Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (38)

Esensja.pl
Esensja.pl
Paweł Laudański
1 2 »
Kontynuacje znakomitej „Hiperborijskoj czumy” Łazarczuka i Uspienskiego, czyli „Posmotri w głaza czudowiszcz” i „Marsz ekkleziastow”, nie dorównują, niestety, pierwszemu tomowi cyklu. „Najlepsza załoga Słonecznego”, powieść Olega Diwowa wydana w ojczyźnie autora po raz pierwszy w 1998 roku, znajduje się wśród najbliższych zapowiedzi „Fabryki Słów”. Czy to dobry wybór? Nie jestem przekonany. Autorzy ze wschodu pokazują, że potrafią pisać prozę określaną mianem urban fantasy, choć w ich wykonaniu czasem niebezpiecznie przypomina ona zwykłą fantasy lub opowieść z dreszczykiem.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (38)

Kontynuacje znakomitej „Hiperborijskoj czumy” Łazarczuka i Uspienskiego, czyli „Posmotri w głaza czudowiszcz” i „Marsz ekkleziastow”, nie dorównują, niestety, pierwszemu tomowi cyklu. „Najlepsza załoga Słonecznego”, powieść Olega Diwowa wydana w ojczyźnie autora po raz pierwszy w 1998 roku, znajduje się wśród najbliższych zapowiedzi „Fabryki Słów”. Czy to dobry wybór? Nie jestem przekonany. Autorzy ze wschodu pokazują, że potrafią pisać prozę określaną mianem urban fantasy, choć w ich wykonaniu czasem niebezpiecznie przypomina ona zwykłą fantasy lub opowieść z dreszczykiem.
1
Powieść Hiperboriejskaja czuma (czyli „Hiperborejska dżuma”) Andrieja Łazarczuka i Michaiła Uspienskiego, drugi tom cyklu zapoczątkowanego omówioną w poprzedniej edycji WzW Posmotri w głaza czudowiszcz, przeczytałem po raz pierwszy kilka dobrych lat temu; wtedy, pamiętam to dobrze, wywarła na mnie całkiem spore wrażenie. Niestety, niewiele do dziś pozostało w mej pamięci z tamtej lektury poza owym ogólnym wrażeniem; choćbym pękł, nie byłbym w stanie powiedzieć czegoś więcej na jej temat. Korzystając zatem z nadarzającej się okazji (zamknięcie serii trzecim tomem) postanowiłem sobie rzecz przypomnieć.
Z niemiłym zaskoczeniem odkryłem, że dawny czar niemal w całości gdzieś uleciał. Ożywcza świeżość, którą zapamiętałem z pierwszego podejścia, zastąpiona została lekko zastałym, rozczarowującym aromatem drugiego czytania.
Niewiele zostało z owego czaru: kilka interesująco rozegranych pomysłów (na przykład szczególny dar jednego z bohaterów, dzięki któremu jest on w stanie odnaleźć nawet beznadziejnie, jak mogłoby się zdawać, zaginione przedmioty i ludzi, czy też maszyna czasu wynaleziona przez radzieckich naukowców już w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, dzięki której dwóch dzielnych czekistów pojawia się w naszych czasach), kilka barwnych, pozostających na długo w pamięci postaci (wspomniany już Kris, geniusz wśród poszukiwaczy beznadziejnie zagubionego, Dora Chasanowna Szwarc, emerytowana żelazna dama radzieckiej bezpieki, faktycznie zarządzająca mocną ręką agencją detektywistyczną założoną przez Krisa, czy też Iraida, subtelna i uczuciowa dziewczyna z Syberii, potrafiąca jednak walczyć o swoje i – w razie potrzeby – zdrowo przyłożyć), nieco zabawnych scen (chociażby ta na samym początku, w której Iraida udaremnia kradzież swego bagażu przez pewnego czarnoskórego jegomościa)…
I w zasadzie tyle.
W miarę przewracanych kartek wzrasta dezorientacja czytelnika: o czym w zasadzie jest ta powieść? O Krisie? O radzieckich podróżnikach w czasie? O tajemniczej rasie zamieszkującej niedostępne ostępy syberyjskiej tajgi? Strasznie dużo tych wątków; każdego z nich wystarczyłoby zapewne na dobre opowiadanie, zebrane jednak razem w jednej powieści, przemieszane, budzą obawę, że autorzy nie byli do końca pewni, o czym tak naprawdę chcą napisać.
