Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bruno Cathala, Marc Paquien
‹Yamatai›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułYamatai
Data produkcjikwiecień 2017
Autor
Wydawca Rebel.pl
Dystrybutor Rebel.pl
EAN824968861103
Info2 - 4 osoby; od 13 lat
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Żeglując po japońskich wodach
[Bruno Cathala, Marc Paquien „Yamatai” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W ostatnich czasach na polskim ryku gier planszowych ukazało się sporo tytułów, których autorem lub współautorem jest Bruno Cathala – uznany w świecie twórca. Dziś recenzja „Yamatai”, niezwykle kolorowej planszówki z łódkami w tle.

Agata Hanak

Żeglując po japońskich wodach
[Bruno Cathala, Marc Paquien „Yamatai” - recenzja]

W ostatnich czasach na polskim ryku gier planszowych ukazało się sporo tytułów, których autorem lub współautorem jest Bruno Cathala – uznany w świecie twórca. Dziś recenzja „Yamatai”, niezwykle kolorowej planszówki z łódkami w tle.

Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.

Bruno Cathala, Marc Paquien
‹Yamatai›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułYamatai
Data produkcjikwiecień 2017
Autor
Wydawca Rebel.pl
Dystrybutor Rebel.pl
EAN824968861103
Info2 - 4 osoby; od 13 lat
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Yamatai to (według Wikipedii) najpotężniejsze z trzydziestu państewek krainy Wu (Japonia), rządzone przez szamankę Himiko. Miłośnicy gier nie tylko planszowych mogli zetknąć się z tą nazwą grając w „Tomb Raidera” z 2013 roku, bo Lara Croft po zatonięciu statku, na którym podróżowała, próbuje przetrwać właśnie na tej wyspie.
Planszowe „Yamatai” to przeciwieństwo ponurego i krwawego miejsca z komputerowego świata. Tu wszystko jest bajecznie kolorowe, aż do przesłodzenia – taki pudełkowy cukierek. W środku wypraska na komponenty, pełno pięknych drewnianych elementów, żetony z grubej tektury, pieniążki z dziurką, cud, miód i orzeszki. I w całej tej słodkości mała łyżka dziegciu – można grać w cztery osoby, mamy cztery kolory do pozornego wyboru. Pozornego, bo dwóch graczy może wybierać między pomarańczowym a niebieskim, trzeciemu dochodzi fioletowy, a czwartemu szary. Inaczej się nie da, bo chodzi o liczbę dostępnych elementów. Taka zupełnie niepotrzebna oszczędność wydawcy, która aż kłuje w oczy patrząc na całość.
Skupmy się jednak na rozgrywce. Wcielamy się w budowniczych, którym królowa Himiko zleciła wzniesienie stolicy. Surowce będą dostarczane statkami, a my musimy tylko udowodnić, że jesteśmy najlepsi w swoim fachu. Na początku gracze po kolei wybierają kafelek floty. Dzięki temu otrzymują łódki z towarami oraz możliwość wykonania akcji specjalnej. Rodzaj wybranej floty ma też wpływ na kolejność w następnej rundzie. Jest to praktycznie jedyna obowiązkowa akcja, pozostałe są opcjonalne. Pozyskane łódki pozwalają na budowanie szlaków wokół wysp. Odpowiednia konfiguracja (kolory) stateczków umożliwia wznoszenie budowli, dających na koniec punkty zwycięstwa. Zamiast budowania można pozyskać żetony kultury, które pomogą nam zatrudnić pomocników. Takie osoby nie tylko dają punkty bonusowe, ale i możliwość wykonywania akcji dodatkowych. I to jest praktycznie całość zasad w ogromnym uproszczeniu. Do zwycięstwa prowadzą właściwe wybory, zwłaszcza że sytuacja na planszy jest bardzo zmienna. W grze nie ma specjalnej interakcji, ale ruch jednego gracza potrafi mocno wpłynąć na pozostałych – zwłaszcza gdy przestawiane lub usuwane są łódki. Nie pozwala to też na planowanie, trzeba reagować na bieżąco.
Muszę przyznać, że im dłużej gram, tym więcej odkrywam możliwości - to ogromna zaleta. W każdej turze można naprawdę wiele „wycisnąć”, trzeba tylko ruszyć głową, mając na uwadze równomierny rozwój – nie ma jednej właściwej drogi, co też cenię. Zasady są proste, a dają wiele możliwości, dzięki czemu i początkujący się tu odnajdą i zaawansowani gracze nie będą się nudzić. Całość się dobrze skaluje, a duża zmienność wpływa na niepowtarzalność rozgrywek (ale i zdecydowanie zwiększa losowość). A minusy? Postacie, które możemy zatrudnić do pomocy, wydają się nierówne. O jedne warto zawalczyć, inne zwykle leżą i nie cieszą się zainteresowaniem. Napisałam, że „wydają się”, bo nie sprawdziłam jeszcze wszystkich możliwości, a jest szansa, że dobrze obrana strategia zrobiłaby z nich silnych sprzymierzeńców. Druga rzecz – w grze na planszy na wszystko jest miejsce – na kafelki floty, na pomocników, a brakuje na budynki. Ich żetony muszą leżeć obok, a myślę, że dałoby się zaplanować na nie miejsce. I ostania czyli klimat – jakby nie ten kolorowy zawrót głowy, to sama mechanika kompletnie nie oddałaby ducha Japonii.
Trzeba przyznać, że całość robi bardzo dobre wrażenie. Lubię ładne wydane gry, a Days of Wonder przyzwyczaiło mnie do świetnej jakości, polska edycja Rebela jest bez zarzutu. Nie ukrywam, że nazwisko Bruno Cathala też ma pewną markę, więc można spodziewać się niezłej pozycji. Mając prostą, efektowną, ale pełną możliwości planszówkę, łatwo powinniśmy znaleźć kompanów do gry. Polecam każdemu, idealna jako prezent, bo trudno nie powiedzieć „wow” po otwarciu.
koniec
28 kwietnia 2017

