Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Pisarz musi czasem narozrabiać i narobić dymu

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 4 »
Miałem wrażenie, że „Noteka” się sprawdza, kiedy w Sejmie wybuchła afera Oleksego, jednak Wysoka Izba nie pociągnęła fabuły dalej. Wszystko, jak to w Polsce rozmydliło się całkowicie, że teraz już w ogóle nie ma winnych tamtej zadymy. Zaczęło się „Noteką”, a wyszedł „Półmisek”… „Notekę 2015” pisałem bez zamiaru prorokowania. To była intelektualna gra, której punktem wyjścia była Pustynna Burza, czyli pierwsza wojna w Iraku. Potem realne wydarzenia faktycznie zaczęły lekko przypominać fabułę tego opowiadania.

Pisarz musi czasem narozrabiać i narobić dymu

Miałem wrażenie, że „Noteka” się sprawdza, kiedy w Sejmie wybuchła afera Oleksego, jednak Wysoka Izba nie pociągnęła fabuły dalej. Wszystko, jak to w Polsce rozmydliło się całkowicie, że teraz już w ogóle nie ma winnych tamtej zadymy. Zaczęło się „Noteką”, a wyszedł „Półmisek”… „Notekę 2015” pisałem bez zamiaru prorokowania. To była intelektualna gra, której punktem wyjścia była Pustynna Burza, czyli pierwsza wojna w Iraku. Potem realne wydarzenia faktycznie zaczęły lekko przypominać fabułę tego opowiadania.
Konrad T. Lewandowski
Konrad T. Lewandowski
Konrad T. Lewandowski, pisarz fantastyczny, publicysta, doktor filozofii, rocznik 1966, pseudonim „Przewodas”. Barwna postać – zarówno laureat Nagrody im. Janusza A. Zajdla za przebojowe opowiadanie o odparciu przez Polaków amerykańskiego najazdu „Noteka 2015” (1994), jak i zdobywca antynagrody „Złotego Meteora” za tekst o fandomie fantastycznym do „Skandali”. Pisuje hard sf, fantasy, fascynuje go metafizyka.
Esensja: Pamiętam, jak swego czasu przyniosłem na zajęcia na studiach egzemplarz „Nowej Fantastyki”, aby mieć co robić w czasie wykładu. Był to akurat numer z „Noteką 2015”. Tego dnia egzemplarz krążył po całej sali, chyba połowa grupy zapoznała się z tym opowiadaniem. „Noteka 2015” wydaje się być Twoim największym osiągnięciem (dostałeś zresztą za nią Zajdla), ale to było już prawie 10 lat temu. Od tego czasu chyba nieco spuściłeś z tonu – tak przynajmniej wynika z odbioru czytelniczego. Czy zgadzasz się z tym? Jak ocenisz swoją twórczość „ponotekową”?
Konrad T. Lewandowski: Wiem, że „Notekę 2015” czytali ludzie, którzy nigdy wcześniej ani później nie czytali żadnej fantastyki. To opowiadanie niewątpliwie stworzyło jakiś precedens. Jaki? Sporo daje do myślenia fakt, że „Zajdla” dostał w zeszłym roku Andrzej Ziemiański za „Autobahn nach Poznań”, czyli też historię o tym jak Polacy łoją Amerykanów. To wygląda na jakąś stałą tendencję, zupełnie jakby zaistniała „recepta na Zajdla”, ale nie będę tu krytykom odbierał chleba. Przyjmijmy roboczo, że „Noteka 2015” to był duży sukces. Pytanie, czy sukces literacki do czegoś pisarza zobowiązuje? Czy ja mam obowiązek eksploatować do końca raz odkrytą żyłę literackiego złota? Owszem, kultura konsumpcyjna tego właśnie ode mnie oczekuje, ale mnie to nudzi. Ciągle eksperymentuję, ciągle próbuję czegoś nowego. Noteka to uboczny efekt tego procesu. Po niej był „Półmisek” opowiadanie o wiele dla mnie ważniejsze, bo radykalnie zmieniło mi życie, że