Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Julia Szajkowska
‹Niepołomni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJulia Szajkowska
TytułNiepołomni
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodziłam się w 1981 w Łodzi, tu ukończyłam studia – fizykę na PŁ, tu mieszkam razem z mężem. Pracuję jako tłumacz języka angielskiego. Publikacja opowiadania w „Esensji” to mój debiut literacki.
Gatunekfantasy, historyczna

Niepołomni

« 1 11 12 13 14 15 18 »

Julia Szajkowska

Niepołomni

• • •
Tonął. Czuł, że ginie i nie mógł nic na to poradzić. Kapral Städtke, niereformowalny kawaler, zdecydowany nigdy nie ulec urokom żadnej kobiety, zapadał się w miękki, modry bezmiar miłości.
Świat przestał mieć znaczenie, czas nie istniał, liczył się tylko błękit jej spojrzenia, tak bezbronnego, tak czułego, tak pełnego zrozumienia. Nie mógł przecież pozwolić, by stała się jej jakakolwiek krzywda.
Jego myśli wirowały wokół osi wszechrzeczy, jaką stała się cudowna istota stojąca pośrodku polany. Städtke oddałby wszystko, byle jeszcze raz ujrzeć jej uśmiech, by choć na chwilę cieszyć znów oczy jej tańcem.
Kącik ust Polki drgnął nieznacznie, niemal wyrywając serce z piersi oszołomionego kaprala. Ktoś stojący obok westchnął cicho. Städtke poczuł ukłucie zazdrości. Kto jeszcze śmiał marzyć o jego bogini?
Vorsicht! Sie ist eine Hexe! – krzyknął Obersturmführer Lehman, z trudem odwracając głowę od hipnotyzującego spojrzenia.
Jego głos, niczym tępy, pełen zadziorów nóż, wbił się w świadomość stojących na polanie żołnierzy. Urok prysł, powoli wracały im zmysły.
– Nie patrzeć jej w oczy! – komenderował Lehman. – To wiedźma. Nie słuchać jej, nie patrzeć w oczy! Wziąć cel!
Kobieta zaklęła – intonacja nie pozostawiała miejsca na wątpliwości. Oczywiście zrobiła to po polsku, więc ani Städtke, ani żaden inny członek oddziału nie zrozumiał ani słowa.
– Nie ruszaj się, przeklęta – warknął Lehman.
Zrozumiała i uniosła ręce. Skierowane w jej stronę lufy karabinów były wystarczająco wymowne. Nim zdążyła wykonać jakikolwiek inny gest, dowódca oddziału wysunął się nieco z linii utworzonej przez swoich ludzi. Po polanie rozeszły się szeptane nerwowo słowa martwego od wieków języka.
Bzowska zamarła. Strach, zwykły ludzki strach na widok skierowanej w nią broni, sparaliżował ją zupełnie, a przynajmniej takie wrażenie odniosła w pierwszej chwili. Dopiero gdy Niemiec uniósł nieco głos, zrozumiała, w jak poważne kłopoty wpadła. Moc dawno zapomnianych kapłańskich zaklęć spętała jej ruchy i pozbawiła mowy.
Magia oficera była nieokiełznana. Wypływała prosto z serca, równie zepsutego, co jego niezachwiana wiara w stary porządek świata. Obsesja trawiła jego serce i umysł. Opanowany żądzą władzy, stał się przeciwnikiem ponad miarę możliwości dawno zapomnianej boginki, której jedynym orężem były wiedźmie uroki. Unieruchomiona i niema mogła tylko przyglądać się jego poczynaniom i czekać na swój koniec.
Lehman, ukontentowany wynikiem szybkiej rozprawy z wiedźmą, rozejrzał się wreszcie uważnie po polanie w poszukiwaniu celu swojej wyprawy. Każdym zmysłem, każdą komórką ciała czuł drgającą w powietrzu magię wypływającą niewątpliwie ze źródła, z którego wiedźma czerpała swoją moc. Gratulował sobie szybkiej reakcji. Był pewien, że gdyby dał przeklętej nieco więcej czasu, zdołałaby użyć źródła, a wtedy los ich wszystkich byłby przesądzony. Szczęśliwie zdołał unieszkodliwić ją w porę.
Obszedł powoli obszar wyznaczony siedmioma kopczykami niedopalonych ziół. Zatrzymał się przy jednym z nich, zebrał palcem nieco popiołu wymieszanego z resztką suszonych roślin i uniósł do nosa. Delikatnie, by nie rozrzucić lekkiego pyłu, wciągnął powietrze.
Der Kreis des Lebens – rzucił z wyraźnym uznaniem w głosie.
Nie spodziewał się, że wiedźma tak bardzo ułatwi mu zadanie. Krąg życia wyznaczony jej dłońmi stanowił naturalny pomost prowadzący wprost do źródła mocy. Gdyby ziół było więcej, wystarczyłoby dorzucić ich do kopców dymnych, odprawić rytuał przejęcia i czerpać do woli z nieskończonych zasobów magii przeklętej.
Wzrok Lehmana padł na leżący nieopodal pakunek.
– Städtke, torba! – rozkazał zwięźle.
Kapral posłusznie przyniósł zawiniątko. Niecodzienna sytuacja wymykała się prostej, żołnierskiej logice. Wprawdzie ciągle uważał, że dowódca nie jest normalny, lecz teraz nie odważył się już kwestionować jego zamysłów, jakiekolwiek by one nie były. Na polanie działo się coś, co przekraczało możliwości pojmowania Städtkego.
