Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Julia Szajkowska
‹Zdrowaś Matko›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJulia Szajkowska
TytułZdrowaś Matko
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodziłam się w Łodzi (wyborny rocznik ’81), a obecnie mieszkam w Oławie niedaleko Wrocławia. Skończyłam fizykę na Politechnice Łódzkiej. Zawodowo od lat zajmuję się tłumaczeniem z angielskiego na polski - głównie książek, ale nie tylko. Umiem i lubię czytać. Umiem też stawiać literki we właściwej kolejności, co w wolnych chwilach z upodobaniem robię. Ocenę tego, czy umiejętność układania ich w słowa i zdania przekłada się na umiejętność pisania (a może nawet Pisania), pozostawiam innym. Prywatnie mam jednego męża i jednego wrednego kota.
Gatunekfantasy

Zdrowaś Matko

« 1 5 6 7 8 9 15 »

Julia Szajkowska

Zdrowaś Matko

– A anioł? – zaniepokoił się Leszy. – Czy on nie mógł…
– Nie sądzę, panie – odparła po chwili zastanowienia. – Zdaje się, że tylko ludzie mają prawo działać na Ziemi.
– Masz wszystko, czego potrzebujesz?
– Tak.
Zdawało mu się, że wyczuł w jej głosie wahanie, mimo to zarządził:
– Nie traćmy zatem czasu.
Mimo wyczekującego spojrzenia Leszego, wiedźma nie ruszała się z miejsca. Wyraźnie ociągała się i gdyby tylko zdołała znaleźć odpowiedni argument, by przekonać Leszego do porzucenia tego planu, natychmiast by po niego sięgnęła. Niestety wiedziała, że nic z tego, co miała do powiedzenia, nie zaważyłoby na decyzji pana lasów.
Wreszcie nad wyraz niechętnie podniosła się z fotela. Podeszła do stojącej pod ścianą komody, lecz nie otworzyła natychmiast drzwiczek. Wyciągnięta dłoń zawisła nieruchomo nad mosiężnym uchwytem. Wiedźma wciąż biła się z myślami.
– O co chodzi?
– N-nie wiem – zająknęła się. – Mam złe przeczucia.
– Coś w jego przyszłości?
– Nie, panie. Jego przyszłość jest ciągle nieustalona. Nadal tkwi między życiem a śmiercią. To coś znacznie bardziej ulotnego. Mam wrażenie, że coś mi umyka.
Potrząsnęła głową, wyraźnie zdegustowana. Niepotrzebne wahanie wytrąciło ją z równowagi; nie przywykła do takich rozterek. Irytacja pomogła jej podjąć decyzję. Jaga zamaszystym ruchem otworzyła drzwiczki kredensu i przez chwilę szukała czegoś na dolnej półce.
Gdy się podniosła, trzymała w dłoni niewielkie pudełko – nietypowo długie i wąskie, pociągnięte czerwonym i czarnym lakierem, z wymalowanym na wieczku delikatnym motywem kwiatowym.
Wróciła do stołu i postawiła szkatułkę na blacie. Leszy wzdrygnął się na widok tego przedmiotu. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że niepozorne puzderko promieniuje wrogością. Wiedźma otworzyła je delikatnie, tak by nie rozsypać zawartości. Oczom leśnego boga ukazały się zasuszone źdźbła traw, łodyżki ziół i pakunek owinięty w cienką, białą bibułę.
Jaga wybrała z pudełka kilka suszek i ułożyła je na serwecie. Zachowywała przy tym najwyższą ostrożność, starając się nie skruszyć wiotkich roślin. Chwilę później równie delikatnie wydobyła bibułowy rulonik.
Rozwinęła go z prawdziwym namaszczeniem. W milczeniu przyjrzała się rozsypanym na białym prostokącie, teraz już trochę spłowiałym, ciemnym kosmykom. Przesunęła nad nimi dłonią, jakby chciała pogłaskać głowę, na której kiedyś rosły, ale ich nie dotknęła.
– Z postrzyżyn – uprzedziła pytanie.
– Postrzyżyny chrzczonych dzieci nie mają mocy – stwierdził kwaśno Leszy.
– To nie było chrzczone.
Powiedziawszy to, zebrała starannie wszystkie włosy, owinęła nimi kilka razy zasuszone łodygi. Następnie oplotła całość fragmentem skrwawionej gazy, którą niedawno starała się zatamować krwotok, i podała całość Leszemu.
Zrozumiał w lot. Chwycił gałązki na dwóch końcach. Jaga tymczasem podpaliła niedużą świeczkę, również wydobytą z pudełka, i przeciągnęła płomieniem po owiązanych włosami i gazą suszkach.
Zwitek buchnął jasnym płomieniem, ale Leszy nie cofnął dłoni. W salonie rozszedł się swąd palonych włosów; popiół ze spalonej wiązki opadł na bibułę.
– To wszystko? – zapytał zdumiony brakiem jakichkolwiek wibracji w powietrzu.
– Tak, panie. Mówiłam, że magii w tym tyle, co kot napłakał.
– Co teraz?
– Nic. Posiedzę przy nim na wypadek, gdyby pojawiły się jakieś komplikacje – powiedziała, podnosząc się. – Nie mam pojęcia, co go zraniło, ale z pewnością nie było to zwykłe ostrze.
