Śpieszmy się doceniać twórców (komiksów). Tak szybko odchodzą (zarabiać prawdziwe pieniądze).Organizatorzy dwóch największych imprez komiksowych w Polsce wydają się mieć młodych polskich twórców w głębokim poważaniu. O ile „starzy mistrzowie” (Grzegorz Rosiński czy Henryk Jerzy Chmielewski) są hołubieni, o tyle ci stawiający pierwsze (poważniejsze) kroki mało kogo obchodzą. Wkrótce polski komiks zdechnie z powodu braku świeżej krwi. No bo po co robić komiksy, skoro nie da się na tym zarobić, a na szersze uznanie też nie ma co liczyć?
Daniel GizickiŚpieszmy się doceniać twórców (komiksów). Tak szybko odchodzą (zarabiać prawdziwe pieniądze).Organizatorzy dwóch największych imprez komiksowych w Polsce wydają się mieć młodych polskich twórców w głębokim poważaniu. O ile „starzy mistrzowie” (Grzegorz Rosiński czy Henryk Jerzy Chmielewski) są hołubieni, o tyle ci stawiający pierwsze (poważniejsze) kroki mało kogo obchodzą. Wkrótce polski komiks zdechnie z powodu braku świeżej krwi. No bo po co robić komiksy, skoro nie da się na tym zarobić, a na szersze uznanie też nie ma co liczyć? Jako miłośnik polskiego komiksu jeżdżę na imprezy komiksowe, głównie po to, by zobaczyć różnych twórców na żywo. Posłuchać, co mówią, zobaczyć, jak pracują i jacy są. Staram się chodzić na większość spotkań (co oczywiście jest absolutnie niemożliwe – ale o tym potem), a zwłaszcza na te, gdzie można zobaczyć jakieś nowe twarze. Nowych rysowników i scenarzystów. Potencjalnych następców „starych mistrzów”. Ludzi, którzy być może kiedyś przejmą pałeczkę, zrobią komiksy odnoszące sukcesy, wydawane w wielkich nakładach itd. Spotkania z Rosińskim czy z Papciem sobie odpuszczam, bo są co roku. Wiadomo, fani Thorgala i Tytusa nie zawiodą. Zadanie organizatorów imprez powinno polegać jednak na tym, żeby podobnie wysoką frekwencję utrzymać na pozostałych spotkaniach. Bo skoro 500 osób będzie się tłoczyć, by popatrzeć na Rosińskiego, to czemu przynajmniej połowa z nich nie miałaby się tłoczyć, by patrzeć na Łukasza Ryłkę, Dominika Szcześniaka czy Marka Lachowicza? Da się to zrobić. Wystarczy wreszcie zrewolucjonizować mocno skostniałą formułę konwentów. Rozbicie imprezy na dwa bloki spotkań to chybiony pomysł. Nie jesteśmy w Ameryce, na imprezę nie przyjeżdża aż tyle ludzi, żeby to miało sens. Co to za podział na dużą i małą salę? Jak dojść, kto zasłużył na bycie w dużej sali? Poza tym bardzo nie w porządku jest ustawianie tak programu, że w tym samym czasie, kiedy na małej sali trwa spotkanie z jakimś debiutantem, na dużej jest gwiazda. Przecież wtedy debiutant nie ma szans na przyciągnięcie ludzi. To jest kpina z takiego twórcy, panowie organizatorzy. Przecież można wszystko tak poustawiać, żeby na jednej sali zmieściły się wszystkie spotkania. Wystarczy je skrócić (godzina to w większości przypadków za długo) i przeprowadzić wśród nich selekcję. Ale po kolei. Spotkania są albo za długie, albo brakuje prowadzących potrafiących zmusić twórcę do gadania przez godzinę. Bardzo często zdarza się, że po połowie przysługującego czasu prowadzący błaga o pytania z sali. A że sala rzadko kiedy się kwapi, do końca na ogół jest dość drętwo. Nie każdy jest tak medialny (jak np. Śledziu), żeby pociągnąć całe spotkanie, by wszyscy świetnie się bawili. I dlatego pół godziny całkowicie wystarczy. Jeśli ktoś jest zainteresowany dalszą rozmową z danym twórcą, to zawsze mogą sobie gdzieś przysiąść i kontynuować. Najwyższy czas nauczyć się odmawiać wydawcom. Nie musi być spotkań z wszystkimi autorami, których komiksy ukazują się na imprezie. Nie musi być spotkań z wszystkimi twórcami, którzy przyjechali. Po co kolejny raz przepytywany jest Ryszard Dąbrowski? Po co kolejne punkty programu z tymi samymi ludźmi, którzy mówią to samo o tym samym? Jeden blok krótkich spotkań, po każdym krótka przerwa na złapanie oddechu. Pomiędzy gwiazdy powkładać debiutantów, być może to skłoni „fanów jednego tytułu” do sięgnięcia po ich albumy. Podczas rozdawania autografów sadzać debiutantów koło mistrzów. Niech poczują się docenieni i wyróżnieni. To właśnie nowe twarze powinny być przede wszystkim lansowane na imprezach. Zrobić przerwę obiadową, bo uczestnik też człowiek i nie może cały dzień siedzieć i słuchać. Na koniec przykład tegoroczny. MFK. Łukasz Ryłko. Debiutujący świetnym albumem „Śmiercionośni” w Kulturze Gniewu. Dwukrotny laureat konkursów komiksowych podczas poprzednich edycji festiwalu. Żywy przykład gościa, któremu się udało. Niezwykle sympatyczny i elokwentny człowiek stworzony do opowiadania ludziom o swojej pracy. Nawet oryginały plansz przywiózł, żeby uatrakcyjnić spotkanie. Dwanaście osób na sali. W tym samym czasie tata Thorgala ma tłumy. Ciekawe, ilu ludzi przyszłoby na spotkanie z autorem „Śmiercionośnych”, gdyby było ono w tej samej sali przed lub po Rosińskim? 12 listopada 2007 |
Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.
więcej »Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Na marginesie scenariusza #1
— Daniel Gizicki
Na północy krew z rozbitych czaszek bucha
— Daniel Gizicki
Letnie dni
— Daniel Gizicki
Narkotyki i poszukiwania
— Daniel Gizicki
Wspaniały komiks!
— Daniel Gizicki
Młodociani turpiści?
— Daniel Gizicki
Czy na sali jest korekta?
— Daniel Gizicki
Wojny robotów
— Daniel Gizicki
Dla fanów Naruto
— Daniel Gizicki
Uwaga, kiepścizna!
— Daniel Gizicki