Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka Hałas
‹Ale nas zbaw ode złego›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka Hałas
TytułAle nas zbaw ode złego
OpisNie. Naprawdę nie mówcie, że nie wiecie, kim jest Agnieszka Hałas i/lub czego się spodziewać po jej tekstach. Mrocznych fantasy, choć – tym razem bez udziału Krzyczącego w Ciemności. Nikt Wam w to przecież nie uwierzy…
Gatunekgroza / horror

Ale nas zbaw ode złego

« 1 5 6 7 8 »

Agnieszka Hałas

Ale nas zbaw ode złego

– Siedemdziesiąt sześć – Konstantin lekko się uśmiechnął, dotykając swoich czarnych włosów. – Wiem, dziwnie to brzmi, ale pomyśl, co byłby wart raj dla staruszków, gdyby zmartwychwstawali w takim samym stanie, w jakim umarli? Nie, ci z góry wybierają dla ciebie taki wiek, jaki ich zdaniem będzie najbardziej odpowiedni. Nie mam nic przeciwko temu, że mi odjęli te cztery krzyżyki, tym bardziej że umierałem bardzo chory, przykuty do łóżka. W każdym razie trafiłem do nieba i tam dowiedziałem się, że Lizę zesłano na dół. I cóż… zdecydowałem, że wyruszę, aby ją odszukać. Wiesz, Blanche, do tej pory nie mogę pojąć, za co ją… Jako młoda dziewczyna straciła wiarę i była skłócona ze swoją rodziną, ale żeby tylko dlatego… Nie wiem.
– Znalazłeś ją?
– Tak – mówiąc, mimo woli krzywił twarz. – Tak, znalazłem ją tutaj, w tej dolinie. Odmłodzoną o dwadzieścia lat i piękną jak nigdy, bo została kochanką księcia.
Umilkł, patrzył w deszcz, nerwowo splatając i rozplatając palce. Padający z góry szkarłatny blask osiągnął taką intensywność, że rozświetlał wnętrze jaskini, ale żadne nie zwracało na to uwagi.
– Co było dalej? – spytała cicho Blanche.
– Chyba łatwo się domyślić, prawda? Odtrąciła mnie i wyśmiała. Straciłem rozsądek i zacząłem bluźnić przeciwko Panu. Wtedy mój znak zniknął… Słudzy księcia skatowali mnie i zepchnęli z góry w przepaść.
Zamilkł. Pamiętał wszystko, chociaż wolałby zapomnieć.
Pamiętał, jak odzyskał przytomność po upadku, chociaż nie miał prawa jej odzyskać. Jak próbował wstać i nie mógł. Jak pełzł po piargach, zostawiając za sobą krwawe ślady. Na ziemi nie przeżyłby z takimi obrażeniami, z narządów wewnętrznych została miazga. Do tego kilka złamanych kości, rozwalona głowa, pozdzierana w stu miejscach skóra, zapewne również uszkodzony kręgosłup. Mleko Mamki wygoiło wszystko, choć nie od razu. Stopniowo odzyskał wzrok i władzę w nogach…
Głos Blanche przywrócił go do rzeczywistości.
– Co było dalej?
Konstantin odchylił głowę do tyłu i z westchnieniem zaczął trzeć zmęczone oczy.
– Niczego nie pragnąłem tak bardzo, jak powtórnej śmierci. Pan odmówił mi tego. Mamka Gorylica znalazła mnie i wyleczyła, tak jak ciebie. No i skończyło się tak, jak widzisz. Już nie podlegam niebiosom, żyję życiem demona – uśmiechnął się smutno. – A teraz ty też… Jedziemy na tym samym wózku.
– Konstantin, ale ja nie zbluźniłam przeciwko Panu! Nie zrobiłam tego, rozumiesz?
– Więc może wystarczyło to, że ona cię wskrzesiła. Albo że pozwoliłaś się opanować rozpaczy. Albo że skalały cię te stwory… Na jedno wychodzi, skoro tak czy inaczej nie masz już znaku.
– Mamka Gorylica powiedziała mi… ale to przecież niemożliwe! Na pewno kłamała! To wszystko jakaś straszna pomyłka… – dziewczyna złapała go za rękę. – Konstantin, proszę, pomódl się ze mną! Przecież pamiętasz słowa. Wiem, że pamiętasz.
Milczał. Blanche uklękła, składając dłonie.
– Ojcze nasz, któryś jest w niebie… – zająknęła się, dławiły ją łzy. – Święć się imię Twoje.. przyjdź kró… lest… – dalsze słowa utonęły w szlochu. Fizyk obserwował ją z trudnym do rozszyfrowania wyrazem twarzy.
– Wichura przycicha – zauważył.
Nagle rozległ się głuchy grzmot, zupełnie inny niż odgłosy burzy. Ziemia zadrżała, ze sklepienia posypały się kamyczki.
– Co to? – spytała z niepokojem dziewczyna.
– Nie mam pojęcia… Sza!
