Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Julia Hermes
‹Reality Fiction›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJulia Hermes
TytułReality Fiction
OpisPod pseudonimem kryje się 28 letnia (w 2002 roku) Autorka mówiąca o sobie po prostu: „Mieszkam w górach. Oprócz pisania wierszy i opowiadań pasjonuje mnie poznawanie języków obcych i obserwowanie gwiazd.”
GatunekSF

Reality Fiction

Julia Hermes
« 1 2 3

Julia Hermes

Reality Fiction

– I sukcesy – czuł się w obowiązku dodać.
– Wszystkie dobre i złe chwile. Jakim prawem – stanęła przed nim i spojrzała oskarżycielsko wilgotnymi, błyszczącymi oczyma – jakim prawem i w jakim celu wdzieracie się w moje życie?
Był zaskoczony tym wybuchem.
– Nie rozumiem pani zdenerwowania – powiedział. – Nasze przedsięwzięcie ma na celu pozostawienie następnym pokoleniom fantastycznej pamiątki. Większość Obiektów Obserwowanych przyjęła nadzwyczaj pozytywnie informację o eksperymencie. Nie dziwi mnie to. Zyskują przecież swego rodzaju nieśmiertelność, ucieczkę od nicości…
– Wolałabym – odpowiedziała ona z namysłem – wolałabym nicość od tej wieczności. Wieczności na oczach całego świata… wieczności narzuconej mi, przymusowej…
– Proszę mi wybaczyć, lecz istota eksperymentu wykluczała możliwość uzyskania zgody obiektów, zarówno ze względu na ich młody wiek, jak i dlatego, że żaden z nich nie mógł mieć świadomości bycia obserwowanym. To wypaczyłoby ideę eksperymentu.
– Obiekty – powiedziała ona. – Mówi pan o nas – podniosła głos – jak o rzeczach, z którymi można obchodzić się w dowolny sposób; rzucać o ścianę, formować wedle własnego upodobania, postawić wreszcie na środku miasta, dla uciechy gawiedzi, na pośmiewisko.
– Przepraszam bardzo, ale mówimy o poważnym eksperymencie naukowym, a nie o przedstawieniu dla hołoty. Pozwalam sobie przy tym przypomnieć pani o Zasadzie Nieingerencji, która wyklucza jakiekolwiek „formowanie” Obiektu z naszej strony. – Głos mężczyzny był chłodny i odrobinę kpiący.
– Nie zmienia to faktu, że nikt mnie nigdy nie pytał, czy w tym eksperymencie chcę uczestniczyć. Uznano to za tak oczywiste, jak to, że aby żyć, muszę oddychać.
– O to, czy chce być pani powołana na ten świat – zauważył – również pani nie pytano.
– Niech pan nie ironizuje. Zresztą, nikt mnie nie pytał, czy chcę zaczynać życie, ale w mojej woli leży, czy chcę to życie kontynuować i jak je mam kształtować. Pański Instytut nie daje mi żadnego wyboru.
– W dalszym ciągu – powiedział – nie rozumiem, co tak panią wzburzyło. Przecież nie wpływaliśmy na pani życie w żaden sposób. Miała pani wolny wybór. Zasada Nieingerencji nie została ani razu naruszona.
Usiadła na fotelu i spojrzała na niego poważnie, wyłączając lampę.
– Pan jednak mało mnie zna, pomimo trzydziestoletniej obserwacji.
– Co pani ma na myśli?
– Jedną z zasad, które uważam za istotne w moim życiu – powiedziała – jest coś, co pan określiłby zapewne jako Zasadę Sekretności. Poczucie sekretności, prywatności. Jestem osobą skrytą, nigdy nie lubiłam się zwierzać przyjaciółkom czy nawet mężczyznom, z którymi byłam. Jakaś cząstka mnie samej miała pozostać znana tylko mnie, jakaś część mojego życia – jedynie moją własnością. Myśli, którymi nie dzieliłam się z nikim, uczucia przeżywane jedynie w samotności. Miałam to wszystko – do dzisiejszego wieczora. Może nigdy tego nie miałam – zastanowiła się. Pan odebrał mi – bezpowrotnie – moją prywatność. Całe moje życie, cała moja osoba, cała ja – wszystko to jest w pana pamięci, w pamięci waszych komputerów. Nic nie jest już moje – wyłącznie moje. To bolesne doznanie. I nie pocieszy mnie myśl, że oto staję się zabytkiem muzealnym dla przyszłych pokoleń. Nie ma już mojej Sekretności. Odebrał mi ją pan. Czuję się obnażona – do kości, odarta z każdej chwili, którą przeżyłam.
