WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Marcin Łuczyński |
Tytuł | „Esensja” – pieśń przyszłości |
Opis | Zarządzanie „Esensją”, obróbka wszystkich spływających materiałów, odpowiadanie na mejle i cierpliwe znoszenie spamu – wszystko to już dziś potrafi zamęczyć niejednego redaktora. A jak będzie w przyszłości…? |
Gatunek | humor / satyra, SF |
Jubileusz: „Esensja” – pieśń przyszłościMarcin ŁuczyńskiJubileusz: „Esensja” – pieśń przyszłości– Wszyscy są? – rozpoczął Konrad Wągrowski, którego avatar został skrojony na miarę i kształt Jasona Robardsa – znanego i twardego redaktora naczelnego z „Wszystkich ludzi prezydenta”. Pytanie z pozoru wydawało się retoryczne i trącąciło rutyną, bo w końcu ilość krzeseł odpowiadała ilości członków kapituły, a wszystkie były zajęte. Tak naprawdę jednak padało na każdym spotkaniu od momentu, gdy wspomniany już wyżej Marcin Łuczyński wlazł na kolegium, a potem wyskoczył na moment spod hełmu, żeby sobie na podorędziu nagromadzić kanapeczek (VR-Cathedral miał jakiś feler i zezwalał na to, nie wylogowując użytkowników automatycznie po ustaniu przepływu bio-impulsów). Jego avatar tymczasem siedział jak na tureckim kazaniu i podczas gdy na ostatnio przezeń przysłany tekst redakcyjni koledzy, niezastąpieni w takich chwilach, słali krytyczne gromy – nawet powieka mu nie drgnęła. A potem, ni stąd ni z owąd zaczął poruszać się i zapytał radośnie: „No to co sądzicie o moim ostatnim tekście?”. Wtedy można było podziwiać posiadany przez redakcję sprzęt obsługujący wirtualną rzeczywistość, bo Jason Robards natychmiast, jak na zawołanie, poczerwieniał na twarzy. Chyba ze złości. – Dobra, zaczynamy – z ukontentowaniem stwierdził Konrad, widząc, że każdy z członków redakcji czymś tam poruszył na znak obecności. Nagle zmarszczył czoło, spoglądając na postać ubraną w charakterystyczny strój po trosze wyglądający na habit: jasną szatę i narzucony na nią brązowy płaszcz. Wielki, przepastny kaptur skrywał górną część twarzy, widoczna była tylko krótka, siwa, zadbana broda. – Achika, gdzie ty masz rękę? – zapytał zdziwiony. Rzeczywiście, postaci brakowało prawego rękawa. – Słuchajcie, to kapitalne jest! – rozległ się podekscytowany dziewczęcy głos, przechodzący nad pytaniem Naczelnego do porządku dziennego. – Walczyłam z Darthem! Rewelacyjnie to wszystko zrobili! Można sobie dobrać rasę, strój, kolor miecza świetlnego, planetę macierzystą, statek, w dowolnym miejscu odpalić powtórkę. Najlepsze są jednak bonusy – trening Jedi po prostu miodzio… – Czyli pierwsza część SW jest w porządku – wszedł jej w słowo Tomasz Kujawski. Ten zmieniał avatary najczęściej, więc bywało, że nikt go nie poznawał, dopóki się nie odezwał. Tym razem w mroku katedry wyglądał dość strasznie, mając twarz Stephena Kinga. Aby ułatwić identyfikację, starannie wymalował na czole wielkie litery TK. – Druga pewnie też będzie, jeśli tylko dadzą radę odwieść Lucasa od kolejnych przeróbek – i tak mają mnóstwo roboty z przeniesieniem do „vircra” tego, co jest. – Pytałem, gdzie masz rękę? – powtórzył Konrad, nachylając się nad stołem. Kaptur uniósł się nieco. – A skąd mogę wiedzieć? – kobiecym głosem zapytał Obi-Wan Kenobi, wzruszając ramionami: lewym i resztką prawego, równo przyciętego i trochę osmalonego. – To znaczy, w „Gwiezdnych Wojnach” pojedynek przegrałam i Lord Hełm urąbał mi prawicę. Ale to było tam! Mam