Tymczasem Obersturmführer Lehman zatoczył pełen krąg, dosypując do każdego z siedmiu kopców garść ziół. Potem ostrożnie wyjął z własnej, przerzuconej przez ramię torby wysoki na kilkanaście centymetrów flakon, wypełniony niemalże w całości niebieską cieczą.
Ciągle stojąc nad ostatnim kopcem, równie ostrożnie wyciągnął korek zamykający szyjkę naczynia, tak by nie uronić ani jednej kropli drogocennego płynu. Przechylił butelkę i zaczął starannie odmierzać dawkę.
Raz, dwa, trzy… Gęste krople niechętnie odrywały się od krawędzi szkła. Cztery, pięć, sześć…
„Siedem”, odliczyła w myślach Bzowska. Czymkolwiek była błękitna substancja, miała za zadanie wzmocnić i ustabilizować funkcję kręgu. Wiedźma zbladła, gdy zamysł Niemca stał się dla niej jasny. W odróżnieniu od esesmana wiedziała, skąd wypływała moc wibrująca tu na skraju rzeczywistości, echo niemal tysiącletniego uroku.
Oficer podszedł do następnego kopczyka, potem do kolejnego. Ani razu nie okazał zniecierpliwienia, choć ciecz, gęstniejąca na mrozie z każdą sekundą, zachowywała się coraz bardziej opornie. Gdy kolejna kropla nie chciała opaść, Niemiec ujmował flakon w dłonie, pocierał delikatnie, niemal czule jego ścianki, chuchał na matowe szkło i ponawiał próbę. Czasami powtarzał ten rytuał kilkakrotnie nim zdołał odmierzyć właściwą ilość płynu, ale ani na moment nie zwątpił w celowość swoich działań.
Ani razu nie pomylił się też w liczeniu.
– Siedem razy po siedem łez. Niech siódmy płomień domknie krąg – wyszeptał wreszcie, a potem uniósł głos: – Bogowie, przyjmijcie mój dar!
Ledwie przebrzmiało ostatnie z wykrzyczanych słów, ziemia przytłoczona mocą kapłańskiego zaklęcia zadrżała, a wszystkie siedem kopców zapłonęło niebieskimi płomieniami, które szybko przygasły, pozostawiając na śniegu tlący się żar. Polana tonęła powoli w szarym, duszącym dymie.
Gdy zioła dopaliły się do końca, pod popiołami pojawiło się siedem mieniących się błękitem kałuż. Po chwili z każdej z nich wypłynęła leniwie niczym we śnie strużka niebieskiej cieczy. Wszystkie poczęły sunąć niestrudzenie w kierunku środkowego punktu polany. Przesuwały się po białej pokrywie ubitego śniegu, żłobiąc w niej głębokie bruzdy w sposób urągający prawom natury.
Śnieżyca wzmogła się, płatki wirowały jak szalone na rosnącym z każdą chwilą w siłę wietrze, który wył i zawodził potępieńczo między ciemnymi konarami. Niebo w jednej chwili zaciągnęło się ciężkim, czarnym całunem chmur. Ziemia znów zadrżała lekko.
Ilustracja: <a href='http://artlatkowski.daportfolio.com' target='_blank'>Paweł Latkowski</a>
Ilustracja: Paweł Latkowski
Wyglądało, jakby natura starała się powstrzymać pradawną, skażoną moc przed osiągnięciem celu, ale wola Obersturmführera Lehmana, która kierowała sunącą po ziemi cieczą, pozostawała niezłomna.
Gdy siedem strumyków dotarło niemalże do środka kręgu, nagle zatrzymały się. Bzowska mogłaby przysiąc, że czas zwolnił, a los zatrzymał się niemal zupełnie, nim wpadł w nowe ramy. Po chwili świat znów ruszył z miejsca, a razem z nim pulsujące błękitem impulsy popłynęły od środka kręgu do jego krawędzi.
Wtedy zobaczyła. Wizja była równie wyraźna jak rzeczywistość.
Lśniąca skórka skrywa nabrzmiały, wilgotny miąższ. Maleńkie krągłości rażą oczy wyrazistą czerwienią. Przyszłość zmienia się. Owoce więdną, kolory blakną, na jędrnej skórce powstają pierwsze zmarszczki.
Bzowska chciała wyć, marzyła, by móc objąć dłońmi rozsadzaną bólem głowę, zakryć choć na chwilę uszy, zagłuszyć nieznośny szum. Obrazy przelatywały jej przed oczyma z zawrotną szybkością, ale moc kapłańskiego czaru nadal nie pozwalała jej na żadne działania, zaś czas uciekał.
Nagle poczuła zmianę. Nie mogła się poruszyć, więc nie dojrzała wyłaniających się z lasu postaci, ale zrozumiała, że nie jest już sama. Niemiec zbudził uśpioną od dawna siłę, wywołał z puszczy jej strażników.
Tymczasem Lehman nie zważając na zachodzące wokół zmiany, pławił się w spływających ku niemu strumieniach energii. Wiedział, że źródło jest potężne, wszak wykrył je z Berlina, lecz nie spodziewał się takiej pojemności. Moc biła z niego już od dobrych kilku minut i nic nie zapowiadało, by miała przestać. W połączeniu z wiedzą, jaką dysponował, mogła sprawić, by świat legł u stóp III Rzeszy, u stóp jej Wodza i wiernego mu po kres dni Otto Lehmana.
Z amoku wyrwały go podniesione, wyraźnie zaniepokojone głosy żołnierzy. Rozejrzał się nieprzytomnie wokół, nie rozumiejąc, kto śmiał wytrącić go z transu. Ciągle odrętwiały mózg z trudem analizował obraz polany.
« 1 11 12 13 14 15 18 »