Nasłuchiwali, wstrzymując oddech. Znów grzmot, znów drżenie, jakby echo odległej eksplozji.
I nagle ziemia zakołysała się w posadach, aż rzuciło ich na ścianę. Z mrożącym krew w żyłach rumorem jeden ze skalnych bloków zaczął się osuwać.
Blanche krzyknęła. Fizyk złapał ją za rękę i pociągnął w głąb jaskini, dokładnie w chwili, gdy wielki fragment sklepienia zawalił się z hukiem.
Kiedy wszystko ucichło, a kurz opadł, za nimi piętrzyły się zwały kamieni i ziemi. W jednym miejscu przez szczelinę nadal sączyła się odrobina światła, ale nie było nadziei, aby gołymi rękami zdołali się przekopać przez to wszystko. Konstantin otarł twarz, rozmazując krew ze skaleczonego czoła.
– No cóż, została nam tylko jedna droga – oznajmił ze spokojem, wskazując czarną czeluść.
• • •
Szli długo, bardzo długo. Cały świat zawęził się do dotyku. Zdawało się, że grota nie ma końca; otchłań w otchłani.
– Proszę, zatrzymajmy się – poprosiła w końcu Blanche. – Nie mam już siły.
Usiedli pod ścianą. Fizyk gestem nakłonił dziewczynę, żeby oparła się o niego.
– Śpij. Ja będę czuwał.
• • •
Obudził ją dźwięk dzwonów.
Zanim jeszcze otwarła oczy, serce zabiło jej szybciej, bo poczuła cudowny, niemożliwy do pomylenia z niczym innym zapach kwiatów, trawy i ziemi.
Dzwony biły dalej. Blanche usiadła i natychmiast zmrużyła powieki, tak jaskrawy był błękit nieba. Słońce przyjemnie grzało, a owady bzyczały, całkiem jak w świecie żywych.
Znajdowała się na łące, której zieleń niemal ginęła pod żółcią mleczy. Zbocze opadało łagodnie – poniżej, w dolinie widać było błyszczącą wstęgę rzeki i dachy wioski lub niedużego miasteczka, nad którymi górowała wieża kościoła.
Popatrzyła po sobie – zamiast obszarpanej sukni znów miała na sobie sweter i dżinsy, w których wieki temu wyruszała w drogę. Ubranie było czyste i nie zniszczone, jakby nigdy nie oglądało bezdroży popielistej krainy.
Konstantin spał obok, przykryty kurtką. Również z jego odzieży zniknęły wszystkie ślady pobytu na dole. Wyglądał zdrowiej, niż zapamiętała, na jego ściągniętej, wyniszczonej twarzy wreszcie zagościł wyraz spokoju. Postanowiła na razie go nie budzić, niech odpoczywa.
Wstała, żeby móc się lepiej rozejrzeć i wtedy zobaczyła, że nie są sami. Na przełaj przez łąkę szły ku nim dwie dziewczyny w kolorowych letnich sukienkach, z rozpuszczonymi włosami. Jedna niosła bukiet polnych kwiatów.
Blanche niepewnie wyszła im naprzeciw. Uśmiechnęły się do niej promiennie jak do dawno nie widzianej przyjaciółki.
Nagle blask słońca zgasł i z rozpaczą ujrzała, że wszystko, co ją otacza – dziewczęta, krajobraz, niebo – rozsypuje się w proch…
Gdy ponownie otworzyła oczy, powitała ją czerń.
– Już nie śpisz? – spytał ze zdziwieniem Konstantin, czując, że się gwałtownie poruszyła.
– Śniłam… Śniłam, że wydostaliśmy się stąd – Blanche zaczęła się głucho śmiać.
Konstantin z wprawą kogoś długo przebywającego w Szeolu rozpoznał, że niewiele brakuje, aby znowu zatraciła kontakt z rzeczywistością.
– Cicho! – chwycił ją za rękę. – Blanche, posłuchaj! Te podziemia mają więcej, niż jedno wyjście. Niedługo wydostaniemy się na powierzchnię, zobaczysz.
Ale ona nie przestawała się śmiać.
– Nigdy się nie wydostaniemy! Nie ma sensu dalej iść, tam jest tylko ciemność. Ciemność na wieki wieków!
– Nie bredź! – potrząsnął nią. – Co to za gadanie? Nie oddam cię ciemności!
Zaskoczyło ją to tak, że umilkła. Wtedy pocałował ją delikatnie.
– Przestań! – odepchnęła go gwałtownie, zerwała się. Wstał również, zagradzając jej drogę.
– Nigdzie nie pójdziesz, Blanche.
Nie próbowała się z nim szarpać, spuściła tylko głowę.
– Nie chcę… Nie tutaj, Konstantin. Nie w ten sposób.
– Wiem – powiedział to tak miękko, że nagle cały gniew i strach opadły z niej. – Usiądź.
Usłuchała bez słowa, ale gdy jej dotknął, nie odsuwała się już. Pozwoliła, żeby zamknął jej dłonie w swoich, i siedzieli tak bardzo długo w zupełnej ciszy.

