WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Anna ‘Cranberry’ Nieznaj |
Tytuł | Światełko |
Opis | Alternatywna kontynuacja „Drugiej strony Mocy” Achiki i Cranberry przy założeniu, że Cran została Darth Beyre. Akcja rozgrywa się kilka lat po wydarzeniach opisanych w „Obławie”. |
Gatunek | space opera |
Gwiezdne wojny: ŚwiatełkoAnna ‘Cranberry’ NieznajGwiezdne wojny: ŚwiatełkoJednak nie tylko nagrodzony Orderem Zasługi dla Galaktycznej Nauki n’Lyehi’ii był podejrzany. Takich jak on kręciło się kampusie mnóstwo. Chandrilscy policjanci wściekali się, bo zamachem zajęli się federalni z międzyplanetarnego interpolu i wywracali im kartoteki do góry nogami. Tym z kolei patrzyli na ręce oficerowie przysłani z „The Shadow”. Konflikty wśród ścigających nie przeszkadzały Beyre, bo dzięki nim każdy chciał, żeby to śledztwo jak najszybciej się skończyło. W uniwersyteckiej klinice mówiono najpierw, że na chirurgii leży jakiś imperialny oficer. I tyle. Potem wszyscy dowiedzieli się z holowizji, że był zamach na Lady Beyre, a oficer to jej osobisty adiutant. Równocześnie szturmowcy zostawieni w szpitalu do ochrony kapitana pilnowali go naprawdę. Stali w drzwiach z bronią i nie przepuścili robota medycznego. Kroplówkę musiał Piettowi zmienić jeden z chirurgów, a i jego nie spuścili nawet na chwilę z oczu. Ordynator obiecywał Beyre, że pozwoli przewieźć pacjenta na niszczyciel, kiedy tylko nie będzie to bezpośrednio zagrażać jego życiu. W rzeczywistości miał zamiar poczekać trochę dłużej. Jednak teraz powoli do niego docierało, kogo ma na swoim oddziale. Był porządnym człowiekiem i nie myślał o tym, co by się stało z nim samym, gdyby teraz ktoś postanowił Pietta dobić. Raczej stwierdził, że tych kilku żołnierzy nie będzie mu w stanie zapewnić bezpieczeństwa, a na tym przecież lekarzowi powinno zależeć Poza tym zrozumiał, że obietnice składane dziewczynie w czarnym płaszczu muszą być traktowane o znacznie poważniej, niż początkowo przypuszczał. Tak więc Piett bardzo szybko wrócił na „The Shadow”. Beyre kazała mu zapewnić takie warunki, że lot na orbitę nie różnił się wiele od podróży windami i korytarzami po dużym szpitalu. Położyli go z izolatce dla chorych zakaźnie, oczywiście nie dlatego, że można ją było w każdej chwili odciąć od reszty szpitalnych kajut, zamknąć w niej obieg powietrza, a opiekę nad niebezpiecznym pacjentem powierzyć automatom. To rzecz jasna nie wchodziło w grę. Ważna była duża szyba, przez którą lekarze mogli obserwować stan chorego bez wchodzenia do sali. Nie było to weneckie okno. Gdyby Piett się obudził, widziałby ich doskonale, nie podglądali go. Kiedy Beyre zarządziła, że w dyżurce ma stale ktoś być, dyrektor szpitala na „The Shadow” nie zaprotestował oczywiście, ale nie mógł opanować wyrazu twarzy. Po co? Przecież jeżeli coś się stanie, alarm sam się włączy. Beyre ucięła te rozmyślania: – Nikt was wtedy nie będzie szukał po całym niszczycielu. Potem, uznając sprawę za zamkniętą, popatrzyła na kapitana, który po drugiej stronie szyby spał otumaniony lekami. W założeniu zamachowców to ona powinna być na jego miejscu. Gdyby przeżyła. Oczywiście da Piettowi tyle czasu na powrót do zdrowia, ile będzie trzeba. Potem urlop na czas rekonwalescencji. Będzie mógł polecieć do domu na Coruscant, gdzie na pewno zaopiekuje się nim troskliwie starsza siostra Kordula. Beyre dużo słyszała o spowitej w żałobne fiolety pannie Piett, raz ją nawet widziała. Coś jej mówiło, że kapitan będzie wolał dojść do pełni sił tutaj, na niszczycielu. Jadowicie uśmiechnięta wyszła z dyżurki, nie żegnając się z doktorem. Nie chciała wracać na mostek, bo oznaczałoby to spotkanie z którymś z dwóch poruczników, którzy zastępowali Pietta, a to mogłoby się skończyć tragedią. Nie przeszkadzali Beyre jako zwykli oficerowie, ale w roli adiutantów doprowadzali ją do furii. Brakowało jej strasznie kapitana. Mylili się ci, którzy sądzili, że jego rola ogranicza się do skakania wokół Beyre na mostku. Miał ogromne pełnomocnictwa i wiele decyzji podejmował sam, oficjalnie tylko twierdząc, że rozkaz pochodzi od Lady Sith. W pewnym sensie miał większą władzę, niż admirałowie z podlegających Beyre niszczycieli. Teraz wszystko musiała robić sama, a obaj porucznicy nie umieli wykonać nawet prostego polecenia. Co tam, nie potrafili nawet być w zasięgu głosu. Albo zawieruszali się gdzieś na drugim końcu mostka tak, że musiałaby do nich krzyczeć, albo natrętnie za nią łazili. Co innego Piett. Przy nim Beyre odwracała się prze lewe ramię i zaczynała mówić, bo wiedziała, że on tam po prostu jest, niezależnie od okoliczności. Poza tym nowi adiutanci panicznie się Beyre bali, a to ją zawsze wyprowadzało z równowagi. Ogólnie współpraca układała im się źle. Jednemu z poruczników o mało nie złamała nosa. W ostatniej chwili przestała dodawać siły uderzeniu Mocą tak, że ostatecznie wyszło dość słabe. Drugiego, używając Mocy, zepchnęła ze schodów, bo podszedł do niej znacznie bliżej, niż była to w stanie tolerować. Zdecydowanie nie mogła wrócić na mostek. Poszła do swojego gabinetu. Siadła na parapecie, obejmując ramionami kolana i zawijając się cała w płaszcz. Jak zwykle było zimno. Włożyła nawet kaptur. Za oknem świeciła niebieska Chandrilla. Beyre nie mogła się ciągle uwolnić od wspomnienia momentu, kiedy klęczała koło Pietta na osmalonym chodniku i nic, ale to zupełnie nic nie mogła zrobić. Osiągnęła rzeczy, o których wcześniej nawet nie przypuszczała, że istnieją. Wiedzę, umiejętności. Ale żadna nie przydała się tam, przy tunelu. |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Druga szansa
— Magdalena Stawniak
Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj