Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Kucenty
‹S.E.N.›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagdalena Kucenty
TytułS.E.N.
OpisAutorka debiutowała na papierze w Smokopolitanie (3/2015) opowiadaniem „Koziorożec i Smok”. Kolejny jej tekst ukazał się w pokonkursowej antologii „Echo zgasłego świata”. Miała też szczęście w konkursie „Dobro złem czyń” wydawnictwa Genius Creations – zbiór ukaże się latem. Dołożyć do tego niedawną obecność w Fahrenhecie („Co się stało z Mią Blue?”) i można rzec, że autorka panoszy się jak grypa. Dla równowagi, a może gwoli poetyckiej sprawiedliwości, w tym roku przeziębiła się już trzykrotnie, przez co ciągle odkłada pisanie książki na później.
Gatunekfantasy, SF

S.E.N.

« 1 2 3 4 5 6 9 »
Dzie­ciak mógł być pierw­szy. Mógł sta­no­wić zmarszcz­kę na wo­dzie, która prze­ro­dzi­ła się w tsu­na­mi. Py­ta­nie, czy zna­mio­no­wał nad­cho­dzą­cą cho­ro­bę spo­łecz­ną, czy stał się ofia­rą bar­dzo prze­bie­głe­go mor­der­cy? Tylko jak zmu­sić dziec­ko, by się za­bi­ło? Szan­ta­żem? Ra­czej nie. Inną, nie­zna­ną dotąd formą ma­ni­pu­la­cji psy­chicz­nej?
A może magią? – za­śmiał się w duchu Gor. Nie, nie wie­rzył w czary. Idea, ja­ko­by za falą sa­mo­bójstw stała tylko jedna osoba, była już wy­star­cza­ją­co sza­lo­na.
Z braku in­nych po­my­słów po­sta­no­wił po­dejść do tego śledz­twa jak do każ­de­go in­ne­go. Tęż­sze od niego umy­sły pra­co­wa­ły nad ta­jem­ni­czym zja­wi­skiem w skali glo­bal­nej, więc on mógł po­pra­co­wać bar­dziej szcze­gó­ło­wo nad po­je­dyn­czym przy­pad­kiem.
Wy­cią­gnął ta­blet z kie­sze­ni, wy­świe­tlił zdję­cie, na któ­rym usta­wie­ni w trzech sze­re­gach ucznio­wie pre­zen­to­wa­li fo­to­gra­fo­wi wy­mu­szo­ne uśmie­chy.
Zadał sobie ko­lej­ne z nie­koń­czą­ce­go się ciągu pytań.
Czy któ­reś z tych dzie­ci było zdol­ne zabić?
• • •
W tym samym roku, w któ­rym za­przy­jaź­ni­ła się ze Snem, Ke­irian­na pierw­szy raz sta­nę­ła na dachu szko­ły.
Gdy po­cząt­ko­we otę­pie­nie mi­nę­ło, jej serce opa­no­wa­ły doj­mu­ją­ce uczu­cie stra­ty oraz tę­sk­no­ta. W ta­jem­ni­cy przed Urwielą co wie­czór wy­pła­ki­wa­ła się do po­dusz­ki, z wy­rzu­tem py­ta­jąc bogów, dla­cze­go za­bra­li tatę. I co wie­czór słu­cha­ła uspo­ka­ja­ją­cych słów Snu; nie­zmien­nie słod­kich, cie­płych, cier­pli­wych.
– Ciiii… Wszyst­ko się ułoży, Keiri. Zo­ba­czysz. Mu­sisz tylko pa­mię­tać o tym, co było dobre, a ból sam minie.
Przy­ta­ki­wa­ła dusz­ko­wi, cho­ciaż nie wie­rzy­ła, że czas tak po pro­stu wy­le­czy rany. I wbrew wła­sne­mu scep­ty­cy­zmo­wi bez ob­łu­dy uży­wa­ła tych sa­mych ko­ją­cych fra­ze­sów, gdy tylko matka wpa­da­ła w hi­ste­rię.
– Wszyst­ko się ułoży, mamo – mó­wi­ła, za­ci­ska­jąc palce na po­zna­czo­nych zie­lon­ka­wy­mi ży­ła­mi rę­kach. – Zo­ba­czysz, ból sam minie.
