Zamachy bombowe dokonane w 1999 roku w kilku miastach Rosji, przypisane „czeczeńskim terrorystom” wstrząsnęły opinią publiczną. Książka „Wysadzić Rosję” otrutego w 2006 roku radioaktywnym polonem byłego funkcjonariusza FSB Aleksandra Litwinienki oraz Jurija Felsztinskiego, emigranta z 1978 roku, historyka i badacza dziejów Rosji, wstrząsa jeszcze bardziej – ukazując fakty potwierdzające zorganizowanie całej akcji przez rosyjskie służby specjalne.
Prawda jest przerażająca
[Aleksander Litwinienko, Jurij Felsztinski „Wysadzić Rosję” - recenzja]
Zamachy bombowe dokonane w 1999 roku w kilku miastach Rosji, przypisane „czeczeńskim terrorystom” wstrząsnęły opinią publiczną. Książka „Wysadzić Rosję” otrutego w 2006 roku radioaktywnym polonem byłego funkcjonariusza FSB Aleksandra Litwinienki oraz Jurija Felsztinskiego, emigranta z 1978 roku, historyka i badacza dziejów Rosji, wstrząsa jeszcze bardziej – ukazując fakty potwierdzające zorganizowanie całej akcji przez rosyjskie służby specjalne.
Aleksander Litwinienko, Jurij Felsztinski
‹Wysadzić Rosję›
O nie tak dawnym śmiertelnym zatruciu polonem Aleksandra Litwinienki było głośno w mediach. Oto były funkcjonariusz następczyni KGB – Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji (w której zajmował się organizacjami terrorystycznymi oraz przestępczością zorganizowaną), który w obawie o życie swoje i rodziny uciekł za granicę, uzyskując azyl w Wielkiej Brytanii, zostaje tam skrycie zabity przez tajnego (choć później wykrytego) agenta FSB. Dlaczego? Z kilku powodów: po pierwsze – zdradził, łamiąc bezprawne rozkazy FSB, w tym rozkaz wykonania morderstwa na Borysie Bieriezowskim, w dodatku ujawnił całą sprawę; po drugie – wiedział, mówił i pisał za dużo o swych dociekaniach prawdy na temat serii zamachów bombowych, które doprowadziły tak do pierwszej, jak i do drugiej wojny czeczeńskiej.
Książka, a więc i dochodzenie, skupia się wokół sprawy Riazania. Przypomnijmy: mieszkańcy bloku zauważyli w pomieszczeniu piwnicznym worki z podejrzaną substancją połączone drutami, więc zawiadomili milicję. Ta – lokalne służby specjalne. Mieszkańców ewakuowano (czytaj: wygoniono na dwór). Przybyli na miejsce fachowcy rozbroili detonator i przebadali substancję z worka, którą okazał się heksogen, silny materiał wybuchowy. Sprawa była jasna: udaremniono zamach bombowy.
Potem zaczęły się komplikacje. Sprawę przejęły szczeble centralne: na początek zarekwirowały wszystkie zgromadzone materiały. Ogłoszono, że to nie był zamach, ale… ćwiczenia czujności służb. Że worki zawierały cukier (niepodobny do heksogenu; po jakimś czasie stwierdzono więc, że nie heksogen ani cukier, ale nawóz azotowy). Że winni nieporozumienia byli technicy lokalnych służb. Ale także – że za próbą owego zamachu stoją terroryści, którzy „prawdopodobnie schronili się w Czeczenii lub innym kraju WNP”. To nic, że milicja ani lokalne służby (które o działaniach Moskwy nie miały zielonego pojęcia) nie napotkały w swych śledztwach na najmniejszy ślad powiązań z Czeczenią – a w dodatku bliskie były schwytania prawdziwych wykonawców, od których ślad prowadził prosto do FSB…
Niestety, nie wszyscy mieszkańcy miast Rosji okazali się w owym czasie tak czujni, jak riazańczycy. W innych wybuchach zginęły setki Rosjan. Wszelkie ślady wciąż uparcie prowadzą do FSB… gdy tymczasem tłumaczenia służb i władz są nie tyle chaotyczne, co sprzeczne ze sobą. Tymczasem w dziwnych okolicznościach giną wszyscy, którzy w tej sprawie posiadają jakąkolwiek faktyczną wiedzę…
Aby sytuacja była klarowna, autorzy nakreślili także tło konfliktu. Przedstawili powody, dla których służby specjalne chciałyby rozpętać wojnę domową; ukazali chronologię i metody wyniesienia współczesnych czekistów do władzy i przekazania im steru państwa. Dodatkowo Litwinienko skorzystał ze swego wieloletniego doświadczenia zawodowego, opisując to, czego sam dociekał (także jeszcze „na stanowisku”). A mianowicie pełnej asymilacji służb specjalnych ze zorganizowaną przestępczością. Innymi słowy, z rosyjską mafią, która odtąd działa pod parasolem ochronnym równie bezwzględnych – a przy tym całkowicie bezkarnych – państwowych służb.
Nie jest to, niestety, powieść sensacyjna. To znaczy: szkoda, że to nie jest jedynie fikcja literacka. Autorzy skupili się na podejściu analitycznym, przedstawiając dostępne im fakty, wywiady, cytaty, materiały źródłowe. O ile dobrze rozumiem wzajemne relacje, Litwinienko dostarczył większość materiałów i wiedzy, Felsztinski natomiast, jako doświadczony historyk i publicysta, zebrał je, uporządkował i spisał. Temat okazał się wystarczająco dynamiczny, by nie trzeba było stosować chwytów literackich dla uatrakcyjnienia akcji. Co więcej, próba ujęcia zdarzeń w postaci scenariusza filmowego (jak to czasem ma miejsce przy próbach wyjaśniania zagadek przeszłości), z domniemaniem słów, gestów i niepisanych rozkazów, mogłaby sprawie tylko zaszkodzić – mącąc między faktami a domysłami. Między prawdą a fikcją.
Książka „Wysadzić Rosję” jest pierwszą od lat 70. (casus Sołżenicyna) pozycją wydawniczą oficjalnie zakazaną w tym kraju. Próby wwiezienia jej na terytorium Rosji kończą się konfiskatą. Gazety, które publikowały jej fragmenty zamykano, a ich redaktorzy ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Czy postąpiono by tak, gdyby nie zawierała najgroźniejszej broni – prawdy?