Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 21 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Antologia Fantasy›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAntologia Fantasy
Tytuł oryginalnyThe Solaris Book of New Fantasy
Data wydania20 stycznia 2010
PrzekładMagda Karońska
RedakcjaGeorge Mann
Wydawca Copernicus Corporation
ISBN978-83-61656-14-2
Format512s. 125×190mm
Cena34,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Daremne nadzieje
[„Antologia Fantasy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Antologia przede wszystkim spodobać się powinna… przeciwnikom fantasy, gdyż nie brakuje w niej opowiadań, które z powodzeniem można wykorzystać, by zilustrować rozmaite zarzuty stawiane temu gatunkowi. Być może ucieszyłaby także osobę dopiero zaczynającą pisać – mogłaby ona na przykład pomyśleć: „Skoro takie teksty pojawiają się drukiem, to ja też mam jakąś szansę”.

Beatrycze Nowicka

Daremne nadzieje
[„Antologia Fantasy” - recenzja]

Antologia przede wszystkim spodobać się powinna… przeciwnikom fantasy, gdyż nie brakuje w niej opowiadań, które z powodzeniem można wykorzystać, by zilustrować rozmaite zarzuty stawiane temu gatunkowi. Być może ucieszyłaby także osobę dopiero zaczynającą pisać – mogłaby ona na przykład pomyśleć: „Skoro takie teksty pojawiają się drukiem, to ja też mam jakąś szansę”.

‹Antologia Fantasy›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAntologia Fantasy
Tytuł oryginalnyThe Solaris Book of New Fantasy
Data wydania20 stycznia 2010
PrzekładMagda Karońska
RedakcjaGeorge Mann
Wydawca Copernicus Corporation
ISBN978-83-61656-14-2
Format512s. 125×190mm
Cena34,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
A przecież nie jest to antologia tematyczna, w której autorzy pisaliby swoje teksty „na zamówienie” – jeśli dobrze rozumiem, miała stanowić wybór opowiadań, które zwróciły uwagę redaktora. Należałoby się zatem spodziewać, że trafią do niej utwory naprawdę zasługujące na pamięć, wyróżniające się w jakiś sposób pomiędzy innymi. Daremne nadzieje. Zdecydowana większość spośród szesnastu opowiadań niczego ciekawego nie wnosi.
Z grubsza wszystkie teksty można podzielić na dwie grupy – bardziej tradycyjne w formie oraz te, których autorzy za wszelką cenę chcieli stworzyć coś odmiennego i nietypowego. W przypadku grupy pierwszej rzuca się w oczy brak ciekawych pomysłów na fabuły. Są one raczej proste, a czasem wręcz trudno o nich mówić – gdy na przykład całe opowiadanie to po prostu zlepek kilku następujących po sobie scen. W niektórych opowiadaniach sztampa aż boli: i tak na przykład dzielny porucznik, zakochany w pięknej karczmarce, zakupuje miłosny napój, by zdobyć jej względy (nikt, absolutnie nikt nie pomyślałby, że napój wypije nie ten, kto powinien, z czego wynikną kłopoty), albo: pracownicy plantacji giną zabijani przez dziwne zwierzęta, dzielna ekipa wyrusza na polowanie („Taka drobna zwierzyna” jest nawiązaniem do „Wyspy doktora Moreau”, ale osobiście uważam, że niezależnie od literackich konotacji tekst powinien posiadać wartość sam w sobie, a nie być tylko puszczeniem oka).
Nawet jeśli w pewnych przypadkach sprawny styl, kilka drobnych ubarwiających pomysłów, humor i dobre dialogi sprawiają, że całość wypada całkiem przyzwoicie (tak jest np. w „Hokus-pokus” Resnicka czy – w mniejszym stopniu – w „Większym od morza” Pratta), są to teksty do poczytania i zapomnienia. Bywa też tak, że ułomność warsztatowa psuje tekst – najlepszym tego przykładem jest „Czarodziej się zbliża”. Sam pomysł na opowiadanie nie był może odkrywczy, ale byłam w stanie wyobrazić sobie, jak mogłoby ono wyglądać, gdyby napisał je np. Sapkowski albo Kres, i uważam, że dało się z niego wycisnąć o wiele więcej. Tymczasem nieudolnie klecone sceny, oraz zdania w rodzaju „Nie pozwalając Hoshowi ruszyć się w uścisku swoich muskularnych ud, posępny mistrz miecza zacisnął mocne dłonie o długich palcach wokół pryszczatej szyi chłopaka” wywoływały we mnie głównie politowanie (choć tekst nadałby się na szkoleniowy – na zasadzie „pomyśl, jak można by było napisać to lepiej”).
„Pieśń jej serca” nie pozostaje daleko w tyle w tym niechlubnym wyścigu – dobrym chęciom towarzyszą tu zdania w rodzaju „Nie bał się; bo przed wszelkim złem chroniła go zbroja miłości”. Skoro już o Sapkowskim wspomniałam wyżej – wszyscy pamiętamy, co potrafił zrobić ze znanymi baśniami. Tymczasem VanderMeer w „Opowieściach królewskich” bierze rosyjską bajkę o Maszy i niedźwiedziu i – po zaledwie kilku niewielkich przeróbkach – umieszcza ją jako jedną trzecią (obok dwóch innych baśni – podejrzewam, że też zaczerpniętych) tekstu, pod którym podpisuje się jako autor. Jedna chyba „Chinandega” Sheparda porusza znakomicie odmalowanym portretem tytułowego miasta. Nędza i beznadzieja tego siedliska żebraków, prostytutek i handlarzy narkotyków wręcz emanuje z tego tekstu (choć przyznaję, że osobiście nie lubię tego rodzaju przygnębiających tekstów). W kategorii „opowiadania udziwnione”, cóż – dla mnie sprawiają one wrażenie wysilonych.
Steven Erikson zapragnął najpewniej odejść daleko od „Malazańskiej Księgi Poległych”, ale niestety sam koncertowo wpadł w swoją „Błotnistą pułapkę nadfioletu” – zaprezentowana przez niego mieszanka absurdalnych scenek nie wydaje mi się ani zbytnio zabawna, ani błyskotliwa. Dla odmiany inni skupili się także na zrobieniu wrażenia językiem: „Londyn wznosił się daleko jak mandala ognia, tysiąc mil kwadratowych potencjalnego bytu wykutego w ogniu tworzenia” (Conrad Williams „Och, Caritas”) „Usiłujemy szyfrować to w wierzchołkach i rynnach dezinformacji, w emanacji identyczności. Niestety, zagubił się szukając schronienia w polifonicznych fugach” (Hal Duncan, „Książę końca czasów”). Przyznaję, że we mnie tego typu zabiegi wywołują reakcję zgoła odwrotną od pożądanego podziwu i zachwytu nad filozoficzną głębią tudzież bogactwem znaczeń.
Jedynym tekstem, który naprawdę zrobił na mnie wrażenie i który zresztą uważam za najlepszy w antologii, jest „Pomiędzy snami” Christophera Barzaka. Prosta historia, na której nabudowana jest delikatna konstrukcja z uczuć, wspomnień i przemyśleń głównej bohaterki. Podczas lektury miałam wrażenie obcowania z prawdziwym człowiekiem, a nie tylko kolorową kukiełką. Ponadto autor miał coś do przekazania i co więcej – udało mu się osiągnąć harmonię formy i treści (gdybym miała oceniać je samo, przyznałabym mu z 80% co najmniej). Aż żal, że trafiło do tej antologii – z jednej strony znakomicie wyróżnia się na tle pozostałych tekstów, z drugiej – czy dla jednego naprawdę dobrego opowiadania warto kupować całą książkę?
koniec
25 kwietnia 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

