Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jewgienij T. Olejniczak
‹Riffy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJewgienij T. Olejniczak
TytułRiffy
Opis„Riffy” to już czwarte (po „Sztucznych palcach”, „Czarnym punkcie” i „Pasażerze”) opowiadanie krakowskiego pisarza z rocznika ’72, które publikujemy na naszych łamach. Jednocześnie jest ono najmroczniejsze z dotychczasowych, dla czytelników o raczej mocnych nerwach.
Gatunekgroza / horror

Riffy

« 1 2 3 4 5 6 10 »
– Chciałaś porozmawiać o tym swoim byłym chłopaku – powiedziałem wreszcie.
– Tak – odparła Emilia. – Dalej gra w waszym zespole?
– A coś jest z nim nie tak?
Uciekła spojrzeniem gdzieś w bok.
– Słuchaj, Seweryn. Musimy mu pomóc. Mnie nie chce słuchać, ale może posłucha ciebie.
Upiłem łyk piwa, potem drugi.
– Jest chory czy co? – spytałem.
– Nie, nie o to chodzi.
– Więc o co?
Nie odpowiedziała, wpatrzona w swoją szklankę, jakby to w niej miała nadzieję odnaleźć brakujące słowa.
– Tamara mówiła mi kiedyś, że coś tam hoduje w pokoju – próbowałem jej pomóc. – To prawda? O tym mi chciałaś opowiedzieć?
Przytaknęła z miną, która sprawiła, że poczułem się nieswojo.
– Tak.
– Powiesz coś o tym?
– To, co on tam u siebie robi, jest jakieś… poronione – powiedziała wreszcie. – Nie wiem, jak to nazwać.
– Przynajmniej spróbuj – powiedziałem.
Wyjęła z drinka słomkę i zaczęła ją wyginać w palcach.
– Wiesz, Seweryn, to, co teraz powiem, zabrzmi pewnie jak kompletne wariactwo, ale on lepi w ścianie swoją podobiznę, swoją maskę. Miodrag lepi w ścianie samego siebie. Lepi, a może rzeźbi. Sama już nie wiem. Masz papierosy?
– Rzeźbi siebie w ścianie? – spytałem, z kamienną miną sięgając do wewnętrznej kieszeni kurtki.
– Dokładnie.
Wyjąłem niebiesko-białą paczkę. Został jeden. Poczęstowałem ją. Ręka jej się trzęsła, kiedy brała ode mnie ostatniego viceroya.
– Tyle że to nie jest z gliny ani kamienia. To jest żywe. Jakaś biomasa czy coś w tym stylu, nie znam się na tym w ogóle.
– Aha.
– Takie gąbczaste paskudztwo, które uformowało się w jego rysy.
– Wiesz co? Pójdę kupić przy barze fajki – powiedziałem, wyjmując portfel. – Mam wrażenie, że będą nam potrzebne.
Blond barmanka miała biust jak z rozkładówki „Playboya” i w jakichś innych okolicznościach pewnie bym coś do niej zagadał, a jakże, ale teraz patrzyłem na nią obojętnie, jak na nadmuchiwaną lalkę z sex-shopu. Kupiłem papierosy i zamówiłem pięćdziesiątkę czystej, którą wypiłem od razu przy barze, żeby Emilia mnie nie widziała, rzecz jasna.
W końcu przyjechałem tutaj samochodem. Już kombinowałem, gdzie będę czekał, aż mi to wywietrzeje.
Wróciłem do stolika, zapaliłem drogiego jak jasna cholera camela, wypiłem duszkiem pół szklanki piwa. Patrzyłem na Emilię w milczeniu, nie bardzo wiedząc, jak mam na te jej rewelacje reagować. Nie wyglądała na nawiedzoną, a jednak opowiadała rzeczy z szerokiego repertuaru kompletnych świrów.
– Nie wiem, jak on to robi, ale to coś wyrasta ze ściany jak grzyb – jej głos był cichy i opanowany, bez cienia histerii czy też jakiejś wariackiej egzaltacji, jakby opowiadała o czymś bolesnym, ale najzwyczajniejszym w świecie. Wyglądała nawet na nieco zażenowaną.
– Więc może to jest grzyb? – zasugerowałem.
Ot, proste rozwiązania prostego chłopaka z Nowej Huty. Grzyb na ścianie – powiadom administrację.
Potrząsnęła głową w geście zniecierpliwienia.
– To przypomina jego twarz. Taka płaskorzeźba z mięsa. Jakby jakiś jego sobowtór był wtopiony w ścianę, wystawał spomiędzy cegieł i tynku. Powiedz mi: czy to nie jest chore, Seweryn?
Jasne, że jest chore, pomyślałem ponuro, i to śmiertelnie chore. Ale może i sama Emilia jest troszeczkę chora, mimo że sprawia wrażenie tak opanowanej i poukładanej? Gadka wariatka.
– Pokazał ci to, czy sama zobaczyłaś? – spytałem, jakby to miało teraz największe znaczenie. Ale ja naprawdę nie wiedziałem, co mam powiedzieć.
– Sama. To było zakryte jakąś taką tkaniną, chciałam sprawdzić, co to za materiał. No i zauważyłam, że na ścianie rośnie ten… no wiesz… ta twarz, ta maska… znaczy się…
– No i co on na to?
– Nic.
– Nic?
– Powiedział, że to grzyb, ale przecież ja nie jestem ślepa. To była jego podobizna. Od razu to zauważyłam.
– Spokojnie. Zdawało ci się pewnie – powiedziałem bardzo rzeczowym tonem. – Wiesz, oko ludzkie ma tendencję do porządkowania chaotycznych linii. Ile było gadania o tej twarzy na Marsie. Oglądałaś ten program?
Discovery Science. Piątek 17.30. Tajemnice Czerwonej Planety.