wspomnę fascynację metafizyką, dla której poświęciłem całą moją ponotekową popularność i zrobiłem doktorat z filozofii. Czy to jest spuszczanie z tonu? Po prostu poszedłem inną drogą, ku czemuś nowemu, nie rezygnując z eksperymentów literackich. Chciałbym aby czytelnicy podzielali moje fascynacje, ale skoro tego nie robią przecież nie wyrzeknę się siebie. Z pisaniem, nie tylko moim, jest trochę jak ze skokami Małysza, skaczemy stale, ale tylko od czasu do czasu, jak Małysz, łapiemy wysokie „noszenie”. Czasem się ono trafia debiutantom za pierwszym tekstem, że wspomnę Ninę Liedtke, czasem jak mnie po 10 latach treningu, innym zaś życia nie starczy. Jeszcze inni jak ostatnio Ziemiański i Dukaj dostają swoje drugie pięć minut po latach mniej udanych. Może więc i ja znów dostanę? Akurat Michał Szklarski z GKF o mojej najnowszej powieści „Bo kombinerki były brutalne” pisze: „to najlepsze osiągnięcie pisarskie Lewandowskiego, lepsze nawet od ‘zajdlowej’ »Noteki 2015«.
Esensja: Jak z perspektywy lat patrzysz na „Notekę”? Czy w kontekście np. wojny w Serbii, czy w Iraku uważasz ją za tekst w jakimś sensie proroczy, czy też nie chcesz traktować jej w takich kategoriach?
KTL: Miałem wrażenie, że „Noteka” się sprawdza, kiedy w Sejmie wybuchła afera Oleksego, jednak Wysoka Izba nie pociągnęła fabuły dalej. Wszystko, jak to w Polsce rozmydliło się całkowicie, że teraz już w ogóle nie ma winnych tamtej zadymy. Zaczęło się „Noteką”, a wyszedł „Półmisek”… „Notekę 2015” pisałem bez zamiaru prorokowania. To była intelektualna gra, której punktem wyjścia była Pustynna Burza, czyli pierwsza wojna w Iraku. Potem realne wydarzenia faktycznie zaczęły lekko przypominać fabułę tego opowiadania. Chyba najbliżej była wojna o Kosowo, zwłaszcza wtedy gdy został zestrzelony „niewykrywalny” amerykański bombowiec. Tyle tylko, że Serbowie nie wytrzymali dość długo, żeby wyszła z tego Noteka. Walczyli w złej sprawie i widać zabrakło im motywacji. Teraz z Irakijczykami było podobnie, za szybko wymiękli. Wygląda na to, że taki cyrk mogliby zrobić tylko Polacy.
Esensja: A czy uważasz, ze scenariusz opisany w Notece jest w ogóle prawdopodobny? I dlaczego właśnie Polacy mieliby być w stanie go realizować? Czy cokolwiek z naszej historii o tym świadczy?
KTL: Na pierwsze podpytanie odpowiedź brzmi: to się jeszcze okaże. Na drugie: bo jesteśmy narodem wariatów i potrafimy wygenerować autorytety na każdą okazję: Traugutt, Piłsudski, Jan Paweł II czy Urban. Za Mickiewicza mówiło się coś o wewnętrznym ogniu pod zakrzepłą skorupą. A świadczy o tym chociażby historia Polski jako najweselszego baraku w obozie sowieckim. Jednak warto pamiętać, że mówimy tu o tekście literackim, a nie o tajnych planach strategicznych Sztabu Generalnego. To dziwne, że „Noteka 2015” mimo upływu 8 lat jeszcze nie doczekała się głębszego opracowania krytycznego. Wciąż tylko albo entuzjazm albo niechęć. Odnoszę wrażenie, że niektórzy mają mi za złe, że „Noteka” nie jest częścią historii Polski.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Esensja: Oglądając kiedyś w kinie „Dzień Niepodległości”, pomyślałem sobie, że gdyby ktoś w Polsce zrobił ekranizację Noteki, to właśnie byłby taki rodzimy „Dzień Niepodległości, w którym nasi naparzają silniejszych. Co sądzisz o pomyśle takiego filmu?
