Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Przed burzą›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPrzed burzą
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik 1979. Programistka, mieszka w Lublinie. Kiedyś opublikowała pod panieńskim nazwiskiem Borówko kilka opowiadań w „Filipince”, potem „Telemacha” w „Science Fiction” (28/2003). Mężatka, ma syna.
„Przed burzą” jest alternatywną kontynuacją „Drugiej strony Mocy” Achiki i Cranberry przy założeniu, że Cran została Darth Beyre. Akcja rozgrywa się bezpośrednio po „Światełku” i kilka lat przed „Obławą”.
Gatunekfanfiction, space opera

Gwiezdne wojny: Przed burzą

« 1 3 4 5 6 7 »
Obiad ciągnął się w nieskończoność. Beyre swoim zwyczajem zjadła trochę jarzyn, wybierając te, których nazwy znała, a potem już tylko sączyła wino z prywatnej winnicy Tarkina i patrzyła, jak kelnerzy zmieniają kolejne półmiski. Na szczęście przyjęcie było naprawdę eleganckie, z ludzką obsługą, bo teraz roboty-kelnerzy nikomu nie kojarzyłyby się miło.
Podejrzewała, że obsługujący ich ludzie byli niewolnikami i wcale jej się to nie podobało. Zaszczepiono jej w dzieciństwie dość demokratyczne poglądy na temat posiadania niewolników oraz traktowania inteligentnych robotów. Przyjęła ten światopogląd jako swój, nawet nie w pełni świadomie, i zdawała się nie widzieć rażącej sprzeczności ze sposobem, w jaki ona sama traktowała otaczające ją istoty.
Za to na przykład Tarkinowi podobne myśli nawet nie przyszłyby do głowy. Gubernator pochodził ze świetnej arystokratycznej rodziny, skoligaconej chociażby z domem panującym Alderaanu i miał bardzo wyraźny obraz świata, miejsca, które w nim zajmują różne osoby i roli, którą mają do odegrania. Zdarzało mu się więc już parę razy wyrażać szczere i ogromne zdziwienie, kiedy Beyre sama niosła swój bagaż podręczny czy robiła coś równie oczywistego.
Teraz dolała sobie wina i rozejrzała się po sali. Nie czuła się powołana do towarzyskiego szczebiotu.
– Poczęstujesz się, pani? – głos Tarkina wyrwał ją z rozmyślań, ale to, co ją zaskoczyło bardziej, to trzymana przez niego salaterka pełna suszonych owoców roogla. Spojrzała na niego, mocno niedowierzając.
– Tarkin, czyś ty już zupełnie rozum stracił? Przecież zawsze pamiętałeś, że ja nie lubię słodyczy! – skrzywiła się z lekką odrazą.
– Nadal pamiętam – roześmiał się, zupełnie już teraz odprężony. – Po prostu chciałem być uprzejmy. Zauważ, pani, że wybrałem suszone owoce, a nie na przykład tamto ciasto. A jest upieczone według przepisu opracowanego przez moją praprababkę! Bardzo się nudziła, biedaczka, kiedy mój prapradziadek kazał ją zamknąć na pięć lat w stacji orbitalnej, bez służby, z jednym tylko robotem protokolarnym. Z powodu jakiejś scysji małżeńskiej.
Pokręciła głową, ale się uśmiechnęła.
– Masz świetne wino. Mam nadzieję, że ta impreza zaraz się skończy, bo ci wypiję pół piwnicy i ludzie zaczną komentować.

Wyszli na dach do śmigacza. Była już noc, oziębiło się i kałuże na lądowisku ściął cienki lód. Niebo było nadal pochmurne, choć może w tym mieście smog nigdy nie przepuszczał światła księżyców. Do Tarkina podbiegł żołnierz i szybko coś zameldował.
