, pisarka już w Polsce rozpoznawana (m.in. nominacja do nagrody Nike za „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii”), postanowiła zmierzyć się z tematem trudnym: przeanalizować doświadczenia całego jej pokolenia. Jak jej to wyszło? Fałszywie.

Paulina Wilk
‹Znaki szczególne›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZnaki szczególne
Data wydania20 marca 2014
Autor
Wydawca Wydawnictwo Literackie
ISBN978-83-08-05330-0
Format300s. 123×197mm
Cena34,90
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Mam alergię, wyniesioną z czasów studenckich, na wszelkie generalizacje i nie mające pokrycia w rzeczywistości uogólnienia. Oczywiście tak bywa prościej: wrzucić wszystkich do jednego worka, uznać, że każdy Wodnik czy Panna to w gruncie rzeczy taka sama osoba, lub że wszyscy wychowaliśmy się na tej samej muzyce, żyliśmy na identycznych podwórkach, wyjeżdżaliśmy na wakacje w podobne miejsca, marzyliśmy o tym samym, a teraz wszystkim nam jest tak samo źle. Bo ze słów Pauliny Wilk wyziera dziwny smutek, rozczarowanie nie tylko własną egzystencją, ale też realiami, z którymi trzeba się każdego dnia mierzyć. A że urodziłem się w tym samym okresie, co autorka, pozwolę sobie nie zgodzić się z jej interpretacjami.
Historia dzieciństwa Pauliny Wilk wypełniona jest przeobrażeniami politycznymi, galopującym, cynicznym konsumpcjonizmem, rozwojem kapitalizmu w jego najbardziej obrzydliwej formie. Tylko gdzie w tym wszystkim jest prawdziwe dzieciństwo pisarki? Bliżej tu do historii przemian społecznych, zwłaszcza tych z lat 90. XX wieku, podanych w formie publicystycznej i tym samym dla średnio wykształconego czytelnika nie oferujących nic ciekawego. Dodatkowo Wilk mitologizuje okres dzieciństwa i młodości, budując obraz samej siebie jako w pełni świadomego politycznie, ekonomicznie, religijnie dziecka i nastolatka, od przedszkola biorącego udział w totalnym wyścigu szczurów na wszystkich frontach. Nigdy nie żyłem w Warszawie, może tam naprawdę tak jest, że samoświadome, oświecone dzieci w gajerkach zamiast kopać piłkę czy przynajmniej palić papierosy za garażami, analizują spostrzeżenia współczesnych myślicieli, planują swoją karierę, pędzą przed siebie bez postojów, żądając tylko więcej i więcej od życia, konsumują i wypluwają, niczego bardziej nie pragną, niż zmieniać świat za pomocą narzędzi politycznych i ekonomicznych – jeśli tak jest, to w takim razie wychowałem się na totalnej prowincji, gdzie psy szczekają tylną częścią ciała, a ptaki zawracają, bo już nie ma dokąd polecieć, ale przynajmniej nie przejmowałem się za dzieciaka wynikami wyborów. I w tym sensie współczuję dzieciom warszawskim.
Te swoje poetyzacje, stereotypizacje, mity i wyobrażenia przepuszcza pisarka przez filtr doświadczeń dorosłego człowieka, podając w formie uogólnień przypominających socjologiczne raporty i analizy, lecz nie mających z nimi poza tym wiele wspólnego. Budują one fałszywy, siłą rzeczy niepełny i wyrywkowy obraz świata, wywiedziony z indywidualnych doświadczeń autorki. Są tu zdania wręcz mistrzowskie: „Odkąd w 1990 roku niemiecka grupa The Scorpions nagrała przebój Wind of Change, każde dziecko wiedziało, że zimna wojna się skończyła” albo „Wymazywaliśmy trzymające nas w stalowym uścisku sojusze. Zdobyliśmy pierwszy z dwóch dowodów na przynależność do Europy – członkostwo w NATO. Drugim miało być przystąpienie do Unii Europejskiej…” albo „Czekaliśmy więc, odwróceni tyłem do własnej przeszłości, do znienawidzonego Wschodu, wpatrzeni w nią, nową patronkę, naszą pocieszycielkę i wybawicielkę – Unię Europejską. (…) Przez piętnaście lat nie mieliśmy niczego ważniejszego.” albo „(…) w 1990 roku (…) trwał już wyścig po wiedzę. Kto nie nadążał, zostawał z błyskawicznie rosnącym rachunkiem strat” albo „Od razu zrozumieliśmy, że w szybko zmieniającym się pejzażu nie można poruszać się powoli, bo za dużo się traci.”
