Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Jeden dekolt by wszystkimi rządzić
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Po raz kolejny grupa bohaterów musi wyruszyć z misją uratowania świata przed Złem, zagrażającej fantastycznej krainie, zamieszkanej przez elfy, krasnoludy, obficie wyposażone przez naturę kobiety i inne fantastyczne rasy. Komiks „Atland” Nate’a Piekosa nie zawiera może zbyt oryginalnej fabuły, ale warto się z nim zapoznać dla zręcznej kreski, wątpliwej jakości humoru, ładnych kolorów i bujnych kształtów.

Łukasz Bodurka

Jeden dekolt by wszystkimi rządzić
[ - recenzja]

Po raz kolejny grupa bohaterów musi wyruszyć z misją uratowania świata przed Złem, zagrażającej fantastycznej krainie, zamieszkanej przez elfy, krasnoludy, obficie wyposażone przez naturę kobiety i inne fantastyczne rasy. Komiks „Atland” Nate’a Piekosa nie zawiera może zbyt oryginalnej fabuły, ale warto się z nim zapoznać dla zręcznej kreski, wątpliwej jakości humoru, ładnych kolorów i bujnych kształtów.
To nieuniknione – póki istnieje gatunek fantasy, grupy bohaterów (którzy zetknęli się przez przypadek lub dzięki przeznaczeniu) będą wyruszały, by pokonać mrocznych i demonicznych władców planujących podbój lub zniszczenie świata. Po drodze herosi będą musieli zmierzyć się z potworami, zwiedzić wszystkie interesujące miejsca na mapie (zwłaszcza te mające w nazwie zgubę, zagładę, pająki lub smoki), wypełnić rozmaite side questy, na jaw wyjdą też mroczne tajemnice z przeszłości i może okazać się, że nie każdy był tym, za kogo się podawał.
„Atland” wypełnia tą formułę co do joty, tak, że nie popełnię grzechu przeciwko zasadom recenzowania wyjawiając, że ostatecznie Dobro zatryumfuje a Zło zostanie pokonane, choć oczywiście nie bez kosztów. Czy zresztą ktoś spodziewa się, że mogłoby być inaczej? W tym przypadku czyta się komiks po to, by dowiedzieć się, jakie przygody spotkają bohaterów, jak pokonają czarne charaktery, jakie kusząco–ponętne przedstawicielki płci pięknej spotkają po drodze i co z nimi zrobią.
Bohaterowie tworzą typową drużynę złożoną z bohaterów różnych ras i zawodów. Najpierw mamy kapłankę bogini miłości White Lilly – idealnie wyposażoną przez naturę do tej pracy. Musi dotrzeć do siedziby czarnego charakteru tej opowieści – Bezimiennego Horroru. Jego przebudzenie raz na sto lat grozi zagładą świata. Do tej pory kapłankom udawało się temu zapobiec, ale nigdy dotąd na przeszkodzie nie stały armie zielonobrodych krasnoludów mających ochotę podbić świat. Przez niebezpieczne krainy Atlandu eskortuje Lilly trójka towarzyszy. Wojownik – książę Barry, próżny i zachwycony własną urodą, czasem objawiający jednak ukrytą głębię i spore umiejętności szermiercze. Ginie zaraz na samym początku w starciu z krasnoludami, ale szybko jego stan się poprawia. Barbarzyński minotaur Bruce ma problemy rodzinne, o których woli nie mówić. Pixie Inky, złodziej, ma bardzo wiele tajemnic jak na kogoś tak małego. Kiedy już docierają do siedziby Horroru, muszą… No właśnie. Na szczęście niektóre rzeczy w „Atlandzie” nie są do końca stereotypowe i zadanie bohaterów nie będzie tak proste jak pokonanie niemal niezwyciężonego potwora. Zanim osiągną swój cel, będą musieli przemierzyć morza, lasy i pustynie całego świata fantasy z całym jego inwentarzem skarbów, questów i potworów czyhających na bohaterów.
Sposób, w jaki narysowane są krainy i ich mieszkańcy, jest główną zaletą „Atlandu”. Każda strona jest profesjonalnie rozplanowana, narysowana i pokolorowana. Zresztą jest po temu powód – autor, Nate Piekos, od końca lat dziewięćdziesiątych pracuje przy tworzeniu komiksów, między innymi dla wydawnictw Marvel i DC. To doświadczenie i pewną kreskę widać w „Atlandzie”. Rysunki są pełne szczegółów i ruchu, a mimo to nie tracą czytelności. Widać i czuć, że pokazane miasta i wsie są częścią jakiejś większej krainy. Dominują jasne kolory – lasy są soczyście zielone, kwiaty kolorowe, krew i wnętrzności latające na wszystkie strony w dużych ilościach odpowiednio szkarłatne.
Piękne okoliczności przyrody i lejąca się posoka nie są jednak tym, co najbardziej przyciąga uwagę. Nate Piekos twardo stwierdza, że nie podobają mu się mu współczesne kanony piękna, reprezentowane przez zagłodzone, chude jak trzciny modelki i aktorki. Woli by płeć piękna miała odpowiednio krzywe, kuszące krzywizny: piersi, biodra, pośladki i w „Atlandzie” przelewa swe preferencje na papier. Wynik – gusta są różne – może się podobać lub nie, ale nikt nie zaprzeczy, że jest imponujący. „Atland” ma hektary półnagich ciał, a paski, sprzączki i opinające je tkaniny toczą heroiczną walkę z napierającymi na nie obfitościami.1)
Najwięcej problemów komiks ma z humorem. Piekos na samym początku uczciwie ostrzega, że będzie on niskiego, kloacznego lotu. Słowa dotrzymuje: aluzji i scen wymiotowania, wydalania i innych czynności z tej dziedziny jest sporo. To może niektórych zrazić, na obronę autora trzeba jednak powiedzieć,że miejsca, gdzie nie sposób powstrzymać się od uśmiechu, są liczne. Poza tym artysta używa ładnych, ciepłych odcieni brązu i zieleni.
Gdybym miał podsumować „Atland”, użyłbym bardzo pasującego, angielskiego określenia „guilty pleasure”: coś, co ogląda się z chęcią, ale nie chciałoby się być na tym przyłapanym. Oferuje sprawnie poprowadzoną historię, dobrze narysowaną, wartą poświecenia paru godzin dla zapoznania się z archiwami i okazjonalnych wizyt by poznać dalsze losy bohaterów. Tylko te komentarze znajomych (czytających przez ramię) na temat głębokich dekoltów i hektolitrów wnętrzności…
koniec
22 września 2010
1) Ciekawostka, bardziej już z dziedziny kultury niż komiksów: autor na forum na stronie komiksu pisze, że wbrew pozorom Atland okazuje się być komiksem nie tylko dla brzydszej płci. Ma sporo czytelniczek, które w przysłanych mailach wyrażają zadowolenie, że pokazuje kobiece sylwetki z prawdziwego świata. Oczywiście nie chodzi tu o wymiary – te z Atlandu są trudne do zobaczenia po tej stronie Valhalli – ale o zasadę konstrukcyjną: jeśli ma się czym oddychać (bez pomocy chirurga plastycznego), to i reszta ciała powinna mieć budowę umożliwiającą utrzymanie takiego ciężaru.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Krótko o komiksach: Zimno i do Wrót Baldura daleko
Miłosz Cybowski

