Piketty to bodaj najlepiej sprzedający się współczesny europejski ekonomista. Na fali jego popularności wydano u nas „Czy można uratować Europę?”, zbiór comiesięcznych felietonów (kronik) do francuskiego dziennika „Libération” z lat 2004-2012.
Na ekonomii wypada się znać
[Thomas Piketty „Czy można uratować Europę?” - recenzja]
Piketty to bodaj najlepiej sprzedający się współczesny europejski ekonomista. Na fali jego popularności wydano u nas „Czy można uratować Europę?”, zbiór comiesięcznych felietonów (kronik) do francuskiego dziennika „Libération” z lat 2004-2012.
Thomas Piketty
‹Czy można uratować Europę?›
Najgłośniejszą książkę Piketty’ego, szeroko komentowaną i recenzowaną, „Kapitał XXI wieku” kupowali nawet ci, którzy na co dzień z ekonomią mają mało wspólnego. Tytuł ten znajdował się na wielu listach bestsellerów, przebijając także literaturę popularną. Autor przeanalizował w „Kapitale…” zjawisko nierówności dochodowych w krajach rozwiniętych. Ukazał je na tle historycznym i w odniesieniu nie tylko do realiów francuskich, ale także innych krajów.
Cykl artykułów „Czy można uratować Europę?” ukazuje nam drogę autora do przedstawionych i szeroko opisanych w „Kapitale…” wyników jego naukowych dociekań. Możemy się też przekonać, że Piketty jest intelektualistą konsekwentnym, od lat wnikliwie komentującym przemiany ekonomiczne zachodzące we Francji oraz pomysły na tamtejszą gospodarkę. Omawiane przez niego zjawiska mają zaskakująco szeroki kontekst, autor nie szczędzi merytorycznych argumentów, by pokazać, co uznaje za słuszne, a co jego zdaniem jest rozwiązaniem niefortunnym i błędnym.
Tytuł tego tomu (taki sam w oryginale) jest trochę na wyrost – sugeruje, że autor zajmuje się przede wszystkim zagadnieniami gospodarki europejskiej. Owszem, ten wątek jest tu obecny. Piketty sięga do przykładów niektórych rozwiązań w różnych krajach (w kilku miejscach pisze także o Polsce), ale przede wszystkim opisuje to, co dzieje się w jego ojczyźnie. Z tego powodu teksty francuskiego ekonomisty mogą być dla polskiego czytelnika abstrakcyjne, a przez to – mało atrakcyjne.
Co więcej, teksty pochodzą z lat 2004 – 2012. Kogóż mogą dziś u nas obchodzić niuanse związane na przykład z różnymi propozycjami zgłaszanymi przez francuskich polityków podczas kampanii wyborczych? Czy pod koniec kadencji obecnego prezydenta USA jeszcze obchodzi nas odpowiedź na pytanie „Czy Obama będzie nowym Rooseveltem?” (tekst ze stycznia 2009). Przedawniła się niejedna kwestia poruszana przez francuskiego ekonomistę – i to na pewno jest słaba strona tego zbioru.
Jeśli jednak zachowamy cierpliwość i przebijemy się przez gąszcz tego, co nie przetrwało próby czasu, mimo wszystko znajdziemy w tych tekstach całkiem sporo myśli autora zasługujących na uwagę. Warto dostrzec, że wiele stawianych przez niego pytań nadal jest aktualnych – i to także w naszym kraju, gdzie toczą się obecnie istotne dla naszej przyszłości debaty o gospodarce. Przykładami mogą być spory o wysokość płacy minimalnej czy o przejrzystość systemów podatkowych (autor stawia sprawę jasno: nie płacą podatków przedsiębiorstwa – np. sklepy, banki, itd. – opłacamy go my, osoby fizyczne, robiąc zakupy czy korzystając z usług).
Niewątpliwą zaletą tych tekstów jest też to, że świetnie pokazują nam mechanizmy funkcjonowania wielu zjawisk w ekonomii. Tak jest na przykład w felietonie pt. „Precz z idiotycznymi podatkami”. Podstawowa lekcja jest następująca: trzeba sobie zdawać sprawę ze złożonych zależności w systemie ekonomicznym i koniecznie zapamiętać, że nie można przy gospodarce dorywczo i lekkomyślnie „majstrować”, jak zdarza się to nieraz politykom – zresztą w wielu krajach. Teksty Thomasa Piketty’ego przenika też głęboka troska o to, aby gospodarka francuska podołała wyzwaniom, które przynosi ze sobą globalizacja. Kreowanie trendów w gospodarce wymaga gruntownej wiedzy i świadomości celu. Również we Francji bywa z tym różnie, co autor punktuje bezlitośnie: „w kwestii strategii gospodarczej i budżetowej na szczycie państwa niepodzielnie króluje improwizacja”.
W tym zestawieniu tekstów obecne są także wątki, którymi autor zajmuje się o wiele szerzej w późniejszym „Kapitale XXI wieku”. Są to mianowicie propozycje stworzenia międzynarodowego systemu podatkowego oraz rozważania na temat nierówności dochodowych, które polegają na tym, że dochody z płac są opodatkowane dużo wyżej i „ostrzej” niż wielkie majątki i dochody z kapitału (zwykłym zjadaczom chleba trudno uciec do rajów podatkowych i wykazać się kreatywnością w księgowości). Piketty udowadnia też, że nierówności stale się pogłębiają. Posługuje się przykładem Liliane Bettencourt, spadkobierczyni fortuny firmy L’Oreal szacowanej na miliardy euro. Jest ona objęta więcej niż symboliczną stopą opodatkowania. Klarowny wywód i precyzyjne wyliczenia autora dają dużo do myślenia.
Nie ma wątpliwości, że książkę tę odłożymy z poczuciem, że ekonomia to zjawisko bardzo złożone. I dlatego tym bardziej wypada choć trochę się na tej dziedzinie znać, nawet jeśli nie jest się ekonomistą. We własnym interesie: by nie ulegać populizmowi, nie dawać się nabierać na reklamy banków i innych chętnych, gotowych „zaopiekować się” naszymi oszczędnościami. Aby opierać się na wyliczeniach, a nie kłamstwach dotyczących gospodarki. Teksty Piketty’ego mogą być dla nas całkiem niezłym „elementarzem”, pozwalającym zgłębić wiele interesujących zagadnień z dziedziny ekonomii.
Tom „Czy można uratować Europę” pozostawia nas także z myślą, że społeczny zrównoważony rozwój ekonomiczny to mocna broń przeciwko zglobalizowanemu, nieprzewidywalnemu kapitałowi. Jest też przeciwwagą dla nacjonalistycznego myślenia o gospodarce, które zawsze rodzi nienawiść, przenikającą także do wielu innych dziedzin naszej aktywności.