– Mamy strajk w kopalniach diamentów w Yalanniken – powtórzył za nim gubernator. – Są zamieszki, wkroczyło wojsko. I podobno coś się szykuje w Zachodnim Okręgu. Oni ciągle mają jakieś pretensje. Ale żeby tak w święto? Kiedy jest dzień wolny od pracy, to im się protestów zachciewa?
Wsiedli do śmigacza, kiedy przyszły prawie jednocześnie meldunki o wysadzeniu stołecznej stacji uzdatniania wody oraz o samotnym desperacie, który próbował strącić imperialne godło z ratusza, ale został bez problemu schwytany.
Chwilę później zabrzęczał komunikator Beyre. To Piett bardziej stwierdzał niż pytał, że zapewne ma wracać natychmiast do willi Tarkina lub spróbować dotrzeć do nich, jeszcze zanim odlecą z miasta. Bardzo się zdziwił, gdy Beyre kazała mu zostać z siostrą i nie psuć sobie urlopu.
– Proszę powiedzieć pannie Piett, że powierzam ją pańskiej opiece w tej niespokojnej sytuacji.
– Tak jest, pani.
Kordula zapewne trupem padnie z wrażenia, jak to usłyszy. I chyba Pietta ubawi to tak samo jak mnie.
W czasie drogi nie rozmawiali. Adiutantów Tarkina mogliby odesłać, ale nie chcieli robić afery. Mieli takie tematy, że woleli omówić je w spokoju. Dolecieli koło północy, czasu willi. Beyre strefy czasowe poprzestawiały się do tego stopnia, że nie byłaby w stanie powiedzieć, według której funkcjonuje. Na szczęście właściwie jej to nie przeszkadzało.
Zamknęli się w bibliotece gubernatora. Tarkin siadł w fotelu, a ona na parapecie, odsunąwszy przedtem ciężką zasłonę, żeby widzieć rozmówcę. Po kilku minutach wtoczył się robot z tacą. Dla Tarkina przyniósł ciastka i herbatę w filiżance z chandrilskiej porcelany, a dla Beyre w zwykłym kubku, który postawił na parapecie w bezpiecznej odległości od jej butów. I to właśnie w tym domu lubiła – nie musiała nikomu tłumaczyć, że nie przepada za wykwintną zastawą, a siedzi akurat na oknie, bo chociaż jest wytresowana w etykiecie pewnie nawet lepiej od Tarkina, to ma jej dosyć na dzisiaj.
– To co o tym myślisz, pani? Mafijne porachunki?
– A skąd!
– Co w takim razie? – Tarkin dobrze wiedział, że jeżeli okaże za dużo niecierpliwości, to ona mu po prostu nie odpowie.
– Przypomnij sobie listę gości. Idąc od góry według rangi: ja, ty, Lady Esel się zupełnie nie liczy, co innego gdyby Lord nas zaszczycił, więc trzeci był Xizor. W tej chwili nie jest już żadną tajemnicą, że jest w łasce u naszego pana.
– Jeżeli mogli zrobić zamach tylko w taki sposób, no to jasne, dlaczego nie strzelali do ciebie, pani. Ale dlaczego w takim razie nie do mnie?
– A nie widziałeś, że cały czas staliśmy w takiej odległości, że mogłam zasłonić cię mieczem?
Tarkin zatrzymał filiżankę w połowie drogi do ust, ale po chwili zastanowienia wypił łyk.
– Możliwe, nie zwróciłem uwagi.
– Przez całe lata szkolenia wbijano mi do głowy, że jak eskortuję dwóch generałów, to nigdy mi nie wolno załadować ich do jednego śmigacza, tylko mam poprosić kolegę, żeby któregoś przejął i zabrał inną maszyną. Doszłam do wniosku, że skoro już mają nas tak wszystkich na talerzu, to przynajmniej zadbam o bezpieczeństwo. Do pilnowania Falleen się nie poczuwałam – dodała szybko.