– Jaki ból, cór­ciu? – od­po­wia­da­ła Urwiela, wbi­ja­jąc dłu­gie pa­znok­cie we wnę­trze ma­łych dłoni. – Wiesz, czemu twój oj­ciec umarł? Bo chciał się w ten spo­sób ze­mścić. Od dawna wie­dzia­łam, że mnie nie­na­wi­dzi. Ale żeby cie­bie też tak zo­sta­wił? – Jasne oczy wy­trwa­le ob­ser­wo­wa­ły coś za ple­ca­mi córki, blade usta drża­ły na gra­ni­cy łka­nia. – Mó­wi­łam, że cię nie ko­chał – wy­rzu­ca­ła z sie­bie po­tę­pia­ją­co. – Mó­wi­łam!
Keiri wów­czas rów­nież po­ta­ki­wa­ła. Nie wie­dzia­ła, co in­ne­go mo­gła­by zro­bić, w ten spo­sób zaś sta­ra­ła się być dziel­na. W końcu obie­ca­ła tacie.
Wy­trzy­my­wa­ła ze spo­ko­jem cią­głe skar­gi matki i ko­lej­ne krzyw­dy wy­rzą­dza­ne jej przez Ru­fu­sa. Przy­naj­mniej w przy­krych chwi­lach nie była już sama. Pło­mien­no­wło­sy Sen, jak na do­bre­go dusz­ka przy­sta­ło, po­dą­żał za nią krok w krok, wy­peł­nia­jąc po­wie­trze szkarłatną mgłą i kry­sta­licz­nym ni­czym dźwięk dzwo­necz­ków śmie­chem.
– Co czy­tasz? – do­py­ty­wał się, cie­ka­wie za­glą­da­jąc jej przez ramię, ile­kroć otwie­ra­ła nową książ­kę. – Zno­wu coś o magii?
Kiedy któ­re­goś razu po­twier­dzi­ła, Sen z oży­wie­niem oznaj­mił:
– A wiesz, że magia na­praw­dę ist­nie­je?
– Wiem. Prze­cież ty je­steś utka­ny z magii.
– Racja – wy­szcze­rzył się chy­trze – ale je­stem tylko marną po­zo­sta­ło­ścią tego, co było kie­dyś. Nie po­tra­fię wiele… jed­nak zdo­łał­bym ci pomóc z tym zbi­rem.
– Z Ru­fu­sem? Jak?
Du­szek nie chciał wy­tłu­ma­czyć, co do­kład­nie mógł­by zro­bić. Stwier­dził tylko z prze­ko­na­niem, że chło­pak już nigdy by jej nie nękał. I choć pro­po­zy­cja wy­da­wa­ła się ku­szą­ca, Ke­irian­na od­mó­wi­ła, wie­dzio­na złymi prze­czu­cia­mi.
Zresz­tą od pew­ne­go czasu gnę­bi­ciel był ra­czej nie­szko­dli­wy, po­pi­su­jąc się przed klasą wy­łącz­nie głu­pi­mi od­zyw­ka­mi, jakby brak re­ak­cji ze stro­ny ofia­ry suk­ce­syw­nie po­zba­wiał go sił. A przy­naj­mniej tak są­dzi­ła Keiri, do mo­men­tu aż któ­re­goś wie­czo­ru Rufus osa­czył ją z ko­le­ga­mi na ko­ry­ta­rzu.
– Wi­dzi­cie?! – krzyk­nął, prze­ry­wa­jąc jej roz­mo­wę ze Snem. – Mó­wi­łem, że ta po­je­bu­ska za­czę­ła gadać do sie­bie.
Dziew­czyn­ka pró­bo­wa­ła uciec, ale wy­krzy­wio­ne we wred­nej eu­fo­rii gęby za­sta­wi­ły jej drogę, zimne ręce we­pchnę­ły kne­bel do ust.
– Ej, ty, a cieć nas nie zo­ba­czy? – spy­tał jeden z chło­pa­ków, gru­ba­sek, który aku­rat prze­cho­dził mu­ta­cję. Pal­cem wska­zał czar­ny, le­ni­wie po­ru­sza­ją­cy się pod su­fi­tem pro­sto­kąt.
– Gdzie tam – stwier­dził lek­ce­wa­żą­co wódz bandy – stary pier­dziel cały dzień te­le­wi­zję oglą­da. Nic nie za­uwa­ży.
Mimo za­pew­nień Ru­fu­sa widać było, że banda sta­ra­ła się za­cho­wać ostroż­ność. Po­ru­sza­li się w trzech pa­rach, ją wrzu­ci­li do środ­ko­wej, razem z opa­słym czło­wiecz­kiem o śmiesz­nym gło­sie. Gru­ba­sek po­py­chał ją przed sobą, jakby była ska­zań­cem pro­wa­dzo­nym na eg­ze­ku­cję, uwa­ża­jąc jed­nak, by nie we­szła w za­sięg kamer.
