Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Przegląd polskich zinów komiksowych część 7. - dyskusja panelowa

Esensja.pl
Esensja.pl
Dziś w ramach siódmej odsłony wspominkowego cyklu o podziemnych pisemkach komiksowych postanowiłem zrobić coś nieco innego. Zaprosiłem do wyrażenia opinii kilka osób znanych doskonale miłośnikom zinów i zasugerowałem tematy wypowiedzi. Myślę, że wyszło całkiem ciekawe zestawienie poglądów, z którego każdy może samodzielnie wyciągnąć wnioski dla siebie.

Daniel Gizicki

Przegląd polskich zinów komiksowych część 7. - dyskusja panelowa

Dziś w ramach siódmej odsłony wspominkowego cyklu o podziemnych pisemkach komiksowych postanowiłem zrobić coś nieco innego. Zaprosiłem do wyrażenia opinii kilka osób znanych doskonale miłośnikom zinów i zasugerowałem tematy wypowiedzi. Myślę, że wyszło całkiem ciekawe zestawienie poglądów, z którego każdy może samodzielnie wyciągnąć wnioski dla siebie.
1. Czym jest dla Was zin?
Maciej Pałka: Nie lubię krótkich form komiksowych. Pomimo to bardzo lubię ziny. Nie szukam w nich jednak komiksów jako takich, gdyż tych mam wręcz nadmiar w obecnych na rynku albumach. Ziny traktuję bardziej jako przegląd możliwości autorów. Szukam nowych, ciekawych rysowników i nieszablonowych scenariuszy. Interesuje mnie zabawa formą, eksperymentalne podejście do komiksu. Miejsce komiksów środka jest w wysokonakładowych magazynach typu śp. „MixKomiks” albo w albumach, a nie w kserowanych gazetkach o nakładzie 30 sztuk. W zinach rajcują mnie ekscesy Lobsterandscrimpa, Machłajewskiego czy Tkachoza.
Tomasz Pastuszka: Przede wszystkim płaszczyzną do publikowania swoich komiksów. Teoretycznie niezależnym i bardziej trwałym (w sensie fizycznym) niż zaśmiecony Internet.
Marek Turek: Apoteozą komiksowej niezależności, bo wymaga znacznie więcej wysiłku niż zrobienie strony komiksowej, a jednocześnie nie wpada jeszcze w sidła finansowo–autocenzuralnych struktur, które, z wielu względów, po prostu muszą krępować magazyn komiksowy wydawany w oficjalnym obiegu.
Hubert Ronek: Dla mnie zin to czas i miejsce zupełnie wolnego tworzenia. Dla mnie to wspomnienia takiego naturalnego przepływu komiksu z głowy na papier. Komiksu i tekstów, bo w klejonym przeze mnie „KGB” było też sporawo publicystyki. Nieco bardziej obiektywnie, zawsze uważałem zin za odpowiednie miejsce do startu dla młodych, początkujących, ale i zafascynowanych komiksem. To kartki papieru, które pozwalają wykształcić swój własny styl, trafiać do ludzi i motywują do dalszej pracy – bo tworzone komiksy nie zostają w szufladzie. Zin pozwalał, i pozwala pewnie, zbierać potrzebne doświadczenie.
Mikołaj Tkacz: Zin jest dla mnie formą pokazania twórczości, dla której nie ma miejsca w wydawnictwach ogólnodostępnych. Mój własny zin to dla mnie machina, w której przyczepiam część, która wprawia w ruch inne, a ja sam jestem bardzo ciekaw, w jaką stronę to wszystko pójdzie.
2. Zin a magazyn – czy istnieje jeszcze jakakolwiek granica?
Maciej Pałka: Jest kilka kryteriów, zarówno formalnych, jak i merytorycznych, które przynajmniej teoretycznie powinny pomóc w odróżnieniu zinów od magazynów z prawdziwego zdarzenia. Są to forma wydania, tematyka, nakład i target (czy też idea wydawnictwa). Z tym, że w naszym kraju takie rozróżnianie jest zazwyczaj bez sensu. Obecnie na naszym rynku wszelkie wydawnictwa pretendujące do miana komiksowych magazynów są bowiem w mniejszym lub większym stopniu publikowanymi wolontarystycznie zinami. Cytując klasyka: „trudno od zinu oczekiwać profesjonalizmu”. Sam temat profesjonalizmu jest zaś tematem na kolejną i pewnie bardziej gorącą dyskusję.
