Niekoniecznie jasno pisane: To była dziwna jesień…Marcin KnyszyńskiNiekoniecznie jasno pisane: To była dziwna jesień…Mężczyźni w świecie Moore’a to mizogini, nie widzący w kobietach ludzi, lecz przedmioty. Do kostnicy, na identyfikację Mary przybywa jej ojciec, mąż i dorosły syn, wszyscy dobrze sytuowani, zamożni. Mąż zostawił ją po urodzeniu syna i uciekł z akuszerką, syn ją opuścił, a ojciec o niej zapomniał – ona poszła na dno. „Mieliśmy problemy z powodu rozwiązłości, ale wybaczam ci MOJE krzywdy” – mówi mąż, patrząc na zmasakrowanego trupa żony. Gdy przebywający w Szkocji Książę Albert mówi swojemu przyjacielowi, że „Te kobiety nie zasłużyły, żeby umrzeć w taki sposób” ten ripostuje: „Dajże spokój! To przecież kobiety. Na pewno coś zrobiły”. Mnóstwo listów do Scotland Yardu od rzekomego mordercy, sugeruje, że całe zastępy mężczyzn fantazjowały o zabijaniu kobiet. Tak jakby Whitechapel było miejscem z jakiejś innej epoki, z czasów walki o ogień, z przedrozumowej ery ciągłej walki o przeżycie, kiedy to nie byliśmy jeszcze ludźmi. I w której mężczyźni i kobiety to dwie strony jakiegoś zupełnie niezrozumiałego konfliktu. I to założenie jest podstawą do zrozumienia wizji Moore’a. Wielu bohaterów pojawia się na kartach komiksu – prostytutki, królowa Wiktoria, jasnowidz Lees, malarz Walter Sickert i wreszcie prowadzący śledztwo inspektor Abberline, najbardziej ludzki z wszystkich męskich bohaterów komiksu. Jednak to Sir William Gull, wysoko wykształcony, zimny jak lód, zabójczo inteligentny i zdeterminowany w swych poczynaniach lekarz-morderca-mason-mizogin jest główną postacią tej opowieści. Gull uważa się za wybrańca, którego Bóg zaprosił do transcendencji, do udziału w boskim planie. Gull i jego „przebóstwienie”, czyniące z niego nadczłowieka (ale nieco innego niż ci opisywani w „Strażnikach” czy „Miraclemanie”) pozwala mu dostrzegać całość ludzkiej historii tak, jakby przebywał on w dodatkowym, czwartym wymiarze. Historia ma swoją strukturę, a on niczym Wielki Architekt Wszechświata, chce wywołać kolejny obrót koła historii. Szczegółowo wykłada swoje koncepcje w odcinku „Czego żąda Pan od Ciebie?” w którym dowiadujemy się, że zanim ludzkość uzyskała świadomość i wyszła z jaskiń, żyła w świecie zdominowanym przez wizje, intuicję, czary, podświadomość, który symbolizuje kult Księżyca i rzymskiej bogini Diany. Według niego, uzyskanie świadomości to tryumf racjonalnego, męskiego pierwiastka nad irracjonalnym, kobiecym. Zwycięstwo nietzscheańskiego Apollina nad Dionizosem, umysłu nad sercem. Pierwsze z wielu powtarzających się tryumfów na przestrzeni dziejów, których silniki napędzane są paliwem złożonym z przemocy. Gull widzi odzwierciedlenie swoich tez w mikrokosmosie, którym jest Whitechapel lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku. Jego boskim dziełem ma być ponowne zwycięstwo racjonalności i rozumu, które symbolizuje on, mężczyzna-bóg nad irracjonalnością i podświadomością, które symbolizowane są przez prostytutki-kobiety-zwierzęta. Gull jawi się tutaj jako prekursor niektórych potwornych filozofii nadchodzącego wieku – „Bogowie i zwierzęta – z tego składa się nasz świat” – jak mawiał Adolf Hitler (cytat za „The Voice of Destruction” Hermanna Rauschninga). Seria morderstw w wykonaniu Gulla jest ukoronowaniem całej jego życiowej drogi. To on przecież zawiadywał specjalnym oddziałem w Guy’s Hospital, w którym „leczył” kobiety tracące zmysły w wyniku syfilisu, lub sam powodował ich obłęd, jak miało to miejsce w przypadku rzekomej kochanicy i potajemnej żony Księcia Alberta. Jego kolega po fachu, doktor James Hinton, wstrząśnięty widokiem chorych kobiet, zastanawia się czy ich stan kiedykolwiek się poprawi i zaraz stwierdza, że powinien, bo przecież „wszelka materia podstawowa nie zmierza do przemiany w czystego ducha”. Gull odpowiada „Niechybnie. Ale życie niektórych nędzników zgoła niepowstrzymane zmierza do marnego końca. Choćbyśmy podjęli nadzwyczajne kroki, woda i tak spływać będzie w dół wzgórza. Aby jej bieg odwrócić wbrew naturze, należy przemienić ją w parę. Dotknąć jej wpierw musi oczyszczający duch ognia”. Czyli ostrze Kuby Rozpruwacza. Morderca całkowicie inaczej pojmuje on zagadnienia dobra i zła, traktując je tak jak William Blake (który zresztą pojawia się na kartach komiksu osobiście) w swoich „Zaślubinach nieba i piekła” – dobro to posłuszeństwo powszechnym zasadom (woda musi spłynąć w dół), natomiast zło to aktywność wynikająca z energii, dzięki której możemy podążać wbrew owym zasadom (popchnąć wodę w górę). Czyli możemy, niczym bogowie, zająć się architekturą rzeczywistości, dziejów, historii. W takim układzie najbardziej mistyczny i wstrząsający rozdział zatytułowany „Krojczy najlepszy na świecie”, w którym obserwujemy szczegółową, makabryczną sekcję ostatniej ofiary Rozpruwacza, rozpisaną