Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka Hałas
‹Ale nas zbaw ode złego›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka Hałas
TytułAle nas zbaw ode złego
OpisNie. Naprawdę nie mówcie, że nie wiecie, kim jest Agnieszka Hałas i/lub czego się spodziewać po jej tekstach. Mrocznych fantasy, choć – tym razem bez udziału Krzyczącego w Ciemności. Nikt Wam w to przecież nie uwierzy…
Gatunekgroza / horror

Ale nas zbaw ode złego

« 1 6 7 8

Agnieszka Hałas

Ale nas zbaw ode złego

– Dla mieszkańców wioski bardzo duża. Od tego, kto przejmie władzę nad kotliną, zależy, czy wylęgarnia, manufaktury i katownia nadal będą funkcjonować na dotychczasowych zasadach…
– Zamierzasz wrócić do wioski?
– Pewnie. A co miałbym zrobić? Ty też powinnaś zostać w wiosce, Blanche. Mamka Gorylica zatrudni cię z pocałowaniem ręki, a jeśli zlikwidują wylęgarnię, wyszuka ci inne zajęcie. Może za kilkaset lat nadadzą nam status demonów…
– Konstantin, przestań bredzić i posłuchaj. Wiem, jak stąd dotrzeć do bramy.
– Ja też wiem, ale co to zmienia?
– Możemy spróbować się jakoś, no wiesz, przemknąć tamtędy… we mgle, kiedy akurat będzie przybywał transport… Może nas nie zauważą w zamieszaniu…
Fizyk patrzył na nią z politowaniem.
– Mało wyszukany pomysł, wiem – przyznała, wzruszając ramionami. – Ale zawsze to jakaś szansa na wydostanie się stąd.
– Jaka tam szansa. Cerber cię połknie i na tym koniec.
Blanche wsparła ręce na biodrach.
– Masz lepszą propozycję? Jeśli tak, słucham.
– Już ci powiedziałem. Zostań w wiosce.
– Nie zostanę w wiosce. Ty tam wróć, jeśli chcesz. Trafię sama do bramy.
Konstantin wzniósł oczy do nieba.
– Teraz, kiedy nie masz znaku, nic cię nie chroni przed demonami. Wytropią cię i w najlepszym razie sprowadzą z powrotem tutaj. W najgorszym – potraktują cię jak zbiegłego skazańca. Ewentualnie padniesz ofiarą jakiejś bestii, w górach gnieździ się ich wiele. A jeśli nawet jakimś cudem uda ci się dotrzeć do bramy, Cerber cię rozszarpie.
– Chcę zaryzykować. Co mam do stracenia?
– Wolne żarty, dziewczyno. Nie po to cię wyprowadziłem z podziemi, żebyś…
Urwał, zatrzymując się. Minęli właśnie zakręt i ich oczom ukazał się niesamowity widok.
W cieniu wielkiej skały zwinął się potężny stwór – ni to smok, ni koń, z lwią głową i ogonem skorpiona. Od razu poznali, że jest umierający; jego skrzydła zwisały bezwładnie, przez ciało od czasu do czasu przebiegał dreszcz. Nie miał siły nawet unieść głowy na ich widok.
Obok, na kamieniach spoczywał jeździec. W pancerzu barwy ognia, hiacyntu i siarki.
Dziewczyna gwałtownie wciągnęła oddech.
– On nie jest sługą piekieł, on… on…
– Nie podchodź, to może być pułapka – syknął fizyk, ale zignorowała go.
Niebiański rycerz wyglądał bardzo młodo, prawie jak chłopiec. Jego twarz o delikatnych rysach była alabastrowo blada. Zlepione deszczem pukle, wymykające się spod hełmu, zachowały połysk złota.
Leżał jak martwy, ale gdy Blanche się nad nim pochyliła, uniósł powieki. Jego oczy były mlecznobłękitnymi półkulami bez tęczówek i źrenic. Oddychał chrapliwie, wyraźnie słyszała rzężenie dobiegające z płuc.