Komentarze

28 IV 2017   11:35:12

Witaj. Możesz wyjaśnić, dlaczego wybór kolorów jest pozorny? Wspomniałaś coś o ilości dostępnych elementów- czy przy grze w dwójkę nie może grać np. niebieski z szarym?
W innym przypadku będę protestował- mając takie kolory do wyboru, brałbym właśnie fioletowe lub szare, pomarańcz zostawiając dla ostatniego.

28 IV 2017   11:37:10

Dokładnie tak jest - we dwie osoby grasz wyłącznie pomarańczowym i niebieskim, bo tylko w tych kolorach jest wystarczająca liczba elementów do 2-osobowej gry. Szary jest tylko przy komplecie grających, nie ma innych opcji.

28 IV 2017   11:43:08

Rozumiem, dzięki za wyjaśnienie. Muszę jeszcze zobaczyć w akcji, jak to wygląda [wiadomo, to co ci narysują na pudełku, nie zawsze odpowiada zawartości], ale może będzie zakup?

28 IV 2017   11:46:28

Gra jest naprawdę przyjemna i nie ma się co zniechęcać ze względu na kolory. Ja gram zawsze czerwonym i tu muszę zaakceptować fakt, że nie ma go w ogóle :-)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zapiski niedzielnego gracza: Wolność i swoboda
Miłosz Cybowski

14 IV 2024

„Broforce” nie jest grą nową, ale lubię do niej wracać – ta brutalna platformówka nabija się z popkulturowych klisz w sposób podobny do filmowej serii „Expendables”. Robi to jednak o wiele lepiej. I zabawniej.

więcej »

Krótko o grach: Rodzina jest najważniejsza
Miłosz Cybowski

6 IV 2024

„Dziedzictwo: Testament Diuka de Crecy” jest jedną z tych gier, które w świetnym stylu łączą ze sobą temat z mechaniką. Rozbudowa drzewa genealogicznego naszej rodziny, aranżowanie udanych mariaży i dbanie o kolejnych potomków naprawdę wciąga.

więcej »

Erpegi ze starej szafy: Nie ma wody na pustyni
Miłosz Cybowski

17 II 2024

„Don′t Drink the Water” Matta Cuttera to solidna, nieskomplikowana przygoda, która świetnie oddaje klimat Martwych Ziem.

więcej »

Polecamy

Wyrzuty sumienia kanciarza

W świecie pdf-ów:

Wyrzuty sumienia kanciarza
— Miłosz Cybowski

Więcej, ciekawiej i za darmo
— Miłosz Cybowski

Starzy Bogowie nie śpią
— Miłosz Cybowski

Typowe miasto
— Miłosz Cybowski

Gnijący las
— Miłosz Cybowski

Roninowie pod zaćmionym słońcem
— Miłosz Cybowski

Księga wiedźmich czarów
— Miłosz Cybowski

Pancerni bez psa
— Miłosz Cybowski

Słudzy Pana Rozkładu
— Miłosz Cybowski

Mali, brzydcy i zieloni
— Miłosz Cybowski

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.