– Czy to aż takie ważne? – zapytał on – Ludzie ciągle się obnażają, zarówno w sensie fizycznym, jak i psychicznym. Opowiadają światu swoje sekrety i przeżycia, nawet te najbardziej intymne. Odsłaniają przed innymi swoją psychikę. W naszych czasach nikogo to już nie dziwi.
– Przez całe moje dotychczasowe życie – odpowiedziała ona – broniłam się przed tym „obnażaniem”. Moja Sekretność była odpowiedzią na ów odrażający zwyczaj, by niczego, żadnego, nawet najbardziej drastycznego czy najbardziej intymnego przeżycia nie zostawiać tylko dla siebie. Moja Sekretność była buntem przeciwko Obnażaniu się. Ale, za pańską sprawą, moja Sekretność okazała się złudna, ot tak, jak ta mgiełka na ulicy.
Spojrzał. Żółte światła za oknem, nie widać gwiazd. Tylko kurz, rozwiewany przez wiatr, rozpraszany w powietrzu. Kontrolne spojrzenie w lustro, spojrzenie, które ona podchwyciła i za którym sama podążyła wzrokiem.
– A więc i tutaj jestem obserwowana – powiedziała półgłosem – pan zawczasu sobie wszystko przygotował.
Nie odpowiedział.
– Zastanawiałam się właśnie – dodała – dlaczego teraz, po trzydziestu latach udanych obserwacji, nagle decyduje się pan o wszystkim mi powiedzieć. Przecież tak, jak pan powiedział, świadomość bycia obserwowanym wypacza ideę eksperymentu. A może i to jest jego częścią? – zapytała po chwili – kolejnym punktem programu. Sprawdzić, jak Obiekt reaguje, kiedy ktoś podaruje mu świadomość bycia obserwowanym… Obiekt. Jak królik doświadczalny. To samo robili pisarze. Wymyślali charakter, wpisywali go w określone społeczeństwo, konkretne sytuacje i obserwowali jego zachowanie. Ale oni pracowali nad postaciami, bądź co bądź, fikcyjnymi.
– Jesteśmy obserwowani przez całe życie, rodzice, koledzy ze szkoły, sąsiedzi, partnerzy…
– Mając tego świadomość, a jednocześnie mogąc temu zapobiegać. Nie muszę nikomu spowiadać się ze swoich uczuć, mam prawo schować twarz w dłoniach, kiedy płaczę.
– Nie zrozumiemy się – powiedział on po chwili – pani nie docenia idei, jaka przyświecała założycielom Instytutu i którą ja uważam za szczytną. Inne są wartości, które wyznajemy.
– Nie zrozumiemy się – odpowiedziała ona – ponieważ przez większość życia staliśmy po różnych stronach. Gdyby miał pan być tak, jak ja byłam, pod ciągłą kontrolą, bez możliwości przeciwstawienia się jej, miałby pan zapewne inny pogląd na tę kwestię. Szczytne idee, mówi pan – dodała po chwili – skądże pan wie, jakim celom służą pańskie obserwacje? Jest pan pionkiem, jednym z urzędników. Pan nie ma pojęcia tak samo, jak i ja, dokąd zawędrowało moje życie i czemu lub komu będzie służyć za materiał badawczy.
Podeszła do okna i patrzyła na ulicę. Nagle ukryła twarz w dłoniach.
– Jeśli nie w okiennej szybie, to w firance. Jeśli nie w firance, to w domu naprzeciwko. Może nawet w moich dłoniach, w paznokciach, we włosach. Jesteście pewnie wszędzie, przygotowani na każdą ewentualność. Cokolwiek zrobię, jest wam wiadome. Nie mogę się ukryć?