Tarkin milczał, a ona dopijała herbatę, patrząc na zimowy ogród podświetlony przemyślaną kompozycją latarni. Okno nie było całkiem szczelne i czuło się od niego chłód, ale dla Beyre stanowiło to atrakcję, a nie wadę. Odstawiła kubek i powiedziała:
– Myślę, że dobrze będzie zostać tu jeszcze parę dni, zanim zaprowadzimy porządek. Nie podoba mi się taki sposób obchodzenia święta, jak to się ostatnio zrobiło modne na Eriadu. A jest z roku na rok gorzej. Podobno w Zachodnim Okręgu jednak są walki, wspominano o tym w wiadomościach, zrób coś z tym, Tarkin. To nie jest temat dla holowizji na świąteczny wieczór.
– Człowiek, który to puścił na antenie, już siedzi, w następnym serwisie poszły uspokajające wyjaśnienia – Tarkin był poirytowany. – Jeżeli masz, pani, inne obowiązki, nie musisz tu marnować czasu. Poradzę sobie, naprawdę.
Dowodziłem ludźmi, kiedy ciebie, Beyre, jeszcze na świecie nie było. W takich chwilach Tarkin zawsze sobie przypominał, że Beyre jest młodsza od jego syna.
– Nie wątpię – syknęła. – W takim razie potraktuję to jako urlop. Zresztą i tak, jak to wszystko się uspokoi, chcę, żeby poleciał pan ze mną na Gwiazdę Śmierci, więc nie opłaca mi się przysyłać po pana niszczyciela, skoro już tu jestem.
Beyre bardzo często przeskakiwała w rozmowach z nim z „pan” na „ty” i odwrotnie i co najdziwniejsze nigdy nie było wiadomo, co zabrzmi uprzejmie, a co obraźliwie.
Zsunęła się zwinnie z parapetu, więc wstał i skłonił się na pożegnanie, na co ona odpowiedziała równie lodowatym skinieniem głowy.

Tarkin sypiał zawsze z miotaczem w zasięgu ręki. Teraz najwyraźniej musiał go obudzić jakiś szmer, bo zerwał się półprzytomny i kiedy ocknął się do końca, siedział już, celując w sylwetkę widoczną na tle okna.
– Opanuj się – usłyszał szept Beyre. – To ja. Nie zapalaj światła – wyciągnęła rękę, jakby chcąc go powstrzymać, ale on tylko opuścił miotacz, nie bardzo wiedząc, czy dobrze rozumie, po co tu przyszła.
Usiadła na brzegu łóżka tuż koło niego i nawet przemknęło mu przez myśl, żeby ją objąć, ale jednak się powstrzymał. Przysunęła się jeszcze bliżej i zaczęła szeptać prawie bezgłośnie wprost do jego ucha tak, że czuł na szyi jej oddech.
– Nic nie mów, ubierz się i wyjdź stąd jak najciszej. Lecimy na Gwiazdę Śmierci, teraz, natychmiast. Czekam przy drzwiach do ogrodu. Postaraj się, żeby cię nikt nie widział – w ostatnim zdaniu brzmiało powątpiewanie.
Nie czekała na odpowiedź, tylko bezszelestnie wymknęła się na korytarz.
W mojej sypialni jest podsłuch?! Jak sobie przypomniał o czym i z jakimi osobami tu rozmawiał, zrobiło mu się słabo.
Ale nie miał czasu na roztrząsanie, co i w jaki sposób da się jeszcze poodkręcać i wytłumaczyć na swoją korzyść, tylko ubrał się błyskawicznie, zabrał oba miotacze i nóż, a na koniec mundurowy płaszcz i czapkę. Przemknął cicho po schodach do kordegardy, ale tu już nie wyobrażał sobie, jak miałby wyjść niezauważony przed samym nosem swoich strażników. Wtedy z kordegardy wysunęła się jak cień Beyre i wskazała mu szybkim gestem drzwi na taras. Wybiegli w mróz.
« 1 3 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.