Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Mój brat, Kain›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułMój brat, Kain
OpisGrzegorz Wiśniewski debiutował na łamach „Nowej Fantastyki” znakomicie przyjętym opowiadaniem cyberpunkowym „Manipulatrice”. Publikowany tekst „Mój brat, Kain” należy również do tego gatunku, rzadko podejmowanego przez rodzimych autorów.
Gatunekcyberpunk, SF

Mój brat, Kain

Grzegorz Wiśniewski
« 1 3 4 5 6 »

Grzegorz Wiśniewski

Mój brat, Kain

Było mi żal Nicole. Często upijaliśmy się razem. Znała mnie na wylot, wiedziała o impulsie. Opowiedziałem jej też część mojej przeszłości. Niejedną noc przepłakałem w jej ramionach, próbując dojść do ładu sam ze sobą. Była kochanką, której tak naprawdę nie miałem.
Czas szybko nam mijał, a ja się zmieniałem. Zbyt wiele zabijania niszczyło mnie psychicznie. Czułem, jak mój umysł słabnie, a to, co siedzi mi w podświadomości robi się coraz silniejsze. Niekiedy też przychodziły mi do głowy dziwne myśli, wątpliwości moralne, rzeczy, których nie powinienem w ogóle wiedzieć. Kim byłem naprawdę? Kim był mój… brat?
Parę razy zdarzyło się, że w akcję zaplątał się jakiś gliniarz, a kiedyś w Mediolanie, para zbłąkanych turystów. Nicole nie lubiła niepotrzebnego zabijania i to ona zaczęła wciskać mi tę gadkę o zasadach. Nie zabijać, jeśli nie jest to konieczne, panować nad sobą w każdych okolicznościach, próbować ujarzmić impuls. To były bzdury i śmieszne sprawy, nie mające szans powodzenia. Ale któregoś dnia…
To miała być kolejna rutynowa akcja, taka jak wszystkie poprzednie. Celem był drobny, krótko ostrzyżony analityk Triady i jego ochroniarz, dwumetrowy bydlak ze zakcelerowanym układem nerwowym. Dopadliśmy ich w Kopenhadze, gdzie mieli zawrzeć niewygodny dla kogoś układ. Czekałem na nich w jednym z korytarzy biurowca Ligi Bałtyckiej. Stałem bez blokerów, zwrócony twarzą do okna i podziwiałem nocną panoramę portu. Koncentrowałem się na czymś nieistotnym, aby impuls nie uaktywnił się zbyt wcześnie. Korytarz był pusty i wiedziałem, że taki zostanie. Kain kontrolował podsystem budynku i sterowanie windami. Na tym piętrze mogli wysiąść tylko ci właściwi ludzie.
Usłyszałem ich nim jeszcze wynurzyli się zza narożnika. Od razu wyczułem, że coś jest nie tak. Dostrzegliśmy się jednocześnie i zamarliśmy w zdumieniu. Oni, bo zrozumieli kim jestem, ja, bo zauważyłem, że Nicole była wciąż z nimi. Miała zostawić ich samych jak najszybciej, najlepiej jeszcze przed budynkiem. Nie zrobiła tego, a Kain niczego mi nie powiedział, mimo, że miał podgląd przez system video budynku.
Wiem, że powinienem był to zrobić. Odwrócić się na pięcie i uciekać, na ślepo, byle dalej. Tak, powinienem był. Ale nie zdążyłem. Ochroniarz analityka ruszył na mnie sięgając pod płaszcz. Impuls tylko na to czekał.
Ocknąłem się po dwudziestu minutach, Kain kończył dopinać mi blokery. Obaj, cel i ochroniarz nie żyli. Nicole też. W jej oczach zastygła prośba o litość, o której wiedziała, że nie zostanie udzielona.
