Ciekawe czy celowo wybrał palindrom słowa "coronavirus".
„I co ma z progresją wspólnego to, czy ktoś rozumie język czy nie” — to, że ze względu na pewną charyzmę i postać Grechuty, na jego poetyckość, zapomina się o warstwie muzycznej: od perkusjonaliów i sekcji rytmicznej po resztę instrumentarium, o folkrockowej, psychodelizującej rytmice, złożonej tak, że nie powstydziłoby się jej ani Jethro Tull, ani niekiedy wczesne Pink Floyd, ani, powiedzmy, King Crimson z czasów „Larks'”, o improwizacjach. Jeśli to: https://www.youtube.com/watch?v=vrZKEvEen0M — pomijając pierwsze i ostatnie półtorej minuty — nie jest progresją, to czym?
@franz
Korowód to wybitny przykład progresywnego folku.
@Esensja
Artykuł pochodzi z 2009 r. Może czas na nowe zestawienie? Wydaje mi się, że przez ostatnich 11 lat w Polsce wydano nowe płyty.
Grechuta i Anawa progresją ? Chyba żart jakiś. I co ma z progresją wspólnego to, czy ktoś rozumie język czy nie; ta, świetna zresztą, muzyka nawet nie zbliża się do rocka progresywnego
Robią to, co powinny; w Polsce kojarzą się głównie z tekstami, ale dla kogoś, kto nie rozumie języka, byłyby (bywają) progresją jak się patrzy. „Korowód” nieco mniej, ale „Anawa” — dla mnie, bez Grechuty, ważniejsza — bardzo mocno. Tyle że mało kto słuchał tych płyt w całości; znane są niestety raczej te muzycznie mniej ważne poetyckie piosenki radiowe. Wielka szkoda!
Mina mojej matki, jak zobaczyła Grechutę w tym zestawieniu... bezcenna... do dziś pamiętam :D
Brakuje mi m. in. płyt zespołów: TEST, TURBO, EXODUS, LOMBARD, a nie wiem co robi, przy całym szacunku, ANAWA i Marek Grechuta, w zestawieniu płyt rockowych
@R.F.
Jeżeli Deep Purple ne jest dla Ciebie dostatecznie metalowe, to w 1976 zespół Rainbow z Monachijską Orkiestrę Filharmoniczną nagrał najlepszą metalową piosenkę wszechczasów https://www.youtube.com/watch?v=c0WNMSTG5C8
@Zoom: wiem, dlatego specjalnie napisałem "metalowcami" nie "muzykami rockowymi".
@Pi: Lingua Mortis to tez stare kawałki w symfonicznej aranżacji. Sukces komercyjny jednak nie ten, bo Rage to nie najbardziej znany cover band świata jak Hetfield i spółka.
Nie, no, jasne, że wcześniej był nie tylko Deep Purple, ale i Moody Blues, Procol Harum, czy Emerson Lake and Palmer, ale "S&M" to po pierwsze opracowanie starych kawałków na orkiestrę (a nie całkiem autorska rzecz), po drugie, chodzi o skalę projektu i jego oddziaływanie na popkulturę. W momencie, kiedy Purple pozostali niezrozumiani, a trasa z filharmonikami ELP przyniosła straty, tu mieliśmy sukces kasowy, za którym posypały się kolejne tego typu wydawnictwa.
Pi chodziło zapewne, że tak ciężki zespół po raz pierwszy nagrał płytę z symfonikami.
@R.F.
Deep Purple wydało „Concerto for Group and Orchestra” w 1969 r.
"Trzeba przecież pamiętać, że na swój sposób był to krok pionierski. Symfonicy z metalem do tej pory kojarzyli się z gotykiem."
bez przesady - niemiecki Rage zrobił taki eksperyment kilka lat wcześniej na płycie Lingua mortis, a pewnie nie byli pierwszymi metalowcami, którzy na to wpadli.
Apropos koncertu w Sopocie gdzie na wokalu jest Benek. Prawdą jest, że próby (raptem kilka) odbywały się w Łajbie przy DS Nr.7 w Sopocie na terenie UG. Natomiast koncert z którego są nagrania, jak słusznie zauwżył Cent (on zresztą też tam grał , jeśli ten Cent to tamten Cent), nie odbył się w Łajbie a tuż obok, w auli Wydziału Ekonomiki Transportu UG na ul. Świerczewskiego (dzisiaj, ul. Armii Krajowej).
"My Dark Reflections of Life and Death" to też cover... ich własnego kawałka z "Journey...". No nie napracowali się przy tej płycie.
naprawdę niezły artykuł, dzięki - link z YT!
Co do skracania "St. Anger", polecam trochę inne podejście do tematu - "Blessed Anger", czyli płyta skrócona o jakieś pół godziny:
https://www.youtube.com/playlist?list=PLtzrMM6fkX-CQ5Yp46rVsfYVy9N_KuBYE
Szczególnie ciekawie wypada wspomniane w tekście "Some kind of monster", tutaj dość radykalnie przemontowane. Brzmienie pozostaje bez zmian, ale dzięki solidnemu odchudzeniu płyta nawet daje się słuchać.
Dyskografia Metalliki jako metafora ludzkiego żywota
Kill 'Em All - szczęśliwy, niedojrzały, beztroski przedszkolak
Ride the Lightning - dobry uczeń, zaczyna dojrzewać
Master of Puppets - naprawdę świetnie sobie radzi w szkole, świadectwo z czerwonym paskiem
...And Justice for All - ojciec mu zmarł, zorientował się, że życie jest do bani, ma doła i zaczyna nienawidzić życia, jego oceny spadają do 3/4
Metallica (The Black Album) - skończył gimnazjum, popala marihuanę w weekendy, ledwo dostał się do technikum
Load - rzucił szkołę, handluje prochami, zażywa herę i kokę
ReLoad - jest bezdomnym ćpunem, ledwo mu starcza na prochy
St.Anger - przedawkował i prawie umarł. Jest na dnie.
Death Magnetic - trafił na odwyk, jest czysty, pracuje na stacji benzynowej
Lulu - po latach nadużywania dostał psychozy i zamordował 13 osób. Dożywocie w psychiatryku.
(Hardwired... to Self-Destruct nie słuchałem i nie zamierzam)
Dość długo miałem dość Metalliki — i dlatego, że nasłuchałem się jej w podstawówce, przez parę lat częściej niż czegokolwiek innego, i dlatego, że za dużo ochów, achów. Teraz co prawda nie wracam — poza „Lulu”, który to album zachwycił mnie od początku, ale trudno mi go traktować jako ich płytę: to dzieło Reeda i współpracowników — niemniej kiedy już słyszę, nieomal zawsze sprawia mi to niemałą przyjemność. Wystarczającą, by postawić Metallikę ponad inne klasyczne thrashe (np. nudny Slayer), chyba że taki uznać Celtic Frost ;-) A gdyby potępiać tych, co „nie mogą się zdecydować, czy grają metal, czy hard rock”, trzeba by było skreślić połowę co cięższej klasyki z lat 70. — tylko po co? :>