Tomasz Pastuszka: Oczywiście. Zin od zawsze określa formę nieprofesjonalnej i niezależnej publikacji niekomercyjnej. Moim zdaniem granica tego „nieprofesjonalizmu” przesuwa (zaciera) się z biegiem czasu i rozwojem możliwości technicznych. Ziny coraz bardziej doganiają jakością oficjalne magazyny. Dlatego głównymi wyznacznikami pozostają dzisiaj niezależność i niekomercyjność. W przypadku niszowości polskiego komiksu trudno zrobić coś innego niż zin.
Marek Turek: Oczywiście, że istnieje. Jeśli założymy, że zin można zmagazynować, a magazynu nie da się zazinić, to granicą będzie pojemność magazynu, w którym składowany jest zin. A tak poważniej, to jeśli coś jest wydawane z ISBN czy innym ISSN, to przestaje być zinem. W dobie powszechnego dostępu do technik drukarskich to chyba jedyna różnica między zinem a magazynem.
Hubert Ronek: Według mnie diametralna. Zin to tworzenie bez kombinowania – by się sprzedało, by się podobało, by się wpisywało w daną tematykę, klimat, by miało taką, a nie inną, liczbę stron, by wypełniło założenia itd. Najlepiej tę różnicę widać w „Ziniolu” – jaki był, a jaki jest. Był zinem, jest magazynem.
Mikołaj Tkacz: Mam takie uczucie, że gdybym robił magazyn, miałbym inne podejście do tego, co robię, nie pod względem technicznym, ale ogólnie zamysłów i samych wynikających z nich pomysłów. Choć patrząc na niektóre ziny, można rzec, że to magazyny wydawane w niskim nakładzie i inaczej rozprowadzane. Oczywiście, że ma to pewien sens, gdyż wszystko wchodzi na wyższy poziom itp., lecz mam wrażenie, że traci w pewien sposób swój urok.
3. Co powinien zawierać idealny (Waszym zdaniem) zin?
Maciej Pałka: Redaktorzy naczelni powinni bardziej sprofilować swoje pisemka pod swój gust i osąd. Pragnę materiału szczerego i bezkompromisowego (nie mylić z hardkorem). Jak na razie w tym względzie tylko „Maszin” częściowo spełnia moje oczekiwania. Komiksy prezentowane w tym zinie są przefiltrowane wyłącznie przez wizję redaktora. Dla mnie to wielki plus.
Tomasz Pastuszka: Przede wszystkim dobry koncept. Tak zin jako całość, jak i każdy w nim zawarty komiks z osobna powinien opierać się na dobrym pomyśle. Forma zinu dopuszcza, moim zdaniem, nieprofesjonalne wykonanie, jednak jestem przeciwnikiem braku pomysłu. Nienawidzę komiksów robionych przypadkowo. Bełkotu pozującego na artyzm jest i tak masa w telewizji i na ulicy.
Marek Turek: Dużo (dobrych) komiksów, dużo (dobrych, ale kontrowersyjnych) tekstów, co najmniej przyzwoity poziom druku/ksero i przede wszystkim rozpoznawalny i oryginalny design. Równie dobrze mógłbyś zapytać, jak powinien wyglądać idealny magazyn komiksowy czy portal internetowy o komiksach. Dużo, dobrze i oryginalnie – to wystarczy.
Hubert Ronek: Idealny zin komiksowy powinien zawierać dobre komiksy… Nie napiszę już, że naturalne, prosto z ser ducha, frustracji, fascynacji, przeżyć, potrzeb itp., bo wpisałem to wcześniej w samą „definicję” zinu. Według mnie wzorem zinu był kserowany „Ziniol”. I nieskromnie powiem, że „KGB” w numerach 12-20. W tym drugim przypadku nie chodzi o jakość, ale o radość tworzenia, o „power” do robienia zinu, co poniekąd przekładało się… na jakość również.
Mikołaj Tkacz: Własny świat, w który czytelnik wkracza; konkretną atmosferę tworzoną przez wszystkie elementy, nawet te, które wydają się zbędne i psujące wydawnictwo. Przede wszystkim jako ideał dyskwalifikuje brak konkretnego charakteru, kiedy okładkę można zastąpić równie dobrze inną okładką z tytułem innego zinu, a środek pozostawić ten sam.
4. Czy po wielu latach funkcjonowania zinów w Polsce dostrzegacie jakieś trendy i kierunki, które się w zinach wykształciły i funkcjonują do dziś (lub nie)?
