Wspomnienia weterana drugiej wojny światowej „Ostatni pilot myśliwca” to imponująca autobiografia, której tło tworzą najważniejsze wydarzenia światowe. Żywa lekcja historii połączona jest tu z niebanalną refleksją o czasach, w których przyszło żyć autorowi.
Z optymizmem
[Jerzy Główczewski „Ostatni pilot myśliwca” - recenzja]
Wspomnienia weterana drugiej wojny światowej „Ostatni pilot myśliwca” to imponująca autobiografia, której tło tworzą najważniejsze wydarzenia światowe. Żywa lekcja historii połączona jest tu z niebanalną refleksją o czasach, w których przyszło żyć autorowi.
Jerzy Główczewski
‹Ostatni pilot myśliwca›
To nie pierwsza podjęta przez Jerzego Główczewskiego próba przelania na papier wydarzeń z jego życia. Jakiś czas temu opublikował książki: „Wojak z przypadku” (Wyd. MOST 2003) oraz „Optymista mimo wszystko” (Wyd. MOST 2004). „Ostatni pilot myśliwca” jest ich rozwinięciem i najpełniejszą wersją autobiografii. Książka w tym roku uzyskała nominację do nagrody historycznej „Polityki” w dziale pamiętników i wspomnień.
Tytuł publikacji może być nieco mylący, bo może sugerować, że mamy przede wszystkim do czynienia z opisem wojennego epizodu życia autora, który pod koniec wojny był pilotem w Dywizjonie Myśliwskim 308. Ten okres został opisany bardzo emocjonująco i z pewnością spotka się z uznaniem pasjonatów literatury o tematyce lotniczej. Tymczasem jest to jedynie drobny wycinek bogatej i wszechstronnej (prawie 800-stronicowej) biografii 96-letniego dzisiaj Jerzego Główczewskiego. Autor przedstawił w niej krótko swoją rodzinną genealogię, a także czasy przedwojenne. Jego doświadczeniem (jak zresztą całego pokolenia) była pełna perspektyw młodość, brutalnie przerwana wybuchem drugiej wojny światowej. Od tego czasu dla autora rozpoczęła się wojenna tułaczka, a szlak wędrówki wiódł przez Rumunię, Bliski Wschód, północną Afrykę i Wielką Brytanię.
Jerzy Główczewski pisze barwnie i zajmująco, a z kart jego wojennych wspomnień wyłania się obraz młodego człowieka, uwikłanego w przymus służby, ale jednocześnie nie tracącego ochoty, by na przekór wszystkiemu nie rezygnować z radości życia i przyjemnych jego stron. Można powiedzieć, że chwilami jest to życie „na krawędzi” – młodość ma swoje prawa, także w trudnym i mrocznym wojennym czasie. Te rozdziały „Ostatniego pilota myśliwca” mają zadatki na niezłą literaturę o zabarwieniu przygodowym, ale oczywiście nie wolno ani na chwilę zapominać o jej dramatycznym kontekście.
Niemniej ciekawe są powojenne losy autora. Zdemobilizowany w Wielkiej Brytanii, tak jak wielu żołnierzy przeżywał dylemat: wracać do kraju czy nie wracać. Opis pierwszych lat powojennej Polski pod rządami komunistów jest zniuansowany i zawiera wiele interesujących epizodów. To bardzo cenne źródło wiedzy, pozwalające zrozumieć niejedną decyzję czy ówczesną sytuację. Pozwala to na szersze spojrzenie na powojenną Polskę, wbrew rosnącej tendencji do jednostronnej, czarno-białej oceny tamtych czasów. Oceny nierzadko błędnej, bo wystawianej z perspektywy współczesnych czasów.
Autor poświęcił się karierze architekta – zaraz po studiach znalazł się w zespole odpowiedzialnym za odbudowę Warszawy. Do najbardziej znanych jego (zespołowej) realizacji należy Stadion Dziesięciolecia. I ta część wspomnień przynosi nam interesujące, unikalne spojrzenie na odbudowujące się miasto i towarzyszące temu postawy i nastroje. Po kilku latach Jerzy Główczewski wyjechał na zagraniczne praktyki do Francji, Irlandii i USA, gdzie osiadł na dłużej, łącząc pracę architekta z karierą nauczyciela akademickiego. Bardzo ciekawym rozdziałem jego życia była także praca w Asuanie (Egipt) nad przebudową i modernizacją miasta. Praca i podróże zaowocowały wieloma spostrzeżeniami na temat kultury różnych krajów, znajdziemy tu niejedną świetnie opowiedzianą ciekawostkę czy anegdotę.
Wspomnienia Jerzego Główczewskiego konsekwentnie odnoszą się do wszystkich najważniejszych „kamieni milowych” związanych z powojenną historią Polski – niezależnie od tego, gdzie akurat przebywał autor. Komentarze autora jako osoby przebywającej poza krajem i śledzącej te wydarzenia usytuowane w kontekście tego, co dzieje się na świecie, mają szczególną wartość poznawczą. Wszystko pogłębione jest trafnymi, racjonalnymi refleksjami i relacjami z rozmów z rodakami na emigracji. Nie zawsze były to łatwe rozmowy.
Mocno zaznaczona jest w tej autobiografii cezura roku 1989. Obraz tamtych lat jest taki, jak mniej więcej się spodziewamy, choć jednocześnie nie brakuje niespodzianek. Jedną z nich jest na przykład portret Jerzego Kosińskiego, ale nie jako pisarza, tylko – uwaga! – bankiera, prowadzącego działalność w Polsce… Pętla czasu zatacza koło, czego symbolem jest próba odzyskania przez Jerzego Główczewskiego kamienicy, będącej przed wojną własnością jego rodziny.
Trudno oczywiście objąć i streścić wszystkie wątki tych obszernych, barwnych i pełnych przygód wspomnień. Ale warto zwrócić uwagę, że wyłania się z nich obraz autora jako człowieka z optymizmem podchodzącego do życia i świata, nieskażonego bezradną postawą spod znaku „nie da się” czy jakże polską epidemią narzekania i utyskiwania na zewnętrzne okoliczności. Chociażby z tej przyczyny lektura „Ostatniego pilota myśliwca” może być świetną nauką życia, a przy okazji – niebanalną lekcją historii Polski i świata.