Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Próby i błędy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułPróby i błędy
OpisCzytelnicy Esensji zdążyli już poznać liczne opowiadania Achiki osadzone w świecie Gwiezdnych Wojen. W bieżącym i dwóch kolejnych numerach magazynu prezentujemy mikropowieść Autorki – kolejne wariacje na temat Nessie i jej mistrza, Qui-Gon Jilla.
„Próby i błędy” to początek cyklu opowiadań osadzonych w alternatywnej wersji świata „Gwiezdnych wojen”. Akcja rozgrywa się w czasach Starej Republiki, tuż przed wydarzeniami z Epizodu I, które oczywiście w tej wersji również musiałyby wyglądać inaczej.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 2

« 1 4 5 6 7 »

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 2

Na odgłos silników nadlatującego statku nadstawił uszu, porzucając rozważania, i przestawił się na pełną czujność, jak polujące zwierzę. Niewielki transportowiec opuścił się na silnikach manewrowych na lądowisko. Tehawaru sięgnął Mocą do wnętrza, żeby sprawdzić, ilu ludzi przewozi. Wyczuł około pięćdziesięciu istnień skrzywił się nieco, bo ich umysły emanowały trudną do zniesienia dawką strachu, rozpaczy i nienawiści.
Nagle coś przykuło jego uwagę: skupił się bardziej, koncentrując na tej jednej, specyficznej emanacji. Jedi?! Niemożliwe… Wyraźnie jednak wyczuwał obecność kogoś obdarzonego Mocą. Może nie do końca idealnie z nią zespolonego i dostrojonego, ale niewątpliwie umiejącego z niej korzystać.
Ruch przy statku przyciągnął jego uwagę. Z kokpitu wysypali się członkowie bandy: Esquel i Cayenne stanęli z boku, nadzorując pozostałych, którzy z bronią gotową do strzału zabrali się za otwieranie ładowni. Po opuszczonej rampie zaczęli schodzić więźniowie. Na przedzie podążała mieszana, bothańsko-devoriańska grupka – Tehawaru bez pudła wyczuł ich gotowość do walki i przeklął się za wybór tak oddalonego miejsca swojej kryjówki. Sięgnął dłonią po schowany w fałdach skórzanej kamizeli miecz świetlny, ścisnął w ręku zimną, stalową rękojeść i w tym momencie na lądowisku wybuchło zamieszanie.
Dwóch Bothan skoczyło na najbliższego strażnika, zarzucając mu na szyję pętlę zrobioną z kawałka kabla, trzeci próbował wyrwać mu broń – padł, przeszyty serią z miotacza Cayenne, ale jego miejsce natychmiast zajął czwarty. Devorianie, ludzie i Twi’lek próbowali obezwładnić pozostałych gangsterów gadopodobny Trandoshanin złożył się do strzału, ale dziewczyna w płowej tunice wytrąciła mu miotacz kopniakiem. Któryś z Bothan podniósł go i rozpętała się chaotyczna, choć krótka strzelanina. Zanim Tehawaru zdążył zbiec ze zrujnowanych schodków, było już po wszystkim.
Brodaty bandzior klął, trzymając się za przestrzelone ramię, dwóch Bothan i jeden Devorianin leżało martwych, jaszczur sterroryzował pozostałych buntowników, pochwyciwszy spośród pasażerów jakąś kobietę i przyłożywszy jej nóż do gardła. Bothanie nie chcieli skapitulować, ale ostudził ich widok wycelowanych w nich luf. Dziewczyna w stroju Jedi – nawet z daleka Tehawaru widział, że to jeszcze prawie dziecko – na widok zakładnika poddała się natychmiast, podnosząc ręce do góry. Jeden z mężczyzn chwycił ją za kark i pchnął przed Esquela, niemal przewracając na ziemię. Następnie podał swojemu szefowi podłużny przedmiot, niewątpliwie miecz świetlny. Przywódca bandy obejrzał go, mówiąc coś, ale Tehawaru nie słyszał: był dość daleko, a nie mógł biec, żeby się przedwcześnie nie zdradzić Po raz kolejny przeklął się za pomysł czekania na wieży: niewielkie w rzeczywistości lądowisko wydawało się nie mieć końca. Podążał w ich stronę nonszalanckim krokiem, jakby był zwykłym mechanikiem, którego zainteresowało zbiegowisko.