Maciej Pałka: Dostrzegalną tendencją są ziny jako antologie tematyczne. Mam ambiwalentny stosunek do tego zjawiska. Podoba mi się stosunkowo szeroki zakres zadania (deszcz, guziki, kobieta – to jednak mniej szczegółowo określony temat niż „człowiek w pigułce”). Z drugiej strony, czasami przeraża mnie, że pomimo potencjalnej wielości alternatyw realizacja wypada blado. Wolałbym, żeby zamiast tematu określić konwencję lub gatunek. Może w takich ramach łatwiej byłoby coś fajnego wykrzesać twórcom?
Tomasz Pastuszka: Nie śledziłem rynku w „czasach zinów kserowanych”. Trudno mi zatem odpowiedzieć. Obserwuję progres w jakości tych publikacji. Dopinguję wszelkiemu rozwojowi. Tak zinów, jeśli chodzi o formę wydania, jak i autorów w sferze jakości rysowanych komiksów.
Marek Turek: Trendy-srendy, nic takiego nie widzę. Każdy z zinów jest jakąś tam realizacją wizji autora/autorów i porównując ziny sprzed lat z tymi, które są wydawane obecnie, nie widać między nimi jakichś poważniejszych różnic.
Hubert Ronek: Ciężko mówić o trendach i kierunkach. Każdy zin był swego rodzaju indywiduum i miał własny kierunek. Bardziej można mówić o trendach wyznaczanych w kolejach czasu przez możliwości techniczne.
Mikołaj Tkacz: Obecnie wydaje mi się, że najbardziej zależy wielu osobom na odejściu od kserowanej jakości, na ładnym wydaniu najlepiej w kolorowej okładce. Oczywiście jest to pewna droga, jednak mnie niesamowicie ucieszył fakt wydania przez Prqa zinu „RRY”, gdyż brakuje mi takich naturalnych inicjatyw.
5. Jaką przyszłość przewidujecie dla zinów? Czy właśnie obserwujemy ich zmierzch?
Maciej Pałka: Ziny trzymają się mocno. Niestety, swój renesans przeżywają kosztem magazynów komiksowych, których nakład jest mniejszy niż nakłady zinów sprzed ponad dekady („Prosiacek”, „AQQ”).
Tomasz Pastuszka: Nie widzę szans, by komiksowe ziny wskoczyły na poziom komercyjnych magazynów w najbliższym czasie. Nowe tytuły coraz trudniej się sprzedają. Po ostatnim wysypie publikacji niezależnych przewiduję raczej powrót twórców do Internetu. Czy to w formie komiksów internetowych, czy e-zinów. Za jakiś czas znów pewnie pojawi się nowa fala publikacji niezależnych, z których większość znów albo wtopi ze zbyt optymistycznymi nakładami, albo nie wytrzyma emocjonalnie zalewu krytyki.
Marek Turek: Pamiętam czasy, w których odbicie czegokolwiek na ksero graniczyło z niemożliwością (bo dostęp do tego typu urządzeń był mocno ograniczony), zin składało się za pomocą nożyczek i kleju, a info o jego wydaniu rozchodziło się jakąś kosmiczną metodą poczty pantoflowej. W tym kontekście dzisiejsze warunki techniczne wydają się być wręcz idealne do robienia zinów. Z drugiej strony właśnie ten komfort techniczny może być największym problemem, bo po co robić coś, co każdy może zrobić? Ale to już nie problem komiksowych zinów, tylko praktycznie wszystkiego. Mamy idealne warunki do tworzenia w domowych zaciszach własnej muzyki, filmów czy komiksów i niezależnej, nieograniczonej dystrybucji przez Internet, i jakoś mało kto potrafi z tego korzystać.
Hubert Ronek: Poniekąd tak. Ciężko mi dostrzec ruch taki, jaki był kiedyś na tym polu. Chociaż możliwe, że wtedy, z boku, wyglądało to podobnie, a ja wpleciony w środowisko zinów (hmm… hucznie to zabrzmiało) odbierałem je jako intensywne. Nie wiem więc, czy można to nazwać zmierzchem zinów w ogóle, ale raczej zmierzchem zinów w starej, kserowanej formie. Znakomitym przykładem wydaje mi się tutaj „Jeju”. Pamiętam dwa pierwsze nieporadne numery. Pamiętam, że wypowiadałem się o pisemku dość krytycznie, życząc wytrwałości. Po latach zakupiłem najnowszy numer i… bardzo miłe zaskoczenie. Chłopaki trzaskają zina, że ho ho! No właśnie, ale czy zina? Niegdysiejsza kserowana forma takich