Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Komiksowe inspiracje: Na początku była wojna

Esensja.pl
Esensja.pl
Konrad Wągrowski
„Wieczna wojna”

Konrad Wągrowski

Komiksowe inspiracje: Na początku była wojna

„Wieczna wojna”
Szeregowiec Mandella
Szeregowiec Mandella
Istnieje powszechne przekonanie, że adaptacje komiksowe i filmowe dzieł literackich, bądź literackie i komiksowe dzieł filmowych ustępują swym pierwowzorom. Niesłusznie. Z reguły rzeczywiście adaptacje prezentują katastrofalny poziom w porównaniu do oryginałów. Ta choroba w dużym stopniu dręczy także komiks, gdyż wielu twórcom często wydaje się, że proste przeniesienie na planszę wybranych scen z powieści czy filmu będzie wystarczające dla oddania fabuły pierwowzoru. Tymczasem w ten sposób powstają dzieła niezrozumiałe, bądź ułomne w stosunku do oryginalnego utworu. Można je jednakże nieźle sprzedać na fali popularności pierwowzoru, dlatego też często biorą się za to twórcy przeciętni, niezdolni do stworzenia własnego, oryginalnego dzieła.
Czasem jednak, gdy za adaptację weźmie się twórca ambitny, utalentowany, z wizją, możemy otrzymać dzieło autonomiczne, czerpiące z oryginału, ale naznaczone piętnem twórcy adaptacji, który będzie potrafił wykorzystać nowe możliwości, jakie daje mu inny rodzaj sztuki. Nie trzeba daleko szukać takiego przykładu wśród filmowych adaptacji literatury – na naszych ekranach królują dwie części „Władcy Pierścieni” Petera Jacksona. Myśląc o komiksie, przychodzi do głowy szczególnie jedno dzieło – „Wieczna wojna” Marvano, na podstawie powieści Joe Haldemana, wydana w Polsce w 1990 roku w ramach „Komiksu – Fantastyki”.
Powodem dla którego warto przypomnieć dziś ten komiks jest wydanie przez Egmont „Wiecznej wolności”, pierwszej części kontynuacji cyklu (również adaptacji powieści Haldemana). Dziś, po 13 latach od wydania „Wiecznej Wojny” w Polsce, wielu młodych czytelników może już tego komiksu nie pamiętać. Warto ich więc zachęcić do jego poszukania, a wydawców do wznowienia.
Witamy w Wietnamie, panie Haldeman
Na początku była powieść. Nie, to nieprawda. Na początku była wojna. Nie ta trwająca tysiąc lat między odmiennymi cywilizacjami, lecz zwyczajna, ziemska wojna. Wojna w Wietnamie, w której uczestniczył młody pisarz fantastyki naukowej Joe Haldeman. Powołany do wojska w 1968 roku, wziął udział w kilku potyczkach, a jego żołnierska kariera zakończyła się wejściem na minę i odwiezieniem do domu z „jakimiś dwustoma ranami”, jak sam wspomina. Dla młodego, 25-letniego człowieka, wojna była straszliwym przeżyciem. W 1972 roku opublikował pierwszą powieść do niej nawiązującą – naturalistyczny „War Year”. Będąc z zamiłowania twórcą fantastyki naukowej nie mógł nie wykorzystać swej ulubionej konwencji do ponownego nawiązania do swych wojennych przeżyć. Tak powstała „Wieczna wojna” – pisana z pasją, osobista powieść science fiction, która otrzymała dwie najważniejsze nagrody w światowej fantastyce – Hugo i Nebulę.
Porucznik Mandella
Porucznik Mandella
