Tom „Pozostałych opowiadań” Ernesta Hemingwaya zawiera jego rozproszone krótkie formy prozatorskie. Możemy się po raz kolejny przekonać, jak znakomite pióro miał ten amerykański noblista.
Spod powierzchni
[Ernest Hemingway „Pozostałe opowiadania” - recenzja]
Tom „Pozostałych opowiadań” Ernesta Hemingwaya zawiera jego rozproszone krótkie formy prozatorskie. Możemy się po raz kolejny przekonać, jak znakomite pióro miał ten amerykański noblista.
Ernest Hemingway
‹Pozostałe opowiadania›
To wspaniale, że mamy tłumaczy, którzy podejmują się nowych przekładów utworów tego pisarza. Wydawnictwo Marginesy wydało jak dotąd sześć jego książek. Obecnie dostajemy „Pozostałe opowiadania” w tłumaczeniu Tomasza S. Gałązki (to jego pierwszy przekład tekstów Hemingwaya). Wydawca poleca czytelnikom ten tom jako dopełnienie „Pierwszych 49 opowiadań”, które były już u nas wielokrotnie wydawane.
Szczyt popularności Ernesta Hemingwaya, laureata literackiej nagrody Nobla z 1954 roku, być może już trochę minął. U nas najchętniej czytano go w latach 60 – 80. XX wieku. Nie bez znaczenia była też osoba zaprzyjaźnionego z nim tłumacza Bronisława Zielińskiego. W swoich przekładach znakomicie potrafił wniknąć w ducha utworów „Papy” (jak poufale nazywano pisarza) i wydobyć z nich całą złożoność pomimo ich pozornej prostoty. W naszych czasach zmieniło się postrzeganie męskości i kobiecości. Patrząc przez ten pryzmat, daje się zauważyć, że Hemingway jest w swoim pisaniu po staroświecku patriarchalny. Jednym z jego ulubionych motywów pisarskich była hiszpańska corrida, do której też mamy już inne podejście. Ale nawet jeśli część motywów jego twórczości pod różnymi względami się przedawniła, nie można tego powiedzieć o jego warsztacie pisarskim, który nadal budzi podziw i inspiruje.
W „Pozostałych opowiadaniach” mieszczą się teksty z różnych okresów twórczości Hemingwaya, pochodzące z rozproszonych źródeł i nigdy nie wydane razem za życia autora. Stanowią bez wątpienia ważne dopełnienie jego spuścizny, która jest już nam znana. Dlatego też nie polecałabym tej książki tym, którzy po raz pierwszy zechcą zapoznać się z prozą Hemingwaya. Lektura powinna natomiast przynieść sporo zadowolenia czytelnikom i czytelniczkom ceniącym jego utwory. Widać wtedy lepiej znane motywy i ich nowe konteksty. Być może da się też odkryć nowe, a także przekonać się, jak czyta się Hemingwaya obecnie, po ponad 60 latach od jego śmierci.
Wielka szkoda, że wydawca nie postarał się o krótki chociażby komentarz lub notę edytorską wyjaśniającą, skąd pochodzą wszystkie pomieszczone w tym tomie teksty. To bardzo wzbogaciłoby i uporządkowało nam wiedzę o stosunkowo bogatym dorobku amerykańskiego noblisty. Brakuje przede wszystkim ważnej informacji, co ukazuje się po raz pierwszy w języku polskim. Byłaby to dla miłośników twórczości Hemingwaya doniosła informacja, że udało się znaleźć jeszcze coś nowego, i to nawet po publikacji wielu tomów jego pism na przestrzeni kilkudziesięciu lat.