Wpadłem w szał. Impuls podrywał mnie raz za razem, gdyby nie blokery rozerwałbym Kaina na strzępy. Organizm nie wytrzymał jednak takiego natężenia bodźców, dostałem zapaści i Kain wyniósł mnie na własnych plecach z budynku. Reanimowali mnie dwadzieścia minut nim wreszcie sam zacząłem oddychać.
Kain próbował mi coś wyjaśniać, ale nie słuchałem. Ostrzegłem go tylko, aby mnie nie szukał, zabrałem moją część forsy i wyniosłem się do Ankeveen. Dopełniałem swojego losu bez końca przeżywając wydarzenia tamtego dnia i przeklinając sam siebie.
Tak. Pamiętam. Wtedy też przysiągłem Kainowi, że nie pozwolę, aby impuls kiedykolwiek jeszcze kogoś zabił.
Nie pozwolę już nigdy nikomu tego wykorzystać.
5.
Kain nic nie mówi. Zawsze tak jest, że gdy ja spodziewam się od niego potoku pretensji i obelg, on zachowuje wymowne milczenie. Kiedyś mnie to wkurzało, ale teraz przyzwyczaiłem się.
Zresztą wie dobrze, że lepiej się nie odzywać. Leżę na łóżku w jego pokoju i mam na sobie tylko dwa blokery, po jednym na łokciu i kolanie. Dwa pozostałe nie wytrzymały kopnięć Zielono-żółtego. Kain usiłuje złożyć je przy pomocy zestawu modułów, wydobytych ze swojej walizki.
Wyczerpany, to słowo oddaje najlepiej mój stan. Bolą mnie chyba wszystkie mięśnie, a najbardziej te w okolicach stawów. Przed oczami latają mi czerwone plamy. Jestem napakowany wzmacniającymi syntetykami aż po czubek głowy. Marzę o tym, aby się naszprycować, ale nic z tego. Żadnych narkotyków. Usiłuję się rozluźnić. Nie jest to łatwe, ale działa. O dziwo, zasypiam.
Gdy otwieram oczy, jest już po wszystkim. Ból mięśni nie zniknął, ale czuję się dużo lepiej. Siadam na łóżku. Wszystkie blokery mam na sobie. Zapięte trochę za luźno, ale może być. Kain drzemie na sofie. Gdy robię kilka kroków w kierunku stolika, budzi się jednak natychmiast.
– Wszystko w porządku. Śpij – mówię do niego zgarniając elektroniczne śmieci z powrotem do walizki. Kain podnosi się jednak i zabiera z blatu swój pojemnik, pełen krążkowatych, niedużych modułów. Pakuje go gdzieś na półkę pod ścianą i zwala się bezwładnie na fotel.
– Ty jesteś popieprzony, Abel. – odzywa się.
W milczeniu zajmuję drugi fotel; rozpieram się w nim i wbijam wzrok we fraktalowe płaskorzeźby na suficie.
– Jesteś popieprzony – powtarza – Popieprzony prawie tak samo jak ci Adrenalizzi. Oni by cię zabili. Wydaje ci się, że w ten sposób udowodniłbyś cokolwiek?
– Nawet jeżeli, to co z tego? – mówię, czując jak wzbiera we mnie bezbrzeżna gorycz. – Może tak byłoby lepiej.
– Nie, nie byłoby lepiej – odpowiada z przekonaniem. – Są jeszcze, do cholery, ludzie, którym na tobie zależy i którzy nie będą bezczynnie patrzeć jak rozpędzasz się, aby przesadzić barierkę.
– Ostatnim razem nie wyciągałeś swojej pomocnej dłoni zbyt skwapliwie. – cedzę szukając w mroku jego oczu – Nie wyciągnąłeś jej do Nicole, dlaczego mam sądzić, że chciałbyś wyciągnąć ją do mnie.
Chwilę milczy.
– I to jest właśnie to? To jej wspomnienie męczy cię przez cały czas?