„Wieczna wojna” w pełni zasłużyła na te nagrody. Ma w sobie to, co zawsze wynosi fantastykę naukową na wyżyny. Oprócz nieodzownej sprawności warsztatowej, posiada nawiązania do naszych ziemskich realiów, istotne przesłanie, porusza ważne współczesne tematy, jednocześnie pozostając znakomitym dziełem fantastycznym, z rozbudowaną i spójną wizją świata przyszłości, broniąc się jako autonomiczne dzieło nawet w całkowitym oderwaniu od tematu wojny wietnamskiej. Fantastyczne tło jest fundamentem, na którym zbudowana została alegoryczna, współczesna opowieść. Haldemanowi udała się też jeszcze jedna sztuka – nie popełnił błędów wielu swych poprzedników i następców, którzy w opisie przyszłościowej technologii, powiedzieli albo za wiele, albo zbyt mało, przez co ich dzieła są albo niewiarygodne, albo szybko się starzeją. Haldeman przygotował odpowiednie podstawy fizyczne, ale bez schodzenia do technobełkotu, dzięki czemu jesteśmy w stanie zaakceptować jego świat, a powieść czytana po 30 latach nie zestarzała się zbyt wiele. Niewątpliwie klasyka kosmicznej i militarnej fantastyki naukowej.
Z książką mogliśmy zapoznać się w Polsce dopiero w 1995 roku, dzięki wydawnictwu Zysk i s-ka, choć należy wspomnieć, że nieco zmieniony ostatni rozdział, wydany w formie obszernego opowiadania zatytułowanego „Ostatnia runda” opublikowała „Fantastyka” już w roku 1982. W 1990 roku zapoznaliśmy się z komiksową adaptacją.
Kosmiczna kolonizacja
Akcja powieści zaczyna się w 1997 roku (w komiksie przesunięto tą datę do 2010, gdyby miał kiedyś powstać film, pewnie przesunięto by początek jeszcze dalej). Od 12 lat ludzkość zna tajemnicę podróży międzygwiezdnych, szybszych od światła i rozpoczyna kolonizację odległych układów gwiezdnych. Jeden ze statków kolonizacyjnych zostaje zniszczony przez nieznanego przeciwnika. Ludzie nie próbują negocjować – od razu idą na wojnę.
William Mandella jest jednym z setki młodych ludzi o nadzwyczajnej sprawności i wysokiej inteligencji, którzy zostają zmobilizowani jako pierwsi, tworząc grupę uderzeniową. Po morderczym szkoleniu na Charonie (księżyc Plutona) wyruszają do odległego układu gwiezdnego na swą pierwszą akcję bojową. Po powrocie, ze względu na efekty relatywistyczne, zastaną już zupełnie inną Ziemię. I tak to się będzie toczyć – między kolejnymi kampaniami na Ziemi mogą minąć nawet setki lat, każda wyprawa oznacza pożegnanie się ze wszystkimi znajomymi i przyjaciółmi, a wojna rozciąga się w nieskończoność.
Haldeman wymienia paralele do wojny wietnamskiej: zaczyna się ona w wyniku fikcyjnego ataku, ludzkość/naród od wojny jest całkowicie izolowana, wojna ciągnie się bardzo długo, a wracający weterani zastają całkowicie odmieniony kraj. Kluczowym pomysłem sci-fi jest wykorzystanie faktu, że między kolejnymi kampaniami mijają wieki rozwoju technologicznego – w potyczce można więc spotkać zarówno wroga niebywale zaawansowanego technologicznie, jak i wyposażonego w archaiczny sprzęt.
Szeregowiec Margano
Adaptacji komiksowej powieści Haldemana dokonał holenderski grafik Marvano (prawdziwe nazwisko Mark van Oppen), rozpoczynając pracę w 1987 roku. Komiks został podzielony na 3 albumy, mniej więcej odpowiadające rozdziałom książki: „Szeregowiec Mandella”, „Porucznik Mandella” i „Major Mandella”. Pomimo tego, że jako scenarzysta pojawia się Haldeman, scenariusz jest w całości dziełem Marvano, który wykorzystał w nim oczywiście też dokładne cytaty z powieści Haldemana.

