Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 2

« 1 2 3 4 11 »

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2

– Przypisana mi jednostka chorobowa - wszczyna Bennu, chociaż tym razem bardzo spokojny, miarowy, patatam patatam, jak gdyby jechał kłusakiem, - to epilepsia genuina idiopathica cryptogenes. I tak genuina oznacza, że to wszystko dzieje się naprawdę, idiopathica, że zdarza się właśnie mnie, a cryptogenes że nie wiadomo za jakie grzechy. -Ale wolę ufać, że jest ktoś, kto je zna.
(Szary Fraktal odciąga mnie na bok. „To wizjoner religijny, zostawmy go. Będzie przynudzał.”
„Właśnie dlatego z nim zostaniemy. Muszę się dowiedzieć kto zrekonstruował Blake’a.”)
– Nie możemy zrezygnować z cierpienia. To by nas… Hm. To by nas - uśpiło. Pożarło.
Szary Fraktal miał rację. To wizjoner. Ortodoksyjny debil. Niewdzięcznik.
– Moja siostra jest bardzo chora a ja zrobiłbym wszystko, aby wyzdrowiała - mówię cicho i sucho.
– Jeśli wszyscy będziemy zdrowi i wyzuci z trosk, ziemia stanie się rajem. A ma pozostać ziemią.
Nie ufam temu wyjaśnieniu. Pamiętam o Sommie.
– Ból właśnie dlatego jest potrzebny, że z niego i przez niego rodzą się rzeczy piękne. Kiedy jest mi źle…
Nie ufam temu wyjaśnieniu.
– … potrafię (na przykład) rekonstruować zaginione wiersze. Blake! Przecież dlatego pan tu przyszedł?
(Czyżby czytał w myślach? Nie spotkałem jeszcze rywala. Nawet Szary Fraktal kuli jaźń pod siebie i słucha.)
– Pan to zrobił? Ale jak?
– Myszy drżawki - uśmiecha się Bennu. Ironicznie, jak mi się zdaje. - Ale są i inne sposoby.
Milczę. Havel przejeżdża palcem po nosie i pyta ostatnim gwoździem do zdumienia:
– Czy odczytywał pan myśli siostry? Skąd pan wie, że jest nieszczęśliwa? Że cierpi? Że nie chce cierpieć?
– Ty obłudny skurwysynu!
– Myszy to nie ludzie - powtarzam automatycznie za kimś. (Ból fizyczny. Ból somma-tyczny. Patatam.) - A pan jest dość bezczelny!
(„Fałsz, fałsz”, skrzeczy Szary Fraktal, „to ty jesteś bezczelny. Przychodzisz tutaj jak do własnej stajni na inspekcję pęcin. Ale tak trzymać, stary! Pamiętasz koncepcję bólu, stary?”)
– Nie zrozumieliśmy się. Ale może polubiliśmy. Proszę wybaczyć, koniec audiencji. Już zarobiłem na tę forsę dla szefa.
(„Wszystko to ci się tylko śni!”, obstaje przy swoim Szary Fraktal: a gdy proszę go o dowody, pokazuje, że leżę na plecach na podłodze w pokoju Sommy; razem słuchamy opowieści na dobranoc. Moja mama ceruje jakieś skarpetki i ciszę, która dręczy jej kochane, skrzywdzone dziecko.
„Koniec audiencji”, mówi Szary Fraktal, „taki będzie tytuł tej bajki.”)
• • •
– Drżawki, powiedział? - Grześ wspina brwi na szczyt czoła. - Coś kojarzę…
Zagląda do szuflady, wyjmuje encyklopedię neurostochastyczną, rozjaśnia ekran, daje podgląd. Diody, LED, LSD, głody.
– To wszystko ułudy… Mrzonki… - mamrocze. - I herezje, naturalnie.
– Mów, mów.
– „Drżawki - czyta - myszy z zepsutym genem. Dwa, trzy tygodnie po urodzeniu dostają dożywotniej drżączki. Powód: brak mieliny.” Jest link do mieliny: „obleka włókna nerwowe; zapewnia szybkie, sprawne przewodzenie nerwoimpulsów. Uszkodzenia: utrata koordynacji ruchów, drżączka, paraliż.”
– To wszystko?
– Drżawki uczą się bólu. Nie tak, by go polubić. Tak, by go rozumieć - mruczy Grzegorz. - Takie przynajmniej założenia przyjmuje się w hodowli. Prądem, promieniowaniem, retrogenetyką i innymi sposobami powoduje się, że boli wszystko. Każdy szmer, każdy zapach, każdy odcień, każdy impuls, wszystko wywołuje w nich ból. Gdybyś obgryzał paznokcie w drugim pokoju a usłyszałyby to, drżawki cierpiałyby.
(„Musisz uważać przy obgryzaniu paznokci. Połykaj ogryzki jeśli nie chcesz być klonowany”, śni mi się przez Fraktala.)
(„Wystarczy komórka macierzysta… - dopowiada gość Szarego.)
Dziwny to wyraz: „macierzysta”. Dzieli się przez całe życie. Może dać początek dowolnej komórce. Nawet tej, gdzie Baba Jaga trzymała Jasia, aby przytył. Nawet tej, w której gazowano zero koma dwa narodu. Komórka macierzysta… Matczyna.
