Spotkanie z fizyką w wersji popularnej zawsze przynosi korzyści. „Nowy świat pana Tompkinsa” to świetne uzupełnienie szkolnych podręczników lub też pretekst, by po latach powrócić do tej dziedziny i przekonać się, jaka jest fascynująca.
Poznawać fizykę z miłością
[George Gamow, Russell Stannard „Nowy świat pana Tompkinsa” - recenzja]
Spotkanie z fizyką w wersji popularnej zawsze przynosi korzyści. „Nowy świat pana Tompkinsa” to świetne uzupełnienie szkolnych podręczników lub też pretekst, by po latach powrócić do tej dziedziny i przekonać się, jaka jest fascynująca.
George Gamow, Russell Stannard
‹Nowy świat pana Tompkinsa›
Poznajcie pana Tompkinsa. Pewnego razu miał dzień wolny od pracy i wybrał się na odczyt na temat problemów fizyki współczesnej. Tak rozpoczyna się „Nowy świat pana Tompkinsa”, prowadząc głównego bohatera i czytelników ciekawymi ścieżkami nauki. I tak, pół żartem, pół serio – stopniowo zgłębiamy tajemnice fizyki współczesnej i jej najważniejszych problemów.
Postać Tompkinsa wymyślił w latach 40. XX wieku George Gamow, fizyk jądrowy i kosmolog oraz popularyzator nauki. Spod jego pióra wyszły trzy części cyklu. Po latach „odświeżył” pana Tompkinsa Russell Stannard, również fizyk i popularyzator nauki (jest m.in. laureatem nagrody Templetona). Zajął się przede wszystkim aktualizacją stanu wiedzy po śmierci Gamowa, zmarłego w 1968 roku. Wprowadził też wiele subtelnych zmian, nazwijmy to, kulturowych. Z kart książki zniknęła więc opowieść o polowaniu na tygrysy, która w starej wersji ilustrowała zagadnienia dotyczące teorii kwantowej. Również jedna z bohaterek książki, ambitna i inteligentna Maud, nie jest już zniechęcana przez ojca do zgłębiania podstaw fizyki. Jest za to także rzeźbiarką, tak samo jak Russell Stannard, którego sztuka jest drugą pasją. Warto jednak pamiętać, że nowa wersja przygód pana Tompkinsa ukazała się w 1999 roku, a od tamtego czasu znów wydarzyło się w nauce wiele nowych rzeczy.
Lektura „Nowego świata pana Tompkinsa” wymaga pewnego przygotowania. Autorzy bez wątpienia ułatwiają czytelnikowi obcowanie z naukową tematyką, odwołując się do potocznych skojarzeń czy wizualizacji wielu zjawisk (hitem jest fizyczna analiza szklaneczki whisky!). Niestety, nie ma tu taryfy ulgowej dla, delikatnie rzecz ujmując, chronicznych humanistów. Są tu wzory, jest przedstawienie naukowych faktów, które my sami musimy już „rozgryźć”. Trzeba przyznać jednak, że są one podane przystępnie i z humorem, trzeba tylko chcieć je zrozumieć. Dużą pomocą są także liczne ilustracje i wykresy.
Książka może być idealnym wsparciem dla uczących się fizyki w szkole. Podręczniki zwykle są hermetyczne i pozbawione poczucia humoru, dlatego „Nowy świat pana Tompkinsa” będzie ich cennym uzupełnieniem. Być może dzięki temu wiele zagadnień z dziedziny fizyki nie będzie już tak trudnych do przyswojenia. Ci, którzy uczniami już nie są – za sprawą tej książki mogą powrócić do znanych ze szkoły tematów. Bez obaw o nerwicę szkolną (to poczucie komfortu jest bezcenne!) można przekonać się, że żyjemy w niezwykłym świecie, jeśli chodzi o zjawiska fizyczne.
Trudno oczywiście wymienić wszystkie tematy obecne w książce. Jest między innymi teoria względności, fizyka cząstek elementarnych, omówienie własności Wszechświata, wyjaśnienie, jak działa zderzacz hadronów. Russell Stannard dodał do książki słownik najważniejszych pojęć, dzięki czemu łatwiej będzie je zapamiętać.
Autorem polskiego tłumaczenia jest Łukasz Lamża, filozof przyrody i popularyzator nauki. Pod względem merytorycznym i naukowej terminologii przekład jest bez zarzutu. Nieco gorzej jest ze stylem polskiego tekstu. Napotykamy tu dużo anglicyzmów („notes wydaje się robić coraz większy”, „ci ludzie nie brzmią, jak gdyby byli szczególnie bystrzy”, „przykładowo, dla naszego przykładu z mężczyzną biegnącym…”). Ulubionym słowem tłumacza jest zdecydowanie „przykładowo”. Już na pierwszych dwóch stronach książki (w przedmowie) pojawia się ono trzykrotnie – i ze zmienną częstotliwością przewija się przez całą książkę. Rekord pada na stronie 66, gdzie „przykładowo” pojawia się aż trzy razy. Na str. 71 jest zdanie, w którym trzykrotnie mamy słowo „jabłko” (oraz jeszcze dwa razy w dwóch następnych zdaniach). Są to uwagi właściwie przede wszystkim do osoby odpowiedzialnej za adiustację i korektę. Stylistyka języka angielskiego ma nieco inne reguły niż polszczyzna, o czym warto pamiętać. Również o tym, że w tekście angielskim dialogi, owszem, zapisujemy w cudzysłowach, ale w polskim – od myślników i nie ma powodu, by te zasady zmieniać.
Mimo to polecam spotkanie z panem Tompkinsem, ciekawym świata safandułą, który zasypia w najmniej oczekiwanych momentach (ale dzięki temu dowiaduje się wielu bezcennych rzeczy o fizyce). Bohater książki jednak nie tylko śpi, ale nawet się zakochuje. Jego miłość oczywiście mobilizuje go do jeszcze pilniejszego zgłębiania tajemnic nauki. Poznawanie fizyki z miłością – to bez wahania rekomenduję wszystkim czytelnikom! Wszystko jest ze sobą powiązane: cząstki fundamentalne i kosmologia; fizyka wysokich energii i teoria względności; cząstki fundamentalne i teoria kwantowa. Jak widać, miłość i fizyka - również. „Żyjemy naprawdę w niesamowitym świecie”, jak mówi pan Tompkins i trudno się z nim nie zgodzić.
Oryginał czytałem kilkukrotnie, za każdym razem odkrywając coś nowego.