Z zapartym tchem czyta się wspomnienia wybitnego brytyjskiego kardiochirurga. „Kruche życie” to kilkanaście reportaży z sali operacyjnej i opisy pionierskich zabiegów. Teksty są unikalne, bo z pierwszej ręki.
MacGyver czyli medycyna to sztuka
[Stephen Westaby „Kruche życie” - recenzja]
Z zapartym tchem czyta się wspomnienia wybitnego brytyjskiego kardiochirurga. „Kruche życie” to kilkanaście reportaży z sali operacyjnej i opisy pionierskich zabiegów. Teksty są unikalne, bo z pierwszej ręki.
Stephen Westaby
‹Kruche życie›
Urodzony w 1948 roku profesor Stephen Westaby jest obecnie emerytowanym lekarzem, ale ma za sobą piękną, wybitną światową karierę w kardiochirurgii. Jak wiemy, jest to specjalizacja dynamicznie się rozwijająca, do postępów w tej dziedzinie przyczynił się osobiście między innymi autor tej książki. Wiele z przeprowadzonych przez niego zabiegów było przełomowych – i o nich przeczytamy właśnie w „Kruchym życiu”.
Wiedza medyczna jest rozległa i budzi respekt, ale autor wprowadza czytelnika w zagadnienie, przystępnie wyjaśniając w przedmowie specyfikę układu sercowo-naczyniowego i funkcjonowania serca. Są też schematy. Na końcu książki znajduje się obszerny słowniczek terminów medycznych, dzięki czemu podążanie za treścią książki jest ułatwione. Choć polski przekład od strony językowej mógłby być lepszy (nadmiar anglicyzmów), to warto podkreślić, że został on przejrzany przez lekarza medycyny, który dokonał korekty merytorycznej.
Każdy zamieszczony tutaj tekst, stanowiący opis konkretnego medycznego przypadku, składa się na swoistą zawodową biografię autora. Westaby wspomina, że jako dziesięcioletnie dziecko zafascynował się telewizyjnym programem popularnonaukowym o medycynie, co między innymi zadecydowało o wyborze przez niego kardiochirurgii jako swojej specjalizacji. Później przyszły lata studenckie, nauka podstaw medycyny po to, aby uczyć się jej… już stale do końca życia. I operacje, najpierw te, przy których Westaby asystował, później – zabiegi przeprowadzane pod jego kierownictwem.
Westaby podczas operacji podejmował decyzje niestandardowe, dotyczące leczenia nowymi technikami. Jedną z pierwszych była „rurka Westaby’ego”, którą chirurg po raz pierwszy zastosował u pacjenta z poparzonymi drogami oddechowymi. Jak sam pisze, podczas operacji nieraz wchodziły w grę wymyślane w biegu wynalazki, na wzór serialowego MacGyvera. Ileż trzeba mieć wiedzy, by znaleźć tak kreatywne rozwiązania! Jednym z nich było „testowanie” poszczególnych modeli pomp wspomagających pracę lewej komory serca oraz opracowanie na tej podstawie metody leczenia zwanej „pomostem do wyzdrowienia” czyli zastosowanie sztucznego krążenia nie tylko u pacjentów oczekujących na przeszczep, ale też przejściowo u tych, których serce musi „odpocząć” i zregenerować się.
Inna jeszcze rzecz zwraca uwagę: lekarz podczas wszystkich swoich działań ani na chwilę nie traci z oczu pacjenta i jego bliskich. Mocno przeżywa niepowodzenia (o nieudanych operacjach Westaby pisze bez przemilczeń), ale też nie poddaje się zwątpieniu. Chirurdzy nie mogą oglądać się za siebie, przestrzega autor, dla dobra własnego oraz przyszłych pacjentów, bo trzeba się starać, aby wyniki ich leczenia były jeszcze lepsze. Relacja lekarza z matką małego pacjenta, została wzruszająco opisana w rozdziale „Bezimienna dziewczyna”. To według mnie najpiękniejszy w książce tekst, ukazujący macierzyństwo i cierpienie człowieka w chorobie w świetle uniwersalnych humanistycznych wartości. Wrażliwość Westaby’ego da się też dostrzec w tekście „Pan Clarke”.