Esquel wydał jakiś rozkaz i dwóch mężczyzn przytrzymało dziewczynę, skuwając jej ręce kajdankami. Szarpnęła się, ale jedyny skutek był taki, że zarobiła cios w głowę, aż się zachwiała. Przywódca gangu gestem nakazał pilnować jej, po czym odwrócił się do Bothan. W dłoni wciąż trzymał zdobyczny miecz, bawiąc się nim w sposób, który sugerował, że chętnie by się nim posłużył, gdyby umiał.
Tehawaru był już na tyle blisko, że kilku bandytów zwróciło w jego stronę broń. Uśmiechnął się i podniósł dłoń na pozdrowienie.
– Co się dzieje? – zapytał, odgrywając rolę przypadkowego gapia najlepiej, jak umiał.
– Zjeżdżaj stąd, blachoklepie – warknął pokiereszowany Rodianin.
Tehawaru niby to obojętnie prześliznął się wzrokiem po grupce więźniów. Dziewczyna raptownie wstrzymała oddech – ich oczy spotkały się na ułamek sekundy, ale to wystarczyło. Nagły rozbłysk zrozumienia, nadziei i radości był niczym eksplozja supernowej.
– Wynocha, no już! – gangster machnął lufą miotacza w stronę zewnętrznych schodów. Tehawaru uśmiechnął się przepraszająco i błyskawicznym gestem wyciągnąwszy schowany w rękawie miecz, skosił mu głowę, zanim tamten zdążył w ogóle zorientować się, co się dzieje. Potem zrobił półobrót, osłaniając się fioletowoniebieskim ostrzem przed strzałami, wyciągnął lewą rękę i używając Mocy wyrwał miecz trzymany przez Esquela.
– Łap!
Mimo skutych rąk, dziewczyna zgrabnie złapała w powietrzu rzuconą jej broń i zapalając ją, natychmiast stanęła tak, aby chronić więźniów. Gangsterzy rozprysnęli się po lądowisku – część schroniła się w kokpicie statku, reszta zaczęła uciekać w stronę wejścia do budynku, ostrzeliwując się gęsto. Tehawaru zrezygnował z pościgu za nimi, koncentrując się na obronie ludzi, wśród których wybuchła panika: jedni rzucali się na ziemię, zasłaniając głowy rękami, inni chaotycznie biegali to tu, to tam.
Stanął plecami do dziewczyny, tak, aby mogli odbijać strzały ze wszystkich kierunków. Choć pierwszy raz widzieli się na oczy, walczyli doskonale zgrani, jak jedna istota.
– Przetniesz mi kajdanki? – krzyknęła przez ramię.
– Dawaj!
Na chwilę zgasiła broń i odwróciła się błyskawicznie, wyciągając w jego stronę skute ręce, z niezachwianą pewnością w oczach. Szybkim cięciem przepołowił stalowe obręcze dokładnie w miejscu styku i natychmiast poderwał miecz, odbijając dwa wystrzały niemal równocześnie. Dziewczyna uruchomiła swoje ostrze i włączyła się do walki. Tymczasem statek zahuczał silnikami i powoli uniósł się nad płytę lądowiska.
– Tędy!!! – Tehawaru w mgnieniu oka ocenił sytuację, machnięciem ręki wskazał schody prowadzące w dół, prosto do dżungli. Pilot statku odpalił działka – dwie salwy uderzyły w sam środek grupy uciekinierów. Krzyk, ogień. Ludzie rozpierzchli się na wszystkie strony. Część zbiegła po schodach potykając się na zrujnowanych kamiennych stopniach i niemal tratując wzajemnie, ale niektórzy w ślepym popłochu uciekali w zupełnie innym kierunku.