– To nie jest jakiś Mars, tylko twarz Miodraga na ścianie jego pokoju – powiedziała cicho i spokojnie. – Zresztą sam mi się kilka dni potem przyznał, że ją rzeźbi.
– Czym ją rzeźbi, dziewczyno?
Uśmiechnęła się niewesoło.
– Mówił, że dźwiękami – powiedziała, nie patrząc mi w oczy. – Musisz mu pomóc, Seweryn, bo czuję, że to, co Miodrag robi, jest nie tylko nienormalne, ale i bardzo niebezpieczne. Kurde, on z tym eksperymentuje, nie zdając sobie sprawy, że niszczy w ten sposób sam siebie.
– Skąd wiesz?
– Przecież go znam. Widzę, co się dzieje. Mówię ci, Miodrag wplątał się w coś, co go przerasta.
12
Wracałem lekko wstawiony, a jakże. Jechałem tak ostrożnie, że gdyby mnie zobaczyła policja, pewnie miałbym porobione. Ale udało mi się dojechać bez przeszkód. Alkohol plus rewelacje Emilii wprowadziły do mojej głowy niezły mętlik. Nie miałem pojęcia, co mam o tym wszystkim myśleć. Prawdę mówiąc, odrobinę mnie to przerastało. Dziewczyna wzbudzała zaufanie, ale w jej opowieść ciężko było uwierzyć. Albo ją Miodrag robi w balona, albo ma bidula jakieś zwidy. Może się czegoś nawdychali w jego pokoju?
A może nasz nowy gitarzysta rzeczywiście eksperymentuje z jakimś gównem, o którym mi się nawet nie śniło?
Zanim wszedłem do chaty, zajrzałem jeszcze do piwnicy, aby rzucić okiem na plamę. Tak dla świętego spokoju.
Ciężko mi było skupić wzrok, jakbym namierzał ją kursorem. Niby przypominała twarz, niby nie. Wszystko zależało od tego, gdzie człowiek stanął. Nie chciało mi się przynosić krzesła, żeby przyjrzeć jej się z bliska. Olać to dzisiaj. Jutro odwiedzę Miodraga.
Bez uprzedzenia.
14
Wybrałem się o szóstej po południu.
Pojechałem tramwajem, bo miałem ze sobą cały plecak browców, które zamierzałem wspólnie z Miodragiem obalić. Do Wzgórz Krzesławickich są najwyżej trzy przystanki, jakby się człowiek uparł, to mógłby pójść nawet na butach, ale ta trasa nie zachęca do wieczornych spacerów, uwierzcie mi. To są peryferia Nowej Huty, gdzie znalazły swoje miejsce zajezdnie tramwajowe, zapuszczone boiska piłkarskie, brzydki cmentarz dla tych, co nie załapali się na klimatyczne Rakowice; zadupia, gdzie pośród chaszczy wyrastają tablice reklamowe, hurtownie, warsztaty i magazyny. Frezowanie. Toczenie. Szlifowanie. Obróbka. Blacharstwo. Od samych słów człowiekowi puchną uszy. Trashowe riffy Nowej Huty, no nie? Odjazd. Gdzieniegdzie stoją tam jeszcze wiejskie chałupy, krzywe i zaniedbane, całe w starczych, bezzębnych uśmiechach, otulone spalinami TIR-ów i srebrzystych samochodów dostawczych przejeżdżających Kocmyrzowską.
Wsiadłem więc w piątkę i po kilku minutach byłem na miejscu. Osiedle jak osiedle. Jedno z tych nowszych, kościół przypominający kosmiczną rakietę, nudne bloki z lat 60. lub 70., do tego jakieś pawilony handlowe.
Bez trudu odnalazłem blok, w którym mieszkał Miodrag. Zapamiętałem go z poprzedniej wizyty na osiedlu, kiedy po pierwszej próbie odwoziłem chłopaka do domu.
Drzwi z domofonem, ale udało mi się skorzystać z okazji i wskoczyć do środka za plecami kobiety z psem. Dowiedziałem się od niej, pod jakim numerem mieszkają Kranjcarowie. Osiemnastka, drugie piętro. Bardzo dziękuję. Proszę bardzo, Diana uspokój się, zostaw pana w spokoju!
Miodraga nie było w domu. Drzwi otworzyła jego matka, potężna kobieta w fartuchu, jakie noszą sprzedawczynie w warzywniakach. Nawet zachowywała się trochę jak kierowniczka sklepu z czasów komuny. Zeskanowała mnie od stóp do głów. Potem powiedziała, że Miodrag pojechał do dentysty i że dlatego pewnie wyłączył komórkę. Ale był umówiony na dziewiętnastą, więc niedługo powinien już być.
– Poczeka pan na niego? – spytała grubym głosem, w którym nie wyczułem nawet cienia zachęty.
– Bardzo chętnie – odparłem, ładując się do środka. – Nazywam się Seweryn Górecki. Jestem kolegą Miodraga z zespołu.
Mieszkanie było nieduże, ale zadbane. Rzucało się w oczy, że pani domu lubi domowe porządki.
– Seweryn? – spytała, kiedy weszliśmy do ciasnej kuchni. – To imię zawsze będzie mi się kojarzyło z pewnym umarłym chłopcem. Proszę, niech pan siada. Te gazety dać na podłogę. Przygotowałam je do wyrzucenia. Ale to już, jak Miodrażek wróci.
« 1 2 3 4 5 6 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Albo krócej, albo dłużej
— Wojciech Gołąbowski

Pasażer
— Jewgienij T. Olejniczak

Czarny punkt
— Jewgienij T. Olejniczak

Sztuczne palce
— Jewgienij T. Olejniczak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.