Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Przed burzą›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPrzed burzą
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik 1979. Programistka, mieszka w Lublinie. Kiedyś opublikowała pod panieńskim nazwiskiem Borówko kilka opowiadań w „Filipince”, potem „Telemacha” w „Science Fiction” (28/2003). Mężatka, ma syna.
„Przed burzą” jest alternatywną kontynuacją „Drugiej strony Mocy” Achiki i Cranberry przy założeniu, że Cran została Darth Beyre. Akcja rozgrywa się bezpośrednio po „Światełku” i kilka lat przed „Obławą”.
Gatunekfanfiction, space opera

Gwiezdne wojny: Przed burzą

« 1 4 5 6 7 »
– Co im zrobiłaś?!
– Nic – parsknęła. – Nic złego. Niedługo się obudzą i nawet nie zauważą, że spali.
Czarna peleryna Beyre i stalowoszary płaszcz Tarkina bardzo rzucały się w oczy na tle śniegu.
– Przecież nas widać, po co ta zabawa w chowanego?
– Parku też chwilowo nikt nie patroluje. No nie patrz tak, naprawdę nic im się nie stało. Od kiedy tak dbasz o swoich ludzi?
Przyspieszyła kroku i teraz musiał się skoncentrować na tym, żeby ją dogonić. Na ramieniu niosła swoją torbę z osobistymi rzeczami. Tarkin stwierdził, że nie musi nic brać, bo apartament na Gwieździe Śmierci to jego dom w tym samym stopniu co willa, a teraz nie jest pora na zastanawianie się, czy nie będzie potrzebował jakichś dokumentów. Najwyżej służba mu je dośle.
Przemykali między krzewami w stronę dalekiego ogrodzenia. Czuł się wyjątkowo idiotycznie jako uciekinier z własnego pałacu, zwłaszcza że Beyre nie uznała za stosowne wyjaśnić mu, co się właściwie stało.
Dobiegli do tylnej bramy ogrodu. Oczywiście ani śladu po strażnikach, jakby w całej posiadłości nie było nikogo oprócz ich dwojga. Dreszcz przeszedł mu po plecach i to wcale nie od zimna. Gdyby to jednak była pułapka, to właśnie wchodził w nią z dziecięcą naiwnością.
Beyre, nie zdejmując torby, przefrunęła nad ogrodzeniem tym swoim niesamowitym susem. Tarkin podciągnął się i też przeszedł bardzo sprawnie, nawet nie zahaczył połami płaszcza o ostre zakończenie bramy. Zeskoczył w śnieg po drugiej stronie.
Pozbyć się mnie akurat w taki sposób? To zupełnie nie w jej stylu. Chociaż prawdę mówiąc, to czy on wiedział, co jest, a co nie jest w jej stylu?
Przeszli przez zamarznięty strumień. Lód na szczęście wytrzymał ich ciężar, ale kiedy Tarkin wchodził na drugi brzeg, zapadł się w śnieg po kolana tak nagle, że aż musiał podeprzeć się ręką. Szkoda, że Beyre musiała akurat tym razem na niego poczekać i przyglądać się, jak wygrzebuje się z wąwozu.
Jeszcze tylko minęli ostatnie zarośla i na rozległej polanie zamajaczył przed nimi trójkątny kształt promu. No cóż, to w zasadzie też jeszcze o niczym nie świadczy, prom nie musi go wcale zabrać na niszczyciel i potem na stację.
Przy trapie czekał Piett i zasalutował na ich widok. Beyre spojrzała na komunikator.
– Idealnie na czas, kapitanie. Jest pan pewien, że was nie namierzyli?
– Tak jest, pani.
– Co pan powiedział siostrze?
– Nic. Kiedy wylatywaliśmy, tam była druga nad ranem, Kordula spała. Zostawiłem kartkę, że musiałem wyjść służbowo i że się odezwę. Pomyśli, że napisałem ją rano, ona zazwyczaj długo śpi.
– Dobrze. Lecimy na „The Shadow”, ale tak, żeby i teraz nikt nas nie namierzył.
Gdy zapinali pasy, poczuli lekką wibrację promu unoszącego się na silnikach antygrawitacyjnych. Tarkin spytał:
– Od jak dawna wiedziałaś, pani, o tym podsłuchu?
– Podsłuchu? Nie wiem, czy tam jest. Ale mam wrażenie, że ktoś jest stale i dokładnie informowany o tym, co dzieje się w pańskiej willi. Na wszelki wypadek wolałam, żeby nikt nie wiedział o naszym wyjeździe. Zyskamy kilka godzin, obawiam się, że to niewiele da, ale warto spróbować.
– Kilka godzin na co? Co się dzieje? Chyba ja mam prawo wiedzieć, zważywszy, że to moja stacja.
Beyre jakby nie zauważyła tonu, jakim to powiedział.
– Z jednej strony jakoś przestaję wierzyć, że ci wszyscy wywrotowcy z pańskiej ojczyzny nagle zmobilizowali się wczoraj bez pomocy kogoś, komu bałagan tutaj jest na rękę. Ale ważniejsze, że im bardziej wydawało mi się racjonalne zostać na Eriadu, tym bardziej czułam, że powinniśmy teraz być na Gwieździe. Wie pan, co mam na myśli.
– Domyślam się.
Tarkin nie chciał wgłębiać się w zawiłości dotyczące Jedi i Mocy. Najchętniej w ogóle nie wierzyłby w Moc, gdyby sam nie widywał skutków jej użycia. To był dla niego grząski grunt i nie lubił, kiedy Beyre podejmowała decyzje, kierując się takimi pobudkami, nawet jeżeli prawie zawsze były to decyzje trafne.

