To nic ważnego, to tylko sztuka w BiałymstokuGaleria Arsenał
Galeria ArsenałTo nic ważnego, to tylko sztuka w BiałymstokuCzy dziwi nas opinia wyrażona w tytule, a jeżeli nie, to dlaczego nas nie dziwi? Czy przywykliśmy do nierzetelności mediów, oceniających wydarzenia kulturalne według kryteriów efektowności z jednej, a przystępności z drugiej strony? Czy pogodziliśmy się z wrogością urzędników, traktujących sztukę jako kosztowną fanaberię i tworzących hierarchie instytucji kultury, w której niezmiennie galerie są na końcu, jako najmniej przydatne i kłopotliwe? Czy traktujemy jako naturalne nie tylko niedofinansowanie, ale i niemrawość, nieprofesjonalizm instytucji kultury? Jeśli tak, to żyjemy w kraju postkomunistycznym, niekoniecznie w Polsce, ale w Polsce również. Życie artystyczne w Polsce po roku 2000 charakteryzuje się dużym ożywieniem, a jednocześnie słabym zainteresowaniem społecznym, choć to ostatnie stale rośnie. Sztuce, przy jej wysokiej jakości artystycznej i znaczącym uczestnictwie w polskiej rzeczywistości, doskwiera brak wchodzących z nią w dialog intelektualistów. Ma ona wszelkie warunki ku temu, by silnie oddziaływać na procesy społeczne, a zarazem jest wyalienowana. Stan ten zaowocował w sztuce polskiej obfitością dzieł o charakterze autoreferencyjnym, wzmożoną refleksją nad kondycją sztuki i krytyki artystycznej, nad rolą, ale też pozycją artysty, nad misją instytucji kultury czy zagrożeniami związanych z rynkiem sztuki. Po raz pierwszy artyści tak zdecydowanie podjęli, a może raczej rozpoczęli dyskurs, który do tej pory wyraźnie niedomagał, którego brakło. Od lat narzekaliśmy na brak wnikliwych tekstów krytycznych, na niedostatki edukacji artystycznej, na lekceważenie, z jakim spotyka się sztuka współczesna. Artyści przejęli obowiązek krytycznej analizy takiego stanu rzeczy. Palma pierwszeństwa należy tu niepodzielnie do Supergrupy Azorro, formacji złożonej z czterech artystów: Oskara Dawickiego, Igora Krenza, Łukasza Skąpskiego i Wojciecha Niedzielko. Realizowane przez nich filmy całkowicie zawładnęły naszą wyobraźnią, stając się produktem kultowym, jak filmy Monty Pythona. „Czy artyście wszystko wolno?”, „Koniec sztuki”, „Wszystko już było”, „Najlepsza galeria”, „Portret z kuratorem w tle” i wiele, wiele innych – to = najbardziej ironiczna i zarazem trafna diagnoza świata sztuki. Przeglądamy się w tych filmach jak w lustrze. Właśnie „Hamlet” Azorro, praca o kondycji artysty z kraju postkomunistycznego, z pełnoprawnej, ale wciąż gorszej części Europy, zapoczątkowała wątek sztuki o sztuce w kolekcji Galerii Arsenał i Podlaskiej Zachęty, prezentowany na tej wystawie. Gorzka ironia pojawia się również w obrazie przedstawiającym wyświetlacz telefonu komórkowego „Tu nie ma miejsca na sztukę” Laury Paweli i egzystencjalnym autoportrecie grupy Magisters „Bardzo wysoki stopień samoświadomości”. Paweł Susid wkomponowuje między abstrakcyjne formy lapidarne teksty o sarkastycznym zabarwieniu, stanowiące inteligentny komentarz zastanej rzeczywistości. Często dotyczą one sztuki: „Coś dawno nie widziałem cię na wystawie sztuki nowoczesnej”, „Maluję obrazy nawet dwa razy jeśli są ładne”, „Czasem aż boję się koledzy, że na obrazy z telewizorem nie wygramy”. Obrazy