– Konstantin, nie stój tak, pomóż mi! Trzeba mu zdjąć pancerz, przewiązać rany…
– Nie dotykaj mnie – szepnął anioł. – Krwawię wewnątrz.
– Wygląda na to, że piekło cię pokonało, panie – stwierdził rzeczowo fizyk, który też w końcu zdecydował się podejść.
– Widocznie tak miało być, człowieku.
– Dlaczego porzuciliście swoje harfy i śpiewy? Co was tu sprowadziło?
– Książę złamał prawo, więżąc dziecko, które było pod opieką Pana. Wyruszyliśmy mu na ratunek.
Blanche poczuła, że jej oczy wypełniają się łzami.
– To po mnie przybyliście! Ja byłam tym dzieckiem!
Przyjrzawszy się jej uważnie, anioł pokręcił głową.
– Kłamiesz, kobieto. Nie masz znaku.
– Straciłam go – wyszeptała, spuszczając wzrok. Niebiański wojownik westchnął.
– A zatem przybyliśmy za późno. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Blanche ukryła twarz w dłoniach. Fizyk objął ją.
– Co zrobiliście z księciem? – spytał z ciekawością.
– Został zdegradowany do rangi szeregowego demona i zesłany do jednego z niższych piekieł. Zniszczyliśmy jego siedzibę, rozpędziliśmy służbę.
Konstantin popatrzył na dziewczynę z nagłym zainteresowaniem.
– Blanche, czy pamiętasz, kto ci powiedział przy bramie, że powinnaś się udać na zamek? Założę się, że ktoś tutaj dobrze wiedział, jak książę cię powita, i pewnie tylko czekał, aby powiadomić Górę o jego najnowszym wyczynie… Wygląda na to, że niechcący stałaś się pionkiem w tutejszych rozgrywkach. W świecie żywych coś takiego nazywa się prowokacją.
Niebiański wojownik wzruszył ramionami.
– Mogło być i tak. Kto wie? Piekło rządzi się swoimi brudnymi regułami, intrygi to ich chleb powszedni. Ale my tylko wypełnialiśmy rozkazy.
– Jak to się stało, panie, że zostałeś ranny?
– Ponieważ nie znaleźliśmy dziewczynki na zamku, rozdzieliliśmy się, żeby sprawdzić teren – anioł westchnął. – Leciałem nisko, wypatrując śladów, a gdy mijałem te oto skały, wyfrunął z nich potwór, chimera – jedna z tych, które zdołały uciec z płonących stajni księcia. Zabiłem bestię, zdychając spopieliła się… Ale zdążyła ciężko okaleczyć nas obu – spojrzał ze smutkiem na wierzchowca.
Stwór wydał przeszywający, bolesny odgłos, ni to rżenie, ni jęk. Kopyta konwulsyjnie grzebnęły proch. Konstantin poruszył się niespokojnie.
– Cholera… Ma rozszarpany brzuch, nie wyjdzie z tego. Wykrwawia się. Zdaje się, że nie powinniśmy teraz tkwić w pobliżu. Słyszałem…
Niebiański wojownik skierował na niego swe niesamowite oczy.
– Wiem, co ci chodzi po głowie. Dobrze słyszałeś. Kiedy one umierają, zwłoki natychmiast zajmują się ogniem. Spłonę razem z nim, by obudzić się z powrotem w królestwie Pana.
– Więc na co czekamy, cholera jasna? – Konstantin zerwał się na równe nogi. – Blanche! – szarpnął dziewczynę za ramię. – Wstawaj!
Anioł uśmiechnął się boleśnie. Miał zakrwawione usta i zęby, więc uśmiech wyglądał jak rana.
– Mam dla was ciekawszą propozycję. Zostańcie.
Blanche wyrwała się towarzyszowi, przyklękła przy rannym.
– Rycerzu, czy twierdzisz, że w ten sposób… możemy wrócić…? – spytała bez tchu. Zadrżała, gdy niebiański wojownik skinął głową.
– Tak, kobieto. Ogień oczyszcza dusze – przymknął oczy, wyraźnie zbyt zmęczony, żeby mówić dalej.