Niecałą dobę później dotarli na Gwiazdę Śmierci i wysiedli z promu. Beyre nieufnie omiotła spojrzeniem hangar, przeszła parę kroków w stronę wyjścia, odetchnęła głębiej powietrzem przesyconym zapachem smarów i rozgrzanych silników, aż wreszcie zatrzymała się, zatykając kciuki za pas z mieczem i niecierpliwie postukując butem o płytę lądowiska.
– Coś się dzieje? – spytał Tarkin.
– Właśnie o to chodzi, że nic.
Postała tak jeszcze chwilę i w końcu ruszyła na mostek, gdzie panował względny spokój, jak na to, że testowano po raz kolejny prototyp wieży obrony przeciwlotniczej i skutki były zdecydowanie niezadowalające, a w pewnym momencie wręcz niebezpieczne. Pojawienie się Beyre wywołało panikę, chyba termin testów działa nie przez przypadek pokrywał się z jej planowaną wizytą na Eriadu. Beyre zaczęła nawet zajmować się tą sprawą, ale jakoś bez przekonania, w końcu w pół słowa odeszła i zapatrzyła się w okno, co bardzo zdziwiło oficerów odpowiedzialnych za nieudaną konstrukcję. Wykorzystując okazję, czym prędzej zeszli jej z oczu. Beyre siadła w fotelu i zaczęła przeglądać dane na swoim komputerze, ale ewidentnie coś ją rozpraszało.
Tarkin wiele razy widział ją czytającą czy piszącą coś w samym środku zamieszania, w porównaniu z którym obecny ruch na mostku był po prostu ciszą i spokojem. Siedziała wtedy całkowicie skupiona, nie zwracając uwagi na chodzących wokół ludzi. Tylko kiedyś, gdy przyglądał jej się zbyt długo z drugiego końca sali, podniosła głowę, przyzwała go gestem i powiedziała:
– Uczę się, proszę mi nie przeszkadzać, gubernatorze.
Tak najczęściej mówiła: „uczę się” nie „pracuję”, mimo że to brzmiałoby znacznie poważniej i on sam na pewno tak by to nazwał.
Ale teraz najwyraźniej nie mogła sobie znaleźć miejsca. Zatrzasnęła komputer skinęła na Tarkina:
– Chodźmy może zajrzeć do projektantów.

Kiedy weszli na salę, atmosfera zgęstniała, co Tarkin odnotował z satysfakcją. Uważał, że ludzie lepiej pracują, kiedy są pod stałym nadzorem i nie miał pojęcia, jak bardzo się myli. Beyre nie odpowiedziała na oddawane im honory nawet skinieniem głowy, krążyła po sali, czujnie się rozglądając. Jak vornskr szukający tropu, przyszło na myśl gubernatorowi. Nie przejął się tym, coraz bardziej przekonany, że tym razem Moc spłatała Beyre figla. Oczywiście jeżeli w ogóle można mówić tu o Mocy.
Wzrok Tarkina spoczął na wielkim hologramie przedstawiającym ostateczną postać stacji. Całość jarzyła się niebieskim światłem, ale niektóre części zaznaczono innymi kolorami, najwyraźniej na ich temat toczyła się dyskusja, gdy weszli.
Gwiazda Śmierci, dzieło jego życia. Zawsze gdy widział ten hologram, nie mógł opanować dreszczu podniecenia. Oto coraz bliżej było do ucieleśnienia jego marzeń. Wstępne plany dotyczące budowy wielkiej stacji bojowej pojawiały się właściwie od samego powstania Imperium, ale to konsekwentne starania, niektórzy powiedzieliby, że obsesja, Tarkina doprowadziły je do obecnej postaci. Kiedy budowa ruszyła, również Beyre zaangażowała się w przedsięwzięcie i, co nie umknęło uwadze gubernatora, jej zainteresowanie było tym silniejsze, im większy dystans do niego przejawiał Vader.
Teraz, kiedy będą mieli Gwiazdę Śmierci, problem rebelii w jednej chwili przestanie istnieć. Nie będzie ciągłego uganiania się po całej Galaktyce za zbuntowanymi okrętami, a przede wszystkim wysyłania oddziałów na planety, na których potrafiły utknąć na całe miesiące, trawiąc czas na żmudne operacje lądowe. Tu nawet nie chodzi o to, że takie niestabilne planetki można by rozbić w drobny mak. Stacja należała do tego rodzaju broni, które wystarczy mieć, nie trzeba ich używać. Wszystko samo, magiczną metodą wraca do porządku. Nie potrzeba do tego żadnych dżedajowskich wymysłów, uśmiechnął się krzywo pod nosem.
Ale Tarkin chciał choć raz użyć głównego działa Gwiazdy Śmierci. Chciał w całym nieracjonalnym sensie tego słowa, doskonale wiedział, jakie są kontrargumenty, ale tu w grę wchodziła jego niezdrowa fascynacja. Oczywiście nigdy się do tej chęci nie przyznał, nawet przed samym sobą.
– Tarkin! – to było jak zgrzyt po szkle, aż się wzdrygnął.
Znów miał to paskudne uczucie, jakby ona mogła zajrzeć do jego umysłu. Nie myślałem o niczym, o czym ona i tak nie wie, przemknęło mu przez głowę i zaraz zirytował się jeszcze bardziej, bo poczuł się jak uczniak przyłapany na graniu w sabaka pod ławką. Wiedział, że ani Jedi, ani Sithowie nie potrafią czytać w myślach, ale ta wiedza niewiele mu w tej chwili pomogła.
– Czy mógłby pan podejść na chwilę, gubernatorze? Przepraszam, że przeszkadzam – głos Beyre był jadowity.
– Tak, pani?
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.