Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (31)

Esensja.pl
Esensja.pl
Paweł Laudański
Znakomita mikropowieść kijowianki Jany Dubinianskiej, kontrowersyjna "Omega" Andrieja Walentinowa oraz debiutancki zbiór krótszej formy autorstwa pochodzącego z Kazachstanu Ałana Kubatijewa - czyli kolejna wizyta w krainie rosyjskojęzycznej fantastyki.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (31)

Znakomita mikropowieść kijowianki Jany Dubinianskiej, kontrowersyjna "Omega" Andrieja Walentinowa oraz debiutancki zbiór krótszej formy autorstwa pochodzącego z Kazachstanu Ałana Kubatijewa - czyli kolejna wizyta w krainie rosyjskojęzycznej fantastyki.
1. Dużo dobrego spodziewałem się po debiutanckim zbiorze Ałana Kubatijewa Wieter i smiert’. Debiutanckim, zawierającym jednakże utwory pochodzące z przeszło dwudziestoletniej kariery literackiej autora. Niestety, poza znakomitym, znanym zresztą i nas opowiadaniem Wy lietitie kak chotitie!... (czyli Ptaki muszą latać z solarisowej antologii Zombi Lenina), oraz brawurowo, chwilami wręcz obrazoburczo wyśmiewającej (w dodatku w realiach alternatywnej historii krajów byłego ZSRR) wszelkiego rodzaju terenowe gry rpg noweli Rukopis’, najdiennaja w parkie, w zasadzie żaden tekst jakoś nie zdołał wzbudzić mego zainteresowania: ani tytułowy utwór o wskrzeszonym z martwych przez Obcego niedoszłym japońskim kamikadze z okresu drugiej wojny światowej, ani napisana w manierze charakterystycznej dla dziewiętnastowiecznej prozy nowela W poiskach gospodina P., historii alternatywnej, w której Puszkin wychodzi zwycięsko ze słynnego pojedynku, który w naszej rzeczywistości położył kres jego żywotu i geniuszowi, ani żaden z pozostałych ośmiu utworów. W sumie – przeczytać można, choć o wielkiej strawie duchowej trudno w tym wypadku mówić.
2. Przyznać muszę, że nieczęsto znajduję coś interesującego w dwumiesięczniku “Połdien’. XXI wiek”, wydawanym pod egidą Borysa Strugackiego. Ale jeśli już się coś trafi – jest to od razu strzał z grubiej rury.
Tak jest również w przypadku jednego z tekstów z lipcowo-sierpniowego numeru tego pisma – mikropowieścią kijowianki Jany Dubinianskiej Wiza dlia wdowy.
To moje drugie podejście do prozy tej autorki. Pierwszy raz był przy okazji lektury najnowszej jej powieści – Projekt „Missouri”; niestety, nie zdołałem przebrnąć owego dzieła do końca. Wizę… czytałem za to z zapartym tchem, tak, jak mi się to już dawno nie zdarzyło. I to nie tylko ze względu na oryginalny pomysł i niesamowitą jego realizację, ale przede wszystkim za niesamowitą grę na uczuciach czytelnika. Me nieskore raczej do burzliwych porywów serce ściśnięte było w trakcie lektury niczym w czułych objęciach imadła, ba, pod koniec poczułem się nawet na tyle dziwnie, że naprawdę niewiele brakowało, a jakaś łza wzruszenia zakręciłaby mi się gdzieś w kąciku oka. Może nie powinienem się do tego przyznawać, do tych emocji, ale… Cóż poradzę na to, że tak właśnie było?
Oto gdzieś na bazie rakiet balistycznych (Dubinianskaja niedwuznacznie sugeruje, że chodzi o bazę natowską) dochodzi do poważnej awarii. Traf (choć sugestia jest taka, że różnie mogło być z owym trafem) chciał, że akurat w pobliżu znalazł się oddział ukraińskiego (?) specnazu – z poświęceniem życia ratują bazę i, być może, cały świat przed skutkami nuklearnej katastrofy. Wszyscy – poza jednym – uczestnicy akcji umierają w wyniku choroby popromiennej, nie do końca jednak: z niewiadomych przyczyn na miejscu zdarzenia zostają ich „odbicia”, wierne kopie, mogące jednak żyć tylko i wyłącznie w rejonie byłej bazy. Kierowani wyrzutami sumienia natowcy budują wokół bazy całe miasto, w którym ze swoimi zmarłymi mogą spotykać się członkowie rodzin. Po przejściu poniżającej nieraz i długotrwałej procedury – czego się jednak nie robi, by znów spotkać się ze swoim ukochanym mężem, synem czy ojcem?
I to o tym właśnie jest ta historia. O uczuciu, łączącym kobietę z mężczyzną, którego zabrał jej okrutny los. O tym, co jest w stanie znieść człowiek dla drugiego człowieka. Choć mąż Wiki był tym jedynym, który przeżył, wypadek zmienił go na tyle, że Wika postanowiła wyruszyć do f-zony, by odnaleźć tego prawdziwego Igora, którego pamiętała sprzed katastrofy, tego, którego kochała bez pamięci.