– A cóż to ma być? Do nieba na skróty? – prychnął Konstantin. – Oferta specjalna dla grzeszników? Pieprzę taki interes. Chodź, Blanche.
Zaczął schodzić po pochyłości, wolno i ostrożnie, bo przy każdym kroku żwir usuwał się spod nóg.
– Zaczekaj! – zawołała dziewczyna. Przystanął niechętnie.
– Blanche, co z tobą? Chodź! Czy wolisz spłonąć?!
Nie odrzekła nic, tylko patrzyła na niego podkrążonymi, zmęczonymi oczami, oczami starej kobiety. Na umorusanym policzku dostrzegł ślad łzy.
– Blanche, zaufaj mi i chodź! Proszę!
– Nie, to ty mi zaufaj i zostań.
Mierzyli się wzrokiem, a cenne sekundy upływały. Konstantin nagle poczuł, że ogarnia go zrezygnowanie. Prawda – co miał do stracenia? Paszcza Cerbera, wieczność tutaj czy płomienie… jaka różnica?
Zawrócił i usiadł obok niej.
Blanche znów zaczęła cicho płakać. Przytulił ją mocno i zamknął oczy.
Czekali.
• • •
W momencie zburzenia zamku ślepcowi wrócił wzrok.
Z początku starzec widział jedynie rozmazane kształty w krwawej łunie, lecz gdy ulewa przycichła, kontury świata wyostrzyły się. I oto ujrzał krążących pod chmurami jeźdźców na skrzydlatych wierzchowcach, których pełne gracji sylwetki nawet z tej odległości nie przypominały monstrów z książęcych stajni. Zastępy Pana! W Szeolu! Na czarny Styks!
Popatrzył na wierzchołek najbliższej góry. Na widok ruin serce aż w nim podskoczyło. Książę obalony! Co będzie dalej? Rewizja wyroków? A może amnestia?!
Skrzydlaty oddział rozproszył się, znikając wśród turni, a łuna przygasła. Starca to nie zmartwiło. Wrócą, na pewno wrócą. Nie po to przybyli, żeby wszystko zostawiać bez zmian. Przecież tyle się mówi o sprawiedliwości Pana!…
Mijały godziny. Ciemność pomału ustępowała miejsca szarości, ale do starca nie docierało, że noc się kończy. Im jaśniej się robiło, tym bardziej napawał się faktem, że widzi. Głazy. Chmury. Swoje własne, koszmarnie wychudzone nogi i brzuch, pokryte na wpół zagojonymi szramami.
Nagle jego źrenice poraził oślepiający rozbłysk. Równocześnie z oddali dobiegł przeciągły huk, wprawiając ziemię w drżenie. Echa zwielokrotniły go. Chwilę później zabrzmiał rumor – gdzieś w górach schodziła lawina.
Chciałoby się powiedzieć, że tuż po eksplozji nastąpił cud. Że ołowiany pułap na mgnienie oka rozstąpił się, ukazując skrawek czystego nieba. Ale nie, nic takiego nie miało miejsca. Mgła gęstniała w kotlinie, chmury spełzały coraz niżej. Drobnymi płatkami prószyła z nich sadza. Tylko w jednym miejscu, wśród skał, coś nadal jaśniało jak flara. Stos pogrzebowy anioła, jego wierzchowca i dwojga ludzi.
Starzec nie wiedział, co tam się stało i nie obchodziło go to.
Czekał wytrwale, ale nikt nie przybywał, żeby go uwolnić… Stopniowo dotarło do niego, że zburzenie zamku niczego nie zmieniło; kara wciąż trwa. Gdy to zrozumiał, po policzkach spłynęły mu dwie palące łzy.
Ogień na zboczu dogasał. Nad górami wstawał ranek.
Starzec zamknął oczy. Nadlatywały kruki.
koniec
« 1 6 7 8
25 kwietnia 2006
1) C. Gounod, Faust. Partia Małgorzaty: „Nie, panie, nie jestem ani damą, ani piękną, i nie potrzebuję, aby mi podawano ramię”.