KTL: Scenariusz już istnieje, nawet go wstępnie zaakceptowałem, ale autor nie odezwał się od kilku lat, więc łatwo zgadnąć co to oznacza. Ten scenariusz nie ma nic wspólnego z „Dniem Niepodległości”, jest za to zgodny z duchem „Noteki”, czyli satyrą z Polaków. Jest tam na przykład scena jak żołnierze mafii składają przysięgę na wierność Rzeczpospolitej i oddają swe złote łańcuchy w ramach składki na wojsko i policję. Amerykanie traktują siebie o wiele bardziej poważnie, wręcz absurdalnie poważnie, co też zostało wykpione „Notece”. „Dzień Niepodległości” jest na serio patriotyczny, pełen patosu i moralizatorstwa. Tylko bardzo zły reżyser mógłby zrobić z „Noteki” taki film. I od kiedy to ufoki z „Dnia Niepodległości” są silniejsze od Amerykanów? To wszak historia o tym jak kosmiczna kosa trafia na kamień amerykańskich wartości…
Esensja: Jakie rady dotyczące pisania dałbyś początkującym autorom?
KTL: Tak ogólnie? Ucz się dziecko i pracuj, a garb, czyli dorobek sam ci wyrośnie! Kiedy prowadziłem w „Cogito” rubrykę literacką „Mówmy Prozą” udzielałem rad w formie wyjaśnień dlaczego wydrukowałem dany tekst. Było tego 89 odcinków, więc gdyby to wszystko zebrać i przeredagować wyszedłby całkiem konkretny poradnik. Jednak jak refren powtarzałoby się tam naleganie na oryginalność spojrzenia na świat: „Zobacz to, czego nie zauważył nikt inny i opowiedz o tym ludziom”. Haczyk tkwi w tym, że czasem nawet jak o czymś takim mówisz, to ludzie za nic nie chcą tego dostrzec i dają do zrozumienia, że komuś odbiło… Wtedy trzeba poszukać w sobie motywacji by dalej robić swoje. Więcej rad wolałbym nie udzielać. Nauczyłem pisać kilku nienajgorszych autorów (niech się sami do tego przyznają, jeśli chcą), ale teraz już nikogo uczyć pisania nie zamierzam. W zamian intensywnie udziela się w tej dziedzinie Andrzej Pilipiuk. Odnoszę wrażenie, że pragnienie by uczyć pisać to pewien wyraźnie określony etap rozwoju pisarskiego. Kiedy czujesz, że literacka materia ci ustępuje, że ulega twojej woli, ogarnia cię entuzjazm i chęć podzielania się tym z innymi, czyli organizujesz warsztaty literackiego. Potem zaś okazuje się, że to żmudna orka, polegająca głównie na zniechęcaniu grafomanów i to jest jedyny rezultat ilościowy. Następnie odkrywasz, że w nauce pisania tkwi jakaś fundamentalna sprzeczność – dajesz komuś coś, co on musi odrzucić aby stać się sobą, czyli prawdziwym pisarzem. Jeśli postępujesz uczciwie i nie chcesz li tylko popisywać się przed zapatrzonym w ciebie małolatem, to musisz zachęcać go żeby jednocześnie cię słuchał i buntował się przeciw tobie. W rezultacie hodujesz potwora, którego głównym celem jest wdeptać cię w ziemię. Uczeń musi przerosnąć mistrza. Tylko jeżeli w mistrzu tli się choć trochę ambicji, to trudno tu mówić o satysfakcji z dobrze wykonanej roboty.
Esensja: Co sadzisz o literaturze w Internecie? Czy uważasz, że pisma internetowe mogą stać się konkurencja dla papierowych?
