Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Łuczyński
‹„Esensja” – pieśń przyszłości›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Łuczyński
Tytuł„Esensja” – pieśń przyszłości
OpisZarządzanie „Esensją”, obróbka wszystkich spływających materiałów, odpowiadanie na mejle i cierpliwe znoszenie spamu – wszystko to już dziś potrafi zamęczyć niejednego redaktora. A jak będzie w przyszłości…?
Gatunekhumor / satyra, SF

Jubileusz: „Esensja” – pieśń przyszłości

« 1 2 3 »

Marcin Łuczyński

Jubileusz: „Esensja” – pieśń przyszłości

– Wszyscy są? – rozpoczął Konrad Wągrowski, którego avatar został skrojony na miarę i kształt Jasona Robardsa – znanego i twardego redaktora naczelnego z „Wszystkich ludzi prezydenta”. Pytanie z pozoru wydawało się retoryczne i trącąciło rutyną, bo w końcu ilość krzeseł odpowiadała ilości członków kapituły, a wszystkie były zajęte. Tak naprawdę jednak padało na każdym spotkaniu od momentu, gdy wspomniany już wyżej Marcin Łuczyński wlazł na kolegium, a potem wyskoczył na moment spod hełmu, żeby sobie na podorędziu nagromadzić kanapeczek (VR-Cathedral miał jakiś feler i zezwalał na to, nie wylogowując użytkowników automatycznie po ustaniu przepływu bio-impulsów). Jego avatar tymczasem siedział jak na tureckim kazaniu i podczas gdy na ostatnio przezeń przysłany tekst redakcyjni koledzy, niezastąpieni w takich chwilach, słali krytyczne gromy – nawet powieka mu nie drgnęła. A potem, ni stąd ni z owąd zaczął poruszać się i zapytał radośnie: „No to co sądzicie o moim ostatnim tekście?”. Wtedy można było podziwiać posiadany przez redakcję sprzęt obsługujący wirtualną rzeczywistość, bo Jason Robards natychmiast, jak na zawołanie, poczerwieniał na twarzy. Chyba ze złości.
– Dobra, zaczynamy – z ukontentowaniem stwierdził Konrad, widząc, że każdy z członków redakcji czymś tam poruszył na znak obecności. Nagle zmarszczył czoło, spoglądając na postać ubraną w charakterystyczny strój po trosze wyglądający na habit: jasną szatę i narzucony na nią brązowy płaszcz. Wielki, przepastny kaptur skrywał górną część twarzy, widoczna była tylko krótka, siwa, zadbana broda.
– Achika, gdzie ty masz rękę? – zapytał zdziwiony. Rzeczywiście, postaci brakowało prawego rękawa.
– Słuchajcie, to kapitalne jest! – rozległ się podekscytowany dziewczęcy głos, przechodzący nad pytaniem Naczelnego do porządku dziennego. – Walczyłam z Darthem! Rewelacyjnie to wszystko zrobili! Można sobie dobrać rasę, strój, kolor miecza świetlnego, planetę macierzystą, statek, w dowolnym miejscu odpalić powtórkę. Najlepsze są jednak bonusy – trening Jedi po prostu miodzio…
– Czyli pierwsza część SW jest w porządku – wszedł jej w słowo Tomasz Kujawski. Ten zmieniał avatary najczęściej, więc bywało, że nikt go nie poznawał, dopóki się nie odezwał. Tym razem w mroku katedry wyglądał dość strasznie, mając twarz Stephena Kinga. Aby ułatwić identyfikację, starannie wymalował na czole wielkie litery TK. – Druga pewnie też będzie, jeśli tylko dadzą radę odwieść Lucasa od kolejnych przeróbek – i tak mają mnóstwo roboty z przeniesieniem do „vircra” tego, co jest.
– Pytałem, gdzie masz rękę? – powtórzył Konrad, nachylając się nad stołem. Kaptur uniósł się nieco.
