Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Lewandowska, Małgorzata Lewandowska
‹Drzewo wspomnień›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDrzewo wspomnień
Data wydania14 września 2018
Autorzy
Wydawca Genius Creations
CyklWitia
ISBN978-83-7995-199-4
Format522s. 125×195mm
Cena39,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

I słońce, i Perun wokół Sai się gromadzą
[Magdalena Lewandowska, Małgorzata Lewandowska „Drzewo wspomnień” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Drzewo wspomnień” Magdaleny Lewandowskiej to książka tak zła, że aż śmieszna, niestety raczej na początku, bo potem już tylko nudzi.

Beatrycze Nowicka

I słońce, i Perun wokół Sai się gromadzą
[Magdalena Lewandowska, Małgorzata Lewandowska „Drzewo wspomnień” - recenzja]

„Drzewo wspomnień” Magdaleny Lewandowskiej to książka tak zła, że aż śmieszna, niestety raczej na początku, bo potem już tylko nudzi.

Magdalena Lewandowska, Małgorzata Lewandowska
‹Drzewo wspomnień›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDrzewo wspomnień
Data wydania14 września 2018
Autorzy
Wydawca Genius Creations
CyklWitia
ISBN978-83-7995-199-4
Format522s. 125×195mm
Cena39,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Niewielka liczba interesujących premier fantasy sprawiła, że najpierw sięgnęłam po powieści wydane w latach ubiegłych, które do tej pory pomijałam, a potem zdecydowałam się zapoznać z nowościami polskich autorów. Jedną z nich było „Drzewo wspomnień”. Trzeba przyznać, że już opis nie brzmiał zbyt zachęcająco, zdecydowanie sugerował też, że to pozycja skierowana głównie do młodszych czytelniczek. Byłam jednak ciekawa, jak „słowiańskie fantasy” w wykonaniu Magdaleny Lewandowskiej wypadnie w porównaniu z książkami Marty Krajewskiej.
Już sam początek rozwiewa wszelkie nadzieje swoim infantylnym stylem i naiwną wizją świata. Oto fragment, otwierający pierwszy rozdział opis wspaniałej a cudownej krainy Daborem zwanej: „wszyscy Daborczycy, tak mężowie, jak i niewiasty, są bardzo wysocy, silni, śmiali i zdają się zupełnie nie przejmować chłodem, spiekotą, deszczem czy niedostatkiem jedzenia. Do cudzoziemców odnoszą się przyjaźnie”. Czytelnik dowiaduje się szybko, że powieściowi quasi-słowianie, pod światłym przewodnictwem bab zielarek oraz władczyni zwanej Witią żyją sobie szczęśliwie bogacąc się na handlu bursztynem, a także dzięki produkcji długich cisowych łuków oraz damastu skuwanego. Niestety, po tę żyzną i dostatnią ziemię sięgają quasi-Niemcy z patriarchalnego i monoteistycznego Cesarstwa Hemaru. Nietrudno zgadnąć, że osią fabuły otwieranego przez „Drzewo…” cyklu będzie powstrzymanie tych zapędów oraz objęcie władzy nad Daborem przez prawowitą następczynię.
Zanim przejdę do innych elementów powieści, powrócę jeszcze do przykładów: „aksamitna ciemność otulała ją jak miękka pościel. Nie było myśli, nie było uczuć. Nie było nic, tylko trwanie w niebycie. Nie chciała już nic więcej. (…) Mijały wieki lub może tylko chwile, a ona pozostawała niezmienna w tym cudownym miejscu zapomnienia. Nagle ból. Ciemność rozerwana nim jak ostrzem. (…) Rany zadane ciemności (…) Ból. Więcej bólu”, „Saja czuła nieopisaną, potężną moc wypełniającą jej ciało, unoszącą ją z otchłani rozpaczy”, „rozłożyste gałęzie drzewa zamiast liśćmi pokryte były ogromnymi kwiatami we wszystkich kolorach tęczy. W kielichach przepięknych kwiatów siedziały malutkie, uskrzydlone dziecięce postacie.” Aż dziw że w książce zabrakło hasających jednorożców, może nie były wystarczająco słowiańskie. Jakby tego było mało, w powieści słownictwo w rodzaju „woje”, „mężowie” i „niewiasty” oraz temu podobne, sąsiadują z kolokwialnymi wyrażeniami w rodzaju: „rusz dupę, chłopie”, „ja to bym złamasowi jaja żywcem wycięła”, czy „chrzanię”. Zaiste słowiańsko się robi… tylko jakoś nazbyt nowocześnie przy tym.