Niniejszy zbiór otwierają opowiadania: „Raz przez cieśninę” (po raz pierwszy opublikowane w 1934 roku w amerykańskiej edycji pisma „Cosmopolitan”) oraz „Powrót fachowca” (pierwsza publikacja: „Esquire”, 1936). Oba te teksty stały się solidną podstawą późniejszej powieści „Mieć i nie mieć”, wydanej w 1937 roku. Spotykamy się tutaj z jej głównym bohaterem Harrym Morganem, rybakiem z Key West na Florydzie. Trzy kolejne teksty: „Donos”, „Motyl i czołg” oraz „Noc przed bitwą” są już znane polskiemu czytelnikowi. Zostały wydane w 1975 roku w tomie pt. „Motyl i czołg”, w tłumaczeniu Bronisława Zielińskiego. Ich akcja toczy się podczas wojny hiszpańskiej, którą Hemingway widział z bliska, będąc na froncie korespondentem wojennym. Jego najwybitniejszym utworem o tych czasach była powieść „Komu bije dzwon” (wydana w oryginale w 1940 roku).
„Pod grzbietem” i „Nikt nie ginie” po raz pierwszy ukazały się w „Cosmopolitan” (oba opowiadania w 1939 roku). „Dobry lew” oraz „Wierny byk” zostały opublikowane w 1951 roku w „Holiday”. To teksty wyjątkowe w dorobku pisarza – mają bowiem formę baśni dla dzieci lub przypowieści. O ile udało mi się ustalić, ukazują się po polsku po raz pierwszy. „Weź sobie psa przewodnika” oraz „Człowiek bywały” – pochodzą z roku 1957 z pisma „Atlantic Monthly”. Pozostałe teksty w tym tomie pochodzą z dołączonych jako teksty pośmiertne i fragmenty do zbioru: „The Nick Adams Stories” (Philip Young, 1972). Do obecnej polskiej edycji nie wszedł tylko tekst „Three Shots”. Natomiast w całości po polsku mamy zebrane wszystko, co ukazało się w „The Complete Short Stories” (the Finca Vigía Edition, 1987). Ciekawostką może być to, że „Afrykańska opowieść” jest fragmentem opublikowanej pośmiertnie powieści „Rajski ogród” (wyd. polskie Czytelnik 1989, tłumaczenie: Mira Michałowska).
Ostatnie sześć tekstów to opowiadania o Nicku Adamsie, ale jego postać pojawia się też we wcześniejszych tekstach tego tomu, np. w „Letniakach” czy „Ostatnim porządnym miejscu” (które uznawane jest za niedokończoną powieść Hemingwaya). Nick Adams to ważny bohater w twórczości amerykańskiego pisarza, jego „alter ego”, które w różnych odsłonach i literackich kreacjach pozwoliło pokazać poszczególne etapy dorastania mężczyzny. Warto zwrócić też uwagę na „Obcy kraj”, w którym pojawia się echo głośnego epizodu z życia Hemingwaya – zagubionej walizki z jego rękopisami. Zwięzłe, ale głębokie psychologicznie „Świetne wieści z kontynentu” nabierają z perspektywy czasu szczególnego dramatyzmu w obliczu wzrastającej ostatnio liczby przypadków kryzysu psychicznego. W opowiadaniu „Motyl i czołg” doszukuję się natomiast swoistego pokrewieństwa z atmosferą powieści „
M*A*S*H”, na podstawie której powstał kultowy serial pod tym samym tytułem. Odnajdujemy tam – by opisać to słowami Hemingwaya: „źle pojętą wesołość wchodzącą w zwarcie z zabójczą powagą”…
O twórczości Ernesta Hemingwaya napisano wiele. Trudno byłoby mi zdobyć się tutaj się na coś nowego i odkrywczego. Ograniczę się tylko do podkreślenia tego, co najbardziej cenię sobie w twórczości „Papy”, a co zostało w „Pozostałych opowiadaniach” z całą mocą potwierdzone. Jest to jego wybitna umiejętność pisania, polegająca na tym, że spod powierzchni tego, co napisane, spomiędzy linijek tekstu wydobywa się to, o czym nie trzeba pisać, bo świetnie to widać. Tak piszą tylko wybitni, wielcy – i nieliczni.