Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Próby i błędy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułPróby i błędy
OpisCzytelnicy Esensji zdążyli już poznać liczne opowiadania Achiki osadzone w świecie Gwiezdnych Wojen. W bieżącym i dwóch kolejnych numerach magazynu prezentujemy mikropowieść Autorki – kolejne wariacje na temat Nessie i jej mistrza, Qui-Gon Jilla.
„Próby i błędy” to początek cyklu opowiadań osadzonych w alternatywnej wersji świata „Gwiezdnych wojen”. Akcja rozgrywa się w czasach Starej Republiki, tuż przed wydarzeniami z Epizodu I, które oczywiście w tej wersji również musiałyby wyglądać inaczej.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 2

« 1 2 3 4 5 6 7 »

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 2

Doprawdy? To przypomnij sobie, z kim walczył mistrz Sem’heri…
Nagły skręt grawitera i obniżenie wysokości lotu przerwały tok jej myśli: podchodzili do lądowania. Nessie wzięła głęboki oddech. Teraz, cokolwiek będzie się działo, musi stanąć na wysokości zadania.
Nagle bardzo mocno zapragnęła, aby ta chwila jeszcze trochę się odwlokła – niech jeszcze nie lądują, niech lecą dalej, żeby mogła choć trochę poczekać, pomyśleć… Ale to były czcze życzenia: śmigacz już hamował, już szczęknęły odsuwane drzwi do części bagażowej.
– Wysiadać! – Stekke skinął na nich miotaczem. Posłusznie wygramolili się z pojazdu, zeskakując w sięgający po kostki piach. Nessie szybko rozejrzała się dookoła, starając się jednym spojrzeniem ocenić sytuację, tak jak ją zawsze uczono.
Znajdowali się na plaży stanowiącej brzeg ogromnego, wyschniętego jeziora – gładka, piaszczysta równina tworzyła zupełnie dogodne lądowisko. Pod rachitycznymi drzewkami koczowała kilkudziesięcioosobowa grupka pasażerów ze statku, pilnowanych przez potężnego, jaszczurowatego Trandoshanina i młodą, atrakcyjną według ludzkiej miary, kobietę. Miała puszyste ciemnoblond włosy z rudymi pasemkami, przycięte poniżej uszu, ostry makijaż dziwnie kontrastował ze stylowo poobdzieranym zielonym kombinezonem i pseudowojskową kurtką. Oraz karabinem laserowym najnowszej generacji.
Zveg i Stekke popchnęli swoich więźniów w jej stronę. Kobieta szacującym wzrokiem obrzuciła Britte Linn, kurczowo ściskającą brata za ramiona.
– Nieźle, Zveg… za tę sztukę na pewno sporo dostaniemy. Dołącz ich do reszty. O, zaraz – obejrzała się na Nessie – dlaczego ją związaliście? Sprawiała wam jakieś kłopoty? – zaśmiała się głośno, bardzo ubawiona tym pomysłem.
– To Jedi – bąknął Stekke. – Mówiłem Zvegowi, żeby ją wykończył, ale…
– No, no – kobieta uważniej przyjrzała się dziewczynce, biorąc ją za podbródek i obracając twarz, jakby szukała jakichś szczególnych znaków. Nessie poczuła, że kamienieje ze strachu pod tym zimnym spojrzeniem, zacisnęła jednak szczęki i spojrzała jej prosto w oczy, przysięgając sobie w duchu, że prędzej skona, niż pokaże po sobie, że się boi.
Tamta przesunęła palcem po jej policzku, dotknęła lekko padawańskiego warkoczyka i nagle szybkim jak myśl ruchem zamachnęła się do uderzenia w twarz. Nessie odruchowo cofnęła się o krok, płynnym półobrotem schodząc z linii ciosu. Kobieta pokiwała głową, uśmiechnęła się nieładnie, wydymając obfite wargi.