Kolejnym dobitnym przykładem literackiej niedojrzałości autorki jest główna bohaterka – typowe cud dziewczę wybrane do wyższych celów. Nastoletnia Saja po tym, jak na początku książki zamordowano jej rodzinę, kilka dni przedzierała się przez las zimą, po drodze natykając się na głodnego wilka. Autorka nie szczędziła starań, by pokazać, jak to los ciężko doświadczył dziewczynę: „ciało chorej było wychudzone (…) sucha i pomarszczona skóra na boku odsłaniała ropiejące rany, poszarpane mięśnie i prześwitujące w kilku miejscach żebra. Udo rozorane było niemal do kości. Kilkanaście głębokich zadrapań i ugryzień znaczyło lędźwie i biodro. Lewa ręka, powyżej łokcia, zdawała się mieć dodatkowy staw.” Zanim czytelnik zdąży się zadumać nad brakiem realizmu, pod opieką zielarki Saja wraca do zdrowia. Dar, jaki posiada, pozwala jej komunikować się z duchami przodkiń, od których dziewczę może czerpać wiedzę i umiejętności oraz opanowywać je w tempie kojarzącym się z pamiętną sceną z udziałem Neo z „Matrixa”. Wiosną Saja jest już obiecującą wojowniczką, co to potrafi znienacka wskoczyć na grzbiet konia i poderżnąć gardło dosiadającemu zwierzęcia zbrojnemu. Ponadto posiada mnóstwo innych talentów, którymi nieustannie zachwycają się jej duchowe mentorki. Trudno więc mówić tu o jakimkolwiek rozwoju tej postaci – dorastaniu do swojej roli, nauce, doskonaleniu się. Zamiast przejść swoją drogę o zera do bohatera, Saja na wstępie otrzymuje wszelkie atuty, włącznie z możliwością przeszukania cudzych wspomnień i wyprania komuś mózgu tak, by od tej pory gorliwie chciał jej służyć. Przy takich mocach aż dziw, że poprzednie władczynie Daboru miały jakichkolwiek politycznych przeciwników.
W książce pojawia się również kilka innych kobiet, a wszystkie rozsądne i oddane sprawie (z wyjątkiem jednej hemarskiej czarownicy, co to na cudną młodą Witię niecnie dybie). Mężczyźni co do jednego są w najlepszym razie cokolwiek głupawi, w najgorszym zaś to kompletni idioci. Weźmy takiego Mira. Początkowo, sądząc z opisu jego zachowania, uznałam, że to jakiś młodzik i do tego wiejski półgłówek. Ale nie, to woj doświadczony i w świecie bywały. Woj ten na przednówku po lesie chodzi i cudze sidła niszczy, bo mu żal, że niehonorowo ktoś na śliczne, puchate króliczki poluje. Kiedy znajduje nieprzytomną Saję, zabiera ją do domu i idzie poprosić babę zielarkę o pomoc, jednak na miejscu nie jest w stanie wyjaśnić, o co chodzi, tak, że baba myśli, iż prosi się ją leczenie chorej krowy (to podejrzewam miał być element komiczny, cóż, wyszło, jak wyszło). Miro mieszka w chacie z kozą, krową, kurami i oswojonym wilkiem. Gdy razu pewnego się kąpie, słyszy rumor w domu, więc biegnie tam na golasa rozpaczając, że oto… krnąbrna koza mu wilka zabiła. Dotarłszy do tego fragmentu powieści uznałam, że starczy mi na ten dzień wrażeń z lektury (dnia następnego zdołałam doczytać aż do momentu, gdzie bohaterowie trafiają w gościnę do chaty Warsa i Sawy, którzy są parą przystojnych leśników gejów1)). Czytelnik dowiaduje się także, że wrażliwy na cierpienie drobnej zwierzyny Miro tropił zbójów oraz hemarskich maruderów w lesie, torturował ich i mordował towarzyszących im ludzi z kobietami i dziećmi włącznie. Autorka informuje też, że mężczyzna, co dzień zapomina, iż jego rodzina od wielu miesięcy już nie żyje, choć co noc śnią mu się koszmary, jak to znajduje ciało zamordowanego ojca. Do tego, gdy Miro przypomina sobie o losie bliskich, z wrażenia aż się przewraca.
Myślę, że powyższe przykłady wystarczą, by wyrobić sobie pojęcie o kreacji postaci. Jeśli chodzi o fabułę, bohaterowie głównie podróżują po Daborze, równolegle zawiązane zostają inne wątki związane z sytuacją polityczną. Finał – spotkanie na Wyspach Trogen – ma w sobie odrobinę uroku i klimatu (tylko nie wiedzieć czemu w punkcie kulminacyjnym treść urywa się w pół zdania, na następnej stronie jest ilustracja, a na jeszcze następnej uwaga narratora przenosi się w inne miejsce). Być może pewien potencjał w autorce jest, ale „Drzewo wspomnień” powinno pozostać w szufladzie albo zostać napisane niemal całkowicie od nowa, bo teraz wygląda, jak pierwsze literackie próby nastolatki.
PS. Jako współautorka „Drzewa wspomnień” figuruje także Małgorzata Lewandowska, wedle stopki odpowiedzialna za poezję i ilustracje. Wybrane ilustracje można sobie wyszukać w sieci, poezji próbkę zamieszczam: „I tylko ból płacze w sercu i pustka/ I tylko chłód tuli ciało i myśli/ Znany świat spłonął/ A język ognia/ Ma przyszłość piętnem przekreślił.”
koniec
23 października 2018
1) Swoją drogą to ciekawe, jak Słowianie za czasów pogańskich odnosili się do homoseksualizmu, czy bliżej nam było pod tym względem do Wikingów, czy do Greków.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.