Spór o status sporu
[Deborah Tannen „Cywilizacja kłótni” - recenzja]
Tannen przygląda się bliżej także sposobom rozwiązywania konfliktów w innych kulturach. Zwłaszcza w tradycji wschodniej (chińskiej i japońskiej), gdzie kultura tradycyjnie oparta o autorytet grup ludzkich wyraźnie preferuje odmienne sposoby rozstrzygania sporów. W pracy autorki nie brakło, niestety, porównań z kulturami nietechnologicznymi, preprzemysłowymi (przykładowo z wysp Polinezji, Balii). Piszę „niestety”, ponieważ status badań antropologicznych nad takimi społeczeństwami jest kłopotliwy. Raz, iż są zawieszone w swoistej sztucznej pustce – pomiędzy swoją tradycją a świadomością istnienia innych, przemysłowych kultur (których przedstawicielami są właśnie antropolodzy, nie mówiąc już o turystach, podróżnikach, ekipach filmowych…), przez co trudno jest mówić o jakieś ich „naturalności”. A dwa, że interpretacja takich kultur przez antropologów jest wysoce indywidualna i zmienna. Wychodzi na to, iż Tannen ignoruje podstawowy problem badań socjologicznych i antropologicznych – problem translacji. Socjolog czy antropolog, badając pewne środowisko, rekonstruuje jego język (szeroko rozumiany jako pojęcia, stereotypy, zachowania i tym podobne) za pomocą własnego zestawu pojęć. Samo tłumaczenie nie jest procesem neutralnym, badacz wpływa na przedmiot badania, zniekształca go. Otrzymany wynik jest jednym z wielu możliwych, wielu potencjalnych ścieżek tłumaczenia. Świadomość tego faktu nie zmienia wyniku badań, nie zmienia ich wartości czy cenności, lecz tylko ich status.
Tannen zaś zdaje się bezdyskusyjnie podchodzić do pewnych faktów, badań, traktując socjologów na podobieństwo biologów badających życie owadów. Nic, tylko wyciągać wnioski. Owszem, lecz zawsze z konieczną dozą alternatywnej refleksji, samoświadomości zniekształcenia badania poprzez własne założenia, kulturę, język. Zadziwiające jest, iż Tannen, jako socjolingwistka, nic na ten temat nie mówi. Problemy stają się mniej dotkliwe, kiedy dana kultura jest zdolna wytworzyć własnych badaczy (co zresztą ma miejsce w silnych, przemysłowych kulturach wschodu). Tannen szuka w innych kulturach nowych, bardziej pomocnych metafor mogących wzbogacić nasz język i nasz zasób potencjalnych możliwych rozwiązań. Autorka, co jest szalenie charakterystyczne, nie chce automatycznej zmiany z agresji na mniejszą agresję (w wielu miejscach przywołuje przykłady pozytywnego aspektu konfrontacji), lecz szuka sposobu wzbogacenia metafor, uważając, iż da to większy wybór. Wzbogacenie może oznaczać zastosowanie, w danych punktach dyskursu, większej agresji językowej, a może także oznaczać świadomy wybór innego sposobu stylu argumentacji.
Książka Tannen ma zadanie w istocie terapeutyczne, co stoi w zgodzie z wielce szacowną tradycją humanistyczną. Stawia diagnozę, zastanawia się nad leczeniem. Zaproponowana terapia wydaje się być właściwą – wzbogacenie menu używanych metafor tudzież zastanowienie się nad ich statusem. Jest to bardzo cenna rada. Warto zobaczyć sposób, w jaki autorka nas do niej przekonuje. Język, jakim się posługuje, jest z jeden strony bardzo ostrożny, zaś z drugiej bardzo perswazyjny. Starannie dobrane przykłady, odpowiedni dystans do formułowanych wniosków i staranna, choć jednostronna ścieżka analiz. Analizy Tannen wyraźnie tracą, kiedy próbuje je złapać w sidła jednej przyczyny. Stąd korzystne jest skupienie się bardziej na wnioskach autorki niż na prowadzących do nich analizach. Zwłaszcza, iż wymowa książki jest szersza niż poszczególne omawianie zagadnienia.
Zagadnienia kulturowe nie są proste a każde dokonane uproszczenie mści się na badaczu okrutnie. Tannen chwilami nie zauważa własnego zanurzenia w kulturę sporu, siły jej metafor (świadczy o tym jej wizja nauk humanistycznych). Konstruując alternatywę używa obowiązującego języka, nie da się inaczej, co nie znaczy, iż sama świadomość tego faktu jest bezużyteczna. Szuka wyjścia z sytuacji wbrew swoim receptom – nie mnożąc punkty widzenia, lecz szukając „głębszego wytłumaczenia”, jakiejś trwalszej podstawy niż czysty pragmatyzm – co jakiś czas jednak, niekonsekwentnie odwołując się do pragmatyzmu. Tannen chwali pragmatyzm, lecz nie ma poczucia, aby był on wystarczający.
Książka oferuje intrygujące analizy dotyczące języka mediów, systemu sądownictwa, szkolnictwa, debat naukowych, Internetu. Stanowią one, prócz samej wartości analitycznej, potężny zbiór informacji o współczesnej kulturze amerykańskiej. Analizy same w sobie mają niestety mniejszą wartość przez niejasną metodologię zniekształconą „silnymi” przed-założeniami ideologicznymi. Zwłaszcza te dotyczące problematyki różnic pomiędzy płciami ze względu na ich ogólne skomplikowanie, które Tannen zbyt upraszcza. Dlaczego zatem warto Tannen czytać? Jej wnioski nie są „przezroczyste” a analizy nie są wolne od silnych wstępnych założeń – i można się z nimi nie zgadzać – lecz oferuje ona pewną interesującą przestrzeń do dyskusji. Czy ktoś uznaje różnice pomiędzy płciami za realne (biologiczne) czy bardziej iluzoryczne, kulturowe – a w szerszym kontekście filozoficzne wobec braku definicji człowieczeństwa innej niż posiadanie samoświadomości – zawsze pozostaje problem wolnej, racjonalnej dyskusji. Tannen daje materiał do dyskusji, do namysłu, do zastanowienia się nad sposobem, w jaki kreujemy świat dookoła za pomocą języka, metafor, zwyczajów. Już sama analiza spraw, zdawałoby się oczywistych, jest cenna – niezależnie od mankamentów metodologicznych. Warto czytać Tannen, aby włączyć się w dyskusję, która ostatecznie wcale nie ma, czy może lepiej, wcale nie musi wyłonić „jednej prawdy”, lecz ma służyć wzajemnemu zrozumieniu Różnicy. I być może warto w tym celu, przy dyskusji, unikać metafory kultury konfliktu, współczesnego języka sporu niekoniecznie i nie w każdej sytuacji służącego powyższemu założeniu dobrze.