Komentarze

20 XII 2011   15:30:54

Bardzo dobre opowiadanie,

04 I 2012   22:39:40

Świetny tekst.Trochę bym się doczepiła ...eeee seksualnych motywów Mieszka,ale po za tym świetne.Te mysie kości!

07 I 2012   20:07:59

Super mieszanka postaci z tutejszej mitologii, pomysły na dramatyczną miłość niebanalne, całość trochę egzaltowana ale w granicach wytrzymania. Słabszą stroną jest język dziwnie czasem nie pasujący do dialogów postaci.

11 XII 2012   11:07:31

Pomysł zaskakujący. Dobrze się czyta. Czekam na następne opowiadania

20 VII 2014   12:19:39

Przyjemne!

28 III 2016   12:52:05

Bardzo dobre opowiadanie. Trochę naciągane motywy kierujące Mieszkiem, ale całość świetna. Gratuluję :)

28 III 2016   21:01:33

Bardzo dziękuję wszystkim komentującym - z poślizgiem, bo od publikacji i pierwszych komentarzy minęło już sporo czasu, a jakoś nie przyszło mi do głowy zajrzeć tu na tyle szybko, żeby odpowiadanie miało sens. Ale skoro tekst nadal "się czyta" i nawet przyjmuje, to skorzystam z okazji :). Cieszę się, że całość się broni.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

PINKK
— Julia Szajkowska

Dwa procent
— Julia Szajkowska

Zdrowaś Matko
— Julia Szajkowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.