– Nie, to nie to. Nicole była kroplą, która przepełniła czarę. – Wstaję i maszeruję do barku. – Nie jestem tobą, Kain. Ja nie potrafię rozumować tak jak ty. Nie potrafię ignorować tego, co jest dla mnie niewygodne. Gdy mnie znalazłeś, nadawałem się jedynie do czubków. – Trzęsącymi się rękami nalewam sobie wódki. – Turnieje odbywały się często. Za często. Powoli zaczynałem tracić orientację co robię jeszcze sam, a co jest dziełem impulsu. Nie miałem nad tym żadnej kontroli. Zmieniałem się w morderczego świra. Zabrałeś mnie stamtąd, pokazałeś inny świat; i za to jestem ci wdzięczny. Łudziłem się tylko, że i ja się zmieniłem. Ale to nie była prawda. Nadal było nas dwóch: ja i to coś. Dzięki Nicole zapominałem o tym czasami… a także przypomniało mi się to, raz na zawsze.
Butelka, którą ściskam w dłoni pęka bez ostrzeżenia, a blokery kopią mnie wyładowaniami. Impuls gaśnie jednak w momencie, gdy padam na szwedzki światłodywan. Gdy podnoszę się z powrotem na nogi, widzę jak Kain otwiera szeroko okno. Klimatyzacja nie dość szybko radzi sobie z odorem wódki.
– Teraz jest tak samo. – stwierdzam, z pewnym trudem wracając na fotel; Kain wręcza mi drinka – To wszystko do mnie wraca. Ja wariuję. I zwariuję, jeśli nie uda mi się tego opanować. Wolę już być martwy.
– Może tak to już jest, po prostu. Nic nie może skończyć się bez bólu. Znoś go dzielnie, a w nagrodę zostaniesz od niego uwolniony. – mówi Kain stając przy oknie – Wbiłeś sobie coś do głowy; jakiś zestaw cholernych przykazań i uważasz, że przestrzeganie go rozwiąże twoje problemy. Tak, jakby można było wszystko z góry zaplanować. Opisać. Objaśnić. Jesteś taki nieszczęśliwy, bo to, co robi jedna część ciebie działa wbrew temu, w co z takim mozołem usiłuje uwierzyć druga. – odwraca się do mnie twarzą – Spójrz na ulicę, Abel. Co widzisz? Pełno tam bandziorów, złodziei, ścierwa takiego jak Adrenalizzi… Czy oni są inni? Też mają jakieś sny i marzenia, ale co z tego. Kogo to obchodzi? Co dzień naginają swoje zasady. Muszą je naginać, bo kompromis pozwala im przeżyć. Kompromis pozwala im żyć.
– Tak, to niewątpliwie podnosi mnie na duchu.
– Zastanów się. – stwierdza cierpliwie i opiera się o taflę krystalszkła. – To wszystko co się dzieje wokół to gra, stary. Wszyscy w nią grają, ale wygrywają tylko ci, którzy myślą szybciej i bezwzględniej. Dopasowują się do sytuacji. Oszczędzają siły i dokonują rozsądnych wyborów. I tak naprawdę, to gówno ich obchodzi, jak bardzo cierpisz, jak bardzo cię boli.
– Powinienem więc iść z postępem czasu? Ja, człowiek bez przeszłości, mam na dodatek stać się człowiekiem bez zasad? Wcisnąć się w tłum hipokrytów i konformistów. – moja złość zaczyna nabierać rozpędu jak spadający blok betonu. – Poddać się fali i dryfować na jej grzbiecie. Zabijać, zabijać, zabijać… Dlaczego? Po co? Czy dlatego, że jestem jaki jestem, mam się poddać biegowi wypadków? Poddać się?
– Próbując grać wbrew zasadom przegrasz. Grając zgodnie z zasadami też przegrasz. Aby zwyciężyć minimalnym kosztem zasady należy nagiąć. A ty upierasz się przy jakiejś własnej drodze, wierzysz w istnienie dobrych ludzi, narażonych na gniew ukrytej w tobie bestii. – odwraca się w moją stronę. – Nie uda ci się zwyciężyć unikając zabijania tych, którzy chcą zabić ciebie.
« 1 3 4 5 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.