Na dodatek ciężko doszukać się w Hiperborejskiej… związków z pierwszą, znakomitą częścią cyklu. Co ciekawsze – główne postaci każdej z nich są inne, próżno doszukiwać się również rozwinięcia czy choćby wspomnienia teorii spiskowych, na których oparta została Posmotri…. Dość oryginalne rozwiązanie jak na utwory mające stanowić większą całość. Może dałoby się znaleźć uważnemu czytelnikowi kilka ledwo uchwytnych szczegółów w tle, mających, w założeniu autorów, służyć przerzuceniu mostów między obiema powieściami; szczegóły te, nieliczne i dobrze ukryte, pozostają bez większego znaczenia na przebieg akcji drugiej z nich.
Chociaż… Może poza Tajemnicą. Głęboką wiarą, że gdzieś poza naszą świadomością mają miejsce wydarzenia o kluczowym znaczeniu dla dziejów tego świata, wiedzę o których – pomimo ich znaczenia – posiadają tylko nieliczni wtajemniczeni, a masy maluczkich mogą co najwyżej podejrzewać ich istnienie, snując mniej lub bardziej zwariowane teorie spiskowe.
Hiperboriejskaja czuma nie jest złą powieścią. Da się ją czytać bez większego bólu. Jestem nią po prostu rozczarowany – rozczarowanie to, kto wie, spowodowane mogło zostać zbyt wielkimi oczekiwaniami wywołanymi lekturą pierwszej części cyklu (ach, niech już będzie, że to cykl!). Przy takich oczekiwaniach tekst, który w innych okolicznościach mógłby stanowić powód do chwały jego twórców, wydaje się być skazany na kręcenie nosem lub – w najlepszym razie – na wzruszenie ramion. Taki pech.
2
Marsz ekkleziastow („Marsz eklezjastów”), trzecia część cyklu (pal sześć) ma troje rodziców; do dwójki dotychczasowych współautorów dołączyła żona Andrieja Łazarczuka, Ira Andronati. Jeśli ktoś liczył na to, że fakt ów spowoduje powstanie nowej jakości i skieruje błądzący bez bliżej określonego celu cykl na właściwe tory, srodze się zawiódł.
Najkrótsze streszczenie: bohaterowie pierwszego tomu serii (tak, znów spotykamy się z Mikołajem Gumilowem i jego towarzyszami) trafiają wbrew swej woli do jednego ze światów równoległych, świata rządzącego się swoimi prawami, prawami, które dopiero przyjdzie im z nie lada trudem poznać. Wygląda na to, że bez pomocy z zewnątrz opuścić się tego świata nie uda. Z pomocą rusza syn Mikołaja Gumilowa, jemu z kolei pomagają Kris i inni bohaterowie drugiego tomu (wychodzi na to, że głównym zadaniem Hiperborejskiej… było wprowadzenie postaci, mających stać się pierwszoplanowymi w tomie trzecim; interesujące, prawda?). Pierwsza grupa wędruje przez obcy nam świat, wędruje, wędruje, a wędrówka ta, rzecz jasna, nie należy do najłatwiejszych. I, niestety, do będących w stanie zainteresować czytelnika. Druga grupa – ratuje, ratuje, ratuje, choć wciąż napotyka nie lada trudności do pokonania. W końcu…
Ach, nie zdradzę zakończenia. Może pomimo mych dość cierpkich uwag ktoś i po Marsz… zechce sięgnąć, nie sposób wszak jego autorom zarzucić braku biegłości w pisarskim dziele. Może problem polega na tym, że Łazarczuk i Uspienski zawiesili zbyt wysoko poprzeczkę pierwszym tomem? Choć bardziej prawdopodobna wydaje mi się być wersja, według której autorzy chcieli zdyskontować niekwestionowany sukces Posmotri…, nie mieli jednak dobrego pomysłu, jak to zrobić.