– W żaden sposób – odparł cicho – Nasi technicy są niezawodni.
Kobieta usiadła w fotelu, jej ręce opadły na poręcze. Na twarzy miała ślady łez, ale była spokojna.
– Hieny żywiące się cudzym życiem – szepnęła po chwili.
– Czy sądzisz, że moja praca była samą przyjemnością? – obruszył się on.
– A tak – odparła, ocierając oczy wierzchem dłoni – Zwłaszcza, jak się domyślam, obserwowanie moich związków z mężczyznami musiało być niezwykle ciekawe.
– Tu właśnie chybiłaś. Nie przyszło mi to łatwo: patrzeć, jak pakujesz się w związki bez przyszłości, w ramiona mężczyzn, którzy nie byli ciebie warci.
Ona spojrzała na niego, nagle zdziwiona.
– Tak, moja droga – odpowiedział on – trzydzieści lat to dość czasu, by przywiązać się do Obiektu obserwowanego. Obserwatorom Prowadzącym niezwykle trudno jest wypełniać obowiązki bez łamania Zasady Niezaangażowania Emocjonalnego. Cóż dopiero mówić o Zasadzie Nieingerencji.
– Widziałeś wszystko – powiedziała nagle – dlaczego mnie nie zatrzymywałeś?
– Wtedy, kiedy ty i oni… Zasada Nieingerencji jest podstawą eksperymentu. Wpływanie na życie obiektu wypacza ideę…
– Na życie – odparła ona podniesionym głosem – a na śmierć? Nawet to umiecie sprzedać, wiem o tym doskonale. Moja przyjaciółka postanowiła skończyć z sobą, rzucając się z mostu, ktoś to zarejestrował, pięć minut później, zanim jeszcze zdążyła wydać ostatnie tchnienie, już cały świat mógł sobie obejrzeć jej upadek. Kiedy sama zechciałam umrzeć, zamknęłam się w łazience; a ty nawet tam się wdarłeś przy pomocy swoich urządzeń, patrzyłeś chłodno, bezstronnie, okiem znudzonego widza – otruje się, czy się nie otruje, ta smarkata?
– Źle mnie oceniasz – odpowiedział on cicho – ale nie patrzyłem chłodno, jak widz. Złamałem wszystkie zasady i nawet zastanawiano się, czy mnie nie przesunąć na inne stanowisko. Bo byłem już w drodze do twojego domu. My, Obserwatorzy, też mamy swoje uczucia. I przekonania. Byłem już w drodze do twojego domu. Ale ty postanowiłaś żyć.
Patrzyli na siebie przez moment. Kobieta potrząsnęła głową. – Nie wierzę ci. Nie wierzę.
Wstała i podniosła rękę do ust, zanosząc się płaczem.
Mężczyzna podszedł do lustra i zasłonił je serwetą ściągniętą ze stołu. Potem podszedł do kobiety i objął ją. Wtuliła twarz w jego marynarkę.

Świt rozjaśnił pokój hotelowy. Kobieta obudziła się. Powoli wracała do niej świadomość i wspomnienie poprzedniego wieczora. Dziwny grymas przebiegł przez jej twarz, która jednak szybko nabrała obojętnego wyrazu. Jeszcze tylko ten uśmiech wyuczony i fałszywy dla mężczyzny, który leżał obok i właśnie się obudził.
– Dokąd idziesz? – zapytał.
– Do łazienki – odpowiedziała. – Zaraz wracam.
Podniosła z podłogi torebkę i zniknęła w drzwiach.
Mężczyzna czekał. Długo. Zasnął znowu. Obudził go dziwny dźwięk.
Zanim odzyskał świadomość i dobiegł do łazienki, kobiety już tam nie było.
Jej ciało leżało na chodniku, otoczone wiankiem gapiów.
koniec
« 1 2 3
1 marca 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Ostatni monolog Kasandry
— Julia Hermes

Nosfearboratu
— Julia Hermes

Piąta siostra
— Julia Hermes

Drzewa
— Julia Hermes

Powiastka
— Julia Hermes

Gwiezdne wojny: Starość rycerza Jedi
— Julia Hermes

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.