Czytając książkę Wilk mam nieustanne nieprzyjemne wrażenie, że pochodzę z prowincji nie tyle w sensie materialnym, bo nasz poziom życia był z grubsza podobny, ale przede wszystkim umysłowym. Dzieciństwo i młodość moje, moich krewnych i przyjaciół były oddalone od spraw politycznych, państwowych. Pierwsze wyraźnie wyryte w mojej pamięci doświadczenie polityczne to wybory prezydenckie 1995 roku i rozczarowanie z nimi związane. Ale było to rozczarowanie dziecka, które następnego dnia idzie do szkoły napisać sprawdzian z matmy, a po lekcjach kopie z kolegami piłkę na boisku. Co nas obchodziła wielka polityka, sprawy państwowe, a nawet międzynarodowe? Chyba niewiele, w każdym razie nie pamiętam. Znacznie ważniejsze były rzeczy codzienne, może przyziemne, ale dla nas ważniejsze. Tymczasem rówieśnicy Pauliny Wilk, jak się zdaje, od początku żyli świadomie, odpowiedzialnie i refleksyjnie. Na ile uzasadniona jest ta (nad)interpretacja autorki? Na ile szczera? Ile mająca związku z prawdą?
Podobnych sądów, w mojej ocenie przeinaczających rzeczywistość, jest tu znacznie, znacznie więcej. Do każdego ludzkiego działania czasów przełomu dopisuje autorka najniższe intencje. Jeśli kupujemy żaluzje to oczywiście tylko w celu odgrodzenia się od sąsiadów. Zabudowy balkonów służą nie wygodzie, lecz „podkreślają odrębność”. Ogrody pod balkonami, domofony, odmalowane na nowo ławki – wszystko to w oczach Wilk służy rywalizacji, podkreślaniu własnego statusu, oddzieleniu od innych ludzi. Koncentracja społeczeństwa na nieustannej rywalizacji jest jedną z myśli przewodnich „Znaków szczególnych”. „Nie wiedzieć, nie rozumieć, nie umieć – to były deficyty, które musieliśmy pokonać. Przeglądaliśmy się nawzajem w swojej niewiedzy, lecz zamiast się wspierać, rywalizowaliśmy”. Tak było, jest i będzie i Wilk nie odkrywa niczego nowego. Ale o co rywalizowaliśmy? „O wcześniejsze, bardziej prawomocne obywatelstwo na rynku – wolnym i bezlitosnym”. Znów jak mantra powraca autorka do tych samych stwierdzeń, że całe życie pokolenia urodzonego na przełomie lat 70. i 80. skażone było pędem do sukcesu i luksusu, pokazaniem kto jest lepszy, przeciskaniem się łokciami w tłumie, chorą rywalizacją, ambicjami, ale również marzeniami o wolnym kapitalistycznym rynku, dobrobycie, społeczeństwie obywatelskim, demokracji itd. Zdaje mi się jednak, że podobne bolączki dotyczą w pewnym stopniu każdego pokolenia. Tylko przybierają absurdalne formy, gdy traktować je jako całkowicie definiujące życie wszystkich ludzi urodzonych w danym miejscu i danym czasie.
Trudno mi też się zgodzić z tezami na temat zmian w obrębie rodzicielstwa. Wilk pisze: „Część dorosłych odstąpiła od doradzania nam i mówienia, jak mamy żyć. Zmiana zaskoczyła ich i sprawiła, że w poprzestawianym świecie nie czuli się już w pełni kompetentni, by nas wychowywać.” Byłoby to twierdzenie może prawdziwe, gdyby we wcześniejszych pokoleniach rodzice zawsze sypali złotymi radami jak z rękawa, dbali o zrównoważony rozwój swoich dzieci itd., ale przecież czasem się tak działo, czasem nie. To nie jest domena przełomu lat 80. i 90. Dla wielu dorosłych zresztą prawie nic się w tym czasie nie zmieniło. Moi rodzice