Łapanie pojedynczego totemu w klasycznym „Jungle Speedzie” to łatwizna w porównaniu z tym, co przyjdzie nam wyczyniać w „Jungle Speed Safari”. Ta osobna gra bazuje na podobnym schemacie, ale totemów mamy pięć, a rozgrywka, choć mniej abstrakcyjna, wymaga od nas wciąż mnóstwo spostrzegawczości.
Złap je wszystkie!
[Thomas Vaurchex „Jungle Speed Safari” - recenzja]
Łapanie pojedynczego totemu w klasycznym „Jungle Speedzie” to łatwizna w porównaniu z tym, co przyjdzie nam wyczyniać w „Jungle Speed Safari”. Ta osobna gra bazuje na podobnym schemacie, ale totemów mamy pięć, a rozgrywka, choć mniej abstrakcyjna, wymaga od nas wciąż mnóstwo spostrzegawczości.
Dziękujemy wydawnictwu Rebel za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Thomas Vaurchex
‹Jungle Speed Safari›
Podstawowe zasady nie uległy zmianie: wciąż chodzi o wykładanie kart i łapanie totemu. Ale którego, skoro jest ich pięć? Cóż, to już zależy od tego, jakie zwierzę pojawi się na stole. Wszystkie połączono z pięcioma rodzajami pożywienia (małpa je banana, żyrafa wcina liście, pelikan poluje na ryby itd.), a symbole jedzenia występują na ustawionych na środku stołu totemach. Niestety, dla zmylenia kolorystyka została dość silnie zachwiana, więc szukanie bananów na żółtym totemie nie jest najlepszym pomysłem, a z niewiadomych powodów ryba trafiła na totem fioletowy. Prowadzi to zwykle do licznych pomyłek i głośnego śmiechu, kiedy gracze, wiedzeni instynktem, rzucają się na niewłaściwy symbol. Podstawowym problemem związanym z totemami jest ich wykonanie z lekkiego materiału, co sprawia, że są wyjątkowo mało stabilne.
Warto wspomnieć o kolejnej różnicy pomiędzy klasyczną wersja gry a „Safari”. Tutaj bowiem zamiast pozbywać się kart, zbieramy je na odsłoniętym stosie, a zwycięża ten gracz, któremu uda się uzbierać ich jak najwięcej. Co za tym idzie, jeśli w turze innego gracza wyciągnie on głodne zwierzę, a to my złapiemy odpowiedni totem, odsłonięta karta wędruje do nas. Oczywiście w talii mamy nie tylko bestie na głodzie, występują tam także normalne, znudzone bawoły, tygrysy czy antylopy (a nawet panda, choć skąd ona się wzięła na safari nie zdołałem ustalić), których wyłożenie nie wymaga żadnej reakcji ze strony graczy.
Są też, i to jeden z zabawniejszych elementów całej rozgrywki (przynajmniej na samym początku), wściekłe zwierzęta. Ich pociągnięcie sprawia, że wszyscy gracze bez wyjątku muszą odegrać, za pomocą gestów i głosu, owo wściekłe zwierzę. Z tygrysem, bawołem czy gorylem jest jeszcze nie najgorzej, ale kiedy przychodzi do krokodyla (instrukcja sugeruje gesty przypominające bardziej bociana) i słonia, sprawy się komplikują. Najgorszy jest jednak pierwszy raz, kiedy niektórzy mogą mieć opory przed wydawaniem z siebie dziwnych odgłosów. I to właśnie te osoby będą najczęściej tracić karty, bowiem osoba, która jako ostatnia zaprezentuje wszystkim wściekłe zwierzę, traci wierzchnią kartę ze swojego odsłoniętego stosu zdobyczy.
Ilustratorowi fantazji nie zabrakło
Źródło: Rebel.pl
Dla zaawansowanych przygotowano także dwa dodatkowe rodzaje kart (kameleona i łowcę), które można wprowadzić do gry w ramach urozmaicenia podstawowego zamieszania. Pierwsza z nich zmusza nas do schwytania totemu o kolorze samego kameleona, który dobrze ukrył się na samej karcie. Łowca natomiast pozwala zapolować na karty innych graczy: ten, kto go wyłoży i będzie na tyle szybki, by nakryć dłonią stos kogoś innego, zabiera z niego jedno zwierze i dołącza do swoich zdobyczy. Kart jest akurat tyle, by zapewnić całkiem przyjemną, kilkunastominutową rozgrywkę, po której łatwo przesiąść się na coś ciekawszego i bardziej wymagającego. Należy jednak pamiętać, że limit grających jest zupełnie inny od zwykłego „Jungle Speeda”; choć w „Safari” można grać nawet w dwie osoby, idealny skład to od trzech do sześciu grających. Większa liczba osób rzucających się na totemy czynią grę o wiele bardziej uciążliwą i losową.
Jeszcze jedna istotna różnica między dwoma wersjami dotyczy wieku grających. Kolorowa oprawa graficzna oraz zasady sprzyjają rozgrywce z dziećmi od lat pięciu wzwyż, czyniąc „Jungle Speed Safari” grą nadającą się zarówno na wieczroną rozgrzewkę przed innymi tytułami, jak i na zabawę w rodzinnym gronie.