na trzydzieści stron, jest zwieńczeniem całego procesu. Gdy po pewnym czasie na miejsce przyjeżdżają policjanci i zdobią miejsce zbrodni zwracanymi masowo śniadaniami, inspektor Abberline mówi, że teraz właśnie czuje, że stało się coś złego. Że wszystko zostało stracone. Że coś się skończyło. Podobnie twierdzi sam Gull, mówiąc do swego woźnicy zaraz po dokonaniu tego morderstwa - „Narodził się wiek XX, przyjąłem jego poród”. I tak się właśnie stało, ta dziwna jesień 1888 roku i horror w Whitechapel, jako wyciąg z wieku dziewiętnastego i jego symboliczny koniec, niesie zalążki wieku kolejnego – antysemityzm (wielu z oskarżonych o zabójstwa było Żydami, nie bez przyczyny też Gull pisze na ścianie „Jubejczycy to ludzie, których nie wini się za nic”); grunt pod dwie największe wojny w historii cywilizacji (symboliczna, mistyczna scena, w której małżeństwo Hitlerów poczyna Adolfa, dokładnie wtedy, gdy Rozpruwacz terroryzuje Londyn); ruch sufrażystek, który w końcu doprowadzi do równouprawnienia kobiet; oraz nowe kierunki w polityce, sztuce, filozofii i technologii. Światły „humanista”, kierujący się Rozumem potomek Apollina, na jakiego pozuje Sir William Gull, w dniu 31 sierpnia 1888 roku rozpoczął symboliczne zabijanie bogini Diany, córy Dionizosa. Jakże niepokojącego znaczenia nabiera symbolika tej filozofii, gdy przypomnimy sobie kto również tragicznie zginął właśnie 31 sierpnia – tylko, że 1997 roku. Czy zatem Kuba Rozpruwacz odniósł sukces? Czy ten kolejny nadczłowiek, półbóg Alana Moore’a, rozświetlił mroki egzystencji swoim braciom o maluczkich umysłach? Gull jako istota o percepcji wykraczającej poza nasze trzy wymiary, doświadcza różnego rodzaju wizji, które wyraźnie wskazują jak wielkim i perfidnym kłamstwem jest jego filozofia. Jedynym miejscem, do którego może udać się taki nadczłowiek, jest piekło – ni nic więcej nie zasługuje. Może wówczas pisać tyle listów „prosto z piekła” ile mu się żywnie podoba. Cała historia, którą przedstawia Alan Moore i którą niesamowicie ilustruje Eddie Campbell to oczywiście fikcja literacka. Moore nie chce rozwiązywać zagadki. Dla niego Kuba Rozpruwacz nie jest jednym konkretnym człowiekiem. To nie Gull ani żaden inny podejrzany. To oni wszyscy razem, ich superpozycja w umysłach ludzi na całym świecie, pewna funkcja falowa. Moore poprzez komiks kolapsuje ją do jednego, przykładowego rozwiązania – takiego, za którym stoi szczególna filozofia. Charakterystyczną cechą tej powieści graficznej są rysunki Eddiego Campbella. Z początku wyglądają jak niedokończone, niewygładzone szkice, wstępne machnięcia węglem po papierze. Po pewnym czasie jednak nie wyobrażamy sobie innego grafika w przypadku tej historii. Jego kadry mają niesamowitą, niepokojącą aurę niesamowitości i ciągłego zagrożenia. Z niebywałą pieczołowitością oddana jest architektura Londynu, wygląd ulic i ubiory ludzi – a Campbell, poprzez surowość swoich prac, dodaje dodatkowego wymiaru całej historii. W 1999 roku na ekrany kin wchodzi film „Z piekła rodem” w reżyserii Alberta Hughesa, z Johnnym Deppem w roli głównej. Twórcy filmu wzorowali się oczywiście na komiksie, ale odarli go całkowicie z wszelkiej filozofii – powstał kolejny kryminał z postacią mordercy skrywaną do samego końca. Największym plusem filmu jest rola Iana Holma – jako Sir William Gull jest prawdziwie przerażający. „Prosto z piekła” to jedna z najwspanialszych powieści (nie tylko wśród graficznych) w historii. W momencie, gdy czytacie te słowa, na Zachodzie powinna już być zapowiadana, kolorowana wersja komiksu. Pozostaje nam cierpliwie czekać, kiedy pojawi się ona w Polsce. Marcin Knyszyński: Rocznik 1979. Nałogowy czytelnik i kinoman. Zwolennik szczegółowego i wnikliwego podejścia do popkultury. W wolnej chwili czyta, pisze o tym co czyta, ogląda filmy pasjami i prowadzi bloga „Niekoniecznie jasno pisane”. Recenzuje dla Szortalu i CarpeNoctem.pl oraz pisze artykuły dla kwartalnika „OkoLica Strachu”. |
Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.
więcej »Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Prezenty świąteczne: 20 komiksów, których będą wam zazdrościć
— Esensja
Po komiks marsz…: Październik 2008
— Esensja
Sprawa Kuby R.
— Tomasz Sidorkiewicz
Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński
Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński
Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński
Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński
Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński
Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński
Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński
Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński
Z tego co pamiętam, "Jubejczycy", wypisane na murze przez Gulla, nie odnosiło się do "Judejczyków", ale tak zostało ostatecznie odebrane.