Susida funkcjonują podobnie jak plakaty, na których słowa oprócz przekazywania treści pełnią też funkcję znaku plastycznego. Prezentowana praca nie wymaga właściwie komentarza: „…z żalem muszę donieść, że za moich czasów wielu kolegów artystów schlebiało banalnym gustom urzędników a nieraz i państwa…”. Szczególne miejsce w tej kolekcji zajmują prace poświęcone innym artystom, często również wynikające z poczucia braku zainteresowania i ze sprzeciwu wobec zaniedbania, zapomnienia osób, które kształtowały przestrzeń sztuki przed nami. Vesna Bukowec podejmuje rolę edukacyjną sztuki, zadając widzowi pytanie „Czy sztuka jest potrzebna i dlaczego?”, a następnie dopasowuje uzyskane odpowiedzi do prac znanych artystów. Symptomatyczny jest zrealizowany przez Zbigniewa Liberę w 2004 roku cykl „Mistrzowie”. To seria artykułów przedstawiających sylwetki artystów, którzy okazali się „niemedialni” dla ambitnych redaktorów albo niezrozumiali dla niedouczonych autorów. Teksty o nich pojawiły się między innymi pod szyldem „Polityki”, „Trybuny Ludu” oraz „Gazety Wyborczej”, w której na pierwszej stronie dodatku „Gazeta Magazyn” znalazł się pożegnalny portret Andrzeja Partuma i wywiad z Janem Świdzińskim. Naturalnie „Mistrzowie” Libery to falsyfikaty, wypowiadające to, co niewypowiedziane i (w obecnym stanie rzeczy) niewypowiadalne. To jednocześnie rodzaj hołdu złożonego autorytetom artystycznym Libery. Wątek „homage” pojawia się również w pracy Ewy Partum przenoszącej czarny kwadrat Malewicza na znak drogowy, w wideo Anny Molskiej „Tanagram”, czy wreszcie w pracach grupy Sędzia Główny (Karolina Wiktor i Aleksandra Kubiak) – aranżowanych fotografiach poświęconych znakomitym polskim artystkom Natalii LL i Zofii Kulik. Jednakże w tym ostatnim przypadku pojawia się pytanie, czy „Homage” w tytule jest autentycznym wyrazem szacunku – czy aby wcielając się w swe poprzedniczki, artystki nie są bardziej zainteresowane konfrontacją, sprawdzeniem własnej skuteczności, czy nie są to prace autotematyczne. Egocentryzm artysty wydaje się być oczywistym jego przywilejem, artyście wypada być egocentrykiem. Obserwując drobiazgową autoanalizę artysty, poznajemy siebie. Izabella Gustowska w wideo „Wonderful Life” przygląda się sobie bez afektacji, z dystansem i przekonaniem o niedostępności prawdziwych informacji. Artystka pokazuje nam siebie we wszelkich aspektach, codziennych szczegółach – i jednocześnie uzmysławia, że nie poznamy prawdy, że prawda o niej jest niedostępna. W projekcie „Artystka do wynajęcia” Joanna Rajkowska, pracując z ludźmi nad rozwiązywaniem ich codziennych problemów, znosi swój wyjątkowy status twórcy. W ten sposób już nie sztuka, a sama artystka staje się powszechnie dostępna. Rajkowska decyduje się wsłuchiwać w historie zwyczajnych ludzi i uczynić uczestników swojego projektu pierwszymi i najważniejszymi odbiorcami pracy. Pomagając im, pomaga także sobie, usiłując na nowo zdefiniować własną tożsamość wobec obiegu sztuki. Oskar Dawicki zlecił przez internet napisanie pracy magisterskiej o sobie. Ten dokument o znanym performerze, napisany quasi-naukowym językiem, ma wszelkie pozory pracy naukowej, a jednocześnie podważa wiarygodność naukowych źródeł. Jak mówi Dawicki, jest to „uniwersytecka