wrażenie, że konwertery avatarów są chyba coś nie tego – nie resetują stanu. Wlazłam tu bezpośrednio stamtąd i pewnie w trakcie coś zgrzytnęło. Jakby co, będę głosować lewą. – Albo paszczowo – wtrącił Winicjusz Kasprzyk, który swojego avatara dobrał pod imię (na krześle siedział Robert Taylor z „Quo vadis”, z roku 1951). – Tylko kaptur byś zdjęła, bo się zgrzejesz – dorzucił Marcin Łuczyński, który (by pozostać w klimacie wybranym przez sąsiada) miał prezencję Nerona. Z tego samego filmu, rzecz jasna – Peter Ustinov, wypisz, wymaluj. – Nie da rady. Niestety, ten avatar nie jest dopracowany, nie wiem, jak u innych. – Dobra – Konrad przyjął do wiadomości powody wizualnej ułomności koleżanki. – Cieszę się, że wszyscy zdążyli, mimo iż wezwanie było nagłe. Powiódł spojrzeniem po reszcie redakcji, żeby stwierdzić, co tam komu jeszcze brakuje. – Michał, jesteś… coś się kolory spieprzyły chyba…. jesteś cały siny! Michał Chaciński, z fizjonomią Dennisa Quaida, siedział na krześle z wielkim soplem narosłym pod nosem. Dwa mniejsze zdobiły mu uszy niczym kolczyki, a całą twarz miał koloru niebieskiego. – A niby czego się spodziewałeś? – zapytał o dziwo pewnym głosem. – Mówiłem, że nie chcę „Pojutrze” na pierwszy strzał, że wolałbym jakieś spokojne wprowadzenie do tej technologii, coś lekkiego i niegroźnego dla życia, a nie ładować się w sam środek totalnego przyrodniczego kolapsu. Do tego okazało się, że kompletnie zrypali moduł z przestrzenią neutralną i nie do końca poprawnie działa reduktor efektów groźnych dla życia. Chciałem troszkę poćwiczyć regulację i nagle zrobiło mi się strasznie zimno. Wrażenie było niesamowite, nie powiem. Spróbował oderwać sopel z nosa, ale nic to nie dało. – Ze mną już wszystko w porządku, ale chyba rzeczywiście stan awatarów się nie czyści – wskazał palcem na kawałek lodu, tak jakby cała reszta redakcji do tej pory go nie zauważała. – A swoją drogą te niedociągnięcia z regulacją mogą być niebezpieczne dla życia. Cholera wie, co się stanie, jeśli ni z tego ni z owego ciało uwierzy umysłowi. – Nie matriksuj tutaj – z uśmiechem pokręcił głową Konrad. – Święte słowa! – odezwał się Piotr Dobry, który wyglądałby dostojnie i poważnie jako odziany w zbroję Jeremy Irons, gdyby nie pewien feler. – Ooo! – stwierdził głośno Konrad. – A kolega Dobry dla odmiany czerwony jak rak! – Święte słowa z tą przestrzenią neutralną! – zawołał rycerz drugiej krucjaty. – Ja pierdzielę, nie sądziłem, że pod murami Jeruzalem będzie taki chajc! Trzy opcje dali: rycerza, giermka i mnicha, a mnie oczywiście musiało podkusić, żeby na łeb założyć hełm garnkowy. Jak w piecu! Tuż po rozpoczęciu projekcji myślałem jedynie o całej baterii wentylatorów. A próba przejścia na mod neutralny, żeby operować w filmie wyłącznie na poziomie wizualnym, jak w kinie, też nic nie dała. Wreszcie sprawę zakończyłem chamskim abortem, a i tak zdążyłem spiec avatara. Jeśli tak ma wyglądać prawdziwe królestwo niebieskie, to dziękuję uprzejmie. – Sam chciałeś, pamiętasz? – stwierdził Konrad. – Ile się nasłuchałem tego twojego: „Ja chcę odbyć pąć pokutną!”