Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Przed burzą›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPrzed burzą
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik 1979. Programistka, mieszka w Lublinie. Kiedyś opublikowała pod panieńskim nazwiskiem Borówko kilka opowiadań w „Filipince”, potem „Telemacha” w „Science Fiction” (28/2003). Mężatka, ma syna.
„Przed burzą” jest alternatywną kontynuacją „Drugiej strony Mocy” Achiki i Cranberry przy założeniu, że Cran została Darth Beyre. Akcja rozgrywa się bezpośrednio po „Światełku” i kilka lat przed „Obławą”.
Gatunekfanfiction, space opera

Gwiezdne wojny: Przed burzą

« 1 2 3 4 5 6 7 »

Obudziła się, gdy schodzili już do lądowania. Stolica Terytoriów Zewnętrznych była brzydkim miastem przemysłowym. Panował tu klimat cieplejszy niż w prowincji, w której znajdowała się willa gubernatora, więc nie padał śnieg tylko męcząca mżawka. Widok z okna śmigacza nie zyskiwał dzięki temu na urodzie.
Wylądowali na dachu budynku. Na lądowisku zaroiło się od mundurów, Beyre i Tarkin wyszli otoczeni gwardzistami. Chmury wisiały nisko, więc powietrze było ciężkie od smogu. Beyre odkaszlnęła kilka razy.
Rozmawiając z Tarkinem, nie uściśliła, że nie cierpi nie tylko swoich, ale też i cudzych przemówień. Stojąc na trybunie, słuchała bez zainteresowania gładkich zdań płynących z ust gubernatora, nie pozwoliła sobie jednak na najmniejszy objaw znudzenia czy irytacji, z twarzą zmienioną w niewyrażającą niczego maskę. Lata wprawy; w sumie tutaj czuła się nawet lepiej niż na tych dziesiątkach oficjalnych imprez, w których uczestniczyła jako Jedi.
Raz tylko drgnęła, czując wycelowaną w siebie kamerę. Spojrzała w tamtą stronę, ale już wiedziała, że nie dzieje się nic złego; to nie żaden snajper, po prostu operator holowizji zrobił zbliżenie prosto na nią. Sama zdziwiła się, skąd ten niepokój. Owszem, kiedyś unikała kamer, wszyscy Jedi raczej ich unikali, w końcu nie zawsze chcieli być rozpoznawani. Ale teraz? Przed kim niby miałaby ukrywać swoją tożsamość? Kiedy chodziła sama po stolicy, zdarzało się, że ktoś ją czasem rozpoznawał i było to może niewygodne, drażnił ją strach, który od razu w tych ludziach wyczuwała, ale nie był to jakiś wielki problem. A poza Coruscantem jeszcze nikt jej nigdy nie rozpoznał, jeżeli szła gdzieś bez obstawy.
Ilustracja: <a href='http://tolkien.com.pl/kasiopea/' target='_blank'>Kasiopea</a>
Ilustracja: Kasiopea
Buchnęły oklaski i z ulgą uświadomiła sobie, że Trakin właśnie przestał mówić. Ale to nie koniec uroczystości, czekał ją jeszcze bankiet „dla specjalnych gości”. No cóż, tam przynajmniej będzie przefiltrowane powietrze.
Do sali bankietowej pojechali pierwszą windą i trzeba było zaczekać w przestronnym hallu na zbierających się powoli gości. Tarkin czynił honory domu, Beyre wyglądała przez okno. W pewnym momencie usłyszała dobiegające z korytarza donośne kobiece głosy i aż się skrzywiła, zadowolona, że jest odwrócona do wszystkich tyłem i nikt tego nie widzi. Lady Edeltrauda Esel i Kordula Piett. Interesujące swoją drogą, czy Kordula, jak nazywała ją zawsze w myślach, dostała oddzielne zaproszenie, czy przyszła jako osoba towarzysząca żonie Lorda Esela. Ciekawe, jak wysoko stoją na bankietowej giełdzie akcje kapitana…
– Pani? – rozległo się niepewne pytanie Pietta.
– Idź, idź – machnęła ponaglająco dłonią.