(Szary Fraktal śmieje się ze mnie, że wkraczam na pole minowe taniego sentymentalizmu, a potem nagle recytuje z bliżej niezdefiniowanej pamięci:
Tybrze, Tybrze, płoń jaskrawo - W tron Nerona, neuronowo!
Którą nieśmiertelną ręką - Twą symetrię rozprzęgnięto?
W którym dawnym niebie, piekle - Ogień pa(t)rzył z ciebie? W świetle
Których sotni Lucyfera - Jasność z ciebie, echa, zera?
Czyja magia hebanowa - Serce twe wśród piersi chowa:
Piersi, która w czasy łowów - Głowy, która w czasy piorun?
Kto wzniósł młot? Kto skuwał łańcuch? - W czyim cię rodzono tańcu?
Gdzie kowadło jest a kowal? - (Co ci „Stań się!” rzekł i skonał… )
A gdy nieba na pal wkłuto - Czyje cię dłubało dłuto?
Czy się zaśmiał rzeźbiarz ony? - Czy z jagnięcia był? Szalony?
„Och, zamknij się wreszcie!” - myślę.)
– Pytanie badaczy brzmiało: Czy da się zaakceptować ból, jeśli nie zna się stanu bez bólu?
– Jak sobie z tym radzą?
– Myszy? Podejrzewano, że popełnią zbiorowe samobójstwo albo coś w tym stylu. Manipulowano z progiem żywotności, zniżając próg bólu. Część drżawek zdołała wymknąć się wielkiej nauce i pozagryzała się. Reszta drżała, drżała i cierpiała. Drugie pokolenie, trzecie, czwarte… i tak dalej.
(„Niech zapanuje Wielkie Bezbólewie… Oby ból minął… Oby strach zaprzestał… Oby, oba, korzec cywilizacji… O nie, nie będę się korzył!” - Szary Fraktal chyba zwariował. Albo zręcznie próbuje odwieść mnie od tematu.)
– Okazało się, że następne pokolenia znoszą ból… Nie, zły wyraz. Cierpią jak ich matki i pramatki, ale nie próbują ginąć. Przywykły? Polubiły? Zaaprobowały? Zrozumiały? Nadały sens? Złe wyrazy! Nikt nie potrafił rozstrzygnąć jednoznacznie. Naukowcy spodziewają się, że proces jest nieodwracalny. To znaczy: wstrzykujesz mielinę, kończysz drgawki, uśmierzasz ból, i siup! - mysz zdycha.
– Havele - myślę na bezgłos.
– Przy okazji odkryto, że nasze myszki znają się na poezji. Pamiętasz, co Chomsky pisał o dzieciach? Że mają wrodzone zdolności, że mogą nauczyć się dowolnego języka?
(„Pamiętasz, co Sollers pisał o dzieciach?” - kracze Fraktal - ”Niewytłumaczalne, upośledzane, paraliżowane, porażane, nerwowe krwotoki, katalepsje i epilepsje… Przesunięcia otchłani… „1)
– Tabula rasa - przytakuję. - Pamiętam.
– Dzieci mogą nauczyć się dowolnego języka, ergo mogą nauczyć się dowolnego metajęzyka, ergo zrozumieć dowolną poezję. Najlepszych przekładów wierszy należy szukać wśród tworów nowonarodzonych, nieświadomych języka.
(„Pamiętasz, co Ben Abba mówił o wierszach?” - wcina gość Szarego Fraktala. - ”Pozwólcie dziatkom przyjść do mnie!”)
– Ale co to ma wspólnego z myszami? - pytam.
– Drżawki są świadome tylko jednym językiem. Cierpieniem. Tresując je metodami Pawłowa…
(Przy czym trzeba mi wiedzieć, że karą u drżawek było zmniejszenie bólu, bo taki stan wprawiał je w zdumienie i wielce niepokoił, co od razu wywoływało ból, inny ból, ale wszakże ból, a więc zaczynały czuć się dobrze ze swoim niepokojem, nie, nie, zaraz zapętlę się w nielogiczne tertium daturyzmy.)
– … drżawki podbiegały do opiekunów2) gdy odczytywano im pewne tłumaczenia poezji a uciekały w najdalszy kąt klatki przy innych…
(W encyklopedii włącza się wygaszacz ekranu. Kolejka ujętych teorią Verkko kryminalistek z zespołem Rasmussena tkwi w kolejce do pieca szkockiego, otwartego zazwyczaj na wytop ołowiu, w tej wersji otwartego dla nich, i one idą, jedna za drugą, i karnie skaczą do środka, sygnalizując ilość zaoszczędzonych pikseli monitora i ocalonych bitów komputera. Taki obraz denerwuje mnie, pochylam się nad przyjacielem i stukam palcem w okładkę - wygaszacz umyka.)
– … Czego żaden z rozumnych nie rozumie…
« 1 2 3 4 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 5
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 4
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.