Czy „Rewolucja niebieska. Powieść o Mikołaju Koperniku” jest rzeczywiście powieścią? Ten bez wątpienia pięknie napisany utwór sprawdziłby się o wiele lepiej jako esej biograficzny lub historyczny.
Dwadzieścia jeden ról
[Wojciech Wiercioch, Jolanta Szymska-Wiercioch „Rewolucja niebieska” - recenzja]
Czy „Rewolucja niebieska. Powieść o Mikołaju Koperniku” jest rzeczywiście powieścią? Ten bez wątpienia pięknie napisany utwór sprawdziłby się o wiele lepiej jako esej biograficzny lub historyczny.
Wojciech Wiercioch, Jolanta Szymska-Wiercioch
‹Rewolucja niebieska›
Na początek przyda się czytelnikom informacja, której nie ma ani na okładce, ani też w żadnym opisie tej książki. Dostajemy książkę, liczącą niemal osiemset stron (w dużym formacie), ale uwaga: to jest dopiero… tom pierwszy! Dowiadujemy się o tym, gdy kończymy lekturę, bo adnotacja ta pojawia się dopiero na ostatniej stronie. Szkoda, bo to w dużym stopniu wpływa na odbiór książki. Im bliżej jej zakończenia, tym bardziej wyglądamy „domknięcia” życiorysu słynnego astronoma, a ono się nie pojawia…
Właściwą powieść poprzedza „Wprowadzenie do Kopernikologii” (autorstwa Wojciecha Wierciocha). Jest ono złożone z czterech tekstów. Ten pierwszy nosi tytuł: „Wstrzymać Słońce, poruszyć czytelników” – i mam z nim pewien problem. Są tu zawarte dosyć ogólne refleksje na temat mądrości, ale chwilami raczej specyficzne. Jest o „cyberidiotach”, „durniach z dyplomami”, czy fundamentalnej głupocie. O kim są te uwagi, do kogo adresowane? Również te, że „nikt nic nie czyta”? Dziwi mnie trochę takie dosyć obcesowe przywitanie na samym początku czytelników, którzy zechcieli sięgnąć po tę powieść…
Później mamy jeszcze trzy teksty: „Między historią a literaturą piękną”, opisujący strategie radzenia sobie z faktami, które z racji ich niedoboru czasami trzeba uzupełnić zmyśleniem zaczerpniętym z wyobraźni. Drugi został zatytułowany „Kopernik – nudziarz czy heros?” Znajdziemy tu syntetyczne (bo w podpunktach) zestawienie i opis aż dwudziestu jeden funkcji (zawodów?), które w ciągu swojego życia pełnił słynny torunianin. Był, to wiemy wszyscy, astronomem, ale kim jeszcze? Wszystkiego dowiemy się z lektury i z pewnością będziemy zaskoczeni, że autor wymienia aż dwadzieścia jeden ról Kopernika!
Obraz ten jest, niestety, trochę zaciemniony z tej racji, że autor podjął jednocześnie próbę odpowiedzi na pytanie: „kto był najwszechstronniejszym geniuszem w dziejach świata – Mikołaj Kopernik czy Leonardo da Vinci?” Czy rzeczywiście można i czy warto na takie pytanie odpowiadać? Każdy z nich miał inną drogę życiową był wielki na swój sposób, dlatego podejście polegające na tym, by pokazać „kto był lepszy” dla mnie osobiście nie ma większego sensu. Porównanie również jest bezcelowe z tej racji, że nie wszyscy czytelnicy znają na równi sylwetki i dokonania Kopernika i Leonarda da Vinci.
Najciekawsza i najbardziej wartościowa w całym „Wprowadzeniu…” wydaje się część pt. „Kontekst geograficzno-historyczny”. Znajdziemy tu z wielkim zaangażowaniem opisany duchowy klimat epoki Kopernika, zależności polityczne i historyczne, atmosferę wykluwającego się Renesansu. Pojawiają się tu także wzmianki o słynnych postaciach, znanych z biografii Kopernika. Mamy więc szansę wszystko ułożyć sobie w myślach, ewentualnie przypomnieć to, co wiemy. Mapy pomagają zlokalizować znane z życia wielkiego astronoma miejscowości oraz ich historię.
A później już przechodzimy do powieści. Poznajemy w niej Mikołaja Kopernika, gdy ma pięćdziesiąt siedem lat. Bardzo sugestywny jest styl utworu, autorzy umiejętnie budują klimat, taki trochę oniryczny, senny, niespieszny. Niestety, wadą jest tu także to, że narracja jest przez cały czas jednostajna i monotonna, tempo się nie zmienia, niezależnie od przedstawianych wydarzeń (a jest tu na przykład morderstwo i namiętność!). Nieźle za to oddane są realia tamtych czasów, rekwizyty, stosunkowo dużo miejsca zajmuje sztuka kulinarna, co dodatkowo oddziałuje na wyobraźnię. Często rozbrzmiewają łacińskie sentencje.
Jeśli szukamy powieści z wyraziście, barwnie zarysowaną akcją, to tutaj możemy mieć kłopot, bo jest ona „nitkowata”, rwąca się i mało konsekwentnie prowadzona. Przebieg wydarzeń jest bardzo mocno ukryty pod wieloma dygresjami, biografiami, opisami, tworzącymi „wielopiętrowe” i bardzo nieraz złożone konteksty (autorzy nie tylko sięgają do historii, ale niejeden raz wybiegają także w przyszłość, do czasów nam współczesnych). Wcześniej we „Wprowadzeniu do Kopernikologii” pojawia się faktografia – w powieści jest jej nawet jeszcze więcej. I tutaj dochodzę do wniosku, że „Rewolucja niebieska” wybrzmiałaby o wiele mocniej i piękniej, gdyby autorzy zdecydowali się po prostu na napisanie eseju biograficznego bądź historycznego, do czego nie brakuje im w żadnej mierze wiedzy ani warsztatu. Jednak to nadzwyczajne stłoczenie opisów, faktów, sylwetek postaci historycznych przysłania nam, a wręcz uniemożliwia śledzenie rozwoju i postępu akcji. O wiele lepiej skupić się na tej eseistycznej warstwie książki i zachwycić się tym, jak wiele tu wartościowych i pięknie podanych faktów historycznych, biograficznych i tych związanych z realiami epoki, w której przyszło żyć Kopernikowi.
Zabiegiem ułatwiającym lekturę jest podział treści na rozdziały, w których autorzy skupiają się na poszczególnych aspektach życia słynnego astronoma. Jeśli więc nie zniechęci nas „meandrowanie” i rozległość toku narracji, możemy rzeczywiście dostrzec w „Rewolucji niebieskiej” Mikołaja Kopernika jako wybitnego przedstawiciela epoki Renesansu.