Wznowienie „Wieczornego wiatru”, pierwszego tomu trylogii o historii arystokratycznego rodu, opowiedzianej na tle ważnych dla świata wydarzeń historycznych, pozwala nam docenić tradycyjną, klasyczną prozę, w której liczy się uroda opowieści i epicki rozmach.
Duch belle époque
[Jean d’Ormesson „Wieczorny wiatr” - recenzja]
Wznowienie „Wieczornego wiatru”, pierwszego tomu trylogii o historii arystokratycznego rodu, opowiedzianej na tle ważnych dla świata wydarzeń historycznych, pozwala nam docenić tradycyjną, klasyczną prozę, w której liczy się uroda opowieści i epicki rozmach.
Jean d’Ormesson
‹Wieczorny wiatr›
Autor książki, Jean d’Ormeson, francuski pisarz, dziennikarz i filozof, jest od lat członkiem Akademii Francuskiej, prestiżowej państwowej instytucji, której celem jest ochrona kultury i dbałość o wysoki poziom języka francuskiego. W czerwcu tego roku będzie obchodził dziewięćdziesiątą rocznicę urodzin. Jego utwory były już wydawane w Polsce, wśród nich: „Chwała Cesarstwa” oraz „Historia Żyda, wiecznego tułacza”.
Wydawnictwo Marginesy przypomina nam napisaną w latach osiemdziesiątych XX wieku trylogię d’Ormessona, którą otwiera „Wieczorny wiatr”. To bardzo udane i jakże hipnotyzujące połączenie sagi rodzinnej i powieści historycznej, w której przypomniane zostały chyba wszystkie najważniejsze wydarzenia XIX wieku na świecie. Pełna erudycji powieść imponuje licznymi odniesieniami do europejskiej kultury: malarstwa, muzyki, idei i obyczajowości. Można nawet powiedzieć, że oscylujący wokół tych motywów „Wieczorny wiatr” definiuje w pewnym sensie europejską tożsamość. Największe wrażenie robi lekkość i mistrzowska naturalność, z jaką autor porusza się wśród tematów i wydarzeń: wirtuozowsko łączy je, osnuwając wokół nich losy swoich bohaterów. Ciekawostką jest to, że wpływ na ich losy ma także postać prawdziwa – włoski kompozytor Giuseppe Verdi.
Początek lektury wymaga skupienia i uwagi, trzeba najpierw „wejść” w treść i zorientować się, kto jest kim. Wymienianych tu osób, koligacji, miejsc i anegdot jest całe mnóstwo. Bardzo pomocne są tablice genealogiczne na wewnętrznych stronach okładki książki. Trochę może rozczarować także zakończenie pierwszego tomu, w którym wydarzenia nagle przyspieszają i zostają opisane raczej powierzchownie, co kontrastuje z przeważającą częścią powieści, gdzie autor pozwala sobie nieraz na szczegółowe i drobiazgowe rozpisanie poszczególnych scen.
Ale „Wieczorny wiatr”, który – po przebrnięciu przez początek – czyta się jednym tchem, bez wątpienia wart jest uwagi. Intryguje narrator powieści, najwyraźniej potomek szeroko rozgałęzionego rodu, którego pełne perypetii dzieje poznajemy w książce. Być może są tu zawarte jakieś motywy autobiograficzne – watro pamiętać, że d’Ormesson sam pochodzi z arystokratycznej rodziny, z której od XVI pochodziło wielu dostojników państwowych i dyplomatów. Narrator przebywa właśnie w domu w San Miniato, gdy otrzymuje wiadomość o śmierci Pandory, jednej z córek lorda Landsdowna oraz Hélène, pochodzącej z rosyjskiego rodu Wrońskich (choć w przypadku jej pochodzenia sprawy są nader skomplikowane).
To wydarzenie (niczym magdalenka u Prousta) uruchamia narracyjny ciąg zdarzeń, który ze strony na stronę nabiera tempa i coraz bardziej urzeka czytelnika, nie pozwalając mu odłożyć książki. „Opowiadam o przygodach innych. Ci inni stopili się ze mną w jedno. Z pomocą pamięci i marzeń przywracam ich na nowo światu. Każdego poranka, każdego wieczoru, siedząc przy biurku lub na tarasie w San Miniato, oczyma pamięci i wyobraźni na nowo przeżywam to, co oni przeżywali naprawdę. I spisuję to, żebyście i wy wiedzieli. To, co ich spotykało, i to, co ja wam relacjonuję, określa jedno i to samo słowo: tym słowem jest historia. Wszyscy ci Romerowie i Finkelsteinowie, Rivera i Wrońscy, O’Shaughnessy’owie i Landsdownowie mieli jakiś swój minimalny udział w tworzeniu naszej zbiorowej historii. Niesieni nurtem czasu w pewnym znikomym stopniu przyczynili się do takiego, a nie innego jej oblicza”. Te słowa narratora stanowią sedno całej opowieści, obejmującej kilka pokoleń i kilka kontynentów. Podobny pomysł na powieściowe rozwijanie wątków łączących wydarzenia historyczne i indywidualne losy bohaterów miał Ken Follett w „Trylogii Stulecie” (wydanej w latach 2010-2014), ale jego dzieło, choć obszerniejsze, jest mniej artystyczne niż proza d’Ormessona, bardziej też skupia się na akcji niż na refleksyjnym podejściu do historii.
Warto więc zanurzyć się w pełnej piękna, subtelnej prozie „Wieczornego wiatru” i wczuć się w ducha wieku dziewiętnastego, który był tak ważny dla Europy i przyniósł jej tyle zmian. Ostatnie trzydzieści lat tamtego stulecia to czas „belle époque” – „pięknej epoki” względnego spokoju i rozkwitu, trwającego do wybuchu I wojny światowej. Dalsze losy bohaterów trylogii d’Ormessona zostały opisane w drugim tomie „Mężczyźni za nią szaleją”. Jest więc na co czekać.