Utytułowany i lubiany austriacki skoczek narciarski ujawnia motywy swojej decyzji o zakończeniu kariery sportowej. Ale „Moja walka o każdy metr” może rozczarować – za mało w niej samego Thomasa Morgensterna.
Droga do końca kariery
[Thomas Morgenstern „Moja walka o każdy metr” - recenzja]
Utytułowany i lubiany austriacki skoczek narciarski ujawnia motywy swojej decyzji o zakończeniu kariery sportowej. Ale „Moja walka o każdy metr” może rozczarować – za mało w niej samego Thomasa Morgensterna.
Thomas Morgenstern
‹Moja walka o każdy metr›
Ośmiokrotny mistrz świata, trzykrotny mistrz olimpijski, zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i dwukrotny zdobywca Pucharu Świata (tak zwanej „Kryształowej Kuli”). Takim dorobkiem sportowym, jaki ma Thomas Morgenstern, może pochwalić się niewielu. Książka pozwala nam zajrzeć za kulisy jego sukcesów i poznać ich cenę. I przekonuje z całą mocą, że skoki narciarskie to sport niebezpieczny i ryzykowny, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę, śledząc w telewizji miękko lądujących na zeskoku zawodników.
Najpierw zastrzeżenie ogólne do książki: dotkliwie brakuje w niej konkretnych dat wszystkich wydarzeń, o których pisze zawodnik. Tak bardzo przydatne byłoby syntetyczne zestawienie najważniejszych momentów kariery i sukcesów Morgensterna. Przed lekturą książki trzeba więc stale korzystać z innych źródeł. Dopiero wtedy dowiemy się, że poważny upadek skoczka na skoczni w Kulm, od którego rozpoczynają się wspomnienia, miał miejsce w styczniu 2014 roku. I że pomimo urazów skoczek „wymyślił” sobie, by za równy miesiąc wystartować na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi.
Towarzyszymy zawodnikowi w szpitalu, gdzie odzyskuje przytomność po ciężkim wypadku na skoczni. Odpoczynek i regeneracja sił. Badania lekarskie. Rehabilitacja. Psychoterapia. A w międzyczasie – coś w rodzaju życiowego bilansu, chwile refleksji nad swoimi dokonaniami i popełnianymi błędami. To jedne z lepszych miejsc tej książki, gdy Morgenstern pisze o więziach zaufania łączących go z trenerami, o atmosferze w drużynie (i rywalizacji z innym wielkim talentem austriackich skoków – Gregorem Schlierenzauerem), o specyfice tej dyscypliny sportu. Ciekawe są rozważania na temat znaczenia ryzyka w skokach i kulisach sławy – jak to jest, gdy otaczają cię setki fanów, a każdy czegoś od ciebie chce. Miłośnicy skoków narciarskich z pewnością znajdą tu wiele ciekawych szczegółów, przywołają niejedno wspomnienie z czasów, gdy kibicowali Morgensternowi na skoczniach narciarskich.
Morgenstern próbuje refleksyjnie komentować to, co go spotyka, ale nie zawsze są to udane próby. Wiele zdań brzmi jak ze średniej jakości poradnika psychologicznego, mamy wrażenie, że gdzieś je już czytaliśmy – efekt nie jest więc porywający. Jeszcze gorzej jest, gdy „Morgi” komentuje wydarzenia ze swojego prywatnego życia. Miał bardzo burzliwy okres, gorliwie (i nie zawsze prawdziwie) opisywany przez tabloidy, gdy rozstał się z partnerką, z którą ma córkę. Polscy czytelnicy raczej nie mieli okazji tego śledzić, dlatego te rozliczenia nie zawsze będą zrozumiałe. Nie da się oprzeć wrażeniu, że spora część tej książki powstała, by odeprzeć zarzuty i bronić się przed niesprawiedliwymi oskarżeniami. (Ale czy nie jest tak w myśl potocznej wiedzy – że tłumaczy się tylko ktoś, kto ma coś na sumieniu?) Za to pogodne i niewymuszone okazują się opisy sympatycznych chwil spędzanych z córką Lilly.
Szkoda, że całość robi wrażenie bardzo sztucznego PR-u. Oczywiście wiadomo, że wszystkie książki tego rodzaju są reżyserowane i „ustawiane” pod jakimś kątem. Ale nawet taka rzecz, jeśli jest dobrze napisana, może zupełnie nieźle oddać czyjąś indywidualność, pokazać nieznane dotąd oblicze czyjejś kariery czy osobowości. Tutaj Morgenstern wydaje się znikać za schematycznymi zdaniami swoich przemyśleń. Wielka szkoda.
Również obraz Igrzysk Olimpijskich jest w „Mojej walce o każdy metr” rozczarowujący. Od samego początku książki wiemy, że zawodnikowi zależy, by niejako wbrew medycynie wystartować w Soczi. Ale nie znajdziemy tu niemal żadnych wspomnień z samych zawodów, zostały one potraktowane bardzo pobieżnie i marginesowo. I jeśli nie mamy w pamięci tabeli wyników – nie dowiemy się z książki, że „Morgi” zdobył w drużynie tylko srebrny medal, natomiast w konkursach indywidualnych zajął odleglejsze miejsca. Jakie odczucia towarzyszyły mu podczas konkursów – tego nie wiemy.
Wspomnienia Thomasa Morgensterna są także odtworzeniem drogi do decyzji o zakończeniu kariery sportowej, ogłoszonej przez niego we wrześniu 2014 roku. Sportowiec bardzo przekonująco to uzasadnia w ostatnim rozdziale, jednym z lepszych w książce. To tu dostrzec można całą kwintesencję skoków narciarskich: wielkie ryzyko, na jakie narażają się uprawiający tę dyscyplinę sportu i wpływ nawet najmniejszych drobiazgów na osiągane wyniki. I tu austriacki skoczek okazuje się chyba najbardziej szczery. Tak się u niego ułożyło i pisze o tym – jak się wydaje – nareszcie swoimi słowami, z głębi siebie.
Bardzo ciekawe są zamieszczone w „Mojej walce o każdy metr” zdjęcia, oddające klimat skoków narciarskich. Sympatyczne słowa Łukasza Kruczka (we wstępie) oraz Apoloniusza Tajnera (w posłowiu) wyrażają szacunek do zawodnika za jego wielkich sportowe osiągnięcia i ujmującą osobowość. Nie da się zaprzeczyć, że szacunek należy się także Thomasowi Morgensternowi za podjęcie decyzji o końcu kariery. To także miara wielkości sportowca.