1 V 2024

Kolejna zmiana rysownika przy zachowaniu scenarzysty nie wychodzi temu cyklowi na dobre. Netho Diaz sprawdza się świetnie, ale strona graficzna „Furii lodowego giganta” nie przystaje za bardzo do fabuły stworzonej przez Jima Zuba.

więcej »

Włoski Kurosawa
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

30 IV 2024

W latach 90. tryumfy święciły seriale anime z włoskim dubbingiem prezentowane w stacji Polonia 1. Jednak połączenie kultur ojczyzny sushi oraz ojczyzny pizzy nie zawsze musi wypadać tak kuriozalnie, czego dowodzi szósty tom antologii „Toppi. Kolekcja” pod tytułem „Japonia”.

więcej »

Kraina bez gwiazd
Marcin Osuch

29 IV 2024

Wydana nakładem oficyny Lost in Time „Arka” to udany miks twardego SF z elementami horroru i socjologicznego thrillera. Początek jest bardzo dobry i na szczęście nie najgorsze jest zakończenie.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombie
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jarosław Robak, Beatrycze Nowicka, Łukasz Bodurka

A ja chcę potworów pod łóżkiem
— Łukasz Bodurka

Gdy razem z tygrysem wyruszasz na Alaskę
— Łukasz Bodurka

Więzienie w kosmosie
— Łukasz Bodurka

Jak ja lubię, gdy nadciąga ostateczne starcie dobra ze złem
— Łukasz Bodurka

Brutalnie zabawny, zabawnie brutalny
— Łukasz Bodurka

Wadliwość rozgrzeszona
— Łukasz Bodurka

Nerd będzie ich wiódł
— Łukasz Bodurka

Zbrodnicze antidotum na współczesność
— Łukasz Bodurka

Preludium do gwałtownych wydarzeń
— Łukasz Bodurka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.