Roz­wa­ża­ła, czy nie za­cząć się wy­ry­wać, ale szyb­ko zre­zy­gno­wa­ła z tego po­my­słu. Uwie­rzy­ła Ru­fu­so­wi. Nikt nie za­uwa­żył­by jej ża­ło­snej próby uwol­nie­nia się z rąk gnę­bi­cie­li, w naj­lep­szym wy­pad­ku pacz­ka ko­le­gów wy­lą­do­wa­ła­by jutro na dy­wa­ni­ku u dy­rek­to­ra. I nic by z tego nie wy­ni­kło, względ­nie cała szko­ła do­wie­dzia­ła­by się o ko­lej­nym upo­ko­rze­niu ku­po­lud­ki Keiri.
Nie­mniej, gdy do­tar­li na szczyt scho­dów, w dziew­czy­nie za­pa­li­ła się nikła iskier­ka buntu. Ke­irian­na nie chcia­ła wejść na dra­bi­nę. Wście­kle krę­cąc głową, ani my­śla­ła zła­pać się cien­kich me­ta­lo­wych szcze­bli.
W końcu prze­trans­por­to­wa­li ją na górę siłą, cią­gnąc za ręce, pcha­jąc od spodu. Jeden chło­pak do­stał od niej butem w twarz. Krew wą­ski­mi struż­ka­mi po­cie­kła mu z nosa, roz­bi­te wargi wy­plu­ły wią­zan­kę prze­kleństw. Gdy oto­czy­li Keiri na szczy­cie bu­dyn­ku, on pierw­szy za­mie­rzył się, by ją ude­rzyć.
Po cio­sie w brzuch upa­dła na ko­la­na i za­czę­ła się krztu­sić za­ty­ka­ją­cą usta szma­tą. Czerń jej wło­sów na chwi­lę przy­sło­ni­ła świat, szept Snu roz­brzmiał przy uchu.
– Po­zwól mi dzia­łać, Keiri. Wy­star­czy…
– Że ze mną wy­gra­łaś, co? – Głos Ru­fu­sa wdarł się mię­dzy słowa dusz­ka. – My­śla­łaś, że mo­żesz mnie olać? No, to teraz bła­gaj o li­tość, gów­no­jad­ko.
Po­czu­ła me­ta­licz­ny po­smak na ustach, gdy wy­szarp­nął z nich kne­bel. Nie­wie­le my­śląc, splu­nę­ła mu w twarz śli­ną zmie­sza­ną z krwią.
– Zrób, co mu­sisz – wy­mam­ro­ta­ła.
A może tak na­praw­dę już wcze­śniej zgo­dzi­ła się na su­ge­stię Snu? Może bez wa­ha­nia przy­ję­ła wy­po­wie­dzia­ną z chy­trym uśmie­chem pro­po­zy­cję?
Ke­irian­na nie wszyst­ko pa­mię­ta­ła wy­raź­nie.
• • •
Gdy z po­wro­tem zszedł do sali numer osiem, roz­siadł się przy zde­cy­do­wa­nie wy­god­niej­szym od ławki biur­ku na­uczy­ciel­skim. Potem umie­ścił nogi obok prze­sta­rza­łe­go kom­pu­te­ra, po­ło­żył ta­blet na ko­la­nach i wes­tchnął z ulgą, za­kła­da­jąc lek­kie oku­la­ry pro­jek­cyj­ne.
Spo­glą­dał w dzie­cię­ce ob­li­cza, wi­dział, jak się po­sta­rza­ły na prze­strze­ni lat, czy­tał hi­sto­rie ich życia. Nie zna­lazł nic, co przy­ku­ło­by jego uwagę, aż w pew­nym mo­men­cie czer­wo­ny alert prze­sło­nił mu oczy.
„Brak wy­ni­ku.”
Po raz ko­lej­ny wy­świe­tlił na ta­ble­cie fo­to­gra­fię kla­so­wą sprzed dzie­się­ciu lat, po­więk­szył za­zna­czo­ny mię­dzy kciu­kiem i pal­cem wska­zu­ją­cym frag­ment, na­kie­ro­wał na niego obiek­tyw mi­nia­tu­ro­wej ka­me­ry. Po­no­wił po­szu­ki­wa­nia.
« 1 2 3 4 5 6 9 »

Komentarze

08 V 2016   18:18:49

4/5

09 V 2016   00:30:19

Ależ szmira :(

05 VI 2016   14:01:29

Do czwartej strony super.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Sałatka grecka (zawiera GMO)
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.