Leszy bez słowa poszedł w jej ślady. Jaga przycupnęła na krześle stojącym w nogach łóżka. Otworzyła książkę, którą usiłowała czytać tego wieczora, i pogrążyła się w lekturze, tym razem z lepszym niż poprzednio skutkiem. Leśny bóg usiadł na szerokim parapecie okna i w milczeniu wpatrywał się w nieprzenikniony mrok za oknem, jakby mógł odczytać z niego odpowiedzi na dręczące ich pytania.
Nad ranem wiedźma usnęła, ale Leszy czuwał.
Wolał nie ryzykować.
• • •
Kilka godzin po świcie w zamku wejściowych drzwi zazgrzytał klucz, a po chwili z dołu dobiegły niewyraźne głosy. Pan lasów nadstawił ucha, przekonany, że gdzieś już je słyszał.
– Widzisz, mówiłem, że nic się nie stanie.
– Nie byłbym taki pewien. Popatrz, nie była sama.
– A co ona? Mniszka? Pewnie zaprosiła sąsiadów. Poza tym jedna kawa nikogo jeszcze nie zabiła. Z żalem stwierdzam, że stałe związki ci nie służą. Robisz się przewrażliwiony.
– Przejdzie mi, jak usłyszę, że wszystko było w…
– Nie było – tubalny głos stojącego u szczytu schodów Leszego przerwał Rokicie w pół zdania. – Ta wasza kawa o mały włos nie skończyła się tragicznie.
– Jaga! – Rokita niemal w jednej chwili pokonał wszystkie stopnie i zanim bóg lasów zdążył go powstrzymać, wpadł do sypialni.
Zatrzymał się.
Obrzucił niechętnym spojrzeniem postać rannego i nieco zdumionym kobietę śpiącą na ustawionym obok łóżka krześle z głową wspartą o materac.
– Co on tu robi? – zapytał wreszcie.
– Cóż, w tej chwili należałoby chyba powiedzieć, że umiera – wyjaśnił cierpko Leszy.
– Przecież jest bogiem. Nie może tak po prostu umrzeć – odezwał się zza ich pleców nieco zziajany Boruta.
– Głowiliśmy się nad tym problemem pół nocy, ale nic mądrego nie wymyśliliśmy. Może jeśli odzyska przytomność, zdołamy się czegoś dowiedzieć.
Tymczasem Rokita podszedł do śpiącej wiedźmy i delikatnie potrząsnął ją za ramię.
– Jaga, Jaguś. Obudź się.
Niechętnie otworzyła oczy i przez chwilę przyglądała się mu nieprzytomnie. Dopiero gdy wróciły wspomnienia minionej nocy, podniosła się gwałtownie.
– Długo wam zeszło – mruknęła, spojrzawszy na wiszący na ścianie zegar.
– Boruta musiał wczoraj rano napić się kawy, przez co uciekł nam pociąg. Przyjechaliśmy okazją.
– Lepiej późno niż wcale – westchnęła. – Znaleźliście go?
– Tak – bąknął nieco zawstydzony Boruta. – Mamy tu dla ciebie… gdzie ja to… czekaj, nie ta kieszeń… O, jest!
Z tryumfalną miną wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki omotane płótnem zawiniątko.
Jadze nie trzeba było wiele więcej. Choć minione godziny nie należały do najlżejszych, na widok ciasno obwiązanego rzemieniem pakunku poczuła nowy przypływ sił. Z niemałą pomocą Boruty usunęła bandaże, które przez te kilka godzin zdążyły już nasiąknąć krwią.
Ilustracja: <a href='mailto:anna.z.olczak@gmail.com'>Anna Olczak</a>
Ilustracja: Anna Olczak
Rudzielec pokręcił głową z niedowierzaniem na widok jątrzącego się rozcięcia. Nie zwracając uwagi na wiedźmę zajętą w tej chwili badaniem zawartości pakunku, spróbował własnoręcznie zasklepić ranę. Na próżno jednak wodził nad nią dłońmi, szepcząc pod nosem sobie tylko znane słowa – rozcięcie nie chciało się zrosnąć; przeciwnie wręcz, działania Boruty spowodowały tylko ponowne nasilenie się krwawienia.
– Zostaw, to nie zadziała – rzuciła Jaga, zerkając przez ramię na jego poczynania. – Próbowałam wszystkiego, czego mnie uczyłeś, ale za każdym razem kończyło się tak samo.
– Wszystkiego ci nie pokazałem – mruknął wyraźnie urażony.
– Domyślam się – przez chwilę, mimo powagi sytuacji, w jej głosie zabrzmiało lekkie rozbawienie. – Ale zasada pozostaje zawsze ta sama, mam rację?
– Rozgryzła cię – zaśmiał się Rokita.
– Masz, masz – rudy niechętnie przytaknął wiedźmie.
– W takim razie zostaw. Nasza magia tylko pogarsza sprawę.
– To czym go załatałaś? – Boruta nie był w stanie ukryć ciekawości.
– Niczym. Uśpiłam tylko mocno i zwolniłam rytm pracy serca. To sztuczka akuszerek. Powinieneś bardziej zainteresować się metodami ludowymi.
– Nie żartuj sobie ze mnie, wiedźmo – burknął urażony.
– Nie żartuję. Oczyściłeś ranę?
– Tak, jest gotowy. Bogowie, co tak śmierdzi?! – Boruta zakrył usta, jakby w ten sposób mógł powstrzymać narastające mdłości.
– Metody ludowe – domyślił się Rokita, spoglądając z obrzydzeniem na zawartość przywiezionej paczki.
« 1 5 6 7 8 9 15 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

PINKK
— Julia Szajkowska

Dwa procent
— Julia Szajkowska

Niepołomni
— Julia Szajkowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.