– Faktycznie, Jedi. No, no, kto by pomyślał, że taki łup nam się trafi.
– A co, Cayenne, nie wierzyłaś nam? Zveg ma jej miecz świetlny. Pokaż jej, Zveg.
– No, no – powtórzyła kobieta, biorąc do ręki lśniącą srebrzyście broń. Nessie zmrużyła oczy, po czym bezsilnie szarpnęła związanymi rękami. Znowu się nie udało. Nie mogła się skupić, poza tym poruszanie przedmiotów Mocą lepiej jej wychodziło, kiedy mogła przy tym wykonywać odpowiedni gest. W pełni wyszkolonym Jedi nie było to wprawdzie potrzebne, ale… no właśnie.
– Dobra, schowaj to gdzieś na razie i lećcie po następnych. Musimy się trochę pospieszyć, Esquel ze statkiem przyleci za niecałą godzinę.
– A co z nią?
– Przywiąż do drzewa.
– Nie lepiej byłoby ją skuć? – usłyszała Nessie już przez ramię, popychana w stronę reszty więźniów.
– A masz kajdanki?
– Eee… zapomniałem zabrać.
– Kretyn.

Siedziała na szorstkim, szarym piasku, wpatrując się w swoje przybrudzone na kolanach spodnie. Więzy wpijały jej się boleśnie w nadgarstki, wykręcone do tyłu ręce mrowiły od zdrętwienia. Mimo prób nie udało jej się nie tylko uwolnić, ale choćby poluzować pęt. Zresztą tuż nad nią stał uzbrojony Trandoshanin, bacznym spojrzeniem lustrujący wszystkich więźniów. Jego gadzi pysk uniemożliwiał odczytanie jakichkolwiek emocji, ale miała wrażenie, że bandyta tylko czeka na najdrobniejszy przejaw czyjegoś buntu lub niesubordynacji, żeby mieć pretekst do znęcania się.
Pasażerowie siedzieli ponuro, zbici w grupki – kobiety tuliły dzieci, jakaś młoda Twi’lek o ceglastej cerze pochylała się nad swoim chłopakiem, który najwidoczniej oberwał z broni ogłuszającej. Britte i Ruvve siedzieli pod sąsiednim drzewem, przesiewając palcami piasek i co jakiś czas popatrując na Nessie – nie wiedziała, z pretensją czy z nadzieją.
Zza lasu wyłonił się drugi grawiter. Barczysty, zarośnięty mężczyzna w towarzystwie jednookiego Rodianina wywlekli z niego więźniów. Zapłakana kobieta w średnim wieku podpierała ramieniem swojego męża, trzymającego się za zakrwawioną twarz.
– Tylko dwoje? – Cayenne podeszła do brodatego. Wzruszył ramionami.
– Trzeci był jakiś dziadek, to go stuknąłem. Nie będziemy przecież wlekli ze sobą truchła.
– A ten?
– Stawiał się, to mu dołożyłem…
– Żebym ja ci nie dołożyła!… Od czego masz ogłuszacz, kretynie? Esquel ci da za psucie towaru, zobaczysz.
– Esquel może mnie pocałować. To był durny pomysł z tą awarią, od początku mówiłem. Nie damy rady pozbierać nawet połowy, a zaraz pewnie przylecą gliny…
– Pozbieramy tyle, ile zdążymy, a teraz zamknij się i jazda do roboty, nie jesteś tu od myślenia! – warknęła Cayenne, jednocześnie gestem nakazując Rodianinowi, aby dołączył świeżo przybyłych do grupki. Nessie patrzyła, jak żona ostrożnie pomaga mężowi usiąść sądząc po tym, jak oddychał, miał chyba złamany nos. Powinno się go opatrzyć… oczywiście, bandytom nawet przez myśl nie przeszło zawracanie sobie głowy podobnymi drobiazgami. Przyglądała się przez chwilę, jak kobieta niezdarnie usiłuje sporządzić tampon z chustki do nosa, potem westchnęła z rezygnacją i spojrzała na strażnika.