Smutek mnie ogarnia, gdy widzę, że Łazarczuk, jeden z najważniejszych autorów rosyjskiej fantastyki ostatnich dwóch dziesięcioleci XX wieku, nie jest w stanie – pomimo wielu prób – od dobrych kilku lat napisać dobrej powieści. Nie pozostanę się łudzić, że w końcu zdoła pokonać tę pisarską impotencję i jeszcze w pozytywny sposób nas zaskoczy.
3
Trudno zaliczyć wczesną twórczość Olega Diwowa do dzieł wybitnych; literatura to czysto rozrywkowa, obarczona na dodatek wieloma wadami charakterystycznymi dla prozy młodzieńczej, pisanej szybko, bez głębszej refleksji. Dla jednych to wady, dla innych – zalety; tych drugich znalazło się więcej, co znalazło przełożenie na całkiem sporą popularność wspomnianej twórczości w Rosji.
Diwow posiada bez wątpienia spory literacki talent, który, w połączeniu z ambicją, nie pozwolił mu spocząć na laurach i pozostać wśród tłumu podobnych wyrobników pióra. Dość szybko zakasał na poważnie rękawy i oto w roku 1999 ukazała się znana i u nas, znakomita Wybrakówka, trzy lata później zaś – Sabotażysta. Potem przyszła kolej na Nocznowo smotriaszcziewo, powieści uznanej zgodnie przez rodzimą krytykę i czytelników za jedną z najlepszych w rosyjskiej fantastyce roku pańskiego 2004. Jednocześnie powstało kilka interesujących nowel i opowiadań: Paranoik Nikanor (2002), K-10 (2003; polski przekład, zatytułowany Koty Pawłowa, znalazł się w antologii Kroki w nieznane 2006 wydawnictwa Solaris), Dotjanut′ do toczki wstrieczi (2004) czy wreszcie U Billi jest′ chrienowina (2005). O każdym z wymienionych tekstów – za wyjątkiem Sabotażysty – można było przeczytać w Esensji choć kilka słów.
Wydane u nas utwory Diwowa – poza bodaj Wybrakówką – spotkały się z dość chłodnym przyjęciem. Nawet bardzo dobry moim zdaniem K-10 przez wielu oceniany jest jako jeden z najsłabszych utworów zamieszczonych w ostatnich Krokach w nieznane. Zachodzę w głowę, na ile wpływ na takie przyjęcie ma specyficzny, bardzo rosyjski styl, rosyjskie poczucie humoru, sposób prowadzenia narracji, tak charakterystyczne dla twórczości Diwowa, i na ile owe cechy udało się przekazać w polskim przekładzie. Może właśnie w ewentualnych słabościach owego przekładu (asekurację powoduje to, że również i w tym przypadku nie zrobiłem wyjątku i pozostałem przy znajomości jedynie oryginału) należy doszukiwać się takich reakcji polskich czytelników.
Tym bardziej ciekaw jestem owych reakcji na pochodzącą z roku 1998 powieść Łuczszyj ekipaż Sołniecznoj, sytuującej się gdzieś pomiędzy wczesnym etapem twórczości Diwowa a etapem obecnym, zapoczątkowanym Wybrakówką, powieść, która pod tytułem Najlepsza załoga Słonecznego znalazła się w tegorocznych zapowiedziach „Fabryki Słów”.
Bo ja na jej temat mam mieszane uczucia.
Mało ostatnimi czasy ukazuje się – przynajmniej u nas – tekstów, zasadnicza część akcji których toczy się w kosmosie, wśród planet naszego Układu Słonecznego. Najlepszą… zaliczyć można będzie do owych nieczęstych przypadków.
Ziemia w Najlepszej… została w znacznej części zniszczona w wyniku konfliktu nuklearnego. Olbrzymie jej obszary zostały napromieniowane, nie nadają się do zamieszkania. Jest wśród owych obszarów i terytorium dzisiejszej Rosji, dzięki czemu państwo to – ku uldze jednych, zmartwieniu innych – przestało istnieć. Wojnę przeżyło niewielu jego obywateli, w zasadzie tylko ci, którzy akurat mieli szczęście przebywać poza jej granicami. Jest ich tak mało, że każdorazowe pojawienie się choćby jednego z nich stanowi nie lada sensację.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.