Tak, niech czym prędzej idzie powitać siostrę, bo jeszcze ona gotowa przyjść tu do niego. Beyre odwróciła się w stronę sali akurat w momencie, kiedy panna Piett porwała kapitana w ramiona, oplątując go swoim żałobnie fioletowym szalem i zasypując potokiem słów, mających zapewne opisać jej szczęście, że widzi go żywego, wspomnienie minionego strachu i głęboki żal, że spotykają się dopiero teraz. Lady Edeltrauda tymczasem rozsyłała po sali uśmiechy i ukłony, aż wreszcie dała Piettowi niezbyt niewinnego powitalnego całusa w policzek. Beyre nie znała się na damskich strojach, ale stwierdziła, że czerwona suknia małżonki Esela jest chyba jednak zbyt wyzywająca jak na oficjalną okoliczność. Chociaż, kto tam wie, jaka moda panuje teraz w stolicy. Piett, nieprzytomnie zakłopotany, rzucił ukradkowe spojrzenie w stronę Beyre, więc zlitowała się nad nim, odwróciła wzrok i podeszła do Tarkina.
Gubernator skończył witać księcia Xizora i gdy ten odszedł, Beyre miała właśnie rzucić z przekąsem: „Falleen tutaj?”, chociaż wiedziała doskonale, że Tarkin zawsze zaprasza głowę Czarnego Słońca i to nie tylko na wielkie dyplomatyczne spędy z okazji świąt państwowych. Wiedziała nawet trochę więcej, niż gubernator przypuszczał.
Miała spytać, ale nie spytała.
Kiedy później zastanawiała się, co zwróciło jej uwagę, nie była w stanie sobie przypomnieć. Ukłucie zagrożenia, tak, ale jego źródłem nie była istota żywa, więc może jednak zobaczyła coś kątem oka? Nawet jeżeli tak było, to zanim sprecyzowała jakąkolwiek myśl, skoczyła już z włączonym mieczem. Jakby na zwolnionym filmie widziała, jak robot-kelner upuszcza tacę pełną kieliszków, które rozpryskują się na posadzce z brzękiem, i strzela oślepiającą smugą czerwonego światła do Xizora, zanim Beyre zdążyła go zasłonić.
Falleen upadł, roztrącając kilka osób, a robot strzelił do Beyre i dopiero ten promień odbiła w jego kierunku tak, że cały zaiskrzył i bezwładnie przewrócił się na podłogę. W pierwszym odruchu chciała rzucić się na ziemię, ale uświadomiła sobie, że w takiej maszynie po prostu nie ma co wybuchać.
I w tym momencie rozległ się krótki kobiecy wrzask. Rozpętał się chaos, do sali wbiegli żołnierze obstawiający drzwi do wind i jak spod ziemi wyrośli ochroniarze Xizora. Któraś z kobiet na widok uzbrojonych mężczyzn krzyknęła ponownie, a Lady Esel osunęła się nieprzytomna na podłogę. Goście odskoczyli pod ściany, przerażeni wycelowanymi w nich lufami, podczas gdy Falleen zaczęli tłoczyć się wokół swojego księcia.
– Stać! Spokój! – krzyknęła Beyre.
Wszyscy zamarli, zapadła absolutna cisza.
– Spokój – wysyczała Beyre, tym razem prawie szeptem.
Od dłuższej chwili stała już nad Xizorem i patrzyła, jak powoli siada, wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w dziurę na piersi wypaloną w swojej bogatej, aksamitnej szacie.
– Kamizelka, miałem kamizelkę – jęknął do kilku osób, które widok podnoszącego się księcia przeraził chyba równie mocno, jak poprzednio przekonanie, że już nie żyje.
Wciąż był oszołomiony, ale szybko wziął się w garść i wstał sam, mimo że chciano mu pomóc.
– Czy wezwać lekarza? – głos Beyre ociekał złośliwością.