– Rozwiąż mi ręce.
Skierował na nią nieruchome spojrzenie pionowych źrenic.
– Mówiłaś coś, smarkulo? – zasyczał. Przełknęła z trudem ślinę, ale kontynuowała:
– Rozwiąż mi ręce. Założę opatrunek tamtemu człowiekowi… ma złamany nos, trzeba się nim zająć.
– Zamknij się!
– Rozwiąż mnie, przecież wam nie ucieknę – zaczęła Nessie, jednakże w tej samej chwili kilka kopniaków w żebra przekonało ją, że powinna zająć się własnymi sprawami. Jaszczur najwyraźniej miał ochotę przyłożyć jej na dokładkę kolbą karabinu, ale wrzask i przekleństwa jego szefowej powstrzymały go. Ze złością kopnął piach pazurzastą stopą i zajął się wypatrywaniem kolejnej ofiary.
Nessie z opuszczoną głową oparła się o drzewo. Ogarnęło ją dziwne uczucie. Bezsilność była okropna, upokarzająca, ale jednocześnie przynosiła swego rodzaju ulgę. Nic nie może zrobić, więc nic nie musi robić, jest zwolniona z myślenia i kombinowania, może biernie poddać się biegowi wydarzeń. Upomniała się w duchu, że to niegodne Jedi, ale nie pomogło. Przez całe życie wychowywano ją do tego, aby w takich właśnie chwilach umiała wziąć odpowiedzialność za całą sytuację, czuła się jednak rozpaczliwie niegotowa, wystraszona i zagubiona. Oddałaby wszystko, żeby był przy niej Qui-Gon albo Obi-Wan – ktoś starszy, doświadczony, kto wiedziałby, co robić i w jaki sposób…
Ocknij się, młoda. To ty jesteś tutaj jedynym Jedi i to TY powinnaś wiedzieć, co należy zrobić.
Zerknęła na chwilę na Ruvika i Brittelin i szybko odwróciła wzrok, zawstydzona, jakby w jakiś sposób zawiodła ich oczekiwania.
Jakie oczekiwania, do licha? Mam czternaście lat, nikt nie może ode mnie wymagać, żebym sama jedna rozgromiła zorganizowaną grupę przestępczą! Ten argument nie był tak do końca przekonywujący, bo w przypadku Jedi czternaście lat to wiek na pograniczu dorosłości, niemniej do walki z gangsterami faktycznie wysyłano nieco starszych rycerzy.
Musisz coś wymyślić.
Ale co? Nie dam rady sama jedna przeciwko siedmioosobowej bandzie. A nie mogę wciągać w to pasażerów, bo ich zabiją i będę ich miała na sumieniu. Zresztą pewnie i tak nikt by się do mnie nie przyłączył.
Zwątpienie jest ścieżką prowadzącą na Ciemną Stronę, przypomniała sobie nauki Yody. Jedi się nie poddają. W razie potrzeby ma obowiązek zginąć, broniąc tych ludzi… choć oczywiście znacznie lepiej byłoby ich obronić i przeżyć.
Tak bardzo pragnęła, żeby pojawiła się jakaś pomoc, że na dźwięk silników nadlatującego statku serce zabiło jej radośnie. Zaraz jednak nadzieja zgasła: Cayenne i jaszczur okrzykami i kopniakami zaczęli podnosić więźniów na nogi i zaganiać w gromadkę, nadleciały oba grawitery, dołączając do ich grona jeszcze szóstkę nieszczęśników. Trandoshanin odwiązał Nessie od drzewa, szarpnięciem za skrępowane ręce zmusił do wstania. Statek wylądował na wyschniętym jeziorze, wzniecając tumany piasku, opuścił rampę ładowniczą…
« 1 2 3 4 5 6 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.