UWAGA, MILICJA!: Jak własowiec, to musi być bydlę
Sebastian Chosiński

20 V 2024

Milicyjna kariera Władysława Kostienki zaczęła się w 1963 roku od powieści „Trzech z wydziału śledczego”. W swoim debiucie pojawił się on jako oficer w stopniu majora, będący podwładnym pułkownika Sadczikowa. Julian Siemionow postawił przed nimi arcytrudne zadanie: mają dopaść i unieszkodliwić grasującą po Moskwie bandę, która napada, kradnie, a nawet zabija. I oczywiście planuje kolejne „skoki”.

więcej »

Perły ze skazą: Los bezprizornego człowieka
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Choć kilka książek Władimira Maksimowa ukazało się w Polsce (także Ludowej), nie jest on nad Wisłą postacią szczególnie znaną. Co zrozumiałe o tyle, że od początku lat 70. istniał na niego w ZSRR zapis cenzorski. Wczesna nowela „A człowiek żyje…”, w dużej mierze eksplorująca osobiste przeżycia pisarza, to jeden z najbardziej wstrząsających opisów losu człowieka „bezprizornego”.

więcej »

PRL w kryminale: Pecunia non olet
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Za najohydniejsze dzieło w dorobku Romana Bratnego uznaje się opublikowany po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego „Rok w trumnie”. Siedem lat wcześniej autor „Kolumbów” wydał jednak inną książkę. W kontekście tego, czym inspirował się pisarz, być może nawet ohydniejszą. To „Na bezdomne psy”, w której, aby zdyskredytować postać okrutnie zamordowanego Jana Gerharda, Bratny posłużył się kostiumem „powieści milicyjnej”.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.