Autor zapoznaje nas również z historią rzadkich przypadków, które konsultował: małej pacjentki z zespołem BWG (to wrodzone zaburzenie układu krążenia). Zanim dziewczynkę prawidłowo zdiagnozowano, ona i jej mama przeszły wiele trudnych chwil. Jest też opisany pacjent z tzw. odwróceniem trzewi (wada wrodzona, polegająca na nieprawidłowym rozmieszczeniu narządów wewnętrznych jak w lustrzanym odbiciu).
Przez całą książkę przewija się jasne przesłanie: jeśli dla pacjenta nie ma już innego ratunku, ryzykować trzeba. Tak powstał pomysł skonstruowania i wszczepienia sztucznego serca, w czym Stephen Westaby miał swój wielki udział – więcej o tym przeczytamy w „Kruchym życiu”. Co ciekawe, ryzyko dotyczyło także przeprowadzania zabiegów z pominięciem lub w najgorszym razie – naginaniem biurokratycznych procedur obowiązujących w systemie brytyjskiej służby zdrowia. Rozdział „Życie na baterie” pasjonująco dokumentuje historię wszczepienia Jarvika 2000, urządzenia wspomagającego pracę komór serca – potocznie: sztucznego serca. Zmarły w 2007 roku Peter Houghton, opisany w „Kruchym życiu” pacjent profesora Westaby’ego, był najdłużej żyjącym w Wielkiej Brytanii człowiekiem ze sztucznym sercem.
Książkę czyta się z zapartym tchem, niczym znakomitą, pełną zaskakujących epizodów literaturę sensacyjną, przy czym trzeba oczywiście zachować proporcje i świadomość, czego lektura dotyczy. Stawką jest niezmiennie życie ludzkie i jakość funkcjonowania pacjentów po operacji. Z niemałym, ale miłym zdziwieniem uświadamiam sobie też, że owszem, „Kruche życie” daje się pochłonąć niczym przednie kino akcji, ale jednocześnie znajduje się tu całe mnóstwo szerokiej medycznej wiedzy. To dlatego oceniam tę książkę wysoko. Lektura jest wartościowa dla tych, którzy lekarzami nie są, ale też będzie ona przydatna dla studentów medycyny, nawet – dla początkujących lekarzy, którzy mogą tu znaleźć wiele interesujących szczegółów, a przede wszystkim nauczyć się kreatywnego podejścia do swojego zawodu Pamiętajcie o MacGyverze, bo nie na próżno się mówi, że medycyna to sztuka… Tekst o każdej operacji to jednocześnie ciekawy fachowy wykład mistrzowski, akcentujący, na co lekarz powinien zwracać uwagę podczas zabiegu i jak interpretować poszczególne objawy u pacjenta. Ten popularnonaukowy „elementarz” być może ułatwi niejednemu adeptowi chirurgii start zawodzie.
Smutne jest posłowie: Stephen Westaby dokonuje w nim życiowego bilansu i podkreśla, że za wieloletnią, pełną zasług dla medycyny karierę, nastawioną na pomoc innym ludziom, zapłacił przede wszystkim życiem prywatnym oraz chorobą zawodową: zwyrodnieniem ścięgien dłoni. Autor dostrzega też wielkie zmiany, jakie zaszły w systemie medycznym: przyrost biurokracji, rozluźnienie się więzi między pacjentem a lekarzem. To już nie jego świat, jak pisze. Tymczasem profesor Stephen Westaby przypomina,że zamiast rozpaczać, że coś się kończy, warto się przede wszystkim cieszyć, że miało miejsce. Warto też to, co minęło, utrwalić – tak jak uczynił to autor w „Kruchym życiu”.