. A ja na przykład „Troję” bardzo sobie chwalę… – Bo nie trafiłeś na spieprzoną wersję! – obruszył się Jeremy Irons. – Poza tym, jakbym miał dostęp do opcji „Engage Bryzeida”, to też bym sobie chwalił, cwaniaczku. – Dobra, słuchajcie – przerwał wymianę zdań Artur Długosz, który z racji zajmowania się rozsyłaniem gratisów lubił przybrać avatar Deana Corso z „Dziewiątych Wrót”. – Musimy wam coś oznajmić. Kolegium zostało zwołane nie po to, żeby się tu dzielić wrażeniami z filmów przerobionych na technologię „Virtual Reality – Complete Reception”. Na to przyjdzie czas, jak już skompletujecie swoje teksty – w tej liczbie także na utyskiwania, że nie bardzo działa odłączanie albo redukcja bodźców termicznych, czy zapachowych. – O tak, tak – przytaknął Konrad. – Troja po rzezi śmierdziała jak nieszczęście… – A przeszedłbyś się raz w pobliże Rogów Hattin – dodał od siebie Piotrek, przy każdym większym ruchu podzwaniając łuskową zbroją. – Dalibyście spokój – wtrącił Winicjusz. – Zawyżacie poziom dyskusji! – Wini? A ty kiedy zarobiłeś na swój token? – zaciekawił się Eryk Remiezowicz, „zrobiony” na Dana Browna. – Zapytaj moją eksmałżonkę, panie „Kod Leonarda"… – Khem, khem! Panie i panowie! – Artur ponowił próbę powrotu do głównego tematu spotkania. – Jako redakcyjne szyszki zajęliście się wszyscy tym wirtualnym ciasteczkiem, a w tak zwanym międzyczasie mamy problem. – Jaki znowu problem? – zdziwił się Sebastian Chosiński, który – podobnie jak Artur Długosz – spoglądał na wszystkich twarzą Johnny’ego Deppa, tyle że tym razem okoloną długimi włosami, z czołem przewiązanym czerwoną apaszką, czarnymi wąsami i brodą splecioną w warkoczyk. – Z tego, co mi wiadomo, nie ma ani okruszka roboty, który by leżał odłogiem – stwierdził kapitan Jack Sparrow. – Nasi techniczni nawet strony administracyjne już prawie całkiem na VR-a przerobili, na korytarze i te fajne szufladki. – Problem w tym, że burzą nam się redakcyjni wyrobnicy – odpowiedział Konrad. – Nie wy jedni macie ochotę na zabawę. Pojedynczy sprzętowy token kosztuje tyle, co dobry samochód, więc żeby z tej technologii korzystać, ludzie walą do nas po gratisy drzwiami i oknami. Chcą obiecanych nagród, jak rzymski lud chleba i igrzysk, a my ciągle musimy podnosić normy urobkowe, żeby tych, którym przypadną w udziale, nie było więcej niż dwóch, trzech w miesiącu. – No i co z tego? – poczuwając się do odpowiedzi na wzmiankę o rzymskim ludzie cesarz Neron wzruszył ramionami. – To z tego, że to jest już stachanowszczyzna! Trzeba popełnić prawie dwadzieścia tekstów w ciągu miesiąca, żeby mieć możliwość zdobycia tokenu. W dodatku tym zespołom przysługują tylko aktualne produkcje, bo tokeny archiwalne z remasterowanymi przez producentów starymi filmami dystrybuujemy tylko wśród kapituły redakcyjnej. A z tego powodu resztę krew zalewa! – Powtórzę: no to co z tego?! – ten, który spalił Rzym, wzruszył ramionami. – Daruj, Konrad, ale mnie to w ogóle nie rusza. Nie było tu onych zespołów wtedy, gdy wszyscy pracowaliśmy wokół tego za darmo. Teraz, jak poczuli możliwość załapania się… |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Najlepsze teksty w historii Esensji
Omne trinum perfectum – Trzy najlepsze systemy RPG pięciolecia
— Miłosz Cybowski
Plan pięcioletni
— Miłosz Cybowski
10 pytań, których nigdy nie powinieneś nam zadawać
Ranking Esensji – najlepsze gry wideo pięciolecia
„Fraletz” vs. „Valzeta”
— Artur Długosz, Konrad Wągrowski
Ranking Esensji – najlepsze komiksy pięciolecia
Ranking Esensji – najlepsze filmy pięciolecia
Fynfcik
— Michał Radomił Wiśniewski
Skryba lub Nazwisko lilii
— Marcin Łuczyński
Łza się w oku zakręciła. Nostalgia to jednak mocna rzecz.