– A skąd mogę wiedzieć? – kobiecym głosem zapytał Obi-Wan Kenobi, wzruszając ramionami: lewym i resztką prawego, równo przyciętego i trochę osmalonego. – To znaczy, w „Gwiezdnych Wojnach” pojedynek przegrałam i Lord Hełm urąbał mi prawicę. Ale to było tam! Mam wrażenie, że konwertery avatarów są chyba coś nie tego – nie resetują stanu. Wlazłam tu bezpośrednio stamtąd i pewnie w trakcie coś zgrzytnęło. Jakby co, będę głosować lewą.
– Albo paszczowo – wtrącił Winicjusz Kasprzyk, który swojego avatara dobrał pod imię (na krześle siedział Robert Taylor z „Quo vadis”, z roku 1951).
– Tylko kaptur byś zdjęła, bo się zgrzejesz – dorzucił Marcin Łuczyński, który (by pozostać w klimacie wybranym przez sąsiada) miał prezencję Nerona. Z tego samego filmu, rzecz jasna – Peter Ustinov, wypisz, wymaluj.
– Nie da rady. Niestety, ten avatar nie jest dopracowany, nie wiem, jak u innych.
– Dobra – Konrad przyjął do wiadomości powody wizualnej ułomności koleżanki. – Cieszę się, że wszyscy zdążyli, mimo iż wezwanie było nagłe.
Powiódł spojrzeniem po reszcie redakcji, żeby stwierdzić, co tam komu jeszcze brakuje.
– Michał, jesteś… coś się kolory spieprzyły chyba…. jesteś cały siny!
Michał Chaciński, z fizjonomią Dennisa Quaida, siedział na krześle z wielkim soplem narosłym pod nosem. Dwa mniejsze zdobiły mu uszy niczym kolczyki, a całą twarz miał koloru niebieskiego.
– A niby czego się spodziewałeś? – zapytał o dziwo pewnym głosem. – Mówiłem, że nie chcę „Pojutrze” na pierwszy strzał, że wolałbym jakieś spokojne wprowadzenie do tej technologii, coś lekkiego i niegroźnego dla życia, a nie ładować się w sam środek totalnego przyrodniczego kolapsu. Do tego okazało się, że kompletnie zrypali moduł z przestrzenią neutralną i nie do końca poprawnie działa reduktor efektów groźnych dla życia. Chciałem troszkę poćwiczyć regulację i nagle zrobiło mi się strasznie zimno. Wrażenie było niesamowite, nie powiem.
Spróbował oderwać sopel z nosa, ale nic to nie dało.
– Ze mną już wszystko w porządku, ale chyba rzeczywiście stan awatarów się nie czyści – wskazał palcem na kawałek lodu, tak jakby cała reszta redakcji do tej pory go nie zauważała. – A swoją drogą te niedociągnięcia z regulacją mogą być niebezpieczne dla życia. Cholera wie, co się stanie, jeśli ni z tego ni z owego ciało uwierzy umysłowi.
– Nie matriksuj tutaj – z uśmiechem pokręcił głową Konrad.
– Święte słowa! – odezwał się Piotr Dobry, który wyglądałby dostojnie i poważnie jako odziany w zbroję Jeremy Irons, gdyby nie pewien feler.
– Ooo! – stwierdził głośno Konrad. – A kolega Dobry dla odmiany czerwony jak rak!
– Święte słowa z tą przestrzenią neutralną! – zawołał rycerz drugiej krucjaty. – Ja pierdzielę, nie sądziłem, że pod murami Jeruzalem będzie taki chajc! Trzy opcje dali: rycerza, giermka i mnicha, a mnie oczywiście musiało podkusić, żeby na łeb założyć hełm garnkowy. Jak w piecu! Tuż po rozpoczęciu projekcji myślałem jedynie o całej baterii wentylatorów. A próba przejścia na mod neutralny, żeby operować w filmie wyłącznie na poziomie wizualnym, jak w kinie, też nic nie dała. Wreszcie sprawę zakończyłem chamskim abortem, a i tak zdążyłem spiec avatara. Jeśli tak ma wyglądać prawdziwe królestwo niebieskie, to dziękuję uprzejmie.
Ilustracja: Rafał Kulik
Ilustracja: Rafał Kulik