Mark van Oppen urodził się w 1953 roku. Początkowo publikował swe ilustracje do opowiadań science fiction w holenderskim czasopiśmie „Orbit”, następnie był ilustratorem powieści, dopiero później wziął się za tworzenie komiksów, łącząc ich rysowanie z pracą wydawniczą. Do „Wiecznej wojny” zaczął przymierzać się na początku lat 80-tych. Pozostała jego największym i niewątpliwie najważniejszym dziełem.

Major Mandella
Major Mandella
Marvano dokonał wielkiej sztuki. Nie utracił nic z ostrej, antywojennej wymowy pierwowzoru. Nie zniknął rozmach i space-operowa otoczka, a dzięki narzędziom właściwym dla sztuki komiksu udało mu się także uzyskać dodatkową wartość. Są w komiksie sceny i wątki, które w swej wymowie i sile oddziaływania biją na głowę książkowe wzory.
Marvano, dla zachowania osobistego charakteru relacji Williama Mandelli i nie stracenia jego zjadliwych komentarzy, zdecydował się na wykorzystanie narzędzia nie lubianego zbytnio przez uznanych twórców komiksowych, przekładających wymowę rysunku nad tekst – zdecydował się narrację pozakadrową. Istotą tej opowieści komiksowej jest nieustający komentarz głównego bohatera do rysunków prowadzących fabułę. Nadaje to osobistego charakteru opowieści i wspomnieniom Mandelli, opowiadającego po latach historię wojny i swojego w niej udziału. Marvano nie uważa się za pisarza lepszego od Haldemana i tam gdzie może, wykorzystuje dokładne cytaty z książki.
Zmiany w komiksie
Van Oppen zdecydował się zmienić niektóre wątki powieści, nie tracąc jej ogólnej wymowy. Niektóre sceny zyskały dużo silniejsze emocjonalne nacechowanie w porównaniu do pierwowzoru. Marvano sprawia wrażenie, że ma jeszcze gorsze niż Haldeman zdanie o rasie ludzkiej, która jest zdolna do najgorszych oszustw i łajdactw, nawet wobec swego gatunku. Największe zmiany w komiksie wobec książki dotyczą sekwencji ziemskiej, mającej miejsce po zakończeniu pierwszej kampanii Williama Mandelli. Haldeman dokładnie opisuje Ziemię przyszłości – u niego jest to świat degenerującej się ludzkości, przemocy, biedy i braku możliwości na normalne życie. Marvano skraca tą sekwencję, kładąc nacisk na totalitaryzm ziemskich rządów, inwigilację i kłamstwa medialne dotyczące przebiegu wojny. Przynajmniej w dwóch miejscach skomiks siłą przekazu bije książkę na głowę – tak jest w scenie pierwszej bitwy z obcymi, w której Marvano dużo silniej od Haldemana zasygnalizował wpływ efektu hipnotycznego na żołnierzy, którzy w szale rzucają się na praktycznie bezbronnego przeciwnika. Jest tak również w scenie pożegnania z Marygay.
Niedbałość i dynamika
Marvano nie jest wybitnym grafikiem, jego rysunkom daleko do ideału. Lepiej sprawdza się w rysowaniu przedmiotów martwych, urządzeń technicznych (są one na szczęście nieodzownym elementem futurystycznej, militarnej scenerii), niż przedstawianiu ludzi i zwierząt. Jednakże w „Wiecznej wojnie” to nie przeszkadza – pewna niedbałość nadaje temu komiksowi charakter, scenom dynamikę, a całości siłę przekazu i prawdziwość wojennej relacji. Dużo w tym komiksie techniki, dużo też krwi i brutalności. Nie może się bez tego obyć historia kosmicznej wojny.
Okładka książki
Okładka książki