W końcu to ona wydawała wraz z gubernatorem ten bankiet i mogła teraz zatroszczyć się o swego gościa. Xizor tak zawsze przechwalał się swoją fizyczną odpornością, umiejętnością walki i odwagą, że miałaby teraz dużo radości, widząc, jak po postrzale w kamizelkę każe wieźć się do szpitala. Jasne, że nie czuł się dobrze, gdyby chodziło o jakiegoś cywila albo nawet o jej żołnierza, Beyre wezwałaby karetkę, nawet nie pytając. Ale nieustraszony Falleen który-chce-pokazać-Sithom-że-jest-taki-jak-oni? Nie, on musi poprosić.
Jednak Xizor zrobił jej niespodziankę.
– Nie, dziękuję, nie róbmy kłopotu tam, gdzie go nie ma – uśmiechnął się jeszcze nieco sztucznie i odesłał gestem ochronę.
Beyre też wyprosiła swoich żołnierzy. Kordula Piett histerycznie wykrzykiwała „Edda, Edda!”, usiłując ocucić swoją przyjaciółkę. Beyre wskazała adiutantowi stojący na stoliku pod ścianą dzban z wodą, a potem na kobiety.
– Weź, coś z nią zrób…
żeby przestała się drzeć, dodała w myślach, ale była już na tyle spokojna, że nie powiedziała tego głośno. Jeszcze by ktoś później opowiadał Eselowi, że nie chciała pomóc w ratowaniu jego pięknej małżonki. Esel i tak stanowił spory problem bez powikłań natury towarzyskiej. Za to nie mogła się powstrzymać i szepnęła:
– Najlepiej chluśnij jej tym w twarz, ale nie dawaj do picia. Na wypadek, gdyby woda była zatruta.
Słowa te wywołały oczywiście na nowo poruszenie wśród gości. Aż Tarkin poprosił Beyre na bok i powiedział, żeby przestała.
– Przestać co? Żart na rozładowanie atmosfery – wzruszyła ramionami.
Tarkin wyjął z kieszeni srebrną papierośnicę i teraz trzęsącymi się rękami próbował uruchomić zapalniczkę. Nigdy nie palił na statkach ani przy Beyre, ale ona miała dobry węch i zdawała sobie sprawę z jego drobnej słabości do tego lokalnego świństwa. Poza tym często bywała w jego willi sama, a nie należała do osób, które uważają grzebanie gospodarzom po szufladach za coś niestosowanego. Zielsko nie było halucynogenne, co najwyżej lekko uspokajające, więc nic nie powiedziała, tylko skrzywiła się z politowaniem.
– Zaproś ich wreszcie do jadalni, Tarkin, bo jeszcze trochę tej histerii i nie ręczę za siebie.
Gubernator zaciągnął się dymem i spytał:
– Myślisz, pani, że nie zmieniamy planów? Może lepiej nie ryzykować?
– Zamach już był. Ale jeśli chcesz siać panikę na skalę połowy Galaktyki, to proszę bardzo, odwołuj imprezę.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę sali jadalnej.
Kiedy wreszcie rozsadzono gości i podano przystawki, humory jakby się wszystkim poprawiły. Xizor, nie mając czasu, by posłać po nowy strój, wykorzystał sytuację po swojemu, pozwalając pięknym sąsiadkom oglądać zwęgloną połę szaty jak wojenne trofeum. Obie panie były zachwycone rolą pocieszycielek bohatera. Książę za to między kolejnymi komplementami wypowiadanymi pod ich adresem grzebał pałeczkami w sałatce i rzucał uważne spojrzenia w stronę Beyre. A kiedy ona nalała sobie wina, wybrał tę samą butelkę.
Beyre uśmiechnęła się w duchu. Ostrożny ten gadzi książę, dobrze wie, że Sith nie zje czegoś, co mogłoby mu zaszkodzić. Ale nawet jeżeli ten strach przed trucizną jest trochę paranoiczny, to w sumie facet dzielnie się trzyma. Dla kogoś, kto bardziej się nad sobą roztkliwia, jedzenie, wino i światowe rozrywki nie są szczytem marzeń akurat wtedy, kiedy dostanie laserem pod żebro. I jakby w uznaniu zimnej krwi zachowywanej przez, nomen omen, Falleen, nabrała sobie tej samej sałatki. Niech je, skoro mu to sprawia przyjemność.
« 1 2 3 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.