poważniejsze zmiany w życiu zaczęli odczuwać dopiero dobrą dekadę później, już po okrzepnięciu kapitalizmu w Polsce. Dlatego nie rozumiem też skąd Wilk wzięła następujące spostrzeżenie: „Tylko niektórzy wskoczyli do wolnorynkowego basenu z werwą i pewnie popłynęli naprzód. Ci nieliczni nie zwątpili w siebie i umieli pozostać dla dzieci niewzruszonymi wzorami. Wielu jednak zostało na brzegu albo płynęło ostrożnie, oszczędzając siły. Dla nich zaczął się rodzicielski kryzys”. W mojej stosunkowo dużej rodzinie był tylko jeden przypadek osoby, która „wskoczyła do wolnorynkowego basenu” wprost na główkę i to właśnie ta osoba od dwudziestu lat cały czas się topi, nie mogąc dopłynąć do brzegu. Wzór dla dzieci? Wolne żarty.
Może ta książka miała być dla Wilk próbą autoterapii, mierzenia się z własnymi, całkowicie osobistymi demonami? Bo nie mam wątpliwości, że choć tytuł sugeruje coś innego, to jest to książka przede wszystkim o Paulinie Wilk i bliskim jej kręgu osób. Co więcej momenty, kiedy autorka odrzuca tę złudną zasłonę generalizacji, za którą próbuje się ukrywać, i pisze wprost o sobie, własnym językiem, są najjaśniejszą stroną „Znaków szczególnych”. Wtedy wreszcie dostajemy komunikat wyrażony precyzyjnie, mówiący: „ja” myślę tak a tak, to są „moje” marzenia i rozczarowania, piszę o „sobie”. Te nieliczne fragmenty, w których Wilk porzuca wspomniane demagogiczne instrumentarium wypadają najlepiej, najbardziej przekonująco i po prostu szczerze. W skąpo dawkowanych wspomnieniach autorka wraca do chwil szczególnych, z jakiegoś powodu istotnych, do momentów szczęścia lub rozczarowań. Dlaczego więc przez większą część książki z uporem maniaka bawi się w mitomana?
Może moje oburzenie jest niesłuszne, a ocena książki krzywdząca, ale jedno i drugie wynika z faktu, że ja się na taki przekaz historyczny nie zgadzam. Że moje znaki szczególne tylko po części pokrywają się ze znakami szczególnymi Pauliny Wilk. A nawet gdyby pokrywały się w większej części, to autorka buntuje mnie przeciwko sobie, korzystając konsekwentnie z formy „my”. A jako że na owej formie zasadza się cały pomysł na książkę, nie tylko jakiś jej wycinek, bardzo mnie to razi. Niech stereotypizacje, uogólnienia i generalizacje pozostaną domeną historyków i socjologów, a od literatów wolę otrzymywać opowieści o osobach, nie o wyimaginowanych wspólnotach, w których każdy sobie rzepkę skrobie.
Ale najbardziej ze wszystkiego Paulina Wilk wkurza mnie tym, że nie dość, iż potrafi pisać znakomicie, to jeszcze przemyca w książce wiele ważnych przemyśleń dotyczących zwłaszcza rozwoju społecznego, zmieniających się form komunikacji (ostatnie dwa rozdziały), przemian ekonomicznych, technologicznych. Te najlepsze fragmenty giną jednak pod lawiną irytujących wad, które wymieniłem powyżej. Chciałbym, żeby autorka napisała tę książkę jeszcze raz, ale już tylko i wyłącznie w pierwszej osobie liczby pojedynczej.
koniec
11 października 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Kwiecień 2014
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady

Tegoż autora

Nieprawdopodobne, a jednak prawdziwe
— Jacek Jaciubek

Zabójczy ziemniak
— Jacek Jaciubek

Szpiega wynajmę
— Jacek Jaciubek

Suchość w ustach
— Jacek Jaciubek

Wszystkie odcienie szarości
— Jacek Jaciubek

Królestwo za kafelek
— Jacek Jaciubek

Historia wiary znaczona krwią
— Jacek Jaciubek

Człowiek-puzzle
— Jacek Jaciubek

Poprzez góry, poprzez lasy
— Jacek Jaciubek

Misja na Marsa
— Jacek Jaciubek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.