4. Już nic
Gdy w końcu wyszli na powierzchnię, naokoło trwała noc. Ulewa ustała, lecz na kamieniach lśniły kałuże, a łuna koloru krwi rozlewała się po całym niebie. Konstantin zadarł głowę, lustrując wierzchołki gór.
– Blanche, spójrz! Zamek runął!
Budowla istotnie zniknęła, jej miejsce zajął krąg dymiących ruin. Przyczyna trzęsienia ziemi stała się jasna.
– Obalono księcia, no proszę… – fizyk cicho gwizdnął. – Wiedziałem, że takie rzeczy załatwia się tu szybko, ale nie sądziłem, że aż tak. Ciekawe, czyja to sprawka.
– Co za różnica?
« 1 5 6 7 8 »

Komentarze

02 III 2012   03:40:57

Mysle, ze obawy i scatrhy maja zawsze duze znaczenie, juz samo ogladanie filmow, ktore powoduja strach sprawia, ze w takie czy inne frekwencje wchodzimy, wtedy nie ma sie co dziwic, ze cos sie przykleja, co w danych frekwencjach dziala.Mam znajomych, ktorzy swiadomie, regularnie dziela sie energia, ktora w tym celu otrzymuja. Ludzie , ktorzy jednak na codzien nie zajmuja sie zbieraniem i zawiadowaniem wlasna energia nie powinny dawac sie z niej okradac, kazdy ma swoja energie prenatalna i energie, ktora moze zebrac, w chwili kiedy ta, ktora mozna odnowic ulega wyczerpaniu zostaja pozytkowana energia prenatalna, tej odnowic sie nie da, w takich przypadkach mozna sobie narobic szkody nieodwracalnej. Mialam czas kiedy naiwnie pozwalam na pobieranie nie majac czasu na odnawianie az doszlo do tego, ze zostala nadszarpnieta energia prenatalna, to nie sa juz zarty, wtedy zaczyna byc powaznie. Energie kazdy moze nauczyc sie zbierac i nia zawiadowac, jednak cwaniacy wybieraja najlatwiejszy sposob.Niektorzy uciekaja kiedy zostaja rozpoznani, jezeli dawca rozpozna, co sie dzieje, a czasem nawet zobaczy kto zacz, biorca ucieka w panice. Moze byc, ze biorca zobaczy, ze moze byc inny sposob postepowania jak branie (podczas gdy ktos chetnie daje )i to go jakos poruszy i spowoduje jakas w nim zmiane.Znajomi, ktorzy codziennie przekazuja energie potrzebujacym i w tym celu ja otrzymuja twierdza, ze zmiany w bioracach pod wplywem milosci i ich checi dawania moga nastapic, ale maja na mysli tych, ktorzy sa przysylani przez przewodnikow aby od nich dostac, ci sa na zmiany gotowi.Trzeba pamietac o tym, ze aby dawac trzeba miec i to nie w ten sposob, ze sobie wziac od kogos ale samemu to wypracowac, wtedy mozna dac tez komus , kto spontanicznie sie pojawil, np. znajomy jest w dolku i wlasnie pomyslal o tobie, jego podlecenie wtedy nie wynika z powodu checi wziecia energii, ale jest to swego rodzaju sygnal, ze sam potrzebuje i nie jest teraz w stanie nic zrobic, taki rodzaj nieswiadomej prosby, w takich przypadkach szybko sie daje i chetnie, ale jezeli wlasnie czlowiek sam sie nie czuje na silach to powinien to zrobic potem, kiedy juz sil nabierze. Oddawanie na prawo i lewo bo wszedzie jest nie jest dobre dla dawcy, najpierw trzeba samemu byc w dobrej formie , zadbac o nia itd. inaczej szybko mozna sie znalezc po drugiej stronie i byc bardzo potrzebowskim.Wielu swietnych bioterapeutow zmarlo wlasnie dlatego, ze sie szybko wyczerpali, dzialali nawet gdy sami zle sie czuli, to powazny blad, dzialania dawania bez zwracania uwagi na swoja forme energetyczna do pewnego czasu nie szkodza, ale potem zaczyna byc ostro, a czasem nie da sie juz tego odwrocic.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Innego końca świata nie będzie
— Miłosz Cybowski

Brune, gdzie jesteś?
— Marcin Mroziuk

Gdy tropikalny raj staje się piekłem na ziemi
— Marcin Mroziuk

Groza na rajskich wyspach
— Anna Nieznaj

Esensja czyta: Marzec 2017
— Dawid Kantor, Daniel Markiewicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Styczeń 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Osty kłują
— Magdalena Kubasiewicz

I potępieni mogą marzyć
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Sierpień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Kwiecień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.