Choć autorka zastrzega, że „Zanim” to wyłącznie fikcja literacka – zawarty tu obraz młodych lat Marii Skłodowskiej-Curie ma wiele uroku i jest pełen dramatyzmu.
Portet noblistki z czasów młodości
[Katarzyna Zyskowska-Ignaciak „Zanim” - recenzja]
Choć autorka zastrzega, że „Zanim” to wyłącznie fikcja literacka – zawarty tu obraz młodych lat Marii Skłodowskiej-Curie ma wiele uroku i jest pełen dramatyzmu.
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
‹Zanim›
Już na samym początku czytamy, że powieść, choć osnuta na prawdziwych wydarzeniach, jest kreacją artystyczną i nie należy jej traktować jako ścisłej biografii Marii Skłodowskiej-Curie. Z drugiej strony, autorka napisała „Zanim” opierając się na (wykazanych w bibliografii) źródłach. Bardzo dobrze wczytała się między wiersze listów Skłodowskiej pisanych do bliskich osób. Mottem każdego rozdziału są ich fragmenty, wokół których Katarzyna Zyskowska-Ignaciak osnuła ciekawie toczącą się akcję.
„Opowieść o Marii Skłodowskiej kończy się tam, gdzie wszystkie inne się zaczynają”, jak czytamy na okładce – i chyba nie ma w tym przesady. Rzeczywiście, większość opowieści o naszej dwukrotnej noblistce przeważnie rozpoczyna się od czasów jej studiów w Paryżu, trudnych pierwszych latach, gdy młodej studentce Sorbony nieraz brakowało pieniędzy na podstawowe utrzymanie. Co było dalej – wiemy. A jednocześnie rzadko zastanawiamy się, jak wyglądało wcześniej życie Marii Skłodowskiej. „Zanim” rzuca więc ciekawe światło na prywatne życie noblistki. Jest to tym bardziej ciekawe, że niektóre biografie nie zawsze oddawały prawdę o Skłodowskiej, przemilczając lub retuszując niejeden szczegół.
Powieść dotyczy jednego z ważniejszych okresów młodości Marii – jej pobytu w Szczukach, u państwa Żórawskich, zamożnych ziemian, u których przyjęła posadę guwernantki. Była zmuszona zarabiać, by pokryć koszty najpierw studiów medycznych siostry w Paryżu, a później – swoich. Szczuki – to także miejsce pierwszej poważnej miłości Skłodowskiej. Zakochała się z wzajemnością w synu gospodarzy, Kazimierzu. Niestety, rodzice stanowczo sprzeciwili się temu małżeństwu, ze względu na niski status społeczny Marii – „tylko nauczycielki”. Dziewczyna przeżywa huśtawkę emocji: jest euforia odwzajemnionej miłości, rozbudzone nadzieje, młodzieńcza radość zakochanego serca. Wszystko to przerodzi się później w piekło niepewności, gorycz i dramat odrzucenia, a wreszcie – znużenie oczekiwaniem na decyzję. Do małżeństwa Marii i Kazimierza nie doszło.
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak świadomie nawiązuje do tradycji powieści dziewiętnastowiecznej, naśladuje ją w sposób, który dla dzisiejszego czytelnika jest bardzo przyjazny. Nie znajdziemy więc tu „legendarnych” dłużyzn, cechujących prozę z tego okresu, nie ma zbyt archaicznego słownictwa czy rozproszonych i drobiazgowo opisywanych wątków. Całość czyta się jednym tchem, książka naprawdę może się podobać zarówno pod względem stylu, jak i przebiegu akcji. Warto jednak kolejne wydanie przejrzeć pod kątem pojawiających się w tekście literówek, a nawet – błędów ortograficznych.
Można oczywiście analizować, na ile przedstawione w powieści wydarzenia są tożsame z prawdziwym życiem Marii Skłodowskiej. Zgadza się tutaj bardzo wiele szczegółów: młoda Maria była szczerze oddaną pracy pozytywistką – organizującą na przykład tajne nauczanie w języku polskim wiejskich dzieci. Rzeczywiście czytała wymienione w powieści książki naukowe, interesowała się organizacyjną stroną majątku Żórawskich. Była poważna, zainteresowana nauką, rozsądna i zrównoważona. Być może jej obraz jest w powieści chwilami dosyć posągowy i wyidealizowany, tym niemniej prawdą było to, że wyróżniała się na tle innych młodych panien w jej wieku.
„Zanim” to coś jeszcze więcej niż tylko opowieść o Marii Skłodowskiej. Książka daje nam ciekawy obyczajowy obraz życia bogatego ziemiaństwa na prowincji, pozwala zajrzeć do świata sprzed ponad stu lat, którego już nie ma. To świat ściśle określonej hierarchii i tradycji, chociaż także – miejsce bogatego życia intelektualnego. Niestety – był to mało przyjazny świat dla kobiet, co znalazło odzwierciedlenie w powieści. Maria oraz Bronia, córka Żórawskich marzą o niezależności, możliwości studiowania i decydowania o sobie. Jak wiemy, Maria – dzięki światłemu ojcu – swoje marzenie zrealizowała. Bronia wyszła za mąż za ziemianina ze swojej sfery, choć między wierszami wyczuwamy, że uczyniła to z niechęcią. Nie mogła jednak sprzeciwić się woli rodziców.
Powieść Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak pozostawia nas z ciekawą refleksją: gdyby Maria Skłodowska wyszła za Kazimierza Żórawskiego, być może zostałaby matematyczką? W tamtym czasie nie miała ona jeszcze do końca sprecyzowanych zainteresowań naukowych. Żórawski natomiast studiował matematykę. Autorka opisała w powieści łącząca ich intelektualną więź – podobne porozumienie będzie w przyszłości łączyło Marię Skłodowską Curie i jej męża Piotra. Kazimierz (zmarły w 1953 roku) był wybitnym matematykiem, stawianym w jednym rzędzie ze Stefanem Banachem czy Marianem Rejewskim. Zajmował się między innymi geometrią analityczną. Ożenił się z Leokadią Jewniewicz, pianistką.
Dalszy ciąg losów Marii Skłodowskiej-Curie jest nam znany. Romans z Żórawskim zahartował ją życiowo i pozostawił z przekonaniem, by „nigdy nie dać się pokonać ani przez ludzi, ani przez wypadki losu” (jak pisała w liście do znajomej). Dostrzegamy także, ile w jej młodzieńczym romansie podobieństw do tego, co przeżyła pod koniec swojego życia, gdy po śmierci męża miała romans z Paulem Langevinem. Odsądzano ją od czci i wiary, kazano wynosić się z Francji. Przetrwała obelgi. Została dwukrotną noblistką. Pochowano ją – w uznaniu zasług – we francuskim Panteonie. Jest najsłynniejszą i najbardziej utytułowaną kobietą-uczoną świata.