pisemek, która nadawała klimat, odeszła. Ale widać w „Jeju” to podejście do tworzenia komiksów, o którym wspominałem. Ten wewnętrzny przymus tworzenia komiksów, poparty kilkoma latami solidnej pracy. I tak jak kiedyś dawałem sobie prawo do udzielania rad, dziś mogę śmiało napisać, że chłopaki robią pismo dojrzałe i lepsze od „KGB” z najlepszych dni. Gdyby jeszcze mieli potrzebę pisania i dodali tam trochę publicystyki, byłby zin, że palce lizać. Albo magazyn. Bo już teraz jest lepszy od wielkich powrotów „Ziniola” i „Znakomiksu”. Te dwa magazyny są udawane, „Jeju” nie. I być może przez to jest właśnie zinowy. Zmierzch zinów? Ciężko powiedzieć…
Mikołaj Tkacz: Myślę, że kolejne ziny mają coraz lepiej określony profil i dla redaktorów coraz ważniejsze staje się, by zin trafiał do konkretnych osób. Około 1,5 roku temu rozbawiła mnie sytuacja, w której faktycznie na parę zinów składała się niemal ta sama grupka osób rozsiewających swoje komiksy w każdym z nich. Nadal jest tak, lecz w mniejszym stopniu, a sam mam wrażenie, iż twórcy, dając materiał do danego tytułu, starają się wpisywać w jego estetykę stającą się wyróżnikiem. Możliwe, że ziny, będąc zbyt hermetyczne, będą trafiały do jeszcze mniejszych grup odbiorców, co może oznaczać pewien zmierzch, jednak nie sądzę, by było to poważne zmartwienie.
koniec
26 listopada 2008
Na koniec kilka słów o osobach, które wzięły udział w dyskusji.
Maciej Pałka: Rysownik i scenarzysta. Publikował między innymi w takich zinach, jak: „Katastrofa”, „Ziniol”, „KGB”, „Jeju”, „Maszin”, „B5”, „RRY”. Wydawał własnym sumptem zin „Wdruq”, a także opublikował autorski albumik „Laleczki”. Obecnie na półkach księgarń można znaleźć albumy narysowane przez Macieja, takie jak choćby „Waciane Kafliki Żyttu”, „10 bolesnych operacji” (oba do scenariuszy Dominika Szcześniaka) czy „Strange Places” (scen. Jerzy Szyłak).
Tomasz Pastuszka: Redaktor naczelny zina „Jeju”. Publikował także w „B5”, „Maszinie”, „Demonach seksu” oraz w prasie codziennej.
Marek Turek: Publikował w większości zinów komiksowych, jakie ukazały się w Polsce. W oficjalnym obiegu ukazały się następujące komiksy Marka: „Fastnachtspiel” (tetralogia, na którą składają się następujące albumy: „Koniec początku”, „Zadziwiający Pan Burmistrz”, „Bezsensowny Styks”, „Infinitum”), „Międzyczas” i „Bajabongo”. Publikował także za granicą (Czechy, Słowenia, Włochy, USA).
Hubert Ronek: Redaktor naczelny zina „KGB”, publikował także w wielu innych niezależnych pisemkach. Ma na koncie takie albumy, jak: „Kraina Herzoga” (scenariusz napisany wspólnie z Dominikiem Szcześniakiem), „Henryk i Bonifacy” oraz „Ziarnko prawdy” (scen. Jerzy Szyłak).
Mikołaj Tkacz: Redaktor naczelny zina „Maszin”. Opublikował także własnym sumptem liczne autorskie albumiki, jak choćby „LBDY” czy „Balkon”. Oprócz twórczości komiksowej jest muzykiem–eksperymentatorem.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedzielny krytyk komiksów: Śrubełek? Głowadzik?
Marcin Osuch

28 IV 2024

Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.

więcej »

Niekoniecznie jasno pisane: Jedenaście lat Sodomy
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.

więcej »

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Na marginesie scenariusza #1
— Daniel Gizicki

Na północy krew z rozbitych czaszek bucha
— Daniel Gizicki

Letnie dni
— Daniel Gizicki

Narkotyki i poszukiwania
— Daniel Gizicki

Wspaniały komiks!
— Daniel Gizicki

Młodociani turpiści?
— Daniel Gizicki

Czy na sali jest korekta?
— Daniel Gizicki

Wojny robotów
— Daniel Gizicki

Dla fanów Naruto
— Daniel Gizicki

Uwaga, kiepścizna!
— Daniel Gizicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.