folia bąbelkowa”, w którą się zapakował. Azorro (Oskar Dawicki, Igor Krenz, Wojciech Niedzielko, Łukasz Skąpski), Hamlet, 2002, wideo, 7 min. Tytułowe pytanie pracy Macieja Kuraka „Czy ważne jest kto chowa się za obrazem?” jest w gruncie rzeczy pytaniem o znaczenie dzieła sztuki, o to, co nadaje obiektowi tę rangę. A jeśli decyzja artysty, to kto jest tym artystą i jaki wpływ na naszą ocenę dzieła ma wiedza o jego twórcy? Przewrotny zabieg stosuje Agnieszka Polska, dokumentując obiekty, które mogą wydawać się dziełami sztuki. Tym samym poddaje próbie nasze zaufanie do tego, co jest i co nie jest sztuką. Rafał Bujnowski, pracując nad realistycznym pejzażem, doprowadza go do abstrakcji. Artyści sami podważają sens i znaczenie sztuki, testują ją, rozbierają na czynniki pierwsze. Rynek sztuki jest w Polsce zjawiskiem nowym, co więcej, upragnionym, długo wyczekiwanym. Wydawać by się mogło, że za wcześnie na kontestację. W projekcie „The Midget Gallery” Katarzyna Kozyra bezlitośnie obchodzi się z instytucjami biennale i targów sztuki. Dokumentuje swoją performersko-organizacyjną działalność, tworzy biennale konkurencyjne wobec berlińskiego i wpuszcza „midgetowego” wirusa na targi sztuki w Bazylei. Ta praca przenosi dyskurs z lokalnego podwórka na teren bardziej uniwersalny, ale nie ułatwia odpowiedzi ma pytanie, czy sztuka jest ważna. Podobnie jak włóczkowy portret Galerii Arsenał wykonany przez Julitę Wójcik, artystkę, która konsekwentnie odmitologizowuje etos artysty. Prezentowane prace uświadamiają nam, jak daleko odeszliśmy od tak lubianego przez polską publiczność romantycznego paradygmatu twórcy i dzieła, po którym scheda zdaje się być źródłem nieporozumień i trudności w obcowaniu ze sztuką najnowszą. Dużo jeszcze musimy zrobić, by sztuka zaczęła być ważna nie tylko dla nas. 27 lipca 2012 15-222 Białystok, ul. Mickiewicza 2 tel. +48 85 742 03 53, +48 85 744 76 40 fax +48 85 742 85 60 Czynne: codziennie (z wyjątkiem poniedziałków i dni poświątecznych) w godz. 10.00 – 17.00 Wstęp: bilet normalny 6 zł, ulgowy 3 zł, w czwartki wstęp wolny |
Kaja Renkas – grafika / 20-lecie pracy twórczej
6 maja 2024, 18:00 – 24 maja 2024, 18:00
Olaf Brzeski
SYTUACJA JEST DOSKONAŁA
19.04–10.05.2024
kurator: Marcin Mierzicki
Rzetelny, terminowy dostawca wody do firm to oczekiwanie wielu firm oraz organizacji. Jeśli stoisz przed wyborem dostawcy wody mineralnej butelkowanej do firmy i Twoim celem jest zapewnienie pracownikom i klientom świeżej i zdrowej wody, jesteś we właściwym miejscu!
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Galeria Arsenał
— Innym żyje się jakoś łatwiej w Białymstoku
Galeria Arsenał
— Historie o starości w Białymstoku
Galeria Arsenał
— Foghorn w Białymstoku
Galeria Arsenał
— Badania terenowe w Białymstoku
Galeria Arsenał
— Wyjście z centrum w Białymstoku
Galeria Arsenał
— Początek w Białymstoku
Galeria Arsenał
— Eliza w Białymstoku
Galeria Arsenał
— Architektoniczne ewolucje w Białymstoku
Galeria Arsenał
— Kontrakt rysownika w Białymstoku
Galeria Arsenał
— Soundless w Białymstoku
To z calą pewnośią nic ważnego w kontekśie histori sztuki i świadzy tylko o kondyjci, w jakiej ona się pograża od lat... Wąż gryzie swój wlasny ogon. Trzeba bedzie dużo pokory...