– Tutaj!! – krzyczał Tehawaru poprzez dym, kurz i wizg miotaczy, widział jednak, że nie wszyscy go słyszą.
Oboje Jedi wycofywali się powoli w stronę schodów, starając się osłaniać ocalałych. Na szczęście gangsterzy zorientowali się, że strzelając z dział rujnują sobie własne lądowisko, bo więcej salw nie było.
– Szybciej!!! – większość pasażerów zniknęła już między drzewami. Tehawaru odbił jeszcze parę wystrzałów z miotaczy, wyciągnął rękę, Mocą powalając gangstera, który nieopatrznie wyskoczył na otwartą przestrzeń, i zbiegł ze schodów jako ostatni.

Po piętnastu czy dwudziestu minutach przedzierania się przez dżunglę tempo ucieczki zaczęło zauważalnie spadać. W grupie było wielu rannych, dzieci i starsze osoby też nie radziły sobie z nierównym, podmokłym i usianym korzeniami terenem, poza tym nikt nie wiedział, dokąd właściwie mają biec. Początkowo kierunek był jasny – jak najdalej od bazy – ale stopniowo ludzie zaczęli tracić orientację, oglądać się jedni na drugich i zwalniać kroku. Tehawaru wysforował się na czoło, zostawiając padawankę w tylnej straży, aby pilnowała, czy nikt nie odstaje od grupy. Nikt już nie biegł, wszyscy szli coraz wolniej, opierając się co chwila o drzewa i dysząc.
– Zatrzymajmy się na chwilę! – zawołał i ogarnął wzrokiem grupę, starając się wszystkich policzyć. Trzydzieści dwie osoby. Co najmniej dziesięć musiało zostać na lądowisku, ciężko rannych, zabitych czy rozproszonych w panice. Tutaj zresztą rannych też nie brakowało: wielu z uratowanych było poparzonych, pokaleczonych odłamkami lub – mimo wysiłków obojga Jedi – trafionych z miotaczy.
W rozterce potarł dłonią podbródek. Nie wyglądało to za wesoło. Ranni wkrótce nie będą się nadawali do dalszej drogi – już teraz kilkoro wyglądało, jakby miało zaraz zemdleć A co potem? Na Xangerre istniało kilka niewielkich osad, ale piracka baza była od nich oddalona o setki kilometrów. Zastanawiał się, czy banda Esquela będzie ich ścigać. Chyba nie – nie umieli poruszać się po dżungli, z góry, przez gęstwinę drzew nic nie zobaczą, a czujniki przy takiej ilości leśnych stworzeń będą bezużyteczne. Znacznie większym zagrożeniem może być brak wody, lekarstw i pożywienia. Poza tym, jeśli chcą wydostać się z planety, to jedyną szansą byłby powrót do bazy i próba zdobycia jakiegoś statku. Tylko kto miałby to zrobić? Prześliznął się wzrokiem po gromadzących się wokół niego ludziach. W tłumie co chwila słychać było pytania „Co się dzieje?” i „Co robimy?”.
Do przodu wysunął się potężnie zbudowany, rudy Bothanin z zatkniętym za pas zdobycznym miotaczem.
– Co planujesz, Jedi? – spytał dość obcesowym tonem.
– Musimy odpocząć – powiedział powoli Tehawaru. Poszukał wzrokiem padawanki: właśnie pomagała rannej Twi’lek zawiązać na ramieniu prowizoryczny opatrunek z apaszki. Wyczuwając, że jest obiektem obserwacji, podniosła na niego wzrok. Pokiwał głową, wyrażając aprobatę dla jej zajęcia.
– Na razie musimy odpocząć – powtórzył głośniej, tak, aby wszyscy go usłyszeli. – Czy ktoś z was jest lekarzem lub zna się na udzielaniu pierwszej pomocy?
Podniosły się dwie ręce, po chwili wahania jeszcze jedna.
« 1 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.