KTL: Idziesz do kiosku lub księgarni, wybierasz, kupujesz, czytasz. Żeby robić to samo w internecie trzeba najpierw kupić komputer i nauczyć się go jako tako obsługiwać, co jest proste dopiero wtedy jak się człowiek tego nauczy. Potem wykonuje się czynności podobne do tradycyjnych – kupuje abonament internetowy, wyszukuje, ściąga i czyta. Krótko mówiąc; dostęp do literatury papierowej jest dużo prostszy, więc będzie miała ona więcej odbiorców, przynajmniej do czasu kiedy elektroniczna książka lub gazeta, zacznie być wielkości papierowej. Mam tu na myśli jakiś wyspecjalizowany typ palmtopa. Jednak jest jeszcze bariera zmysłu dotyku. Z książką jak z kobietą – samo patrzenie nie wystarczy. Trzeba jeszcze dotknąć, wziąć do ręki, dopiero wtedy czujesz że masz. Tego internet na razie nie zapewnia. Jednak sieć w naturalny sposób sprzyja wszelkim niszom, a z prasą wysokonakładową jest odwrotnie, ona maksymalnie homogenizuje gusty i sprowadza ludzi do wspólnych mianowników, czasem najniższych. Myślę więc, że w perspektywie 20 lat konkurencji między pismami internetowymi a papierowymi nie będzie. One się miną i zajmą dwie odrębne nisze ekologiczne.
Esensja: Nie zadam Ci konkretnego pytania o metafizykę, bo jego poziom pewnie musiałoby oscylować wokół „nie ma bytu bez odbytu”. Zostawiam Ci więc wolną rękę – co o swych zainteresowaniach metafizyką chciałbyś powiedzieć czytelnikom „Esensji”?
KTL: Próbuję przesunąć górę myśli, usypywaną przez prawie 2300 lat przez Arystotelesa, św. Tomasza z Akwinu, Maritaina oraz wszystkich ich zwolenników i przeciwników. Nawarstwiło się tu strasznie dużo nieporozumień. Po pierwsze, jak wynika z najnowszych badań Arystoteles wcale metafizyki nie wymyślił, nawet nie miał takiego zamiaru. Popełniono błąd w tłumaczeniu, który św. Tomasz potraktował poważnie, a Rzym przypieczętował i tak już zostało. Metafizyki nikt świadomie nie stworzył, powstała spontanicznie z ważnej potrzeby intelektualnej. I zaraz została okaleczona i zahamowana w rozwoju przez system „niepodważalnych” i „świętych” prawd, które zamieniły ją we własną karykaturę. To właśnie chcę zmienić. Ta robota ma sens, bo metafizyka ma to do siebie, że powyżej pewnego poziomu potrzeb intelektualnych po prostu nie można się bez niej obyć. To naturalna skłonność ludzkiego umysłu. Nie można jej wyśmiać, odrzucić i zapomnieć. Zawsze wylezie spod ignorancji jak szydło z worka. Sam tego doświadczyłem, bo mnie do metafizyki skierował jakiś podświadomy tropizm. Początkowo zupełnie nie rozumiałem jej języka, uważałem go absurdalny bełkot, ale jakoś nie mogłem zaprzestać prób żeby się to przebić. W końcu udało się, a efektem na dziś jest doktorat z filozofii i dwa duże eseje metafizyczne, napisane wkrótce po odebraniu dyplomu. Pisałem je absolutnie bez żadnej nadziei druku i teraz przeżywam miłe rozczarowanie, ale nie chcę zapeszać, więc nie powiem nic więcej. Kiedy zajmuję się metafizyką czuję, że służę czemuś większemu ode mnie.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Zaczyn
— Eryk Remiezowicz

Klapa „Ramzesa Wielkiego”
— Marek Pawelec

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Grudzień 2014
— Miłosz Cybowski, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Komisarz Drwęcki w trasie. Przystanek Łódź
— Wojciech Woźniak

Komisarz Drętwy
— Michał Foerster

Żywa woda
— Konrad T. Lewandowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.