– Sam chciałeś, pamiętasz? – stwierdził Konrad. – Ile się nasłuchałem tego twojego: „Ja chcę odbyć pąć pokutną!”. A ja na przykład „Troję” bardzo sobie chwalę…
– Bo nie trafiłeś na spieprzoną wersję! – obruszył się Jeremy Irons. – Poza tym, jakbym miał dostęp do opcji „Engage Bryzeida”, to też bym sobie chwalił, cwaniaczku.
– Dobra, słuchajcie – przerwał wymianę zdań Artur Długosz, który z racji zajmowania się rozsyłaniem gratisów lubił przybrać avatar Deana Corso z „Dziewiątych Wrót”. – Musimy wam coś oznajmić. Kolegium zostało zwołane nie po to, żeby się tu dzielić wrażeniami z filmów przerobionych na technologię „Virtual Reality – Complete Reception”. Na to przyjdzie czas, jak już skompletujecie swoje teksty – w tej liczbie także na utyskiwania, że nie bardzo działa odłączanie albo redukcja bodźców termicznych, czy zapachowych.
– O tak, tak – przytaknął Konrad. – Troja po rzezi śmierdziała jak nieszczęście…
– A przeszedłbyś się raz w pobliże Rogów Hattin – dodał od siebie Piotrek, przy każdym większym ruchu podzwaniając łuskową zbroją.
– Dalibyście spokój – wtrącił Winicjusz. – Zawyżacie poziom dyskusji!
– Wini? A ty kiedy zarobiłeś na swój token? – zaciekawił się Eryk Remiezowicz, „zrobiony” na Dana Browna.
– Zapytaj moją eksmałżonkę, panie „Kod Leonarda"…
– Khem, khem! Panie i panowie! – Artur ponowił próbę powrotu do głównego tematu spotkania. – Jako redakcyjne szyszki zajęliście się wszyscy tym wirtualnym ciasteczkiem, a w tak zwanym międzyczasie mamy problem.
– Jaki znowu problem? – zdziwił się Sebastian Chosiński, który – podobnie jak Artur Długosz – spoglądał na wszystkich twarzą Johnny’ego Deppa, tyle że tym razem okoloną długimi włosami, z czołem przewiązanym czerwoną apaszką, czarnymi wąsami i brodą splecioną w warkoczyk. – Z tego, co mi wiadomo, nie ma ani okruszka roboty, który by leżał odłogiem – stwierdził kapitan Jack Sparrow. – Nasi techniczni nawet strony administracyjne już prawie całkiem na VR-a przerobili, na korytarze i te fajne szufladki.
– Problem w tym, że burzą nam się redakcyjni wyrobnicy – odpowiedział Konrad. – Nie wy jedni macie ochotę na zabawę. Pojedynczy sprzętowy token kosztuje tyle, co dobry samochód, więc żeby z tej technologii korzystać, ludzie walą do nas po gratisy drzwiami i oknami. Chcą obiecanych nagród, jak rzymski lud chleba i igrzysk, a my ciągle musimy podnosić normy urobkowe, żeby tych, którym przypadną w udziale, nie było więcej niż dwóch, trzech w miesiącu.
– No i co z tego? – poczuwając się do odpowiedzi na wzmiankę o rzymskim ludzie cesarz Neron wzruszył ramionami.
– To z tego, że to jest już stachanowszczyzna! Trzeba popełnić prawie dwadzieścia tekstów w ciągu miesiąca, żeby mieć możliwość zdobycia tokenu. W dodatku tym zespołom przysługują tylko aktualne produkcje, bo tokeny archiwalne z remasterowanymi przez producentów starymi filmami dystrybuujemy tylko wśród kapituły redakcyjnej. A z tego powodu resztę krew zalewa!
– Powtórzę: no to co z tego?! – ten, który spalił Rzym, wzruszył ramionami. – Daruj, Konrad, ale mnie to w ogóle nie rusza. Nie było tu onych zespołów wtedy, gdy wszyscy pracowaliśmy wokół tego za darmo. Teraz, jak poczuli możliwość załapania się…
« 1 2 3 »

Komentarze

07 VII 2011   19:57:00

Łza się w oku zakręciła. Nostalgia to jednak mocna rzecz.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.