Komentarze

02 III 2012   03:40:57

Mysle, ze obawy i scatrhy maja zawsze duze znaczenie, juz samo ogladanie filmow, ktore powoduja strach sprawia, ze w takie czy inne frekwencje wchodzimy, wtedy nie ma sie co dziwic, ze cos sie przykleja, co w danych frekwencjach dziala.Mam znajomych, ktorzy swiadomie, regularnie dziela sie energia, ktora w tym celu otrzymuja. Ludzie , ktorzy jednak na codzien nie zajmuja sie zbieraniem i zawiadowaniem wlasna energia nie powinny dawac sie z niej okradac, kazdy ma swoja energie prenatalna i energie, ktora moze zebrac, w chwili kiedy ta, ktora mozna odnowic ulega wyczerpaniu zostaja pozytkowana energia prenatalna, tej odnowic sie nie da, w takich przypadkach mozna sobie narobic szkody nieodwracalnej. Mialam czas kiedy naiwnie pozwalam na pobieranie nie majac czasu na odnawianie az doszlo do tego, ze zostala nadszarpnieta energia prenatalna, to nie sa juz zarty, wtedy zaczyna byc powaznie. Energie kazdy moze nauczyc sie zbierac i nia zawiadowac, jednak cwaniacy wybieraja najlatwiejszy sposob.Niektorzy uciekaja kiedy zostaja rozpoznani, jezeli dawca rozpozna, co sie dzieje, a czasem nawet zobaczy kto zacz, biorca ucieka w panice. Moze byc, ze biorca zobaczy, ze moze byc inny sposob postepowania jak branie (podczas gdy ktos chetnie daje )i to go jakos poruszy i spowoduje jakas w nim zmiane.Znajomi, ktorzy codziennie przekazuja energie potrzebujacym i w tym celu ja otrzymuja twierdza, ze zmiany w bioracach pod wplywem milosci i ich checi dawania moga nastapic, ale maja na mysli tych, ktorzy sa przysylani przez przewodnikow aby od nich dostac, ci sa na zmiany gotowi.Trzeba pamietac o tym, ze aby dawac trzeba miec i to nie w ten sposob, ze sobie wziac od kogos ale samemu to wypracowac, wtedy mozna dac tez komus , kto spontanicznie sie pojawil, np. znajomy jest w dolku i wlasnie pomyslal o tobie, jego podlecenie wtedy nie wynika z powodu checi wziecia energii, ale jest to swego rodzaju sygnal, ze sam potrzebuje i nie jest teraz w stanie nic zrobic, taki rodzaj nieswiadomej prosby, w takich przypadkach szybko sie daje i chetnie, ale jezeli wlasnie czlowiek sam sie nie czuje na silach to powinien to zrobic potem, kiedy juz sil nabierze. Oddawanie na prawo i lewo bo wszedzie jest nie jest dobre dla dawcy, najpierw trzeba samemu byc w dobrej formie , zadbac o nia itd. inaczej szybko mozna sie znalezc po drugiej stronie i byc bardzo potrzebowskim.Wielu swietnych bioterapeutow zmarlo wlasnie dlatego, ze sie szybko wyczerpali, dzialali nawet gdy sami zle sie czuli, to powazny blad, dzialania dawania bez zwracania uwagi na swoja forme energetyczna do pewnego czasu nie szkodza, ale potem zaczyna byc ostro, a czasem nie da sie juz tego odwrocic.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Innego końca świata nie będzie
— Miłosz Cybowski

Brune, gdzie jesteś?
— Marcin Mroziuk

Gdy tropikalny raj staje się piekłem na ziemi
— Marcin Mroziuk

Groza na rajskich wyspach
— Anna Nieznaj

Esensja czyta: Marzec 2017
— Dawid Kantor, Daniel Markiewicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Styczeń 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Osty kłują
— Magdalena Kubasiewicz

I potępieni mogą marzyć
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Sierpień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Kwiecień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.