W f-zonie panuje atmosfera niczym w świecie Pory deszczów braci Strugackich. Non stop leje, wszystko jest szaro-bure, odpychające. Ludzie, pasożytujący (bo i tacy się znaleźli, i to nie tylko dlatego, że wikt i opierunek gościom zapewniają za friko budowniczowie miasta) na dotkniętych nieszczęściem bliźnich, mało, delikatnie rzecz ujmując, sympatyczni…
Czyli mamy tu wszystko, co tygrysy lubią najbardziej!
I trudno powiedzieć, czy to w wyniku wrażenia wywołanego lekturą utworu Dubinianskiej, czy po prostu reszta tekstów zamieszczonych we wspomnianym numerze „Połdiena” po prostu była słaba... Na tym jego omówienie zakończę.
3. Najnowsza powieść znanego u nas z napisanej wspólnie z małżeństwem Diaczenków i H.L. Oldim dwutomowej Granicy Andrieja Walentinowa, historyka mieszkającego i pracującego w Charkowie, nosi jakże nieskomplikowany tytuł Omega. Na tym brak komplikacji się kończy; sam do końca nie jestem przekonany, czy to w tym wypadku zaleta, czy wada owego dzieła, choć skłaniałbym się raczej do tego drugiego stanowiska.
Akcja Omegi toczy się na dwóch planach: pierwszy z nich, o wiele ciekawszy mym skromnym zdaniem, osadzony jest na Krymie, okupowanym przez wojska NATO. Ukraina nie dogadała się z Rosją na temat przyszłości półwyspu, sytuacja pomiędzy sąsiadami stała się cokolwiek napięta... Powtarza się sytuacja z terenu byłej Jugosławii, gdzie wojska państw zachodnich pod pretekstem zapobieżenia dalszemu rozlewowi krwi wkroczyły i de facto zaczynają pełnić rolę okupanta; tak przynajmniej odbiera ją znaczna część tubylców. Część Ukraińców nie może się z tym pogodzić i podejmuje, beznadziejną jak by się mogło wydawać, walkę partyzancką.
Znaleźć tu można wiele odwołań do sytuacji we wspomnianej już Jugosławii i Iraku. Walentinow jawi się jako przeciwnik mieszania się obcych w wewnętrzne – przynajmniej w przekonaniu autora – sprawy niepodległego państwa, zwłaszcza gdy jedynym argumentem stojącym za interwentem jest ślepa siła. Sporo satysfakcji musiało przynieść mu opisanie działań oddziału partyzanckiego watażki o pseudonimie Arlekin (co chwila myliłem go z jego serbskim odpowiednikiem, słynnym Arkanem; ciekawym, czy to świadomy zabieg autora): ataków na natowskie konwoje czy egzekucji pewnej pani prokurator z haskiego trybunału...
W skład wojsk interwencyjnych weszły także oddziały polskie. Jesteśmy jednak jedyną nacją, do której zarówno sam autor, jak i bohaterowie jego powieści odnoszą się z sympatią. Jakżeby zresztą mogło być inaczej, skoro sami Polacy uznali swą obecność w tym miejscu i czasie za historyczną pomyłkę, i starają się jak tylko mogą, by stanowić dla miejscowych jak najmniejsze obciążenie?
Równolegle obserwujemy drugi wątek – bohaterem jest ten sam (?) Arlekin, tyle tylko że ze świata, w którym interwencji na Krymie nie było. Jest za to narkotyk, pozwalający na cofnięcie się w czasie, powrót do któregoś z wybranych momentów swego życia. Podróż trwa kilka, kilkanaście godzin, i ogranicza się do prostego przeżycia fragmentu własnej przeszłości. Przynajmniej tak się wszystkim początkowo wydaje. Z czasem zaczynają się jednak pojawiać dowody na to, że podczas takiej narkotykowej jazdy możliwe jest dokonanie zmian w przyszłości. Niektórzy twierdzą również, że można na stałe przenieść się do powołanej w ten sposób do istnienia rzeczywistości...
Wydaje się, że z czasem oba wątki łączą się, choć – technicznie rzecz biorąc – do końca pozostają od siebie oddzielone. Rzucane tu i ówdzie sugestie nie pozostawiają – mym zdaniem – co do tego wielu wątpliwości. Która z rzeczywistości jest tą prawdziwą? Czy ta z farmakologicznie wspomaganymi wizytami w przeszłości, czy ta z okupowanym Krymem?
Ciekawy w sumie pomysł ginie, niestety, w nadmiarze słownictwa. Omega jest wyraźnie za długa, sprawia nieodparte wrażenie, że autor, podpisawszy umowę na tekst o określonej objętości, z umowy tej owszem, wywiązał się, kosztem jednak atrakcyjności fabuły. Szkoda – skrócenie tekstu o jakąś połowę z całą pewnością wyszłoby mu na korzyść. A tak – do mych (i tysięcy innych czytelników) rąk trafiło dzieło, którego kolejne karty przychodziło mi wielokrotnie przerzucać ze znaczną irytacją.
koniec
11 listopada 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.