To, co decyduje o wartości artystycznej albumów z serii „Wieczna wojna”, to niewątpliwie kadrowanie i kolorystyka. Marvano ma pomysł na każdą planszę. Może to być zestaw małych statycznych kadrów, relacjonujących jakieś wydarzenia, czy przemyślenia, mogą to być duże kadry ilustrujące głębię i pustkę kosmosu. Serie małych rysunków niewiele różniących się między sobą tworzą efekt filmowy, zwracając uwagę na szybkość toczących się wydarzeń, co ma niewątpliwie znaczenie na wojnie, gdzie kilka sekund decyduje o czyimś życiu i śmierci. Z kolei rozciągnięcie sceny na kilka plansz w dużych statycznych poziomych kadrach wspaniale ilustruje refleksje i przemyślenia. Ten ostatni chwyt został wykorzystany w jednej z najlepszych komiksowych scen, jakie kiedykolwiek stworzono – w scenie pożegnania Mandelli z Marygay Potter, koleżanką, ukochaną i jedyną osobą, która łączyła go z dawnym przedwojennym światem. Otrzymuje ona inny przydział wojskowy, ich losy rozdzielają się. Na tą opowieść, opisaną w powieści na zaledwie jednej stronie, Marvano poświęcił aż 5 plansz (zakończenie części „Porucznik Mandella”). Pierwsza plansza ilustruje ostatnią noc przed pożegnaniem – ukazaną z zadziwiającą delikatnością czułość mężczyzny i kobiety na tle elementów przypominających o degradacji świata, w którym przyszło im żyć. Cztery następne plansze to droga Mandelli do miejsca na urwisku, z którego obserwuje odlot Marygay. Kolejne kadry, opisane rozmyślaniami Mandelli, rozjaśniane są efektem nadchodzącego świtu. To naprawdę trzeba zobaczyć.
„Wieczna wojna” to znakomity przykład na to, jak razem może współistnieć i wzajemnie inspirować się literatura i komiks. To także jedna z najlepszych komiksowych historii. Znakomita robota.
Wydanie polskie
Kilka słów na koniec należy się jedynemu polskiemu wydaniu, a nie będą to niestety zbyt miłe słowa. „Wieczna wojna” wydana została w serii „Komiks – fantastyka”, którą to serią na początku lat 90. czasopismo „Fantastyka” chciało zająć nowe obszary. Komiks Marvano był bodajże trzecią pozycją wydaną w ramach tego periodyku, po „Funky’m Kovalu” i „Yansie”, należy więc pochwalić redakcję za znakomity dobór tytułu i szybkość reakcji – komiks pojawił się w Polsce niewiele ponad rok od światowej premiery. Uzupełniony został też obszernymi komentarzami Haldemana i van Oppena. I to niestety już wszystko co można o polskim wydaniu powiedzieć dobrego. Jakość poligraficzna jest bowiem na wyjątkowo niskim poziomie, być może nawet jak na owe czasy. Jedną z zalet komiksu jest jego kolorystyka – tu prawie nie sposób tego stwierdzić, kolory są przekłamane i często niedbale nałożone. Niestety to nie wszystko. Ogromną wpadką jest przekład Barbary Janickiej. Są w nim błędy, jest nienajszczęśliwsze miano obcej rasy „Bykrianie” (polskie tłumaczenie słowa „Taurans"; w powieści zdecydowano się na lepiej brzmiące „Taurańczycy”). Najlepiej widać niedbałość tłumacza w tym, że w części pierwszej jedna z kluczowych postaci dla całej historii, Marygay Potter jest …mężczyzną („Było widoczne, że Potter odetchnął z ulgą”). Do tego należy dodać idiotyczne okładki części drugiej i trzeciej, przedstawiające jakieś półnagie kobiety z kiczowatych produkcji sci-fi, z pomniejszoną oryginalną wersją okładki serii w rogu. Czyżby to miało zwiększyć sprzedaż?
Wszystko to powoduje, że wydawcy powinni zdecydować się na wznowienie tej serii w jakości odpowiadającej jej poziomowi jakości. Miejmy nadzieję, że fakt wydania pierwszej części kontynuacji tej serii, „Wiecznej wolności” jest właśnie zapowiedzią ponownego wydania całej „Wiecznej wojny”.
koniec
1 marca 2003
„Wieczna wojna” (Forever war)
Scenariusz: Joe Haldeman
Rysunek: Marvano
Cz 1. „Szeregowiec Mandella” (2010 – 2020)
Cz 2. „Porucznik Mandella” (2020 – 2203)
Cz 3. „Major Mandella” (2458 – 3183)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedzielny krytyk komiksów: Śrubełek? Głowadzik?
Marcin Osuch

28 IV 2024

Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.

więcej »

Niekoniecznie jasno pisane: Jedenaście lat Sodomy
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.

więcej »

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.